Joanna jest osobą wysoko wrażliwą. Od dwóch lat prowadzi na Instagramie profil @dziewczynodzialaj, w którym opisuje naukowe odkrycia oraz osobiste doświadczenia dotyczące WWO. Jak sama mówi, zaczęła pisać o wysokiej wrażliwości dla siebie – chciała zrozumieć, co takiego się z nią dzieje. Tymczasem temat okazał się ogromnie interesujący dla wielu ludzi, którzy – tak jak ona – czuli się „dziwni” czy „popsuci”. Dzisiaj profil Asi obserwuje ponad 52 tys. followersów.
Pod niemal każdym postem Joanny wybucha żarliwa dyskusja osób zmagających się z tą cechą. Osób, które długo nie rozumiały tego, co się w ich umysłach i sercach dzieje, i często latami żyły wbrew sobie. Zmęczonych ukrywaniem przed innymi swoich odczuć i emocji. Dzięki temu, że Joanna tak szczerze opowiada o sobie, edukuje, tłumaczy wyniki najnowszych badań dotyczących WWO, wreszcie znajdują one zrozumienie i nadzieję na to, że mogą sobie pomóc. Zresztą nie tylko pomóc – mogą wręcz z wysokiej wrażliwości uczynić swój atut.
Dorota Mirska-Królikowska: W swojej książce piszesz, że przez wiele lat nie żyłaś, ale wegetowałaś. Czułaś się dziwaczką, źle się czułaś wśród „normalnych” ludzi. Chorowałaś na depresję, miałaś ataki paniki. Jak długo trwało, zanim wreszcie padła diagnoza – jestem WWO?
Joanna Kozłowska: Już jako dwudziestoletnia dziewczyna zauważyłam, że z moim zdrowiem psychicznym nie jest najlepiej. Widziałam, że nie jestem taka, jak inni. Ale za wszelką cenę starałam się „normalnie” zachowywać i byłam na siebie zła, że mi to nie wychodzi. Czułam się zepsuta, kompletnie nie rozumiałam, co się ze mną dzieje.
Przez ponad 5 lat poddawałam się terapii, hipnoterapii, brałam leki, chodziłam do wszystkich możliwych specjalistów. Wszystko się zmieniło, kiedy moja lekarka, psychiatra, zasugerowała, że prawdopodobnie dotyka mnie wrażliwość przetwarzania sensorycznego potocznie zwana wysoką wrażliwością. Nie jest to dysfunkcja ani choroba, tylko cecha uwarunkowana genetycznie, którą otrzymujemy w „spadku” po dziadkach lub rodzicach. Występuje u niemal 20 proc. osób na świecie. Osoby z tą cechą mają bardziej reaktywny układ nerwowy niż reszta społeczeństwa, dlatego odczuwają zarówno bodźce fizyczne, jak i emocje, stres, „za bardzo”. O takich osobach mówi się, że są wysoko wrażliwe.
Po powrocie z gabinetu rzuciłam się do internetu i zaczęłam czytać wszystko, co tylko znalazłam o WWO. To było to! Jaka to ulga – znaleźć wreszcie odpowiedź na dręczące mnie latami pytanie: „Co mi jest?”. Wiedziałam wreszcie i dzięki temu mogłam sobie pomóc. I po raz pierwszy od lat odetchnęłam. Moje życie zmieniło się o 180 stopni.
– Jeśli ktoś chciałby sprawdzić, czy jest osobą wysoko wrażliwą, na co powinien zwrócić uwagę?
– Osoby wysoko wrażliwe mają 4 wyróżniające je cechy:
- są nadzwyczaj empatyczne
- mają wysoce analityczny umysł
- mają ponadprzeciętną reaktywność na bodźce
- oraz potrafią dostrzegać subtelne zmiany w otoczeniu, na które inni nie zwracają uwagi
Oczywiście mnóstwo osób nie-WWO jest empatycznych lub potrafi dostrzegać szczegóły w otoczeniu albo zwraca uwagę nawet na najdrobniejszą zmianę mimiki u otaczających je osób. Ale osoby wysoko wrażliwe mają wszystkie wyżej wymienione cechy, co sprawia, że ich życie może naprawdę być mocno skomplikowane.
Naucz się odpuszczać – radzi Agnieszka Maciąg
– To zacznijmy od empatii. Co to znaczy, że osoby WWO są ponadprzeciętnie empatyczne?
Wchłaniają emocje innych jak gąbka, niemal je przejmują na siebie. Sprawia to, że ich układ nerwowy jest ogromnie przebodźcowany, działa jak gdyby non stop na wysokich obrotach. Często funkcjonuje mit, że z powodu wyjątkowej empatii WWO są zawsze miłe, wszystkim chcą pomagać i wszystkich pocieszać. Ale nie do końca tak jest. Ponieważ odczuwanie na najgłębszym poziomie emocji innych osób (zwłaszcza tych trudnych) bywa po prostu wykańczające.
Ponadprzeciętna empatia może się więc objawiać w taki sposób, że odcinamy się od innych ludzi, nie chcemy słuchać o ich problemach, bo wiemy, z jak ogromnym ciężarem dla nas się to wiąże. A my już nie mamy siły ani chęci cierpieć w takiej skali. Osoba o wysokiej wrażliwości może więc płakać wraz z tobą szczerymi łzami, kiedy przechodzisz trudne chwile, ale może też w geście samoobrony próbować ograniczyć z tobą kontakt.
Na szczęście jest na to rada – można pomóc sobie i innym. WWO musi przede wszystkim nauczyć się chronić siebie i dbać o własne zasoby. Jeśli to zrobi, będzie miała więcej przestrzeni na to, żeby pomagać innym dźwigać ich problemy. Po prostu będzie miała z czego dawać. Podstawa to znaleźć czas tylko dla siebie – czas, w którym niczego konkretnego nie robimy. Oglądamy śmieszne seriale, idziemy na spacer, słuchamy muzyki – to, co lubimy i co pozwala nam się zrelaksować. Odpuszczamy wszystkie obowiązki, wszystkie „muszę”. Nasz układ nerwowy będzie miał wówczas szansę na to, żeby odpocząć.
Dbajmy też o jakość kontaktów międzyludzkich w pracy i w najbliższym otoczeniu. Jeśli będziemy w dobrych relacjach z otaczającymi nas osobami, nie będziemy się stresować, że kogoś uraziliśmy, że ktoś jest na nas obrażony itd., nie będziemy tak spięci i będziemy mieli więcej zasobów dla innych ludzi. Bo u osób WW, jeśli w jednej sferze coś zgrzyta, automatycznie przekłada się to na inne sfery życia.
– A w jaki sposób pracuje analityczny umysł, czyli kolejna z cech WWO?
Zetknęłam się z teorią, że analityczny umysł osób z wysoką wrażliwością wykształcił się po to, żeby chronić resztę „stada”, czyli inne osoby w naszej grupie społecznej. Byliśmy strażnikami, którzy wychwytywali detale i drobiazgi w otoczeniu dla innych osób nieistotne lub niezauważalne, analizowali, po to, by przewidzieć zagrożenie i na czas ostrzec „stado”.
Badania wykazują, że lepiej niż nie-WWO szacujemy poziom ryzyka. Nasz umysł wymyśla scenariusze, zarówno negatywne, jak i pozytywne, dotyczące danej sytuacji, żeby w momencie, gdy ona już zaistnieje – móc zareagować w najlepszy sposób. I teraz wyobraźmy sobie: w ciągu dnia musimy podjąć wiele różnych decyzji, począwszy od wyboru smaku lodów, a skończywszy na kupnie mieszkania. I nasz umysł przy każdym takim (nawet błahym) dylemacie wibruje na najwyższych poziomach – szuka, analizuje, przetwarza. Są badania naukowe pokazujące, że osoby WW nie odpoczywają nawet podczas snu czy relaksu. Umysł non stop mieli, przetwarza, miesza ze snami. Budzimy się niejednokrotnie rano po całej nocy zmęczeni tak, jak byśmy oka nie zmrużyli. To bywa naprawdę wykańczające!
Często WWO mówią o tym, że są wykończone własnym czarnowidztwem, tym, że cały czas w głowie pojawiają się im przeróżne najczarniejsze scenariusze dotyczące przyszłości. Warto o tym wiedzieć i stosować różne strategie obronne. Mnie pomogło naukowe wyjaśnienie, że te czarne scenariusze to nie głos intuicji (którego nie chciałam ignorować), a projekcje mojego umysłu, który tak po prostu został stworzony. Sprawiło to, że przestałam ich po prostu słuchać. Zrozumiałam, że nie są realne, a w większości przypadków nie ma nawet procenta szans, żeby się spełniły. Nauczyłam się więc przerywać ten potok czarnych myśli i koncentrować na dalszym działaniu.
– Czy medytacja będzie dobrą formą ukojenia i wzmocnienia układu nerwowego?
Znakomitą. Ja bez codziennej 20–30-minutowej medytacji chyba w ogóle bym nie funkcjonowała. Ale muszę przestrzec osoby, które dopiero zaczynają medytować – zacznijcie uczyć się tej praktyki wówczas, kiedy jesteście w dobrym nastroju i kiedy nie jesteście poddani silnemu stresowi. Jeśli dzieje się źle, a my chcemy uspokoić umysł medytacją, to może to przynieść odwrotny skutek. Nasz układ nerwowy wrzuci nam podczas wyciszenia się bodziec, który w nim dominuje, czyli np. stres albo strach. I wówczas tłumione emocje eksplodują i mogą generować napad lękowy.
Dlatego medytacja dla WWO nie jest środkiem do doraźnego uspokojenia się, ale jest bardzo polecana jako regularna praktyka. Nauczmy się więc medytować, kiedy dobrze się czujemy i mamy dobry czas w życiu. Jeśli po jakimś czasie zdarzy się stresująca sytuacja, zasoby, które dzięki regularnej medytacji zdobyliśmy, zadziałają jak poduszka ochronna – nasz układ nerwowy będzie wyciszony, a my będziemy mieli większą odporność psychiczną.
Natomiast jako metoda awaryjna lepiej sprawdzi się uważność. Dopada nas stres? Skupmy się na tym, co robimy w danej chwili, np. na świadomym jedzeniu śniadania. Wówczas myśli rozkręcające spiralę stresu i lęku nie będą nas aż tak natarczywie atakować. Świetnie pomaga śpiewanie mantr, mówienie na głos np. wspierających afirmacji, głośna modlitwa (jeżeli ktoś jest wierzący). Dzięki temu przekierowujemy uwagę, odciągamy nasz umysł od tego, co rani. Można wynotować sobie listę praktycznych czynności, które nam pomagają. Np. pomaga mi gotowanie, ale śpiewanie, które sprawdza się u innych, mnie wytrąca z równowagi. W razie awarii spoglądamy na listę i już wiemy, co zrobić, jak się ratować.
Przyjaciółka w drodze – o swojej metodzie „Odkrywanie” mówi Ewelina Stępnicka
– Trzecią cechą jest ponadprzeciętna reaktywność na bodźce.
Osoby WW ze względu na specyfikę swojego układu nerwowego reagują mocniej na bodźce zewnętrzne. Widać to podczas wykonywania badań obrazowych ich mózgu, np. za pomocą rezonansu magnetycznego. W zetknięciu z określonymi bodźcami niektóre części kory mózgowej wzbudzają się wielokrotnie silniej niż u nie-WWO. Uruchamiają się też sfery w mózgu, które u pozostałych osób pozostają neutralne. Czyli doświadczamy mocniej bodźców emocjonalnych lub/oraz dźwiękowych, możemy być bardziej wrażliwi na zapach, dotyk materiału, z którego jest uszyte ubranie, na światło.
Nie musimy być nadreaktywni na wszystko. Ja np. jestem trochę nadreaktywna na dźwięki, ale nie mam problemów z materiałami. Nie lubię intensywnego zapachu perfum, a ktoś może lubić mocny aromat, natomiast niektóre materiały ubrań nie będą dla nich przyjazne. Warto więc siebie obserwować. Razi nas światło – nośmy ze sobą okulary przeciwsłoneczne, drapią ubrania z bawełny – poszukajmy innej tkaniny, nie możemy spać po obejrzeniu horroru czy filmu wojennego – idźmy na komedię itd. Po prostu dbajmy o swój układ nerwowy, chrońmy się przed przebodźcowaniem, a będziemy mogli lepiej funkcjonować.
– To teraz pytanie o… Sherlocka Holmesa, który znany był z genialnego umysłu. Zauważał najdrobniejsze detale, łączył je ze sobą i wysnuwał wnioski, które innych wprawiały w osłupienie. Na pewno za czasów twórcy postaci Sherlocka, Arthura Conan Doyle’a, nikt o wysokiej wrażliwości nie słyszał. Ale myślisz, że Sherlock był WWO?
Całkiem możliwe. 🙂 Bo osoby WW są znane z tego, że dostrzegają najsubtelniejsze zmiany w otoczeniu, w mimice osób, w różnicy barwy głosu. Mają też wyjątkowo wyostrzoną intuicję. Nasz umysł rejestruje każdą – dla innych osób niewidoczną – zmianę i dzięki analitycznym umiejętnościom wynajduje punkty wspólne i łączy różne elementy w całość. Normalnie nikt by ich ze sobą nie powiązał, bo teoretycznie nic ich nie łączy, a my… czujemy, że coś jest na rzeczy. I zwykle okazuje się, że mamy rację!
Robiono badania, podczas których proszono osoby WW o wejście do różnych restauracji i ocenę, jakiego typu osoby tam przebywają. Ich ocena zwykle była trafna. A więc lepiej szacujemy poziom ryzyka i podejmujemy trafniejsze decyzje niż nie-WWO. Z jednej strony to jest supermoc. Ale z drugiej – sprawia, że jesteśmy bardziej przebodźcowani i zmęczeni. Więc jeszcze raz powtórzę – chcemy korzystać ze swoich supermocy? Koniecznie o siebie dbajmy.
– W swojej książce wymieniasz 3 rzeczy – 3R, które mogą pomóc osobie wysoko wrażliwej. Co to takiego?
Ruch – ponoć im mocniejsze nasze ciało, tym bardziej jesteśmy odporni na stres i jesteśmy stabilniejsi psychicznie. Ruch uspokaja nasz układ nerwowy, w dodatku podczas aktywności fizycznej wydzielają się endorfiny, hormony szczęścia, więc korzyść jest podwójna. Najlepiej ćwiczyć z ciężarem własnego ciała, praktykować jogę, bieganie po lesie czy trening siłowy. Wybierzmy dla siebie taki ruch, jaki sprawia nam przyjemność. Uwaga na ćwiczenia cardio – zbyt intensywne ćwiczenia cardio mogą prowadzić do wzmożonej produkcji hormonów stresu. A – to również potwierdzają badania – osoby WW mocniej go odczuwają.
Rutyna – jest istotna dla ukojenia analitycznego umysłu, który ciągle musi wiedzieć, co się dzieje, nieustannie mieli i przetwarza, szuka czynników zagrożenia. Natomiast dzięki rutynie, kiedy umysł dokładnie wie, co po sobie nastąpi – odpuszcza, przestaje analizować przez jakiś czas, a my mamy więcej zasobów na resztę dnia. Dlatego warto na przykład wprowadzić schemat działania o poranku. Wiele osób myśli: „O nie, to ja muszę wstać o 4, zrobić trening” etc. Nie o to chodzi. 🙂 Róbmy to, co zwykle, tylko zawsze w tym samym porządku i kolejności. Np. wstajemy, najpierw toaleta, potem medytacja, potem makijaż, potem śniadanie, potem kawa, potem wyjście do pracy. I tak codziennie. To ogromna ulga dla naszego umysłu. Jeśli chcemy coś zmienić, wówczas wprowadźmy co 2–3 tygodnie jeden nowy nawyk. Jeśli pójdziemy z wypoczętą głową do pracy, będziemy mieć energię na dłużej.
Relaks – ponieważ nasz układ nerwowy jest bardziej reaktywny, a nasz umysł działa na wysokich obrotach, wszyscy potrzebujemy w ciągu dnia pół godziny, a najlepiej godziny, kiedy nie robimy niczego, co wymagałoby od nas intelektualnego wysiłku – czyli „odmóżdżamy się”. Dzięki temu mamy więcej mocy, żeby funkcjonować dalej. Każdy najlepiej wie, co pomaga mu się tak oderwać – jedni wolą gotować, inni scrollować telefon. Niestety ani słuchanie podcastów, ani czytanie książek nie da nam odskoczni. Mózg natychmiast zacznie analizować treść i nakręcimy się jeszcze bardziej. Wiec znajdźmy czas na coś lekkiego, na kompletne głupoty, i poddajmy się temu bez wyrzutów sumienia. Takie odmóżdżanie można zastosować też jako rytuał ratunkowy. Kiedy na mnie spada silny stres, rzucam wszystko i zmuszam mózg, żeby odpoczął. Dzięki takiemu „wyłączeniu” zyskuję dystans i z większym spokojem mogę się zmierzyć z trudną sytuacją.
– Dużo się mówi ostatnio także o dzieciach wysoko wrażliwych. Czy sposób wychowania ma wpływ na rozwój tej cechy?
Wysoką wrażliwość dziedziczymy w genach. Rodzimy się z nią. Ale to, jak ona się rozwinie, zależy od naszego dzieciństwa i środowiska, w jakim się wychowywaliśmy. W kochających, wspierających rodzinach takie dzieci rosną szczęśliwe, spokojne, nie mają stanów depresyjnych ani lękowych. Ale jeśli nasze dzieciństwo nie przebiega prawidłowo, jesteśmy na takie problemy bardziej narażeni niż dzieci nie-WW.
Na szczęście od jakiegoś czasu mamy – jako społeczeństwo – coraz większą świadomość dotyczącą zdrowia psychicznego. Na przykład depresja przestała być powodem do wstydu i coraz więcej osób do niej się przyznaje i o niej mówi. Dzięki temu normalizuje się różnego rodzaju zagadnienia dotyczące naszej psychiki. I tak też się dzieje w wysoką wrażliwością.
Rodzice, którzy zaobserwują różnego rodzaju „dziwne” zachowania dziecka i zwrócą się po pomoc do specjalisty, będą mogli zareagować właściwie. Otoczyć dziecko WW odpowiednią opieką, co zapewne zaoszczędzi mu problemów w przyszłości. Nigdy nie będzie się czuło – tak ja się czułam – „zepsute”. I będzie potrafiło wykorzystać wysoką wrażliwość jako atut, np. w pracy wymagającej analitycznego myślenia czy rozpoznawania emocji ludzi.
Wysoko wrażliwe dziecko – jak się nim zaopiekować?
– Czy dzisiaj możesz powiedzieć, że zaakceptowałaś w stu procentach swoją wysoką wrażliwość i uważasz ją za supermoc?
Myślę, że chyba nigdy nie będzie tak, że będę widziała same atuty w tym, że jestem WWO. Oczywiście widzę mnóstwo plusów, doceniam ogromne możliwości, jakie ta cecha daje, ale zdarzają się ciężkie chwile, kiedy jestem wściekła na siebie, że nie potrafię poradzić sobie tak, jak inni. Na przykład: jeśli wiem, że w przyszłości czeka mnie stresujące wydarzenie, to koniec, nie potrafię normalnie funkcjonować, cieszyć się z życia – do czasu, aż to wydarzenie minie i wszystko już będzie jasne.
Mam pretensje do siebie, że nie potrafię się odciąć, że tak bardzo przeżywam. Ale nic nie mogę na to poradzić i chyba nigdy tego nie będą umiała. Nauczyłam się wielu rzeczy – poradziłam sobie z czarnymi scenariuszami kreowanymi przez mózg, już wiem, że nie muszę ich słuchać i tego po prostu nie robię, wiem, że potrzebuję czasu dla siebie nawet po wspaniałej imprezie – muszę odreagować.
Wiem, że muszę być bardziej uważna na relacje międzyludzkie, potrzebuję specjalnych warunków w pracy… Ale póki co nie ma takiej opcji, żebym zaakceptowała, że na coś nie mam wpływu. Próbuję stosować praktykę uważności i po prostu tak się nie przejmować, ale na razie ze średnim skutkiem. Ale oglądając filmy o superbohaterach z supermocami, przekonujemy się, że im też nie zawsze było łatwo, prawda? 🙂 Zawsze są plusy i minusy. Najważniejsze to skupić się na tych pierwszych i cieszyć się życiem tak bardzo, jak tylko się da.