Umawiamy się na wywiad w kawiarni. Jest upał, siadamy więc na dworze i pogrążamy się w barwnej rozmowie. Słowa takie jak „cipka” czy „masturbacja” Joanna Keszka wymawia głośno, bez krzty zażenowania, czym wzbudzamy zainteresowanie panów siedzących przy sąsiednich stolikach. Zastanawiam się, czy odejdą, czy wręcz przeciwnie… Jednak postanawiają zostać, przyciszają głosy i bacznie przysłuchują się naszej rozmowie. I bardzo dobrze! Bo taka wiedza na temat kobiecej seksualności przyda się nie tylko kobietom.
Dorota Mirska-Królikowska: Seks, seks, seks… gdzie się nie obejrzysz, tam seks. Mam wrażenie, że ostatnio wszędzie mówi się, pisze i kręci filmy (coraz odważniejsze) o seksie…
Joanna Keszka: Rzeczywiście wydaje się, że seks jest wszędzie, ale to pozory! Tak naprawdę otaczają nas stereotypy na temat seksu. Wciąż brakuje rzetelnych, praktycznych, wspierających informacji na ten temat. A przede wszystkim nie ma w tym przekazie kobiecej perspektywy.
Zauważyłam, że kiedy mówi się i pisze o seksie, to często okazuje się, że z nami, kobietami, jest coś nie tak. Słyszymy wciąż, że jesteśmy oziębłe albo skomplikowane, że mamy fanaberie, wygórowane oczekiwania, którymi straszymy mężczyzn. Cokolwiek byśmy zrobiły w seksie, to źle. Seks wykorzystuje się do zawstydzania kobiet, do zastraszania. Facet, który ma wiele partnerek, który eksperymentuje w przestrzeni seksualnej, poczytuje sobie to za powód do chwały, koledzy patrzą na niego z uznaniem i zazdrością. Kobieta w identycznej sytuacji? Dziwka. Niewyżyta. Wulgarna… I tak dalej.
Zastanawiałam się, jak odeprzeć ten skomasowany przekaz, który nas, kobiety, wbija w poczucie winy, wstydu i grzechu. I doszłam do jedynego słusznego wniosku – musimy mówić więcej o przyjemności. Na swojej stronie Barbarella.pl, na profilu na Instagramie, w książkach, w audycjach i podcastach, rozmowach podczas prowadzonych przez mnie warsztatów powtarzam nieustannie: seks to przyjemność, to kontakt z ciałem, który ma nas wzmacniać, powodować, że się czujemy lepiej, a nie gorzej. Idziemy do łóżka po to, żeby nam było przyjemnie. A jeżeli nie ma tej przyjemności? To warto zadać sobie podstawowe pytanie – co tutaj się odwala?!
Popkultura, religia, społeczeństwo są zaprogramowane, żeby uciszać i ograniczać kobiety – nie tylko w sferze seksualnej zresztą. Strach, żeby nie zostać szybko i surowo ocenioną, że jesteśmy wulgarne, że nie jesteśmy porządne, że przynosimy wstyd rodzinie, to krótka smycz, na której się prowadzi kobiety. W przestrzeni seksualnej męskie zalety okazują się naszymi wadami. Warto sobie zdawać z tego sprawę. Jeśli nie mamy równych praw w łóżku, nie jesteśmy równi sobie w ogóle. Pamiętajmy o tym!
Kobiecy orgazm – jak zwiększyć przyjemność w łóżku?
– No właśnie, co?
– Wielokrotnie słyszałam kobiety, które mówią: „Tak, kocham swojego mężczyznę, tylko nie lubię, jak mnie dotyka.” No cóż… Prawda jest taka, że głowę oszukasz, ale cipki – nie. Cipka to najbardziej szczery organ na mapie ludzkiego ciała. Naprawdę warto jej posłuchać, zaufać swojemu ciału.
Tylko że to nie jest takie proste, skoro od najmłodszych lat się nam wmawia, że inni wiedzą lepiej, co jest dla nas dobre. Rodzice, nauczyciele, partnerzy przekonują, że wiedzą lepiej od nas samych, co jest dla nas dobre: jakie studia, gdzie jechać na wakacje, na co wydać własne, ciężko zarobione pieniądze, kiedy wziąć ślub, rodzić dzieci, jak mamy się ubierać, co mamy robić. Trudno więc nam się jest przebić z tym, czego my same chcemy.
Jeżdżę często na różne kobiece spotkania i nawet na nich słyszę wypowiedzi typu: „To była dobra kobieta, ona nigdy nie myślała o sobie”. Ciągle nas się chwali za to, że stawiamy swoje potrzeby na szarym końcu. A to jest po prostu przepis na katastrofę! Przede wszystkim dla nas, kobiet, bo my pierwsze jesteśmy ofiarami takiego myślenia. Ale potem rykoszetem odbija się na innych – na naszych związkach, na facetach, na naszych dzieciach. Nie tędy droga.
Przecież seks jest nieodłączną częścią dorosłego życia. Bez względu na to, czy go mamy dużo, czy mało, czy w ogóle, on jest częścią naszego życia. I ważne, żeby potraktować tę sferę seksualną jako element naszego dorastania. Nie zawstydzania, nie rozliczania nas z tego, czy jesteśmy moralne, czy nie, czy jesteśmy nowoczesne, czy nie, tylko czy my potrafimy zatroszczyć się o siebie, wziąć odpowiedzialność za siebie także w tej przestrzeni.
– Mam wrażenie, że coraz częściej bierzemy tę odpowiedzialność. Wychodzimy na protesty na ulice, głośno domagamy się naszych praw, także do seksualności. Czy ostatnie manifestacje coś zmieniają w tej kwestii?
– Tak, widzę zmianę! Mam wrażenie, że do dużej grupy kobiet dotarło to, co mówię od wielu lat, że seks też ma znaczenie. Bo kiedy wiele lat temu zaczynałam mówić o seksualności, to wiele kobiet wzruszało ramionami… „Aaaa tam. Mam męża, mam dzieci, po co mi zawracanie głowy tym seksem, tylko kolejny obowiązek”. A teraz coraz więcej kobiet widzi, że seks to dużo więcej niż obowiązek małżeński, który trzeba jakoś wytrzymać.
Otwierają się na ten temat, szukają informacji i widzą, że seks to nie tylko wkładanie penisa do pochwy. Że w łóżku – mówiąc w przenośni, bo to nie musi być łóżko oczywiście, lepiej będzie powiedzieć: w przestrzeni seksualnej – negocjujemy kontrolę, władzę. Zrozumiałyśmy, że jeżeli chcemy odzyskać prawo do decydowania o sobie, do bycia traktowanymi poważnie, to musimy odzyskać dla siebie sferę seksualną. I to widać na marszach kobiecych, na które chodzę regularnie.
Kilka lat temu pojawiały się hasła: „Ręce precz od naszych macic”. A teraz: „Ręce precz od naszych cipek!”. I to jest dokładnie to. Macica jest dużo dalej, a nam chodzi o dostęp do naszych cipek. I to słowo CIPKA pojawiło się na transparentach w sposób naturalny. Kilka lat temu jeszcze nie wypadało tak mówić, w gardle się robiło sucho. Dziś odzyskujemy to słowo dla siebie. Nazewnictwo zresztą nie ma znaczenia, najważniejsze, żeby o kobiecym seksie mówić. Jeżeli ktoś jest na etapie myszki, to nie ma problemu! Ale zacznijmy o tych cipkach i myszkach rozmawiać. Bo wiesz, jaki jest najważniejszy organ seksualny?
Kobiecą seksualność rozbudzimy poprzez zdobywanie informacji na swój temat, poprzez budowanie w sobie mocnego przekonania, że ja też tu jestem, też się liczę i mam prawo do szukania w przestrzeni seksualnej dobrej zabawy.
– Hmmmm, mózg?
– Głos! Chodzi o to, żeby zacząć mieć głos! Prawo do wyrażania swoich potrzeb, opinii. Żebyśmy nie musiały się tłumaczyć, że my ciągle czegoś chcemy, martwić, że nasza seksualność jest taka skomplikowana. To bajka, którą nam tyle lat truto głowę! To nie jest wcale takie skomplikowane mieć orgazm. Tylko przestańmy się wreszcie skupiać na penisach. I żebyśmy się dobrze zrozumiały – ja nie mam nic do penisów! Są bardzo fajne i wszyscy je lubimy. Ale – halooo! – nie są początkiem i końcem wszystkiego! Niestety nie mają wypustek i nie sięgają do łechtaczek… Dajmy się kobietom poocierać o palce, o penisa, o poduszkę, wibrator czy męskie udo. I nagle się okaże, że wow – doszła! I to wcale nie było takie trudne.
Ostatnio jako mediatorka rozmawiałam z fajną parą. I ze strony męża padło (skądinąd świetne!) pytanie: „Co mogę dla ciebie zrobić w łóżku?”. Na co ona szczerze odpowiedziała: „Nie przeszkadzaj”. I to była kwintesencja. My, kobiety, naprawdę jesteśmy mądre, naprawdę wiemy, czego chcemy, i jesteśmy stworzone do osiągania w sferze seksualnej rzeczy wielkich. Wystarczy nam w tym nie przeszkadzać.
Łechtaczka jak orchidea, czyli anatomia kobiecego seksu
– No dobrze, to daj nam jakieś wskazówki! Jak dochodzić do tych wielkich rzeczy? Co radzisz kobietom na swoich warsztatach?
– Żeby każda z nas odkrywała siebie, swoją seksualność w swoim własnym tempie. Przychodzą do mnie kobiety, które są ciekawe, chcą się rozwijać, poznawać swoje ciało, swoje potrzeby. Odkrywanie swojej seksualności to proces, którego warto się nauczyć. A zaczęłabym go od obejrzenia swojej cipki.
Spotykam mnóstwo dziewczyn, kobiet, które są aktywne seksualnie, miały wielu partnerów, czasem kilkoro dzieci, a nigdy w życiu nie widziały swojej waginy! „Widziałam przy goleniu” – mówią. Nic z tego, przy goleniu się nie liczy. 🙂 Chodzi o to, żeby po prostu poznać swoją cipkę. Być osobą aktywną seksualnie, mieć ochotę na przyjemność z seksu i nie znać swoich części intymnych… to jest karkołomna idea – to się nie uda.
Mężczyźni mają lepiej pod tym względem. Po prostu tak ich natura stworzyła – kilka razy dziennie są w kontakcie ze swoimi penisami. Proszę bardzo, jak są z nich dumni. A my? My musimy włożyć w to trochę więcej zaangażowania. Ale warto. To jest bardzo przyjemne i wyzwalające. Zazwyczaj kobiety potrzebują ze dwa, trzy wieczory, żeby oswoić się z widokiem swoich części intymnych. Bo jeżeli przez wiele lat słyszałyśmy tylko informacje, że TO jest brudne, TAM się nie zagląda, że TO coś wstydliwego – uwierzcie, że potem usiąść przed lustrem, rozchylić szeroko nogi i spojrzeć prosto w cipkę nie jest wcale łatwe.
Trzeba podarować sobie czas na oswojenie się ze sobą. Ale po kilku takich seansach kobiety są bardziej ciekawe niż zawstydzone. I super, bo ciekawość jest najzdrowszą emocją i w przestrzeni seksualnej, i w ogóle. Dopóki jesteśmy ciekawi, będzie nam się żyło lepiej.
– Przypomina mi się twoje ulubione powiedzenie, że „Ciało raz puszczone w ruch samo puszcza się dalej”…
– No dokładnie! To działa. Zmienia się nasz sposób postrzegania, chcemy więcej. Jak już jesteśmy zaprzyjaźnione ze swoimi cipkami, to potem czas na masturbację. To podstawa kobiecej seksualności. Jak my same nie odkryjemy, co nam sprawia przyjemność, i nie podzielimy się tą wiedzą z naszym partnerem czy partnerką, to on/ona się nie domyśli.
Oczywiście dobre chęci i zaangażowanie drugiej strony w łóżku są zawsze mile widziane i pomagają, ale to nie jest odpowiedź na wszystkie pytania związane z naszą seksualnością. Jeśli nie będziemy wiedziały, czego chcemy, to znowu się skończy tak, że jemu było dobrze, a ona zostanie z nadzieją, że następnym razem będzie lepiej. Kolejne ważne zagadnienie, które poruszam na warsztatach, to nauka samoakceptacji, akceptowania swojego ciała…
Seks nie jest obowiązkiem, nie drenuje z energii, tylko przeciwnie, daje energię, relaks, może nas wspierać. Zarówno seks solo, jak i w duecie. Wiadomo, że masturbacja pomaga zasnąć, odstresować się. My, kobiety, możemy mieć całkiem sporo tych orgazmów przez całe życie, a czasami całkiem sporo przez jeden dzień. Korzystajmy z tego.
Masturbacja kobiet – jak się masturbować?
– Dla wielu kobiet to jest niesłychane trudne – kiedy poruszyłyśmy na portalu temat ciałopozytywności, pisało do nas wiele kobiet, że nienawidzą tego, jak wyglądają. ;-(
– Bo jesteśmy nauczone być dla siebie i swojego ciała surowe. A żeby cieszyć się seksem, trzeba być w dobrym kontakcie ze swoim ciałem. Jak będziesz się zastanawiać, czy coś ci się tam źle układa, to się nie puścisz. Nie zaczniesz się radośnie ocierać o wszystko, co ci wpadnie między nogi, jeśli będziesz się zastanawiała, jak wygląda twój brzuch.
Uroda, schludność, grzeczność to są ciasne pudełka, w które kobiety się wciska. Zachęca się nas, potem nas się chwali, kiedy siedzimy w nich zamknięte, że jesteśmy takie uśmiechnięte, takie miłe, takie wyrozumiałe, ustępujemy, potrafimy dawać kolejne szanse… Kurczę, dość tego! Wyskakujmy z tych pudełek! Samodzielność to podstawa.
Dlatego ja, zajmując się tematem kobiecej seksualności, mówię dużo o samostanowieniu i o kobiecej sile. Siłę daje nam wiara, że mogę polegać na sobie. I wtedy będę potrafiła budować dobre relacje z innymi, a nie ciągle się bała, że jak nie będę wyglądać tak, jak trzeba, to zostanę odrzucona. Nam się ciągle seks kojarzy z tym, co wypada, czego nie wypada, czy my wyglądamy dobrze, czy nie spotkamy się z odrzuceniem ze względu na wygląd czy nasze oczekiwania.
Ten strach przed odrzuceniem jest wszechobecny. Na ile złych rzeczy my się godzimy, bo się boimy odrzucenia! Nie bójmy się! Jeżeli ktoś wykorzystuje seksualność, żeby nas skrytykować czy ośmieszyć, to zadajmy sobie pytanie, czy mamy miejsce dla takiej osoby nie tylko w naszej gościnnej cipce, ale w ogóle w naszym życiu.
– Z badań na temat seksualności Polek* możemy się dowiedzieć, że 72 proc. z nas unika seksu, ponieważ jest zmęczona, 67 proc. blokuje stres, 70 proc. nie podejmuje prób powrotu do współżycia po połogu. Czyli my jesteśmy po prostu wyczerpane, zdenerwowane, także po urodzeniu dzieci…
– Zmęczona i napalona to się w ogóle nie zdarza. Najpierw trzeba się zatroszczyć o siebie, a dopiero potem o swoje życie seksualne. Jak w samolocie – najpierw maska tlenowa dla siebie, potem dla dziecka. Jeżeli chcemy budować dobre związki, troszczyć się o swoich partnerów, dzieci, najpierw zatroszczmy się o siebie. Bo jak my się wydrenujemy, to koniec.
Musimy – my i nasi partnerzy – wziąć pod uwagę, że są takie sytuacje, kiedy seks nie jest dla nas na pierwszym miejscu, nie dlatego, że się nie liczy, tylko to taki etap naszego życia, to jest naturalne. Wiele młodych mam nigdy nie słyszało, że po porodzie zmienia się gospodarka hormonalna i u większości kobiet wówczas zanika libido. Kobiety tego nie wiedzą i często zmuszają się do seksu. I to jest fatalne, bo ciało pamięta. Jak będziemy wywierać presję na ciało, zmuszać je do czegoś, to ono zacznie się buntować. Wszystko, co robimy z ciałem, powinno się kojarzyć z przyjemnością. Ale żeby tak było, to my potrzebujemy podstawowych informacji na ten temat! A nikt nie mówi ani kobietom, ani mężczyznom, że to jest naturalne, że na jakiś czas libido im spadnie.
Jeśli będziemy się ciągle zmuszać, żeby zadowalać mężczyznę, bez oglądania się na to, czego my chcemy, to się zajedziemy! Poczekajmy spokojnie, nie stresujmy się, po 3– 4 miesiącach libido wróci. Jeśli potraktujesz ciało dobrze, ze zrozumieniem, to ono się odwdzięczy. Jeśli my jesteśmy dobre dla swoich cipek, to one są dobre dla nas – proste. W życiu przechodzimy różne etapy – ludzie chorują na depresję, a leki stosowane przy tej chorobie bardzo obniżają libido, jesteśmy wykończeni pracą, przechodzimy żałobę itd. Bądźmy wyrozumiali dla siebie, dla partnera(-ki). Ale nie wyrzekajmy się seksualności, tylko się jej przyglądajmy. I dajmy szansę rozkwitnąć na nowo, gdy już nadejdzie dobry czas.
Nie tylko „ochy i achy!”, czyli o kobiecym spełnieniu
– A jeśli zabraknie nam pomysłów, jak rozgrzać atmosferę w sypialni, to warto sięgnąć po twoją książkę Potęga zabawnego seksu, prawda?
– Jasne! To jest książka z przepisami na seks. W każdym polskim domu jest zazwyczaj książka kucharska, bo przecież wszyscy jedzą. Ale wszyscy dorośli mają też seks. Wiec wymarzyłam sobie, żeby w każdym polskim domu, obok tej kucharskiej, z przepisami, jak urozmaicić sobie menu, będzie książka z przepisami, jak urozmaicić sobie to erotyczne menu.
Staram się odpowiedzieć na pytanie, co można zrobić w łóżku poza penetracją. Włożyć penisa do pochwy to żadna sztuka. Oczywiście to jest fajne i nikogo nie namawiam do rezygnowania z tej przyjemności. Ale zastanówmy się, co jeszcze możemy fajnego zrobić przed, w trakcie, po. I napisałam Potęgę zabawnego seksu, w której znajdziecie przepisy na różne gry i zabawy erotyczne. Chciałam pokazać, że seks może wnieść dużo radości i relaksu. Sprawdźcie sami – to działa. 🙂
Zapraszam na swoje warsztaty wyjazdowe we wrześniu na Warmię. To naprawdę fajny sposób, żeby się otworzyć na tę swoją seksualność, dostać potężną dawkę i wiedzy, i przekonania, że zasługuję na rzeczy dobre. Będzie też dużo zabawy w kobiecym gronie, będziemy razem trenować mięśnie dna miednicy, będzie wieczorek „wino i wibratory”, oglądanie kobiecego porno z mojej osobistej, domowej kolekcji, która jest naprawdę bardzo ciekawa. Szczegóły znajdziesz tu: https://barbarella.pl/grzeczna-to-juz-bylam-joanna-keszka-zaprasza-na-jesienne-warsztaty-edukacyjne-dla-kobiet/
* Dane pochodzą z raportu Seksualna mapa Polki, który powstał na podstawie badania przeprowadzonego w lutym 2019 r. przez ARC Rynek i Opinia na zlecenie firmy Gedeon Richter Polska sp. z o.o. W badaniu wzięły udział 1043 Polki w wieku 18–65 lat, były wśród nich mieszkanki dużych i małych miast oraz wsi.