Strona główna ZdrowiePsychologiaSeks Punkt G – istnieje czy nie?

Punkt G – istnieje czy nie?

autor: Julia Jarosz Data publikacji: Data aktualizacji:
Data publikacji: Data aktualizacji:

„Punkt G” uznawany jest za niezwykle wrażliwy i erogenny punkt w ciele. W przypadku kobiet najprawdopodobniej zlokalizowany jest wokół cewki moczowej i wyczuwalny przez przednią ścianę pochwy. U mężczyzn najpewniej jest to obszar prostaty. W ostatnich latach wokół „punktu G” zrobiło się naprawdę gorąco. Jedni twierdzą, że nie istnieje, a drudzy, że działa jak przycisk w pilocie – naciskasz i otwiera się brama przyjemności. O wszystkim, co związane z punktem G, porozmawiamy z seksuolożką Anią Dąbek – założycielką marki i kont edukacyjnych poświęconych seksuologii Miyaspace.

Strona główna ZdrowiePsychologiaSeks Punkt G – istnieje czy nie?

Punkt G – skąd się wziął?

Termin „punkt G” powstał w latach 80. Jednak już wcześniej, bo w latach 50., niejaki G. Gräfenberg opisał konstrukt przypominający punkt G, ale nie nazwał go wprost. Uważa się, że stymulacja tej okolicy może odpowiadać za niezwykłe doznania seksualne, a także wywołać orgazm lub w przypadku kobiet nawet wytrysk.

Problem wokół tego tematu pojawił się w momencie, gdy w przestrzeni publicznej „punkt G” zaczął funkcjonować jako „magiczny przycisk przyjemności”. Kobiety i mężczyźni zaczęli go intensywnie poszukiwać we własnych ciałach lub u swoich partnerek i partnerów. Jednym sprawiało to wiele przyjemności, innym ogrom frustracji.

„Punktu G” nie znajdziemy w żadnym podręczniku anatomicznym, a badania naukowe na ten temat są wątpliwe [1].

Jak to jest z tym punktem G?

– Rzeczywiście nie ma w tym temacie naukowej zgodności. Na pewno bardziej adekwatne wydaje się używanie słowa „strefa G”, a nie „punkt G”. Mówimy o większym obszarze wewnątrz pochwy, a nie małym pojedynczym punkcie. Część badań wskazuje, że ten obszar ma wiele wspólnego z żeńską prostatą – wyjaśnia seksuolożka Ania Dąbek z Miyaspace.

– Pamiętajmy jednak, że nasza seksualność jest jak linie papilarne – różnorodna i dla każdego z nas unikalna. Dlatego dotyk i pieszczenie obszaru uznawanego za „strefę G” może u różnych osób wywoływać różne efekty: przyjemność, orgazm, ejakulację, ale też zupełnie nic albo nawet dyskomfort. I wszystkie te reakcje są w porządku, bo wszystkie są nasze – dodaje.

Joanna Keszka o kobiecej seksualności: ciało raz puszczone w ruch samo puszcza się dalej

Kobieca prostata? O co dokładnie chodzi?

Nie do końca wiemy, jak to jest z tym „punktem G”. Obok tego tematu pojawił się też kolejny kontrowersyjny wątek – kobieca prostata. To pojęcie znane było już w czasach starożytności. Kolejny raz o kobiecej prostacie mówiło się w XVII wieku. Anatom Regnier de Graaf opisał ją jako „zbiór funkcjonalnych gruczołów i przewodów otaczający żeńską cewkę moczową”. Dyskusje wokół tego tematu trwały prawie 300 lat. Zakończyła je decyzja FICAT (Federacyjny Międzynarodowy Komitet Terminologii Anatomicznej) mówiąca o tym, że żeńska prostata istnieje.

Za obszar ten uznaje się gruczoł lub przewody przycewkowe i gruczoły Skene’a. Miejsce to zbudowane jest z tkanek podobnych do męskiej prostaty – stąd analogiczna nazwa w przypadku kobiet [2]. Pojęcia prostaty damskiej i „strefy G” prawdopodobnie są ze sobą tożsame.

Takie przedstawienie tematu nie daje satysfakcjonującej odpowiedzi. Wciąż pozostaje pytanie, czy kontrowersje wokół naszej intymnej anatomii nam służą, czy szkodzą. – Jestem wielbicielką nauki i możliwości jednoznacznego określenia jakiegoś zjawiska. Naukowe podejście daje spokój. Tymczasem wokół punktu G urosło wiele mitów. Obecnie kontrowersje wokół strefy G są wykorzystywane przez rynek do proponowania nam wielu produktów, łącznie z zupełnie zbędnymi zabiegami medycznymi. Wszystko po to, żeby rzekomo zbliżyć nas do idealnej przyjemności – a nie tędy droga – tłumaczy specjalistka.

Eksplorowanie i próbowanie okazuje się często najlepszą drogą do poznawania swojej seksualności. Kontrowersja na temat istnienia lub nieistnienia „punktu G” zdaje się drugorzędna, co potwierdza specjalistka. – Zachęcam do sprawdzenia, jak ta wątpliwość działa na nas? Przynosi ciekawość i chęć sprawdzenia, jak jest u mnie (do takiej perspektywy zachęcam), czy też wywołuje smutek i poczucie, że to, co teraz mam w seksie, jest niewystarczające, i muszę szukać czegoś więcej (i tutaj zapewniam, że nie ma takiej konieczności)? – mówi Ania Dąbek.

– Nasze ciało i naszą seksualność poznajemy przez doświadczanie. Ważne jest jednak, żeby nie nakładać na tę eksplorację presji. Seks bardzo jej nie lubi. Presja odbiera nam przyjemność, rozluźnienie i bycie tu i teraz. Dlatego napinanie się na osiągnięcie określonego efektu (np. orgazmu ze strefy G) często ma odwrotny efekt. Zawsze zachęcam do eksploracji, poznawania swojego ciała, ale z nastawieniem, w którym króluje ciekawość i otwartość – dodaje.

Łechtaczka jak orchidea, czyli anatomia kobiecego seksu

Punkt G – czy warto go szukać?

Znane są przykłady, gdy szukamy czegoś konkretnego, a przy okazji odkrywamy coś innego, a nawet lepszego. Kolumb poszukiwał Indii, a odkrył Amerykę. Myślenie i próba doświadczania w poszukiwaniu mitycznej „strefy G” może nas doprowadzić do odnalezienia innych miejsc, które dają przyjemność. Pytanie tylko, jak zabrać się za szukanie czegoś nowego we własnej seksualności.

– Warto eksplorować – podkreśla Ania Dąbek. Ekspertka dodaje, że całe nasze ciało ma ogromny potencjał przyjemności. Jednym z najlepszych sposobów odkrywania naszej seksualności jest seks solo, czyli masturbacja. Wtedy możemy w pełni skoncentrować się na sobie i swojej przyjemności. –Również poznawanie strefy G (jeżeli mamy jej ciekawość) warto rozpocząć w pojedynkę. To doświadczenie wymaga skupienia, powolności i cierpliwości. Przyda się też otwartość i uważność na to, co się pojawia – mówi seksuolożka.

Ania Dąbek tłumaczy, w jaki sposób samodzielnie odkrywać strefę G. – Ćwiczenie rozpocznij od zlokalizowania strefy G. Najczęściej znajduje się kilka centymetrów w głębi pochwy, na jej przedniej ściance. Poszukaj charakterystycznej wypukłości i chropowatości – radzi ekspertka.

– Często żeby w ogóle móc ją namierzyć, musimy się czuć bardzo podniecone. Warto wspomnieć, że podobnie jak cała pochwa ta część jest szczególnie wrażliwa na nacisk. Możesz eksperymentować z ruchem: ruchy koliste, w górę i dół, ruch „chodź do mnie” (dwa zgięte palce). W tym doświadczeniu ważna jest powtarzalność i długi czas (nawet 30 i więcej minut). I znów otwartość: mogą pojawić się jakieś odczucia, a może nie pojawić się zupełnie nic. Klasyczną już lekturą dotyczącą punktu G i kobiecej ejakulacji jest książka Deborah Sundahl. Jeśli chciałabyś poznać więcej praktycznych ćwiczeń, to warto do niej sięgnąć – poleca seksuolożka Ania Dąbek.

Źródła:

  1. Puppo, V., Gruenwald, I. (2012). Does the G-spot exist? A review of the current literature. International Urogynecology Journal, 23(12), 1665–1669. https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/22669428/
  2. Rubio-Casillas, A., Rodríguez-Quintero, C.M. (2009). The female prostate: the newly recognized organ of the female genitourinary system. Pobrane z https://we.riseup.net/assets/413820/42970145-The-Female-Prostate-The-Newly-Recognized-Organ-of-the-Female-Genitourinary-System.pdf
Czy ten artykuł był pomocny?
TakNie

Podobne artykuły