Justyna Moraczewska: Jakie sygnały świadczą o tym, że osoba, z którą się spotykamy, ma problem z alkoholem? Może warto je wyłapać, zanim zwiążemy się z nią – a także z jej chorobą – na długie lata, i dać sobie szansę na wycofanie się w porę z tej relacji?
Jakub Ciecierzyński: Funkcjonujemy w rzeczywistości, w której jest duże przyzwolenie na alkoholowy styl życia. Imprezy biznesowe nie odbywają się na trzeźwo, spotkania integracyjne nie odbywają się na trzeźwo, podobnie jak te przy rodzinnym stole czy przy grillu. Picie alkoholu stało się integralnym elementem życia towarzyskiego. Stąd też problem z identyfikacją, w którym momencie picie towarzyskie staje się piciem problemowym. Jednak pomimo wszystko pewne zachowania w jasny i oczywisty sposób są sygnałem, że wchodzimy w związek z osobą uzależnioną.
Jak zachowuje się osoba uzależniona:
- Nie trzyma się ustaleń i przesuwa granice. Umawiacie się na przykład na wieczór albo wyjazd bez picia, a mimo to alkohol się pojawia.
- Wypada z ról społecznych. Zawodzi jako mąż, kochanek, ojciec czy żona, kochanka, matka. Nie dotrzymuje swoich zobowiązań na rzecz picia alkoholu albo dlatego, że ma kaca.
- Rezygnuje z form atrakcyjnego spędzania czasu na rzecz sięgania po alkohol. Na przykład wcześniej systematycznie trenowała, dbając o formę, albo prowadziła intensywne życie towarzyskie, tymczasem na siłowni bywa coraz rzadziej albo wcale i odcina się od znajomych, zawężając ich krąg do tych, z którymi może się napić.
- Ma problem z kontrolowaniem picia. Deklaruje, że wypije wieczorem tylko dwa piwa, ale po nich traci samokontrolę. Nie potrafi przestać albo ograniczyć ilość wypijanego alkoholu.
- Zwiększa się jej tolerancja na alkohol. To tak zwany efekt „mocnej głowy”, czyli potrzeba spożywania coraz większych dawek dla osiągnięcia oczekiwanego efektu.
- Ignoruje fizjologiczne dolegliwości, które wynikają z zażywania alkoholu. Pije regularnie, pomimo silnego bólu głowy, wymiotów, biegunki czy drżenia rąk dzień po piciu.
- Używa alkoholu, aby ułatwić sobie funkcjonowanie na kacu. To typowe stosowanie „klina” dla złagodzenia dolegliwości dzień po piciu.
– Jak żyć z osobą uzależnioną? Co dzieje się ze związkiem na przestrzeni lat? Jakie obszary życia są najbardziej zagrożone?
– Przebieg choroby, a zatem sposób niszczenia życia rodzinnego, jest różny u osób uzależnionych. Wynika to chociażby z podstawowego rozróżnienia uzależnionych na osoby nisko funkcjonujące i wysoko funkcjonujące. Ci pierwsi bardzo szybko „rozsypują się”, wypadają z ról społecznych. Drudzy zaś często są trudni do uchwycenia, bo zazwyczaj nie widać z zewnątrz ewidentnych objawów uzależnienia. U jednych i drugich jednak pojawiają się oszustwa, manipulacje, rozchwianie emocjonalne, drażliwość, agresja, racjonalizowanie i inne mechanizmy chorobowe. Powoduje to początkowo zwiększoną czujność, a z czasem nieufność i obawę u bliskich czy współpracowników, a szczególnie u partnerów.
W miarę zaostrzania się choroby i radykalizacji zachowań patologicznych uzależnionego reakcje otoczenia są również intensywniejsze. Trudno o ustalenie typowego przebiegu niszczenia i rozpadu relacji kobiety i mężczyzny, bo każda jest inna i unikalna. Niemniej bliskość, bezpieczeństwo, zaufanie, wsparcie, bezpieczeństwo finansowe, komfort bycia razem w codzienności, życie seksualne to system naczyń połączonych. Niezależnie od tego, gdzie zacznie się to psuć, bez leczenia i idącej za tym zmiany postaw chorego zniszczy i pozbawi to skrzydeł każdą relację.
– Czym jest współuzależnienie?
– Osoba uzależniona nie funkcjonuje prawidłowo i często, z powodu różnych mechanizmów, na przykład iluzji i zaprzeczenia, nie dostrzega własnego problemu. Taki człowiek uruchamia w sobie mechanizm zakrzywienia rzeczywistości. Żyje poniekąd w swoistym „matriksie”. Niestety, podobnie działają osoby współuzależnione. Wytwarzają bardzo podobny mechanizm i nie chcą dostrzec pewnych rzeczy takich, jakie są naprawdę. Osoby współuzależnione permanentnie funkcjonują w tej samej pętli, w tym samym schemacie.
Nawet jeśli takie postępowanie podyktowane zostało miłością i najlepszymi pobudkami, jest złe. Z jednej strony wiara w drugiego człowieka jest fantastyczna, z drugiej – prowadzi do przykrych następstw. Współuzależnienie w taki właśnie sposób utrwala zły stan rzeczy. To wzajemna relacja, rodzaj rutynowego tańca, którego kroki obie strony znają bardzo dobrze. Nawet rozmowy, które prowadzą, w jakiś sposób służą podtrzymaniu tego stanu. Takim postępowaniem niczego nie zmienimy, a tylko pogłębimy stan osoby uzależnionej.
– Dlaczego kobiety z taką determinacją i poświęceniem trwają w związku z uzależnionym partnerem? Według badań na dziesięć kobiet tylko jedna odchodzi od uzależnionego mężczyzny. Tymczasem na dziesięciu mężczyzn aż siedmiu odchodzi ze związku, w którym to kobieta zmaga się z nałogiem.
– Przede wszystkim warto zwrócić uwagę, że niezmiennie funkcjonuje skostniałe przekonanie, że kobieta powinna mieć faceta. Bez mężczyzny, bez rodziny jest niepełnowartościowa, niekompletna.
To archaiczne postrzeganie roli kobiety w społeczeństwie „deleguje” ją poniekąd do roli istoty nieautonomicznej. Tak jakby była napędzana słońcem w postaci mężczyzny i bez niego nie była w stanie funkcjonować w życiu. A skoro pokutuje takie przekonanie, być może stąd wynika potrzeba walki o tego faceta, jakikolwiek by nie był, czy też podejmowanie starań o utrzymanie związku pomimo wszystko. Nawet jeśli ludzie nie kochają się tak naprawdę, w ogóle nie są dla siebie stworzeni, mają inne oczekiwania od życia i inne potrzeby seksualne.
Poza tym kobiety, paradoksalnie, są bardziej mężne i lepiej dają sobie radę ze zorganizowaniem życia domowego, opieką nad dziećmi i codziennym funkcjonowaniem, nawet kiedy mężczyzna „niedomaga”, w tym przypadku – kiedy jest w nałogu. W naszym ośrodku często spotykam się z sytuacją, kiedy kobiety przyprowadzające partnera na terapię stacjonarną mówią: „Będę czekać tak długo, jak potrzeba, nawet jeżeli miałoby to trwać rok. Będę wspierać cię tak długo, jak tego potrzebujesz. Będę ogarniać w tym czasie dzieci, firmę i dom”. I tak się rzeczywiście dzieje w większości przypadków. Mężczyźni teoretycznie składają podobne deklaracje na wstępie, natomiast kiedy mija miesiąc czy dwa pobytu partnerki w ośrodku, zaczynają się niecierpliwić. Wymiękają, nie dają sobie rady ze wszystkim. Często mężczyzna wręcz wywiera nacisk na to, żeby partnerka przerwała terapię i wróciła jednak do domu.
Dla jasności: jestem za tym, żeby się wspierać i dawać sobie nawzajem oparcie, siłę, motywować siebie nawzajem, być przy drugiej osobie w trudnych chwilach. Jestem za tym, żeby dać sobie wtedy ciepło, serdeczność, zrozumienie, czułość. Ale kiedy mamy do czynienia z chorobą alkoholową, w pewnym momencie to wszystko staje się utopią. To może zabrzmieć brutalnie, ale zachowania, które są konstruktywne i pomocne w stosunku do osoby zdrowej, stają się destrukcyjne, kiedy dotyczą osoby uzależnionej. Dawanie „drugiej szansy”, okazywanie wsparcia i zrozumienia w tym przypadku nie wystarczą. Czasami trzeba tę osobę skonfrontować krytycznie z rzeczywistością.
Kobieta, która bierze na siebie konsekwencje picia partnera, pozbawia go możliwości odczuwania pewnych bodźców, które mogłyby go stymulować do zmiany. Pozbawienie kogoś komfortu picia działa bardzo dobrze, bo nagle ta osoba zaczyna ponosić konsekwencje swojego działania albo zaniechania. Czasami dobrze zdjąć ten parasol ochronny po to, żeby – za przeproszeniem – na gościa spadła „gównoburza”, która ma szansę go obudzić. Niestety, niechcący kobiety, chcąc ratować faceta, często paradoksalnie chronią go przed tą gównoburzą, czyli szansą na ocknięcie się i wyrwanie z letargu.
– Co może świadczyć o tym, że jestem osobą współuzależnioną ?
– Cechy osoby współuzależnionej zostały precyzyjnie opisane przez Krzysztofa Rusiniaka, psychologa z Ośrodka Terapii Uzależnień POMOST. Oto one:
Potrzeba kontroli
Jest jednym z filarów współuzależnienia. Objawiać się może na wiele różnych sposobów. Klasycznymi zachowaniami kontrolującymi są: szukanie butelek, sprawdzanie, czy pił, z kim i gdzie. To również ciągłe pytania, żądania deklaracji od osoby pijącej, że tym razem będzie inaczej, ale również picie razem, kupowanie i przynoszenie alkoholu do domu. Często potrzeba kontroli jest tak silna, że osoby współuzależnione przez całą dobę, siedem dni w tygodniu, monitorują, co się dzieje z osobą uzależnioną. Nie spuszczają jej z oka, a każdy detal z jej życia jest dla nich cenną informacją. W ten sposób osoby współuzależnione próbują zadbać o swoje bezpieczeństwo.
To oczywiście ułuda. Zatrzymywanie alkoholika w domu czy ciągła jego obserwacja nic nie zmienią, a nawet pogorszą sprawę, bo osoby współuzależnione jeszcze bardziej oddalają się od swoich potrzeb i je zaniedbują. Może być to nawet groźne dla ich zdrowia.
Ponoszenie odpowiedzialności za osobę uzależnioną
Osoby współuzależnione czują na barkach ciężar odpowiedzialności za wizerunek (często również finanse) swojej rodziny, jej funkcjonowanie na co dzień. Nie dzielą tej odpowiedzialności na dwoje, bo gdyby to robiły, mogłyby wiele stracić. Jednak ta odpowiedzialność to również emocje. Osoby współuzależnione czują się na ogół fatalnie, mają kiepskie zdanie o sobie, a jednocześnie kierują się poczuciem misji ratowania bliskiej osoby. Głęboko wierzą, że mają wpływ na uzależnionego. Przez nałóg bliskiej osoby i jego zachowanie żyją w ciągłym napięciu. Wciąż są podejrzliwe i oczekują na rozwój wydarzeń.
Usprawiedliwianie
Często osoby współuzależnione wymyślają przeróżne wymówki i usprawiedliwienia, by załagodzić kryzysy wywołane piciem bliskiego. To kłamstwa, manipulacje, telefony do szefa, wymyślanie chorób. Wszystko po to, by „brudy zostały w domu” oraz by sytuacja się nie pogorszyła.
Wyręczanie w obowiązkach
Osoby współuzależnione nierzadko są tak zmęczone codzienną walką o przetrwanie i tak zestresowane tym, co robi (lub może zrobić) uzależniony partner, że nawet nie przyjdzie im do głowy proszenie o pomoc w obowiązkach domowych. Wolą zrobić coś samodzielnie, bo wiedzą, że tylko na siebie mogą liczyć. Nie chcą dokładać sobie stresu, rozczarowania i zmartwień. W ten sposób nieświadomie ułatwiają uzależnionemu trwanie w nałogu. Dają mu na to przestrzeń i czas. Należy podkreślić, że picie bliskiej osoby to nie wina rodziny. Nigdy. Chodzi o postawę, którą szkodzą sobie, pracując ponad swoje siły, oraz uzależnionemu, bo dzięki temu może on trwać w swej bezkarności.
Redukowanie konsekwencji
To na przykład sprzątanie bałaganu, który zrobiła osoba uzależniona. Redukowaniem konsekwencji jest też leczenie kaca osoby pijącej czy spłacanie jej długów. Tuszowanie przed dziećmi, sąsiadami, czasem też przed sobą, że dzieje się coś naprawdę złego. Wszystko to ma na celu zmniejszenie własnego cierpienia i wstydu i stwarza pozory bezpieczeństwa.
Zaniedbywanie swoich potrzeb
Osoby współuzależnione często nie dbają o swoje potrzeby, a nawet ich nie znają. Tak długo są wpatrzone w osobę uzależnioną, tak bardzo zajęte są tylko tym, co ona robi, że nie wystarcza im energii i czasu, by zadbać o siebie. Osoby współuzależnione nierzadko mają kiepską samoocenę, czują się niewiele warte lub warte tyle, ile mogą zrobić dla innych. To tym bardziej sprawia, że nie potrafią zaopiekować się sobą. Nie dają sobie prawa do przeżywania emocji, do słabości, czują wstyd i ukrywają to, co czują. Zwykle chowają się nawet przed sobą, by nie skonfrontować się z tym, co o sobie myślą i czego im brak.
Zły stan emocjonalny
Trwanie u boku czynnego alkoholika najczęściej sprawia, że osoby współuzależnione nie kontrolują swoich emocji, cierpią w związku, bywają agresywne czy stosują przemoc wobec bliskich, np. dzieci. Przez wspólne picie z osobą uzależnioną, by zatrzymać ją w domu, często same się uzależniają. Osoby współuzależnione bywają płaczliwe, łatwo wpadają w irytację, a nawet w furię. W kłótniach bywają nieobliczalne, czasem prowokują konflikty, by pozbyć się napięcia. Jednocześnie wciąż się boją, nie potrafią też stawiać granic lub ich granice są bardzo kruche.
Parentyfikacja
To kolejny toksyczny mechanizm, który powtarza się u osób współuzależnionych. Parentyfikacja to włączanie w konflikty małżeńskie dzieci. Opieranie się na najmłodszych, wtajemniczanie ich i traktowanie ich jak dorosłych. Osoby współuzależnione często zwierzają się dzieciom lub posługują się nimi np. do komunikacji z uzależnionym (wysyłają dziecko, by sprawdziło, co się dzieje z pijącym, jak się czuje). Ponadto wykorzystują dzieci do pomocy w domu, obciążają obowiązkami, które w prawidłowo funkcjonujących rodzinach należą do dorosłych.
Nierozłączność z osobą uzależnioną
Mówi się, że osoba współuzależniona bierze uzależnioną do swojego brzucha, tak jak kobieta w ciąży nosi pod sercem swoje dziecko. To toksyczna symbioza. Osoba współuzależniona nie żyje dla siebie. Jest cały czas gotowa, by biec i pomagać. Stroni od znajomych, bo jest zajęta kimś innym. Nawet kiedy jest sama, w głowie i świadomości cały czas towarzyszy jej uzależniony partner. Mogą to być myśli: „Co robi? Z kim? Kiedy wróci?”. Ale też: „Co czuje? co o mnie myśli?”. Wszystko dzieje się w odniesieniu do tej jednej osoby, która jest w centrum.
– Czy można się chronić przed współuzależnieniem?
– Jeśli ktoś chce pomóc bliskiej osobie, rekomenduję rozpoczęcie własnej terapii. Nie ma tu jednoznacznej sugestii, czy powinna to być terapia grupowa, czy indywidualna. Obie formy mają swoje plusy i minusy. Idealnie byłoby, gdyby ktoś działał komplementarnie w tych obu obszarach, był w terapii indywidualnej i jednocześnie w procesie grupowym. To pomaga w bardzo wielu aspektach, wyjaśnia mechanizmy uzależnienia. Profesjonalne wsparcie daje realną szansę na skuteczną pomoc partnerowi zmagającemu się z alkoholowym nałogiem, a jednocześnie pozwala na chronienie siebie.