Kondycja skóry zależy od stanu psychiki. Dlaczego? Otóż skóra i układ nerwowy powstały z tego samego fragmentu ektodermy (listka zarodkowego). W naszym naskórku brak naczyń krwionośnych. Znajdują się tam natomiast wolne zakończenia nerwowe, które mają łączność z centralnym układem nerwowym. Za pomocą skóry rejestrujemy więc wszystko dookoła – również stres.
Prof. dr hab. n. med. Anna Zalewska-Janowska, specjalista dermatolog-wenerolog, alergolog, immunolog kliniczny, założycielka i kierownik Zakładu Psychodermatologii w Katedrze Immunologii Klinicznej i Reumatologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, dowiedziała się o konieczności leczenia skóry przy wsparciu psychologicznym w latach 90. ubiegłego wieku. Podczas studiów medycznych w Wielkiej Brytanii, w ramach programu wymiany naukowej.
Psychodermatologia stała się jej pasją. A tego, co robić, by przekonać do niej innych, nauczyła się podczas pracy w Komitecie Mediów i PR Europejskiej Akademii Dermatologii i Wenerologii z siedzibą w Brukseli. Miała propozycje pracy za granicą, jednak czuła się związana z Polską. Poza tym, co podkreśla, szczęśliwie nie wiedziała, jak trudnego przedsięwzięcia się podjęła. I pewnie dlatego jej się udało.
Dominika Bagińska: Czy współczesna medycyna widzi potrzebę wsparcia psychologicznego?
Prof. dr hab. n. med. Anna Zalewska-Janowska: Nowoczesna medycyna poszła za myślą kartezjańską, a więc w stronę mechanizacji. Najważniejsza stała się diagnostyka, komputeryzacja, twarde dane. Jednak z czasem okazało się, że, paradoksalnie, to za mało. Dlatego dziś widzimy, jak do łask powraca trend myślenia Hipokratesa. On uważał, że medycyna musi być złożona z elementów psycho-społecznych. Innymi słowy, to podejście całościowe, które bierze pod uwagę również emocje pacjenta.
Drogą dobrej medycyny jest model bio-psycho-społeczny. Skrót bio oznacza, że lekarz najpierw ocenia somatyczny aspekt, czyli kondycję organu, a w przypadku naszej placówki – skóry. Psycho – oznacza stresory środowiskowe, które wpływają na nas, a więc i na naszą skórę. Mogą to być np. zmiany ciśnienia atmosferycznego, temperatury i wilgotności powietrza, zanieczyszczenie. Ostatni człon – społeczny, to sposób naszego funkcjonowania w małych ojczyznach, np. w rodzinie, w pracy, w szkole.
W dzisiejszych czasach element psychologiczny jest najważniejszy, bo z każdej strony jesteśmy poddawani stresowi. A stan emocjonalny działa na wszystkie inne układy i narządy. Nierozerwalnie!
– Jak świat lekarski reaguje na mariaż medycyny z psychologią?
– Wciąż wielu lekarzy nie widzi konieczności łączenia medycyny z psychologią. A samo słowo psycho zostaje zastąpione przedrostkiem neuro – by miało bardziej naukowe brzmienie. Nadal uważa się, że psychologia to nie wiadomo co – czarny worek, z którego niełatwo coś sensownego wyciągnąć. A przecież świat naukowy już potwierdził, że bez zrozumienia całej sytuacji pacjenta, w jakiej się on znajduje, nie ma mowy o sukcesie leczenia.
Amerykańscy psychologowie wymyślili definicję tzw. dużego pacjenta. To określenie oznacza środowisko, w którym on żyje. A więc rodzinę, przyjaciół, warunki mieszkaniowe i materialne. I o ile nie na wszystko możemy mieć wpływ, to możemy prowadzić terapię psychologiczną np. z rodziną pacjenta, która również uczestniczy w traumie jego choroby. Przeżywa jego cierpienie, na przykład odrzucenie ze względu na bardzo widoczne zmiany łuszczycowe.
Cóż, skóra jest naszą wizytówką. Żyjemy w czasach, w których to, co jest widoczne – istnieje. Stąd wszelkie widoczne zmiany skórne niezwykle obniżają naszą samoocenę. Bywa, że osoby chore na łuszczycę są wypraszane z basenu, bo jest obawa, że ich dolegliwość może być zaraźliwa, co jest absolutną nieprawdą. Zły wygląd powoduje stygmatyzację w społeczeństwie
– Czy nastawienie zespołu medycznego, w tym lekarza, do pacjenta przekłada się na skuteczność leczenia?
– Są określone badania, które mówią, jak ważny jest stosunek lekarza do pacjenta, to, jak się doń odnosi w gabinecie. Chorzy nie stosują się do zaleceń lekarza, gdy zawodzi komunikacja między nimi. Jeśli podczas naszej wizyty w gabinecie lekarz jest prawie niewidoczny za komputerem, nie patrzy na nas, blokujemy się na to, co nam powie.
Badania potwierdzają, że gdy zachowanie mówiącego nie jest kompatybilne z treścią wypowiadanych słów, diagnozę odbieramy następująco:
- 7 proc. to zapamiętana treść słów lekarza
- 38 proc. to sposób ich wypowiadania
- 55 proc. mowa ciała
To bardzo mało. W konsekwencji w sytuacji chorób przewlekłych (nie ostrych stanów) 1/3 pacjentów stosuje się do zaleceń lekarza, 1/3 stosuje się mniej więcej, a 1/3 wcale. Czyli już na progu gabinetu niemiłego dla nas lekarza tracone jest aż 70 proc. szans na to, że leczenie przebiegnie pomyślnie!
– Jak pracuje zespół medyczny w zakładzie psychodermatologii?
– To współpraca różnych specjalistów na tym samym poziomie. Tak naprawdę każdy szeroki zespół medyczny – lekarze, psycholodzy, pielęgniarki i dalszy personel pomocniczy, który jest na pierwszej linii kontaktu z pacjentem i stanowi wizytówkę placówki, powinien być interdyscyplinarny. Tylko wtedy mamy bardzo dobre wyniki leczenia – perspektywiczne spojrzenie na problem.
Jednak najważniejsze jest to, że pacjent w tym zespole specjalistów ma równorzędne miejsce! Przecież to on jest najlepszym specjalistą od siebie samego. Spędza ze sobą 24 godziny na dobę i najlepiej wie, na jakie ważne aspekty procesu zdrowienia trzeba zwrócić uwagę. To nie wszystko. Potwierdzono, że interdyscyplinarne leczenie jest korzystne dla każdego członka profesjonalnego zespołu medycznego, bo poprawia komunikację z pacjentem. A wówczas rośnie efektywność leczenia. Ona z kolei nie dopuszcza do zjawiska wypalenia zawodowego pracowników służby zdrowia – które jest zagrożeniem wielu specjalistów (także psychologów, psychoterapeutów oraz psychiatrów).
– Na czym polega konsultacja medyczna w placówce psychodermatologii?
– Kiedy pacjent do nas trafia, zostaje przede wszystkim skonsultowany przez dermatologa – oceniane są zmiany skórne. Drugim konsultantem jest psychiatra z naszego zespołu, który może przepisać potrzebne leki psychiatryczne. Bywają potrzebne, gdy chory ma za sobą długie lata nieudanego leczenia, brak zrozumienia przez lekarzy i otoczenie oraz wstyd z powodu wyglądu swojej skóry.
Trzecim konsultantem jest psycholog z zespołu, który pomaga pacjentowi zmodyfikować jego styl życia. To trudne zadanie, bo tu walczymy o zmianę nawyków. Miewamy pacjentów, np. z łuszczycą, którym nie pomagały najlepsze i najdroższe leki biologiczne. Tymczasem po rozpoznaniu sytuacji życiowej, psychologicznej i naprawie relacji z rodziną – leczenie farmakologiczne wreszcie zaczyna przynosić spodziewane dobre efekty.
Pod opieką terapeuty pacjenci dermatologiczni uczą się radzić sobie ze swoim podejściem do choroby. Lubię to nazywać pozytywnym przewartościowaniem. To strategia poszukująca jakiejkolwiek korzyści w obecnej sytuacji. A to w konsekwencji minimalizuje stres i objawy się wycofują.
– Jakie choroby można leczyć w Zakładzie Psychodermatologii?
– Istnieje kilka grup chorób, z którymi trafiają do nas pacjenci. Jedna z nich to choroby skóry wywołane przez określone stresory. A więc wydarza się coś traumatycznego w naszym życiu, co daje chorobie impuls do ataku. Oczywiście rolę gra tu też skłonność genetyczna do zachorowania. (Jednak nie u wszystkich taki bodziec spowoduje rozwój choroby). W tej grupie znajdują się wszystkie przewlekłe choroby skóry, m.in.:
- łuszczyca
- atopowe zapalenie skóry
- pokrzywka
- łysienie plackowate
- bielactwo
Druga grupa chorób obejmuje te, które ujawniają się nagle, np. po przebytej infekcji. Na przykład łuszczyca. Utrzymuje się latami, daje widoczne objawy, co negatywnie wpływa na stan psychiczny pacjenta, jego niską samoocenę. Są to, więc, wtórne zaburzenia psychiczne.
Jest też leczona u nas grupa chorób, które mają podłoże stricte psychiatryczne. To sytuacja, gdy zaburzenia psychiczne manifestują się na skórze. A więc np. urojenia pasożytnicze – chory zdaje się widzieć na skórze mikroby, które stale próbuje zdrapać. Do krwi. To powoduje dodatkowe nadkażenie i stan zapalny skóry.
Ci pacjenci bardzo cierpią, nikt nie potrafi ich wyleczyć. Nie trafiają do psychiatry – bo przecież nie są, według siebie, psychicznie chorzy. Są odsyłani od lekarza, do lekarza. A tymczasem żadne leki, oprócz psychiatrycznych, nie są im w stanie pomóc. Gdy jednak trafią do dermatologa z naszego zespołu – możemy im pomóc w interdyscyplinarnym zespole medycznym!
Kąpiele lecznicze na atopowe zapalenie skóry dla dzieci i dorosłych