Ostatnio powinno być u nas nerwowo. Paweł (mój mąż) złamał cztery żebra, zapadło mu się płuco, bo – z powodu bólu – nie oddychał prawidłowo i zaczął mu się tam zbierać płyn. Prześwietlenia, rezonans, powrót do szpitala, drenaż płuca i inne atrakcje.
Spis treści
5 sposobów na stres
1. Zrób, co w twojej mocy – na resztę nie masz wpływu
Znajomi, którzy w tym czasie u nas mieszkali, powiedzieli któregoś wieczoru: „Odpocznij, ty to dopiero musisz mieć teraz stres!”. O dziwo, NIE. Jak to możliwe? Kiedy im odpowiedziałam, sama zaczęłam się zastanawiać, jak to jest, że mną nie miota i nie mam dreszczy. Wiem, co się wydarzyło i jak doszło do wypadku. Wiem, że Paweł ma całą głowę i cały kręgosłup. Wiem, że jest monitorowany i o niego dbają, więc…? Może właśnie: więc czym mam się denerwować? Zrobiłam wszystko, żeby był w dobrych rękach. I jest. Na resztę nie mam wpływu.
I tu dochodzimy do sedna: nie, nie jestem mniszką, która praktykuje medytację po kilka godzin dziennie i nic nie jest w stanie zakłócić jej spokoju ducha. Daleko mi też do prawdziwego ZEN. Za to zupełnie blisko do pięknej zasady życiowej rzymskiego filozofa Epikteta z Hierapolis: „Jest tylko jedna droga do szczęścia – przestać się martwić rzeczami, na które nie masz wpływu”. Takie proste, a takie trudne, prawda? Ale do mnie ta zasada przemawia jak mało co.
Kiedy lekarze zdecydowali, że Paweł zostaje w szpitalu, podrzuciłam mu rzeczy pierwszej potrzeby. Kiedy zamknęły się za mną drzwi budynku ostrego dyżuru i wsiadałam już do auta, poczułam, jak moje oczy wypełniają się łzami. A ponieważ lubię ze sobą gadać, szybko się zorientowałam, że wcale nie użalam się nad Pawłem, tylko nad sobą. Tylko… komu to pomoże? Mnie nie. Jemu nie. Naszym synom też na pewno nie. Wytarłam oczy i wróciłam do domu.
Na stres na pewno pomaga mi świadomość, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, żeby jakiś problem rozwiązać. Oraz akceptacja tego, czego rozwiązać nie mogę, bo jest to poza zasięgiem moich możliwości.
Jak radzić sobie ze stresem?
2. Zadbaj o nawodnienie organizmu
Z wiekiem dotarło też do mnie, jak ogromne znaczenie dla naszego systemu nerwowego ma odpowiednie nawodnienie i odpowiednia dawka snu. Kiedyś mogłam spać po 4-5 godzin i nie pić wody przez cały dzień. Dziś zaczynam poranek od szklanki przegotowanej wody w temperaturze pokojowej, często od dwóch szklanek. Moim przyjaciółkom mijały migreny, gdy zaczęły pić wodę!
Pomyślcie, że w większości składamy się z wody, więc kiedy zaczyna nam jej brakować, szwankuje nam wszystko! Odporność (ta na stres też), zdrowie, kondycja. Już nie znajduję wymówek, żeby podczas całego dnia nie pić wody. Nie potraficie, tak jak ja kiedyś? Ustawcie sobie kubki z wodą w różnych miejscach mieszkania: na stole, w kuchni, w łazience, przy łóżku. I pijcie za każdym razem, kiedy na nie spojrzycie.
3. Nic tak nie regeneruje jak sen
Sen? Nic nas tak nie regeneruje jak on. Nic tak nie łagodzi stresu i nie uspokaja skołatanych nerwów. Najlepiej, jeśli wylądujemy w łóżku przed północą. Idealnie byłoby koło 22.00, ale mnie rzadko się to udaje. Nie oglądajmy telewizji, nie siedźmy przed komputerem i nie surfujmy w komórce przynajmniej na godzinę przed snem. Nasz system nerwowy naprawdę nam za to podziękuje!
Co jeszcze mi pomaga? SPORT i natura. Jak się porządnie wkurzycie, idźcie na spacer. To nie musi być pół dnia w lesie, wystarczy kółko wokół własnego bloku. Świeże powietrze genialnie wietrzy głowę i niepotrzebne myśli. Oczywiście: jeśli macie obok piękną naturę, spróbujcie się w niej zatopić. Zapatrzcie się w niebo, posłuchajcie szumu drzew, popatrzcie na zieloność i kiełkujące trawy. To zawsze koi.
Ja w stresujących sytuacjach idę biegać. Z każdym krokiem, metrem, kilometrem złość maleje, aż w końcu znika. Rozwiązania problemów same przychodzą do głowy, a ja wracam do domu bez kwaśnej miny. Wydzielają się endorfiny, czyli hormony szczęścia. To nie czary-mary, to biologia.
Odporność na stres w 8 krokach
4. Doceń ruch i świadomy oddech
I jeszcze oddech: najlepiej świadomy. Spokojny, długi wdech i spokojny, długi wydech. Zanim wyparujesz z czymś, o czym potem będziesz chciał lub chciała zapomnieć, weź kilka głębokich wdechów. Dotleń mózg i dogadaj się ze sobą, czy TE SŁOWA, które ad hoc miotały ci się w głowie, na pewno są odpowiednie.
Rano, przed stresującym dniem, spróbuj zrobić rytuały tybetańskie. Tak, oczywiście, ja też nie mam czasu, ale podstawowa wersja z 7 powtórzeniami każdego ćwiczenia to jakieś 5–8 minut, więc… masz czas!
5. Podaruj sobie codziennie choć 10 minut
I już na koniec – postaraj się mieć swoje małe rytuały każdego dnia. Tylko twoje, tylko dla ciebie. U mnie są to ćwiczenia oddechowe i aktywność fizyczna. Mój czas i mój zdrowy egoizm. Jedna rzecz w jednym czasie. Wystarczy 10 minut dziennie tylko dla siebie, żeby lepiej się poczuć. Zadbaj o te 10 minut każdego dnia.
Obiecuję, że to działa!