„Czego ginekolog ci nie powie” ma szansę stać się bestsellerem. Anna Augustyn-Protas przeprowadza wywiad-rzekę z wyjątkowym ginekologiem dr. n. med. Tadeuszem Oleszczukiem. To lekarz, który na każdą pacjentkę patrzy w sposób holistyczny. Nie jest zainteresowany wyłącznie jej problemami ginekologicznymi. Sama cytologia czy USG transwaginalne to, jego zdaniem, za mało.
Przede wszystkim stawia na szczegółowy wywiad medyczny – interesuje go jak kobieta się odżywia, w jakiej okolicy mieszka (co ważne choćby z tego powodu jakie w jej otoczeniu jest zanieczyszczenie powietrza), jaką ma historię rodzinną (występujące choroby u bliskich), czy ma stresującą pracę itd. Dopiero gdy pozna odpowiedzi na wiele – przyznacie, nietypowych w gabinecie ginekologicznym pytań – przystępuje do badania i zleca odpowiednie testy. Na tej podstawie stawia diagnozę.
I kiedy już wytropi, jak dr House, przyczynę, która kryje się u podstaw problemu ze zdrowiem, i mówi jak ją wyleczyć, najczęściej słyszy: „Dlaczego nikt mi tego nigdy wcześniej nie powiedział… a przecież byłam u tylu ginekologów!” No więc teraz, dzięki książce wszystkie mamy równe szanse w odkryciu często zaskakującego źródła naszych problemów.
Nadżerka, czyli wcale nie to, co myślisz
Dorota Mirska-Królikowska: Zaintrygowało mnie to, że ponoć pan doktor Tadeusz Oleszczuk zaczyna każdy wywiad lekarski od pytania o picie kawy z mlekiem… Naprawdę tak jest?
Anna Augustyn-Protas: Gorzej! On to stwierdza. I zazwyczaj trafia! (śmiech). Oczywiście nie mówi tego każdej pacjentce, a tej, u której podejrzewa nie najlepszą pracę jelit. Czyli większości. Ale doprecyzuję: chodzi nie tyle o kawę, co o kawę rozpuszczalną, o której mówi, że najczęściej jest zaśmiecona syntetycznymi składnikami. A jeszcze dodatek mleka, i np. kilku łyżeczek cukru, kilka razy dzień w dzień, to – według doktora – przepis na psucie sobie jelit, czyli – po pewnym czasie – całego organizmu.
Bo jeśli ktoś coś takiego pije, to przecież znaczy, że sięga też po inne przetworzone i szkodzące nam produkty. Taka rozmowa o kawie rozpuszczalnej, którą kochają polskie kobiety, ma więc sens. A żeby zrozumieć co ma kawa do, powiedzmy jajników (zwłaszcza policystycznych) trzeba zrozumieć jaka filozofia przyświeca Tadeuszowi Oleszczukowi.
Otóż uważa on, a ja się z nim zgadzam, że nasze zdrowie w największym stopniu zależy od diety. W kolejnych 30 od poziomu stresu, jaki nam na co dzień towarzyszy, w 20 procentach od genów, i w 15 procentach od warunków środowiskowych. Szukając przyczyn schorzeń, także ginekologicznych, bierze pod uwagę wszystkie te czynniki.
Dlaczego Polki nie chodzą do ginekologa? Rozmowa z dr. n. med. Jackiem Tulimowskim, ginekologiem i położnikiem
– Czytając książkę „Czego ginekolog ci nie powie?” odniosłam wrażenie, że wróg numer jeden to nabiał…
– Nie, nie! Tylko dla części z nas. Jak dowodzą najnowsze badania, są trzy główne typy flory jelitowej na świecie: jeden dobrze trawi nabiał, drugi w ogóle go nie toleruje, a trzeci – trawi, ale z trudem. Żeby jednak sprawdzić, którym jest jego pacjentka, na wszelki wypadek każdej zaleca odstawienie nabiału na 3 tygodnie.
Jak sam mówi, po tym czasie z 10 pacjentek 3 rzucają mu się na szyję, bo czują kolosalną zmianę, 3 dziękują, bo czują się lepiej, 3 nie zauważają różnicy, a jedna mówi „Pan to jest wariat, ile można gadać o jedzeniu” (śmiech). Ja każdej dziewczynie polecam z czystym sumieniem metodę doktora. Naprawdę warto się dowiedzieć, w której grupie się jest. Może w pierwszej, i życie to odmieni? A co to jest trzy tygodnie bez mleka czy sera (bo masło jeść można)?
Odstaw nabiał na 3 tygodnie i zobacz, co będzie się działo. To oczywiście za krótki czas, żeby zniknęły torbiele w piersiach czy przestały rosnąć mięśniaki macicy. Ale wystarczający, żeby – być może – budzić się energią, z lepszym samopoczuciem, a nawet z czystszą cerą. Ja całe życie po posiłku miałam wielki brzuch. Odstawiłam mleko i okazało się, że jest teraz płaski jak deska, a jak czuję się lekka.
Walczysz z kilogramami, a waga ani drgnie? Zobacz, co zrobić, żeby schudnąć
– Coś jeszcze powinnam w diecie zmienić?
– Odstawić cukier. Jeść mniej owoców, bo – pewnie kogoś zasmucę – ale te słodkie mandarynki czy winogrona niewiele różnią się od landrynek. I lepiej zrezygnować z mięsa, choć chodzi głównie o to z przemysłowej hodowli. Doktor twierdzi, że powinny znajdować się na nim takie same naklejki jak na papierosach „Minister zdrowia ostrzega: szkodzi zdrowiu”. Warto też wybierać ekologiczne warzywa – często nie zdajemy sobie sprawy, że te uprawiane przemysłowo mogą być/są pryskane glifosatem czy inną chemią, która także nas truje.
Pamiętam jak raz zapytałam Tadeusza Oleszczuka: „Słuchaj, to co właściwie mam jeść?”. Odparł: „A jedz sobie co chcesz! Jeśli tylko jesteś zdrowa i nic ci nie jest. To są zalecenia dla osób, którym coś dolega, a przecież takie głównie do mnie przychodzą. Źle się czują, leki im pomagają, ale jak je odstawią, to problem wraca. Ja im wtedy radzę: odstawcie wszystko to, co szkodzi jelitom, bo to one zarządzają zdrowiem. A dziś wiemy, że jelitom szkodzi przetworzona żywność, cukier, pełne hormonów i pestycydów mięso i mleko”.
Uważam, że to logiczne. Warto przejść na taką dietę eliminacyjną, choćby na próbę. I coś podejrzewam, że jak ktoś raz poczuje się świetnie na takim „czystym” jedzeniu, to z wyrzutami sumienia będzie sięgał po hot-doga.
– Piszecie w książce, że nietolerancje pokarmowe mogą doprowadzić nawet do… powstania mięśniaków macicy.
– Tak wykazały badania Tadeusza Oleszczuka. Robił je jako chyba pierwszy na świecie. Lada moment będzie ich publikacja w naukowej prasie. Mówiąc w dużym uproszczeniu: okazało się, że mięśniaki macicy tworzą się u kobiet, które mają nietolerancje pokarmowe.
Jeśli więc przychodzi do jego gabinetu pani z mięśniakami, to poza tradycyjnym leczeniem, dostaje nakaz przejścia na dietę eliminacyjną. No i – to jest ciekawe! – jak ma stwierdzone mięśniaki macicy, to w 80-90 przypadkach na 100 ma też kłopoty z tarczycą.
Badanie tarczycy – kiedy i jakie wykonać?
– ?
– Rozumiem twoje zdziwienie. Rozumowanie doktora Oleszczuka jest proste: jeśli są mięśniaki, to znaczy, że pacjentka ma też nietolerancję pokarmową. A jak ma nietolerancję, to na bank ma lub będzie miała kłopoty z tarczycą. Tarczyca odpowiada za funkcjonowanie wielu narządów, z czego wiele z nas nie zdaje sobie sprawy. I takie przykłady można mnożyć, bo wszystko w organizmie jest ze sobą powiązane i oddziałuje na siebie.
„Żaden narząd nie funkcjonuje sam. Ciało jest jak wielkie domino: praca jednego organu albo oddziałuje na inne, albo jest informacją, że centrali nie dzieje się najlepiej. Już czas nauczyć się myślenia, że choroba to przecież nie byt sam w sobie, ale krzyk osłabionego organizmu. I to nim musimy się zająć.”
– Dlaczego lepiej jest wykonać USG tarczycy niż zbadać sam poziom TSH?
– Wiele kobiet, które chcą zbadać tarczycę, otrzymuje od lekarza skierowanie na badanie TSH, czyli hormonu produkowanego przez ten gruczoł. Jeśli da prawidłowy wynik – wydaje im się, że tarczyca działa dobrze, co usypia ich czujność. Tymczasem oznaczenie poziomu TSH nie jest badaniem miarodajnym, ponieważ tarczyca, zwłaszcza taka, której coś dolega, może w różnych odstępach czasu wytwarzać odmienne ilości hormonów.
I wynik badania poziomu TSH może się zmieniać bardzo szybko. Gdyby takie badanie zrobić np. za dwa dni, okazałoby się, że poziom tej substancji jest zbyt wysoki lub zbyt niski. Dlatego doktor zaleca kobietom wykonanie, poza TSH, także badania USG tarczycy. I wówczas mamy czarno na białym czy tarczyca jest zdrowa, czy nie ma na niej np. guzków, torbieli, stanów zapalnych.
„No i gdy taka tarczyca jest atakowana, to nie pracuje dobrze. Wydziela za dużo lub za mało tyroksyny, czyli hormonu, który wpływa na wszystkie narządy – każda komórka człowieka ma receptor, „odbiornik” tyroksyny. Konsekwencje zaburzeń są więc różnorodne. Na przykład jajniki mogą stać się policystyczne, a w piersiach mogą pojawić się torbiele”.
– Wiele moich koleżanek ma torbiele w piersiach. Nic z nimi nie robią, ponieważ lekarze uważają, że są to niegroźne zmiany i wystarczy je obserwować. Rozumiem, że Twój doktor ma inne zdanie na ten temat. 🙂
– Jak i na wiele innych. 🙂 Bo przecież jeśli masz w piersiach torbiele, to znak, że coś w twoim organizmie pracuje nieprawidłowo. Tadeusz Oleszczuk nie zaleciłby im samej obserwacji, ale pogłębioną diagnostykę (USG tarczycy, poziom cukru, stężenie różnych hormonów itd.) i – jak można się domyślić – zmianę diety (5 najważniejszych badań profilaktycznych, które powinnaś zrobić przynajmniej raz w roku).
– Rozumiem, że kolejnym zaleceniem jakie otrzyma pacjentka to, że powinna się przestać stresować.
– No tak, wiem jak to brzmi… Ale przecież są techniki pomagające zmniejszyć stres. Zwykłe zajęcia sportowe działają cuda, choćby przez samo to, że przez godzinę jest się odciętym od telefonu. Warto zacząć biegać, pływać, ćwiczyć jogę, nie: „A, kiedyś”, tylko dziś! Ważne, żeby zrozumieć co takiego stres może zepsuć w organizmie.
U kobiety poddanej długotrwałemu, silnemu stresowi dochodzi do zachwiania gospodarki hormonalnej organizmu – podnosi się poziom kortyzolu i prolaktyny. A prolaktyna to taka generałowa odpowiedzialna za stan naszych piersi. Jeśli jej poziom jest zbyt wysoki, wzrasta ryzyko powstania nowotworu piersi! Jeśli więc stres nałoży się na nieprawidłową dietę, to ryzyko zwiększa się wielokrotnie.
Zwiększa się także, jeśli nowotwory piersi zdarzały się już w rodzinie, u mamy, babci czy ciotek. Dlatego ważne jest też poznanie historii własnej rodziny oraz schorzeń jakie w niej występowały. I znowu widzimy, że jak puzzle różne czynniki mogą wpłynąć na rozwój jakiegoś schorzenia. Jeśli ich nie poznamy, nie będziemy wiedzieli jak leczyć źródło choroby.
Hormony żeńskie – co warto o nich wiedzieć?
– Doktor doradza też często pacjentkom zbadanie poziomu czterech pierwiastków: jodu, selenu, kadmu i ołowiu. Po co?
– To jest arcyciekawe, wręcz rewolucyjne. Zbadanie ich stężenia we krwi pokazuje podatność organizmu na zachorowanie na dowolny nowotwór. Kadm i ołów są toksynami – znajdują się w spalinach samochodowych, w opryskach chemicznych pól itd., i jeśli ich poziom przekracza normę, to znaczy, że mamy zatruty organizm. Z kolei jod i selen świadczą o odporności. Jeżeli jest ich wystarczająco dużo, to świetnie. Ale nie może być ich też zbyt dużo – doktor przestrzega przed przyjmowaniem ich w suplementach na własną rękę.
Jeśli wszystkie 4 masz w normie, możesz spać spokojnie, ryzyko zachorowania na nowotwór w najbliższym czasie jest minimalne. Warto także zbadać poziom witaminy D3, ponieważ ona również w dużym stopniu wpływa na odporność organizmu, a większość z nas ma jej niedobory.
– W książce pada określenie „skala zdrowia”. Co to takiego?
– To ulubione określenie dr. Tadeusza Oleszczuka, który często powtarza, że każdy z nas ma swoją własną skalę zdrowia, którą częściowo odziedziczył (geny) a częściowo wypracował (aktywność fizyczna, dieta, stres). Czyli to jakby gromadzone przez lata punkty, które ilustrują naszą odporność, zdolność do oczyszczania się na bieżąco z toksyn, niwelowania skutków stresu itd. Warto starać się, by ta skala zdrowia była jak najwyższa. Wówczas jesteś silna, zdrowa i nic ci nie dolega. Możesz zjeść na śniadanie tort bezowy i popić szampanem, i nic! 🙂
Ale jeśli masz tę skalę niską, to zaszkodzi ci nawet marchewka, którą ktoś na polu spryskał… Dbajmy więc o to, by ten nasz poziom zdrowia był jak najwyższy. Eliminujmy czynniki ryzyka, jedzmy zdrowo, badajmy się, a będziemy żyli długo i szczęśliwie. A po więcej wskazówek zapraszam do książki.
Książka „Czego ginekolog ci nie powie?” Anny Augustyn-Protas