Strona główna ZdrowiePsychologiaSeks Czy naprawdę seks to zdrowie?

Czy naprawdę seks to zdrowie?

autor: Maja Nowicka Data publikacji: Data aktualizacji:
Data publikacji: Data aktualizacji:

Choć brzmi to jak slogan reklamowy, seks rzeczywiście służy zdrowiu. To nie tylko przyjemność, element więziotwórczy w związku, lecz także warunek niemal konieczny, by żyć długo i szczęśliwie. Brzmi cukierkowo, ale takie są fakty. Przyjrzyjmy się im.

Strona główna ZdrowiePsychologiaSeks Czy naprawdę seks to zdrowie?

Przyjmijmy od razu tezę, że seks to zdrowie. Zapomnijmy, że jego główną funkcją z biologicznego punktu widzenia jest prokreacja, zaś „uboczną”, ale jakże korzystną (także dla zdrowia) – przyjemność. Załóżmy, że zbliżenia przede wszystkim korzystnie wpływają na nasz dobrostan. Udowodnienie takiego stanowiska jest proste, bo argumentów jest rzeczywiście sporo.

Już sama miłość jest zdrowa. Jedyny w swoim rodzaju stan zakochania znakomicie wpływa na naszą kondycję. Zakochanym wydaje się, że mogą przenosić góry, i nie dotyczy to tylko osób młodych doświadczających pierwszej miłości. Bo nie ma to związku z wiekiem, lecz z sytuacją hormonalną, jaka rozgrywa się w organizmie pod wpływem fascynacji seksualnej. Otóż mózg wytwarza wówczas całą masę różnych substancji, które wprowadzają nas w euforyczny stan. Wśród nich wyróżniają się dwa neuroprzekaźniki, czyli hormony odpowiedzialne za przekazywanie informacji między komórkami nerwowymi – dopamina i noradrenalina.

Dopamina pobudza ośrodek przyjemności i daje nam poczucie spełnienia. Kiedy w organizmie krąży więcej dopaminy, jesteśmy bardziej odważni, skłonni do podejmowania ryzyka. To ostatnie paradoksalnie również może być korzystne dla zdrowia. Bo niestraszne są nam poszukiwania nowych wrażeń, poznawanie ludzi, podejmowanie aktywności sportowych, o których wcześniej nawet nie myśleliśmy, a które pozytywnie wpływają na psychikę i ciało.

Noradrenalina jest natomiast podobna do adrenaliny i często wydzielana wraz z nią. Stoi za przyspieszonym biciem serca, podwyższonym ciśnieniem krwi, co w efekcie przekłada się na większe pobudzenie. Możemy mniej spać i jeść, ale to nie idzie w parze ze zmęczeniem i głodem. Sytuacja idealna! (Szkoda, że przejściowa). Poza tym noradrenalina „robi dobrą robotę” w kwestii seksu. Już muśnięcie ciała partnera wywołuje w nas podniecenie, przyjemne dreszcze. Krew „omija” niepotrzebne w takiej sytuacji rejony, jak choćby układ pokarmowy (stąd słabszy apetyt), a szybciej i intensywniej dociera do okolic intymnych, przez co delikatna pieszczota uruchamia lawinę rozkoszy.

Euforię i pobudzenie podsyca jeszcze jedna substancja – fenyloetyloamina. Przypomina ona amfetaminę i sprawia, że jesteśmy skoncentrowani na jednym – na obiekcie swojej miłości. Wyostrzają się przy tym koncentracja i pamięć, mamy lepszą zdolność uczenia się. Fenyloetyloamina bierze również udział w spalaniu tkanki tłuszczowej i pomaga okiełznać apetyt – to przez nią (albo raczej: dzięki niej) tracimy na wadze.

Mamy więc zakochanie, które odpowiada za nasz dobrostan. Przejdźmy do seksu, który ten dobrostan może utrzymać jeszcze przez długi czas, nawet gdy po mniej więcej półtora roku (do czterech lat) od zakochania – przyjmuje się, że tyle czasu neuroprzekaźniki rządzą zakochanymi – motyle w brzuchu „zestarzeją się” i zamiast robić piruety, już tylko łagodnie pląsają.

Co daje nam seks?

Seks wzmacnia serce, chroni przed schorzeniami układu krążenia

Podczas stosunku seksualnego rozszerzają się naczynia krwionośne, co wpływa na obniżenie ciśnienia krwi. Pomaga w tym także oksytocyna, której poziom rośnie podczas zbliżeń. Zresztą rola oksytocyny w przypadku pacjentów kardiologicznych jest nieoceniona – według naukowców z Michigan State University (wyniki badań opublikowało pismo „Frontiers in Cell and Developmental Biology” w 2022 r.) oksytocyna może aktywizować mechanizmy naprawy uszkodzonego serca po zawale.

Co istotne, lekarze zauważają, że w przypadku mężczyzn zaburzenia seksualne zwiastują schorzenia serca – wskazują na zmiany miażdżycowe w naczyniach krwionośnych we wczesnych etapach rozwoju choroby. Dzieje się tak dlatego, że naczynia prącia są cieńsze niż naczynia wieńcowe i miażdżyca ujawnia się w nich prędzej niż choroba wieńcowa. Lekarze podpowiadają, że problemy z erekcją poprzedzają ujawnienie się choroby wieńcowej o 2–3 lata, zaś (jeśli nie zacznie się leczenia) zawału serca – o 3 lata, do 5 lat.

Seks pomaga pokonać infekcję

Seks wzmacnia odporność, a gdy zachorujemy, sprzyja szybszemu pokonaniu infekcji. Podczas zbliżeń wzrasta produkcja przeciwciał IgA (immunoglobulina A), które zwalczają wirusy odpowiedzialne za przeziębienie i grypę, jak również COVID-19. Naukowcy z Uniwersytetu Wilkes-Barre w Pensylwanii (2020 r.) pokusili się nawet o przeprowadzenie eksperymentu, jaka liczba zbliżeń zwiększa odporność i w jakim stopniu. Okazało się, że osoby, które kochały się 2 razy w tygodniu, miały o 30 proc. więcej przeciwciał IgA od osób, które w ogóle nie uprawiały seksu.

W kontekście tych danych niepokojące są wyniki Narodowego Testu Polaków 2021 – podczas pandemii COVID-19 wzrosła abstynencja seksualna Polaków o 3 punkty procentowe w stosunku do 2020 roku, a największy odsetek abstynentów jest wśród 18–24-latków, bo wynosi 49 proc. – to 6 punktów procentowych więcej niż w 2020 roku.

Seks pomaga zachować szczupłą sylwetkę

Igraszki w łóżku to przecież aktywność fizyczna, a więc spalanie kalorii – i to większej ich liczby niż wówczas, gdybyśmy w podobnym czasie np. energicznie spacerowali. W kontekście podejmowania wysiłku fizycznego porównuje się seks z bieganiem na bieżni. Szacuje się, że podczas współżycia zużywamy tyle energii, ile potrzebujemy do wejścia na trzecie piętro. Najbardziej „odchudzający” jest seks z długą grą wstępną, namiętnymi pocałunkami i zwieńczony orgazmem.

Seks pomaga utrzymać smukłą sylwetkę także dlatego, że obniża ilość kortyzolu, który sprzyja odkładaniu się tkanki tłuszczowej, szczególnie w okolicy brzucha.

Seks pomaga pokonać stres i poprawia samopoczucie

Gdy jesteśmy podnieceni, aktywizuje się układ przywspółczulny, czyli uspokajający. Podczas seksu zwiększa się stężenie endorfin i oksytocyny – hormonów odpowiedzialnych za dobre samopoczucie.

Seks wpływa na długowieczność

To między innymi dlatego, że pomaga uchronić się przed schorzeniami, które mogą być przyczyną przedwczesnej śmierci, takimi jak choroby serca czy otyłość. Do tego podczas zbliżeń nadnercza wytwarzają hormon długowieczności i młodości, stojący na straży dobrej kondycji fizycznej i psychicznej – DHEA (dehydroepiandrosteron).

Seks poprawia urodę

Kobietom, które regularnie uprawiają seks, nie brakuje estrogenów – hormonów, które sprawiają, że włosy są gęste, sprężyste i lśniące. Obserwuje się u nich także zwiększoną ilość kolagenu w skórze, dzięki czemu jest ona gładka, elastyczna. Natomiast lepsze dotlenienie skóry, dzięki sprawniejszemu krążeniu jako „efektowi ubocznemu” seksu, skutkuje dobrą kondycją cery i włosów.

Zwraca się uwagę także na fakt, że seks łączy się ze wzrostem serotoniny – hormonu szczęścia, który powoduje, że uśmiechamy się więcej, mamy łagodniejsze rysy twarzy, a więc wyglądamy młodziej.

Seks zapobiega bezsenności

W wyniku pieszczot piersi i podczas orgazmu uwalniana jest prolaktyna – hormon wywołujący senność. Dlatego po zbliżeniu mamy rozluźnione mięśnie i czujemy się odprężeni, co ułatwia zasypianie.

Seks działa przeciwbólowo

Wytwarzane podczas seksu endorfiny nazywane są naturalnymi środkami przeciwbólowymi. Takie właściwości przypisuje się także oksytocynie. Bywa jednak tak, że ból (na przykład głowy, nawet migrena) znika wyłącznie podczas zbliżenia, a po nim wraca. Wyjątkiem jest ból napięciowy, które raczej zawsze słabnie także dzięki relaksującemu działaniu pieszczot.

Seks zapobiega nietrzymaniu moczu u kobiet

Im częstsze odczuwanie orgazmu, tym mocniejsze mięśnie dna miednicy, które zapewniają prawidłowe funkcjonowanie zwieraczy.

Seks cementuje związek

Przyczynia się do tego oksytocyna – „hormon miłości” wzmacniający przywiązanie. Obserwuje się nawet, że już 2 tygodnie bez seksu powodują, że więź między partnerami słabnie (ale to odwracalny proces!).

Osoby, które są w satysfakcjonującym związku, mają wyższe poczucie własnej wartości, rzadziej borykają się z lękami, uzależnieniami i depresją.

Ile seksu trzeba, by czuć się zdrowym?

Nie oczekujmy konkretnych zaleceń, gotowej recepty. To kwestia indywidualna, każdy z nas doświadcza chemii miłości na swój sposób. Dobrym wyznacznikiem jest przekonanie, nasze własne oraz partnera, że jest go wystarczająco. Jeśli jednak jest go za mało, dobrze jest nazwać rzecz po imieniu. Po wielu latach związku raczej akceptujemy fakt, że „szał ciał” mamy za sobą. Ale pożądanie może być nadal podsycane na wiele sposobów:

  • unikanie rutyny w łóżku (nudna codzienność osłabia namiętność), zaskakiwanie partnera nowościami (np. korzystanie z gadżetów erotycznych)
  • prawienie sobie komplementów, zwłaszcza z erotycznym podtekstem
  • flirtowanie, także przez telefon, SMS-ami
  • umawianie się na seks o konkretnej porze i w konkretnym miejscu (już samo oczekiwanie na to spotkanie potęguje podniecenie)
  • przytulanie się, dotykanie, trzymanie za rękę – kontakt procentuje wyższym poziomem oksytocyny
  • dbanie o intymną atmosferę w sypialni (świece zapachowe, nastrojowa muzyka)

Jak podkreślają eksperci z WHO, człowiek jest istotą seksualną, a seksualność jest integralną częścią człowieczeństwa, związaną w sposób nierozerwalny z innymi obszarami życia. Zdrowie seksualne definiowane jest jako dobrostan fizyczny, emocjonalny i społeczny, opiera się na prawidłowym rozwoju seksualnym i odpowiednich relacjach partnerskich.

Zobacz także: Co ty wiesz o seksie, czyli skąd czerpiemy informacje o sferze erotycznej

Źródła:

  1. Vetulani, J., Mazurek, M. (2018). Neuroerotyka. Rozmowy o seksie i nie tylko. Kraków: Wydawnictwo Znak Horyzont.
  2. Wojtasiński, Z. (2012). 101 mitów o seksie. Warszawa: Wydawnictwo Z/W.
Czy ten artykuł był pomocny?
TakNie

Podobne artykuły