Strona główna ZdrowiePsychologia Zimowanie, czyli jak przetrwać trudne czasy wg Katherine May

Zimowanie, czyli jak przetrwać trudne czasy wg Katherine May

autor: Izabela Nowakowska-Teofilak Data publikacji: Data aktualizacji:
Data publikacji: Data aktualizacji:

Czasami zimowanie przychodzi stopniowo, niekiedy spada na nas przerażająco szybko. Za każdym razem jest jednak nieuniknione. Chociaż lubimy sobie wyobrażać, że życie może być wiecznym latem, jego zim nie da się uniknąć – pisze brytyjska pisarka Katherine May w swojej niezwykle kojącej opowieści „Zimowanie. Moc odpoczynku i wyciszenia, kiedy wszystko idzie nie tak”, w której sama próbuje znaleźć sposób na przetrwanie życiowych zim. O jej poszukiwaniach rozmawiamy w styczniowy wieczór, choć połączenie co chwila zrywa burza śnieżna. Zima najwyraźniej uczy nas cierpliwości i pokory. Czego jeszcze?

Strona główna ZdrowiePsychologia Zimowanie, czyli jak przetrwać trudne czasy wg Katherine May

Izabela Nowakowska-Teofilak: Czym właściwie jest zimowanie, o którym piszesz w swojej książce?

Katherine May: Dla mnie to czas, w którym to, co dotychczas było oparciem, nagle z różnych przyczyn zaczyna się sypać, tracimy kontrolę, czujemy się zagubieni, samotni i nie widzimy wyjścia z tej sytuacji. Może to być spowodowane chorobą, zarówno fizyczną, jak i psychiczną, albo jakimś trudnym przeżyciem, jak rozwód, utrata pracy lub kogoś bliskiego.

Ale zimę często sprowadzają także zwykłe, codzienne wydarzenia, które są naturalną częścią naszego życia, jak zmęczenie, niewystarczająca ilość snu, urodzenie dziecka czy koniec wieloletniej kariery spowodowany przejściem na emeryturę. To wszystko może nas zmrozić.

Nie jest to przyjemny stan, ale bardzo ważny, bo paradoksalnie wtedy, gdy zamarzamy, dokonujemy największych zmian w swoim życiu. Dlatego myślę, że nawet jeśli trudno cieszyć się z nadejścia zimy, to warto ją jednak doceniać.

– Dla wielu z nas pandemia jest właśnie taką niekończącą się zimą. Twoja książka pojawiła się więc w idealnym czasie.

– Paradoks polega na tym, że pisałam ją długo przed tym, zanim świat usłyszał o wirusie z Wuhan. W Anglii książka ukazała się tuż przed pierwszym lockdownem i na początku nie wzbudzała zbyt dużych emocji. Kiedy jednak zostaliśmy odcięci od bliskich i zwykłego życia, nieustannie bombardowani niepokojącymi informacjami, wiele osób uznało, że „Zimowanie…” jest właśnie o tym, przez co przechodzą.

Coraz częściej słyszałam, że to idealna lektura na czas pandemii. Na początku mnie to trochę denerwowało, bo nie o tym przecież pisałam. Uświadomiłam sobie, że to, co wysyłam w świat, tak naprawdę nie jest już moje, że nie mam wpływu na to, jak ludzie odbiorą i zinterpretują opisane przeze mnie historie. Teraz jednak cieszę się, że w tym trudnym momencie mogę choć trochę pomóc innym.

Wielu z nas szuka koła ratunkowego, jakiejś myśli, której można się uczepić i przetrwać tę niespodziewaną, ogólnoświatową zimę. Idea zimowania, do której doszłam dzięki własnym trudnym doświadczeniom i kryzysom, stała się bliska wielu osobom. A zatem to książka, w której, wbrew moim oczekiwaniom, spotykają się różne potrzeby ludzi.

Natalia de Barbaro: jak być dobrą dla siebie, czyli Czuła przewodniczka ruszyła w świat

– A kiedy zaczęło się Twoje zimowanie?

– Tych zim było wiele, ale ta, dzięki której uświadomiłam sobie ten stan i lepiej go zrozumiałam, nadeszła w wyjątkowo piękny, słoneczny dzień w środku lata. Szykowałam się do świętowania swoich czterdziestych urodzin, gdy mój mąż nagle źle się poczuł. Myśleliśmy, że to zwykła jelitówka, która minie, ale jego stan bardzo szybko się pogarszał. Okazało się, że było to poważne zapalenie wyrostka robaczkowego, które mogło się zakończyć tragicznie, gdybyśmy zwlekali z przyjazdem do szpitala. Rekonwalescencja trwała długo i towarzyszyła jej duża niepewność.

Perspektywa utraty męża kompletnie mnie zaskoczyła. Nikt chyba nie jest przygotowany na coś takiego. To ryzyko, które nagle nad nami zawisło, kompletnie mnie przygniotło, stabilny grunt nagle runął, pojawił się strach, który nie opuszczał mnie miesiącami. Kiedy mąż wyzdrowiał, uświadomiłam sobie, że ja sama jestem chora. Musiałam z tym zrobić porządek, zacząć wszystko od nowa.

Dotarło do mnie, że moja praca jest tak stresująca, że napięcie tłumi wszelkie sygnały płynące z mojego ciała. Jakby tego było mało, mój syn zaczął mieć poważne problemy w szkole, bał się do niej chodzić. Musiałam go stamtąd zabrać, by odzyskał równowagę. Ktoś może powiedzieć: „Ot, zwykłe problemy, jakie mają setki ludzi”, ale to wszystko bardzo zatrzęsło fundamentami, na których opierała się cała nasza rodzina. Książka jest więc opisem tego, co czułam, przechodząc przez ten czas, próbując się z nim uporać, zrozumieć go jakoś, przetrwać.

– Mam wrażenie, że coraz więcej ludzi nie radzi sobie z życiem. Proste, codzienne wydarzenia potrafią kompletnie wytrącić nas z równowagi. Zresztą trudno ją zachować, kiedy ciągle dzieją się wokół nas nieprzewidywalne rzeczy.

– To prawda, tempo życia w ciągu ostatnich dekad mocno przyspieszyło. Żyjemy w nieustannym biegu na debecie swoich możliwości, ciągle dążymy do jakiegoś celu, pochłania nas bieżączka. W efekcie, kiedy nagle zaczyna dziać się coś, co wytrąca nas z toru, nie mamy żadnych zasobów, które pomogłyby nam przetrwać ten trudny czas, brakuje nam wypracowanych sposobów, by sobie z tym poradzić. Stąd fala problemów ze zdrowiem psychicznym, którą wywołała m.in. pandemia.

Ale stres odbija się na zdrowiu wielu ludzi także dlatego, że nie mamy zwyczaju dbać o siebie. Zapominamy o badaniach profilaktycznych, ignorujemy pierwsze symptomy choroby, idziemy do lekarza wtedy, kiedy nie jesteśmy już w stanie normalnie funkcjonować.

W pogoni za celem tracimy także struktury rodzinne, czyli podstawowe oparcie, i żeby zapewnić sobie to utracone poczucie bezpieczeństwa, próbujemy wszystko kontrolować. To natomiast, co wymyka się spod kontroli, traktujemy jako osobistą porażkę, obwiniamy się, że zawiedliśmy, niewystarczająco czegoś dopilnowaliśmy. A przecież życie jest nieprzewidywalne i najlepszą rzeczą, jaką możemy dla siebie zrobić, jest zaakceptowanie tej niepewności, pogodzenie się z nią.

Tak naprawdę mamy niewielki wpływ na to, co wydarzy się w naszym życiu, wielu rzeczy nie jesteśmy w stanie uniknąć. Dla naszych przodków to było oczywiste. Dawniej nikt nie myślał o tym, by panować nad całym światem. Dopiero w XX wieku uwierzyliśmy, że nie tylko jesteśmy w stanie to robić, ale wręcz powinniśmy. A to przecież iluzja, z której dla własnego dobra musimy się uwolnić i wrócić do korzeni, do czasów, kiedy ludzie zdawali sobie sprawę z tego, że są tylko małą częścią wielkiego świata i dzikiej przyrody.

Nie możemy powstrzymać nadejścia zimy, ale dobrze wiemy, że możemy się do niej odpowiednio przygotować, dosłownie i w przenośni.

– Jak Ty to robisz?

– Przede wszystkim nie utrzymuję za wszelką cenę letniej rutyny. Pozwalam sobie na dużo więcej snu, a w ciągu dnia wybieram zajęcia łatwe i przyjemne. Więcej czasu spędzam w kuchni na przygotowywaniu posiłków. Uwielbiam robić weki, konfitury i kiszonki. Marynowanie i konserwowanie to proces, dzięki któremu mogę zatrzymać odrobinę lata.

Nieodłącznym elementem zimy jest dla mnie także morsowanie. Pisałam o tym dużo w książce, ale naprawdę zanurzanie się w lodowatej wodzie bardzo pomaga zatrzymać gonitwę myśli, bo organizm skupia się przede wszystkim na tym, by przetrwać. Ale zimą biorę też mnóstwo gorących kąpieli.

Z jednej strony więc pozwalam sobie poczuć zimno, by moje ciało wiedziało, jaka jest pora roku, i mogło wyprodukować wszystkie te hormony, które pozwalają nam przetrwać zimę. Ale z drugiej strony nie jestem dla siebie zbyt sroga, otulam się ciepłem i wyrozumiałością, których szczególnie potrzebujemy, gdy nastają chłody.

Katherine May, pisarka i autorka książki Zimowanie. Fot. © Sara Norling

Fot. © Sara Norling

– Nie do każdej zimy możemy się jednak przygotować. Co zrobić, kiedy życie nagle zamarza?

– Myślę, że jednym ze sposobów przetrwania jest po prostu pozwolenie sobie na to, by czuć się okropnie, zamiast udawać, że wszystko jest w porządku. Pocieszanie się i wmawianie sobie, że grunt to pozytywne nastawienie, jest bardzo modne, ale zaczyna nam szkodzić, bo nie pozwala doświadczyć i przeżyć własnego smutku. Tymczasem wbrew pozorom to całkiem bezpieczna emocja, jeśli tylko ją do siebie dopuścimy. Odpychana i blokowana zostaje z nami na zawsze, bo nie dajemy sobie szansy, by ją przepracować.

Dlatego warunkiem przetrwania życiowej zimy jest akceptacja smutku, ale też przeogromna troska o samych siebie. Poleż w łóżku po chorobie, zamiast od razu wracać do pracy. Odwołaj spotkanie z przyjaciółką, jeśli padasz ze zmęczenia po całym tygodniu. Myśl ciepło o sobie, kiedy czujesz na plecach powiew zimy. Spraw, by twoje środowisko było jak najbardziej komfortowe, kiedy ty sama czujesz jakiś dyskomfort. Pozwól sobie na smutek i jednocześnie opiekuj się sobą – jak dzieckiem, które kochasz.

– Nie ma zatem nic złego w złym samopoczuciu?

– Tak, pod warunkiem że nie towarzyszy ci ono non stop. Nie ma nic złego w przechodzeniu trudnych momentów, ale wszyscy zasługujemy na to, by w końcu poczuć się dobrze. Tymczasem wielu z nas zastyga w martwym punkcie, ponieważ brakuje nam schematów działania, wskazówek, jak z tego wyjść.

– Trudno rozkwitnąć, kiedy wokół panują burze śnieżne.

– Bez wątpienia, ale przyroda nigdy nie śpi. Przykryte pierzyną śniegu rośliny wbrew pozorom nie odpoczywają, one szykują się do kwitnienia. Trzeba zrozumieć naturalny cykl, przez który przechodzimy, i zaakceptować fakt, że nie jesteśmy go w stanie uniknąć ani przyspieszyć. To tak jak ze zmianą pór roku. Przychodzą i odchodzą niezależnie od nas i naszej woli. My musimy się tylko do nich zaadaptować.

Tymczasem wiele osób mówi, że nienawidzi zimy, nie znosi zimna, że jedyne, co mogą zrobić, to zamknąć się w ciepłym pokoju, podkręcić kaloryfer i czekać na wiosnę. Wypieranie tej pory roku nie ma sensu, do niczego nie prowadzi. Lepiej spróbować znaleźć w niej coś pięknego i magicznego. Jeśli pozwolisz sobie na takie odkrycia, zima nie będzie już tak straszna. I to dotyczy także tych metaforycznych zim. Nawet te mroczne czasy, w których tracimy to, co kochamy, jednocześnie dają nam coś zupełnie innego. Na tym polega ich dziwne piękno.

7 rad Agnieszki Maciąg na nowy rok

– A co Tobie pomaga przetrwać kryzysowe momenty?

– Moim pierwszym kołem ratunkowym jest spacer. Kiedy mam trudny czas, przyczepiam nad biurkiem kartkę z napisem: „IDŹ NA SPACER” – tak dla przypomnienia, że zawsze mogę to zrobić. To pozwala mojemu umysłowi skupić się na innych rzeczach niż te, które ciągle zaprzątają jego uwagę. Wyjście na spacer wyprowadza mnie na zewnątrz dosłownie i w przenośni, bo opuszczam na chwilę dom, ale także opuszczam wszystkie czarne myśli.

Kontakt ze światem przyrody działa uzdrawiająco, ponieważ w naturze zawsze jest coś, co pokazuje nam, jak przetrwać trudne czasy. Idę więc do lasu, na plażę albo zwyczajnie wychodzę do ogrodu. To oczywiście nie rozwiązuje wszystkich moich problemów, ale bardzo pomaga mi się z nimi zmierzyć.

– Sylvia Plath w swoim wierszu „Zimowanie” napisała, że zima jest dla kobiet. Dlaczego?

– W mojej interpretacji Plath miała na myśli to, że życie mocniej doświadcza kobiety i to bez wątpienia prawda. Myślę, że właśnie przez to mamy bliższy kontakt z zimą niż mężczyźni. To domeną kobiet jest wspieranie, opieka i pomaganie słabszym. To my przecieramy szlaki kolejnym pokoleniom, pokazujemy, jak radzić sobie z życiem. Jest jakaś intymna wiedza o trudnych czasach, którą kobiety posiadają, a to oznacza, że instynktownie wiemy, jak prosperować, kiedy wszystko zamarza. Warto dzielić się tą mądrością, którą budujemy przez lata.

– Czego może nauczyć nas zima?

– Pokazuje nam bardzo wyraźnie, jak mało rzeczy jest pod naszą kontrolą. To ważna lekcja, ale nie wystarczy przyswoić ją raz, trzeba sobie o niej przypominać cyklicznie. Zima uczy nas także tego, jaką wartość i mądrość mają przeżyte doświadczenia. Wchodzimy w nią za każdym razem z jakąś wiedzą, którą możemy wykorzystać, by przetrwać ten trudny okres. Nie zdobylibyśmy jej nigdy bez wcześniej przeżytych zim. Na tym właśnie polega adaptacja.

Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, dlaczego ludzie tak rzadko żałują czasów, które przecierpieli? Kiedy ból minie, mało kto mówi, że wolałby, aby to nigdy się nie wydarzyło. Zdecydowanie częściej słyszę od znajomych, że dzięki kryzysowi odważyli się zmienić pracę, mieli okazję poznać fantastycznych ludzi lub spróbować czegoś zupełnie nowego w życiu. Przetrwanie zimy może dać nam niespodziewane rzeczy, o których w sprzyjających okolicznościach pewnie w ogóle byśmy nie pomyśleli. Dzięki zimowaniu i adaptacji możemy żyć pełnią życia.

Okładka książki "Zimowanie", autorstwa brytyjskiej pisarki Katherine May.

– A po czym rozpoznać, że znów nadchodzi wiosna?

– Trzeba przede wszystkim na nią cierpliwie czekać i pozwolić sobie dostrzegać subtelne sygnały. W moim przypadku to często jest związane z uczuciem dziwnego entuzjazmu. Budzą się we mnie nowe rzeczy, których nie czułam od dawna, na przykład potrzeba przeczytania książki o zupełnie innej tematyce niż dotychczas, chęć odwiedzenia miejsc, których nie widziałam od dawna, potrzeba odświeżania starych przyjaźni lub nawiązania nowych kontaktów.

Trzeba być uważnym na budzące się w nas pragnienia. A tak się składa, że często je odpychamy, bo nie pasują do wypracowanego już schematu. Wracamy więc uparcie do starego życia, odrzucając rzeczy, które pomogłyby nam odzyskać równowagę, wyzdrowieć, poczuć się lepiej. Kluczem jest dostrojenie się do zmian, które zaszły, i znalezienie chęci do pójścia za tym, co życie teraz nam oferuje. Wszystko sprowadza się do akceptacji. Mam wrażenie, że to właśnie o niej cały czas rozmawiamy.

– Myślę, że dla wielu osób Twoja książka stała się swoistym przewodnikiem.

– Moją intencją nigdy nie było uczenie kogoś życia, nie znam jakichś uniwersalnych technik, którymi mogłabym się pochwalić, jak pięć kroków do szczęścia czy coś w tym stylu. Chciałabym, żeby ludzie nauczyli się po prostu ufać swoim własnym instynktom, bo one zawsze prowadzą nas w dobrym kierunku.

Musimy też wreszcie otworzyć oczy, chłonąć własne spostrzeżenia. Każda zima daje nam bezcenne doświadczenia. To one są naszym zasobem na kolejne trudne czasy, które wcześniej czy później nadejdą, bo na tym polega ludzkie życie.

Czy ten artykuł był pomocny?
TakNie

Podobne artykuły