Idę o zakład, że gdy poprosimy kogoś o wymienienie pięciu zmysłów, „dotyk” padnie jako ostatni, i to po dłuższym zastanowieniu. Zwykle zapominamy o nim i nie doceniamy roli, jaką odgrywa w naszym życiu. Wydaje się nam, że trudno podążać przez świat bez wzroku czy słuchu, zaś nasze doznania są niepełne bez odczuwania smaku i węchu. A jak byłoby nam na co dzień bez dotyku? Ten marginalizowany zmysł gra pierwsze skrzypce nie tylko w budowaniu naszych relacji z innymi, lecz także ze swoim ciałem.
W ostatnim czasie dotyk stał się „towarem deficytowym”. Relacje budujemy przez internet, spotkania zostały zastąpione przez rozmowy na wideoczatach. Bezdotykowo mijamy się w korytarzu czy stoimy w windzie, bo staramy się chronić granice własnego ciała aż do przesady. Nie wchodzimy do autobusu, jeśli jest w nim tłok, a gdy ktoś stojący w kolejce depcze nam po piętach, ostentacyjnie robimy kilka kroków, choćby w bok.
Pandemia pokazała nam, że dystans społeczny jest czymś dobrym, a tak naprawdę był wówczas czymś koniecznym. Obnażył jednak prawdę o nas samych – jednym utrzymywanie dużej odległości od innych bardzo pasowało, inni zazdrościli dzieciom, które w sposób naturalny nie stosowały się do restrykcji covidowych i jak zawsze bawiły w sposób dotykowy, np. tuląc się do siebie.
Jeszcze przed pandemią, bo w 2016 roku, naukowcy bili na alarm, że częściej dotykamy telefonu komórkowego niż siebie nawzajem w związku. Badanie przeprowadzone na zlecenie firmy Dscout wykazało, że typowy użytkownik telefonu dotyka go średnio 2617 razy, a ekstremalni użytkownicy, których liczbę szacowano na 10 proc., dotykali swoich urządzeń ponad 5400 razy dziennie. Czy gdyby to badanie powtórzyć dziś, wynik byłby bardziej optymistyczny?
Idźmy dalej. Często słyszymy, że współczesna kultura skłania nas do izolowania się. W praktyce oznacza to, że w dobie portali randkowych nawet budowanie związku nie wymaga od nas „fizycznego” zaangażowania się w poznawanie drugiej osoby. Znowu dotyk wydaje się nam przereklamowany. Tymczasem to właśnie od dotyku zaczyna się wszystko, co istotne w miłości.
Spis treści
Jakie korzyści niesie dotyk?
Oprócz tego, że jest tzw. narzędziem fizjologicznym, które uspokaja tętno i ciśnienie krwi, niweluje stres i ostrzega nas przed zagrożeniem (np. wysoką temperaturą) za pomocą bodźców bólowych, odgrywa również niebagatelną rolę w psychologii.
- Dotyk sprawia, że czujemy się szczęśliwi. Pod jego wpływem spada poziom kortyzolu (hormonu stresu), a rośnie poziom oksytocyny (hormonu przywiązania), serotoniny i dopaminy (czyli hormonów szczęścia i pozytywnych emocji). To dlatego, gdy jesteśmy przytulani, uspokajamy się, zaś głaskanie powoduje odprężenie. Sprowadza się to do tezy, którą eksperci udowodnili w niejednym badaniu: dotyk jest jedną z ludzkich potrzeb, która buduje nasz dobrostan.
- Dotyk zapewnia poczucie bezpieczeństwa. O tej mocy dotyku wiemy od pierwszych chwil życia. Dzięki dotykowi niemowlak odczuwa zaufanie do opiekuna, zyskuje spokój potrzebny mu do harmonijnego rozwoju.
- Dotyk wzmacnia więź, buduje bliskość. I nie chodzi tylko o dotyk erotyczny, ale o taki zwyczajny – pogłaskanie, przytulenie, trzymanie za ręce. Tę moc dotyku znakomicie wykorzystują kobiety podczas spotkań z przyjaciółkami. W czasie rozmowy w sposób naturalny, często nieświadomie, się dotykają, poklepują, strzepują z ubrań drugiej osoby paproszki. Gdy jedna kobieta dotyka drugą, daje jej podprogowo znać, że czuje się z nią dobrze, co pozytywnie wpływa na ich relację.
- Dotyk pomaga pokonać trudności w związku i odbudować relację. Wyobraźmy sobie, że coś poróżniło dwoje partnerów – aby przestać burzyć relację i zacząć ją odbudowywać, muszą ze sobą porozmawiać. Komunikacja przez telefon bądź czat internetowy załatwi sprawę? Raczej ją pogorszy. Za to rozmowa na żywo, tylko we dwoje, może pomóc, zwłaszcza jeśli w związku było dużo bliskości. Bo dotyk, podobnie jak zapach czy smak, może przywołać określone „wspomnienia fizyczne”, które przeniosą partnerów do chwil, kiedy było im razem dobrze.
- Dotyk zmniejsza niepewność i lęk. To dlatego objęcie przez drugą osobę daje wrażenie schronienia przed czymś, co dla nas trudne. I to niezależnie od wieku, bo hormony – endorfiny i oksytocyna – wydzielają się zarówno u dzieci, jak i dorosłych. I to natychmiast! Przytulenie od razu działa cuda, stąd nasz „odruch” obejmowania innych, gdy dzieje się coś złego.
Co ważne, oksytocyna – „hormon przywiązania” wytwarzany w podwzgórzu w reakcji na dotyk – nie jest zarezerwowana dla kobiet, produkowana jest również u mężczyzn. Panowie są jednak na nią mniej podatni, bo mają mniejsze stężenie estrogenów, które uwrażliwiają receptory na oksytocynę. Nie zmienia to jednak faktu, że oksytocyna, podobnie jak wazopresyna, stoją na straży trwałości związku.
Jak się dotykać w związku?
Dotyk może być nieśmiałym muśnięciem na pierwszej randce albo namiętnm ocieraniem podczas seksu. To trzymanie się za ręce podczas spaceru i spanie w objęciach. Niekiedy widać, że partnerzy są „dotykowi”, bo nie są w stanie usiedzieć na dwóch krańcach kanapy albo przejść obok siebie bez choćby subtelnego potrącenia. Ale bywają też pary, które dotykają się tylko w określonych sytuacjach, na przykład intymnych lub gdy są sami. Nie rozstrzygniemy, jak jest lepiej, bo to nie ma znaczenia, jeśli kochankowie nie odczuwają niedosytu.
Jest też druga strona medalu. Zdarza się, że obserwujemy związek, w którym jedna osoba wymusza kontakt fizyczny – wtula się w ramiona, obejmuje „na siłę” mimo braku odwzajemnienia czułości. Dlatego warto zadać sobie samemu pytania o dotyk, by odkryć swoje potrzeby, a następnie porozmawiać o tym z partnerem.
Jaki dotyk lubię, a jaki mnie irytuje? Kiedy dotyk sprawia mi przyjemność, a kiedy ból? W jakich sytuacjach wyjątkowo silnie potrzebuję dotyku, a w których jest on wręcz czymś nie do zniesienia?
Może się okazać, że usłyszymy od partnera, że potrzebuje masażu karku nie tylko wtedy, gdy narzeka na ból spowodowany napięciem mięśni wymagających rozmasowania, lecz także wtedy, gdy razem się relaksujecie, np. oglądając wspólnie ulubiony serial. Albo że rozprasza go głaskanie i woli bardziej zdecydowany dotyk. A może uświadomimy sobie, że nadal chcielibyśmy chodzić na spacery, trzymając się za ręce (ten dotyk wcale jest zarezerwowany tylko dla nastolatków!).
Najpiękniejsze w dotykaniu się jest to, że możemy stworzyć w związku i w relacji ze swoim ciałem coś wyjątkowego – niepowtarzalną mapę ciała, swojego i ukochanej osoby. Tylko my umiemy czytać tę mapę i mamy do niej stworzoną przez nas samych legendę. Poprzez dotykanie rozwijamy wyobrażenie o nas samych i w relacji z ciałem partnera; zaczynamy odróżniać swoje „ja” od tego, co nas otacza.
Jak zadbać o dotyk
Poznanie swoich potrzeb i/lub wysłuchanie oczekiwań partnera może ujawnić deficyt dotyku w związku. Wówczas warto popracować nad tym, by dotyku było więcej. Można zacząć od prostego „ćwiczenia”.
Wyłączmy wszystko, co nas rozprasza – telewizor czy komputer – i usuńmy z zasięgu dłoni wszelkie gadżety, takie jak komórka. Usiądźmy naprzeciwko siebie i patrzmy sobie w oczy, pozwalając, by ciało samo podpowiadało nam, czy chcemy się dotknąć, przytulić, szturchnąć, połaskotać. Pozwólmy, by czas płynął, nawet jeśli tylko siedzimy bez ruchu. To może być pierwszy krok do zmian, bo już samo uświadomienie sobie, że jest nam jakoś tak dziwnie, gdy zastygamy i nie odczuwamy potrzeby dotykania siebie nawzajem albo że pragniemy się dotknąć, ale nie umiemy tego zainicjować, jest doskonałym pretekstem do rozmowy o tym, jak nasza relacja wygląda, ile jest w niej bliskości fizycznej i czy chcemy (oraz jak zamierzamy) to zmienić. Szczerość sprawia, że zaufanie między partnerami wzrasta.
Następnie zadbajmy o dotyk w codziennych sytuacjach, czyniąc z tego swoje rytuały:
- siedząc przy stole, nie odsuwajmy się od siebie, tylko zajmijmy miejsca tak, by dotykać się kolanami bądź stopami;
- codziennie witajmy się rano i mówmy sobie przed snem „dobranoc”, dając sobie całusa, muskając dłonią policzek i/lub przytulając się do siebie;
- obejmując się na powitanie, róbmy to mocniej i dłużej niż zwykle, z większą czułością;
- róbmy wspólne kąpiele w wannie lub pod prysznicem, by podczas nich umyć się nawzajem;
- pomagajmy sobie w zdejmowaniu ubrań wierzchnich, poprawiajmy kołnierzyk koszuli, nawet gdy leży idealnie.
Głód skóry (z ang. skin hunger)mylnie kojarzy się wielu osobom z niezaspokojeniem potrzeb seksualnych. A tu nie o taki niedosyt chodzi. To odczuwanie braku dotyku, które niesie za sobą braki emocjonalne: przygnębienie, niepokój, wewnętrzne rozedrganie, smutek. Osoby, które tego doświadczają, mówią o swojej samotności, nawet gdy mają wokół siebie ludzi. Często podupadają na zdrowiu – łatwiej łapią infekcje, gorzej śpią, mają stany lękowe, a nawet depresję.
Uwaga! Dotyk może też ranić i wyrządzać krzywdę. Ale taka forma kontaktu to przemoc. I jest to zupełnie inna historia…
Źródła:
- Ekmekcioglu, C. (2019). Dotknij mnie. Dlaczego dotyk jest dla mnie tak ważny. Łódź: Wydawnictwo JK.
- Angier, N. (2010). Kobieta – geografia intymna. Warszawa: Prószyński i S-ka.
- Grunwald, M. (2019). Homo hapticus. Dlaczego nie możemy żyć bez zmysłu dotyku. Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.