Dominika Bagińska: Czy pozytywność to naiwność?
Joanna Godecka: Błędnie sądzimy, że martwienie się to przejaw odpowiedzialności. Oczywiście istnieje coś takiego jak naiwność. Jednak jest nią odrealnienie, wiara, że uniknę problemu, bo „zabierze mnie złoty helikopter”. Nam trzeba rozsądku: rozumiem sytuację, w jakiej się znajduję, zdaję sobie sprawę z zagrożeń, ale staram się pozostawać spokojnym człowiekiem.
Najlepsze decyzje rodzą się ze spokoju. Wtedy do głosu dochodzi np. cenna intuicja. Lęk niesie chaos i rozedrganie. Tylko z miejsca równowagi i rozsądku możemy optymalizować swoją sytuację.
– Wiele osób ma poczucie winy, że sprawia sobie przyjemności, kiedy tuż za naszą granicą trwa wojna, płonie świat. Może jednak warto o siebie zadbać, by mieć siłę nieść pomoc tym, którzy jej najbardziej potrzebują?
– To prawda, mnie zirytowało w portalu internetowym sąsiedztwo tekstu o wydarzeniach w Ukrainie z artykułem na temat trendów w manikiurze. Niektórzy moi pacjenci po wybuchu wojny mieli wyrzuty sumienia, że jadą na urlop. Zastanówmy się jednak: czy to, że zostanę w domu i będę się zamartwiać, komukolwiek pomoże?
Rzadko patrzymy na swoje życie z perspektywy energetycznej. Tymczasem mechanika kwantowa potwierdza: cały świat jest zbudowany z energii. My również – czyli nasze myśli i uczucia. Tymi kanałami komunikujemy się z otoczeniem. Kiedy więc jestem pełna dobrych uczuć, empatii dla ludzi, którzy cierpią – robię to, co mogę, by im pomóc; to nieważne, gdzie przebywam, bo liczy się mój przekaz pozamaterialny, energetyczny. Bardzo istotna jest nasza intencja. Mogę więc pomagać na wiele sposobów.
Skoro wiadomo, że energia, ta pozytywna i ta lękowa, ma swoje proporcje we wszechświecie – zastanówmy się, którą z nich teraz zasilam poprzez swoje myśli i emocje? Uleganie lękowi powoduje produkowanie mnóstwa negatywnych emocji, które wędrują dalej. Cóż, energia nie znika, w przeciwieństwie do materii – jest czymś niezniszczalnym. Zatem myśląc, też zmieniam świat!
– Czy to prawda, że spokój pomoże osiągnąć umiejętna modlitwa?
– Absolutnie nie chciałabym urazić niczyich uczuć religijnych, jednak warto modlić się tak, by nie pozbawiać się poczucia sprawczości. Obecnie często odczuwamy bezradność, która nam mówi, że na nic nie mamy wpływu. Tymczasem warto poczuć, że mamy w sobie siłę do zmian.
W wielu metodach rozwoju mówi się, że każdy ma w sobie wszystko, czego potrzebuje: moc i mądrość. Tak, ale jeśli umiemy włączyć taką procedurę. Najpierw musimy stworzyć wizję, że to jest możliwe. Kiedy modlitwę kierujemy do kogoś, kto jako jedyny może tu pomóc, bo ja nie mogę – to nas nie wzmacnia.
– Czy pomocna będzie też medytacja?
– Tak, szczególnie ta indywidualna, własna, a przede wszystkim codzienna. I nie chodzi o zasiadanie w pozycji lotosu, lecz tworzenie swojej medytacyjnej mantry przez cały dzień. Kiedy wstajemy rano, uznajmy przede wszystkim, że to, co nas otacza, chce z nami współpracować. Budźmy się z pozytywnym nastawieniem, witajmy dzień i pytajmy, co możemy razem dobrego zrobić. Odnajdujmy spokój, ukojenie we wszystkich czynnościach. To nas wprowadza w pozytywność. Wiemy, że nie jesteśmy sami.
Jest takie mądre określenie: wszystko, co znajduje się wszędzie. Czyli to, co chce mnie wspierać, z czym łączę się poprzez swoją intencję. To medytacja, do której zawsze mogę się zwrócić – nie znam przecież świata pozamaterialnego, więc wysyłam mój pozytywny komunikat bardzo szeroko.
– Jak jeszcze można uruchamiać swoją pozytywną procedurę?
– Mechanika kwantowa i neurobiologia mówią, że jesteśmy nadajnikiem i odbiornikiem energii, który podlega synchronizacji z innymi. Mówimy, że ktoś nadaje na tej samej fali, co my. W ten sposób możemy się synchronizować z całym światem i wszechświatem.
Myślenie pozytywne – niebędące wyłącznie uśmiechaniem się do siebie – to bycie życzliwym w stosunku do tego, co mnie otacza. Mam dobrą intencję, nikomu źle nie życzę. Pamiętajmy – brzydkie myśli też wchodzą w realizację. Musimy mieć system pozytywnych wartości – tak łączymy się z tym, co ma wysoką jakość.
– A czym jest lęk? Tak łatwo się nim teraz zarazić…
– Lęk jest wyrazem naszego stresu. W ten sposób reagujemy na sytuacje, które uważamy za niebezpieczne. Jednak przewlekły, silny lęk ma działanie niszczące. Na planie biologicznym obniża naszą odporność. Zwiększa się wydzielanie adrenaliny, noradrenaliny i kortyzolu, które osłabiają naszą formę fizyczną. Pojawiają się kłopoty ze snem.
Człowiek przyjmujący lęk za swoją strategię zaczyna często wchodzić w sytuacje i interakcje z tym, co ten lęk podsyca. Nam się wydaje, że poprzez lęk stajemy się bardziej uważni, rozsądni. Tymczasem jest to straceńcza strategia.
– Jakie zagrożenia niesie lęk?
– Ludzie, którzy się boją, potrafią się np. wzajemnie stratować. To z tej lękowej strategii nagle zaczyna brakować paliwa na stacjach czy gotówki w bankomatach, a w początkach pandemii z dnia na dzień wykupiono papier toaletowy. Osoby, które uległy lękowi, zaczęły się zachowywać irracjonalnie, czym wywołały jeszcze większy chaos.
Z poziomu lęku szkodzimy sobie i innym. Taki lęk wyzwala bowiem bardzo egoistyczną postawę. Nie ulegajmy temu. Musimy wierzyć, że sobie poradzimy. To nie oznacza braku rozsądku, lecz świadomość, że jeśli będzie nam czegoś trzeba, zdołamy sobie to zapewnić. Mamy przecież znajomych, rodzinę, przyjaciół, różne cenne relacje. Damy sobie radę. Zaufanie do siebie i bliskich nam osób daje wielki spokój.
– W trudnych czasach ważne są relacje. Co im szkodzi?
– Pisałam niedawno artykuł o tym, że osoby urodzone między 1980 a 1996 rokiem (czyli pokolenie millenialsów) często deklarują, że nie mają ani jednego przyjaciela! To powoduje uczucie samotności i wyobcowania, poczucie, że nie mam nikogo, do kogo mogę się zwrócić. Bardzo obciążające.
Pamiętajmy też, jeśli prezentujemy egoistyczną postawę, jesteśmy oszczędni w relacjach, skąpimy życzliwości, pomocy itd., prawdopodobnie w ten sposób negatywnie oceniamy innych ludzi. Kto sądzi, że inni są nieżyczliwi, zazdrośni, prawdopodobnie sam odkrył w sobie takie cechy.
Oczywiście można też wynieść z domu przekonanie, że ludziom nie można ufać, że są interesowni, że trzeba polegać wyłącznie na sobie. Jednak uwaga – takie postawy w obliczu zagrożenia utrwalają w nas lęk. Mamy poczucie, że zostaliśmy ze wszystkim sami, nikt nam nie pomoże.
Odporność na stres w 8 krokach
– Jak budować w sobie siłę do obrony przed lękiem?
– By przestać się bać, musimy odkryć w sobie zasoby, na których możemy się oprzeć. Jak to zrobić? Ufać sobie w drobnych rzeczach. Trudno pokonać lęk, od razu wchodząc w sytuację, która wywołuje wiele obaw. Podejmujmy więc decyzje bardziej z serca niż głowy. Serce to uczucia, które nam instynktownie doradzają.
Kiedy poznaję nowego człowieka, nie powinnam się zastanawiać, w co jest ubrany, czy jest zamożny i jaką ma pracę – tylko jak ja się przy nim czuję? Często podejmujemy rozsądkowe decyzje, które nie są dla nas dobre. Przestajemy więc sobie ufać. Tymczasem wystarczyłoby bardziej posłuchać intuicji. To ona nas niejednokrotnie ratuje przed nieszczęściami.
Znam historię człowieka, który uchronił się w czasie wojny, bo posłuchał głosu intuicji i w stosownym momencie wyszedł z mieszkania – które zostało za chwilę zbombardowane. Nie uratował się dlatego, że miotał się po mieszkaniu, lecz spokojnie wsłuchał się w siebie. Przez ten spokój przebił się jego wewnętrzny głos. Zatem ta informacja, która ma do nas dotrzeć, potrzebuje pewnej ciszy, a nie wewnętrznej paplaniny.z
– Co wzmacnia zbawienną intuicję?
– Kiedyś, dawno temu, nie mieliśmy podręczników, internetu, a jednak funkcjonowaliśmy w oparciu o tzw. wiedzę bezpośrednią. Jest to umiejętność porozumiewania się z przestrzenią. Praludzie zaczęli np. stosować zielarstwo, choć nie posiadali atlasów roślin i nie próbowali też wszystkiego na oślep. Oni po prostu mieli taką informację, że dana roślina może im pomóc. Podobnie rzecz ma się ze zwierzętami, które, w naturze, potrafią się same leczyć. Wiedzą, które zioła im pomogą.
Pozwalajmy więc swojej intuicji wypłynąć na szersze wody. Zacznijmy uważnie czytać komunikaty ze swojego wnętrza, jak robili to naturalnie kiedyś nasi przodkowie, ucząc się od swoich przodków. Zwróćmy więc uwagę np. na sny, które nas inspirują, przekazują sugestie, uczucia pozornie przypadkowe, lecz aktualnie bardzo dla nas istotne. Ważne są też różnego rodzaju skojarzenia, informacje z zewnątrz, czyjeś słowa, które nagle uruchamiają w nas istotny proces myślowy. Warto się na nie bardziej uwrażliwić. Bo często okazuje się, że uleganie im ma pozytywne i wzmacniające działanie.
– Podobno nauka potrafi wyjaśnić ochronne działanie uczucia?
– Mięsień serca ma w sobie liczne komórki neuronalne. Jest w stanie tworzyć własne zapisy emocjonalne. I te zapisy są wysyłane do podwzgórza. Tam dochodzi do synchronizacji uczuć z myślami. Innymi słowy – emocja jest rozprowadzana po całym organizmie i przenika do naszego pola energetycznego.
Obecnie wiadomo, że każda istota żywa ma swoje pole elektromagnetyczne. A pole serca jest o wiele silniejsze niż pole mózgu. Nasze myśli i uczucia w formie wibracji są zawarte w naszym polu elektromagnetycznym, a jego pobrzeża komunikują się z przestrzenią. Jeśli w tym polu znajduje się pozytywność pochodząca z miłości (wysoka wibracja), jesteśmy bardziej bezpieczni. Bo pole to wchodzi w komunikację bezpośrednią. Synchronizuje się z podobną – dobrą wibracją. To tłumaczy np. szczęśliwe zbiegi okoliczności.
– Śledzimy serwisy informacyjne, zaglądamy do wielkich przepowiedni, co często potęguje lęk i poczucie zagrożenia. Jak mądrze wybierać informacje?
– Musimy je weryfikować. Informacje pełne lęku mają złe wibracje, trudno nam je neutralizować. Wybierajmy rozsądnie, szukajmy wiarygodnych źródeł, do których mamy zaufanie. I dawkujmy je sobie. Miejmy też instynkt samozachowawczy i uważajmy na różnych fałszywych guru. Bliskie jest mi powiedzenie: podążaj za tymi, którzy szukają prawdy, ale uciekaj od tych, którzy krzyczą, że ją znaleźli! Człowiek myślący zostawia margines, wie, że nie można wszystkiego wiedzieć czy przewidzieć. Trzyma zdrowy dystans i nie wierzy we wszystkie zasłyszane rewelacje.
Żyjemy teraz w wielkim polu informacyjnym – musimy nauczyć się nim zarządzać. Podobnie jak informacjami od ludzi, którzy nas straszą „dla naszego dobra”. Unikajmy takich relacji. Dajmy sobie trochę czasu, by poczuć się dobrze z tym, co do nas dociera. Osoby opanowane lękiem są superpożywką dla wszelkich sekt. Kiedy boję się świata, chętnie przyjmę prawdę, która zdejmie ze mnie ciężar odpowiedzialności. Oddzielajmy to, na co nie mamy wpływu. Choć np. na obecny konflikt zbrojny mamy wpływ: kiedy tworzymy pozytywność, to bilans energetyczny może przeważyć szalę na dobrą stronę.
– Jakie mogą być pozytywne strony obecnej trudnej sytuacji?
– Ludzie się jednoczą, okazują wielką solidarność. Wszyscy teraz uczymy się: nieważne, jakim samochodem jeździmy, jakie mamy stanowisko – liczy się to, jakie mamy relacje. Ludzkie dobro teraz jest tym wielkim pozytywem, który może się manifestować np. poprzez pomoc uchodźcom, obcym ludziom. Przerabiamy obecnie wielką lekcję jedności.
Ochronna energia miłości
Nikola Tesla twierdził, że uczucie miłości niweluje siłę uczucia strachu. Z kolei Albert Einstein uważał, że miłość to najpotężniejsza energia we wszechświecie. Tylko ludzie nie bardzo wiedzą, jak jej używać. A to jest proste: im więcej mam w sobie miłości, tym silniejsze wytwarzam pole elektromagnetyczne. Więc jestem bezpieczniejsza czy bezpieczniejszy, bo lepiej się synchronizuję z tym, co jest bezpieczne i pozytywne. Znajduję się we właściwym miejscu o właściwym czasie.