Strona główna DzieckoZdrowie dziecka Czy dzieci mogą złapać pasożyty od psa lub kota?

Czy dzieci mogą złapać pasożyty od psa lub kota?

autor: Katarzyna Koper Data publikacji: Data aktualizacji:
Data publikacji: Data aktualizacji:

Gdy okazuje się, że dziecko ma pasożyty, rodzice często obarczają winą domowego pupila. Mówią: „Koniec całowania, lizania po buzi i spania w jednym łóżku!”. Zwykle nie mają racji – twierdzi lek. weterynarii Dorota Sumińska. Obcowanie ze zwierzakiem od najmłodszych lat to bardzo potrzebna stymulacja dla dojrzewającego układu odpornościowego.

Strona główna DzieckoZdrowie dziecka Czy dzieci mogą złapać pasożyty od psa lub kota?

Katarzyna Koper: Najczęstszym pasożytem wśród dzieci w wieku przedszkolnym są owsiki. Czy można się nimi zakazić od psa lub kota?

Lek. wet. Dorota Sumińska: Absolutnie nie. Owsiki są typowo ludzkimi pasożytami. Zakażamy się nimi wyłącznie od innych ludzi przez kontakt oralno-fekalny. Wystarczy, że osoba zakażona nie umyje rąk po wyjściu z toalety i poda komuś dłoń na powitanie albo dotknie przedmiotu, np. klamki, zabawki, który za chwilę weźmie ktoś inny.

Jeśli nie umyje on dokładnie rąk przed jedzeniem albo weźmie do buzi palce, jak to często robią małe dzieci, to jaja owsika trafią do jego przewodu pokarmowego, a z nich wylęgną się dorosłe osobniki.

– A inne, typowo psie i kocie pasożyty – czy mogą być niebezpieczne dla maluchów?

– Owszem, w pewnych sprzyjających okolicznościach może się zdarzyć, że dziecko zakazi się glistą psią lub kocią albo tęgoryjcem. Ale do tego wcale nie jest niezbędny pies lub kot w domu! Wystarczy, że pozwolimy dziecku pobawić się w piaskownicy, w której wcześniej swoje potrzeby fizjologiczne załatwił zakażony zwierzak.

Dlatego po zabawie w publicznej piaskownicy, w której nie wymienia się piasku i nie chroni przed dostępem zwierząt, trzeba bezwzględnie porządnie umyć dziecku ręce.

– To znaczy, że psia glista lub tasiemiec mogą zadomowić się w organizmie malucha i zagrozić jego zdrowiu?

– To się zdarza, ponieważ małe dzieci mają niedojrzały układ odpornościowy, który może nie być w stanie wyeliminować intruza. Podobnie jest z osobami, które cierpią na wrodzone lub nabyte niedobory immunologiczne, na przykład z powodu zakażenia wirusem HIV lub choroby onkologicznej i chemioterapii. Organizm dorosłej, zdrowej osoby ze sprawnie działającym układem odpornościowym bez problemu obroni się przed inwazją ze strony psiego czy kociego pasożyta.

Pasożyty u dzieci – objawy i leczenie

– A jak ochronić malucha przed tymi pasożytami, gdy pełza on lub raczkuje po tej samej podłodze, po której chodzą domowi pupile?

– Po pierwsze, gdy mamy w domu małe dziecko, trzeba regularnie, co trzy miesiące, badać zwierzęta domowe na obecność pasożytów. Wystarczy pobrać próbkę kału pupila i zanieść do kliniki weterynaryjnej, która przeprowadzi badanie parazytologiczne lub prześle materiał do laboratorium.

Po drugie, musimy zadbać o higienę. Kocia kuweta powinna znajdować się w miejscu niedostępnym dla malucha. Trzeba ją codziennie czyścić i co jakiś czas zmieniać piasek lub żwirek. Nie należy z kolei kąpać psów ani kotów, co niestety robią niektórzy opiekunowie. Podczas kąpieli z udziałem szamponów zmywamy z sierści warstwę ochronną i pobudzamy gruczoły łojowe do nadmiernej produkcji łoju. Owocuje to naprawdę „brudną” sierścią.

Jeśli wynik badania potwierdza zakażenie pasożytnicze u pupila, a dziecko ma niepokojące objawy: bóle brzucha, biegunkę, nudności, osłabienie apetytu, zahamowanie przybierania na wadze, należy zgłosić się do pediatry i poinformować o potwierdzonym zakażeniu pasożytniczym u zwierzęcia domowego. Lekarz zleci odpowiednie badania i zadecyduje, czy dziecko wymaga podania leków przeciwpasożytniczych.

– Niektórzy właściciele czworonogów, zamiast badać zwierzęta, wolą regularnie podawać im leki na odrobaczanie. Takie rozwiązanie wydaje się prostsze. Co Pani o tym myśli?

– To bardzo złe rozwiązanie, które jest efektem nachalnych działań promocyjnych prowadzonych przez producentów leków weterynaryjnych. Po pierwsze nie ma jednego uniwersalnego leku, który leczyłby wszystkie choroby pasożytnicze kotów i psów. Musimy najpierw wiedzieć, z jakim przeciwnikiem mamy do czynienia. Po drugie, każdy lek ma swoje działania niepożądane, więc kochający właściciel nie powinien na nie narażać swojego pupila, jeśli nie ma takiej konieczności.

– A co z roznoszoną przez koty toksoplazmozą? Czy jest groźna dla dzieci?

– Pierwotniak Toxoplasma gondii, który rzeczywiście bytuje w przewodzie pokarmowym kotów, jest naprawdę niebezpieczny jedynie dla kobiet w ciąży, a dokładnie mówiąc – dla płodu (sprawdź: toksoplazmoza w ciąży). Zakażony kot wydala z kałem oocysty, które mogą być źródłem zakażenia. Ale nie od razu. Potrzebują 48 godzin, czasem więcej, aby dojrzeć i stać się źródłem zakażenia.

Jeśli więc codziennie sprzątamy kocią kuwetę, to nie ma się czego obawiać, jeśli po wszystkim myjemy ręce. Toksoplazmozą nie zarażamy się od kota, ale po zjedzeniu surowego lub półsurowego mięsa. Mały procent zakażeń może pochodzić ze skażonej wody lub niedomytych nowalijek.

Większość dorosłych ma za sobą kontakt z toksoplazmozą. Nawet nie wiedzą, kiedy doszło do zakażenia, ponieważ najczęściej przebiegało ono bezobjawowo. Dowodem na kontakt z pierwotniakiem Toxoplasma gondii w przeszłości jest obecność przeciwciał klasy IgG we krwi. Ich wykrycie to dobra wiadomość, która oznacza, że nie musimy się już obawiać zakażenia tym pierwotniakiem, bo mamy już ochronne przeciwciała.

Odporność u dzieci – jak ją wzmocnić?

Pies west highland white terrier oblizuje pyszczek, stojąc na blacie w kuchni, w tle rodzina piecze ciasto.

– Dlaczego toksoplazmoza jest groźna dla kobiet w ciąży?

– Jest groźna przede wszystkim dla płodu, bo wywołujący ją pierwotniak ma zdolność przenikania przez łożysko. Ryzyko przeniesienia zarażenia na płód rośnie wraz z wiekiem ciąży i jest największe w ostatnich tygodniach przed porodem. Jednak konsekwencje zakażenia są najbardziej dotkliwe, gdy dojdzie do niego na początku ciąży. Może wówczas dojść do poronienia.

Zakażenie w drugim trymestrze może wywołać wady płodu, takie jak np. wodogłowie czy zahamowanie wzrostu. Natomiast zakażenie tuż przed porodem ujawnia się dopiero w okresie niemowlęcym w postaci opóźnienia rozwoju psychoruchowego, drgawek czy problemów ocznych.

– Czy to znaczy, że kobieta w ciąży, która nie ma przeciwciał świadczących o przechorowaniu toksoplazmozy, powinna unikać kotów?

– Jak już wiemy, to wcale nie kontakty z kotami są źródłem toksoplazmozy, ale jedzenie surowego lub niedogotowanego mięsa, głównie wieprzowego, w którym są cysty pierwotniaka. Zagrożeniem są również niedomyte owoce i warzywa z grządek zanieczyszczonych kocimi odchodami. Dlatego przed spożyciem należy je bardzo dokładnie umyć pod bieżącą wodą.

Uważam, że zamiast drżeć o to, aby nie zakazić się toksoplazmozą w czasie ciąży, lepiej zetknąć się z nią wcześniej i mieć to za sobą.

– A są inne zdrowotne korzyści z bytowania pod jednym dachem z psem lub kotem, poza bezdyskusyjnymi korzyściami psychologicznymi?

– Oczywiście! Zwierzęce antygeny, czyli białka, które mogą być potencjalnym źródłem alergii, wspomagają dojrzewanie układu odpornościowego dziecka. Pies, który jest wyprowadzany na spacery, przynosi je do domu i w ten sposób oswaja z nimi organizm dziecka. Chodzi o zwyczajny brud, z którym większość ludzi nie styka się z powodu nadmiernej higienizacji życia codziennego.

Dzieci wychowywane w sterylnych warunkach nie mają kontaktu z nimi, a ich układ odpornościowy jest pozbawiony naturalnej stymulacji. Dlatego gdy w późniejszym życiu zetknie się z nimi, reaguje bardzo gwałtownie, np. alergią lub chorobą autoimmunologiczną. Nie doszłoby do tego, gdyby zwierzęta domowe przebywały blisko człowieka, tak jak to było kiedyś.

Dlatego rodzicom, którzy chcą uniknąć alergii na sierść kota czy psa u dziecka, polecam wzięcie zwierzęcia do domu, zanim dziecko przyjdzie na świat. W ten sposób jego układ immunologiczny będzie miał szansę stopniowo oswajać się z alergenami i nauczyć się je tolerować. Jest szansa, że w ten sposób uda się nam uniknąć gwałtownej reakcji na nie w przyszłości.

Leśne przedszkole – dzieciństwo blisko natury

– Rodzice dzieci uczulonych na psie lub kocie alergeny, decydując się na odczulanie dziecka, słyszą od alergologa, że powinni pozbyć się zwierzaka z domu. Pani jest innego zdania, prawda?

– W takiej sytuacji radziłabym natychmiast zmienić lekarza. Jeśli mamy zamiar przyjąć pod swój dach i do serca psa lub kota, a w domu jest już dziecko, zróbmy mu „test alergiczny”. Wystarczy poodwiedzać „zezwierzęconych” przyjaciół i pozwolić dziecku na bliski kontakt z czworonożną częścią rodziny gospodarzy.

Po kilku takich „maratonach” przekonamy się, jak reaguje na to organizm malucha. Jeśli pojawią się objawy uczulenia, będzie czas na odczulanie. Jest ono niczym innym jak dawkowanym kontaktem z alergenem. Wówczas wizyty u znajomych z psami i kotami będą najpierw częste i kilkuminutowe, by z czasem stopniowo się wydłużać. Przy czym nie należy rezygnować z wizyt u alergologa. Oczywiście takiego, któremu nie przyszłoby do głowy pozbywanie się członka rodziny.

– Czy to prawda, że posiadacze psów i kotów rzadziej zakażają się koronawirusem?

– Tak, dlatego że psy i koty od zawsze są nosicielami koronawirusów pochodzących z tej samej rodziny, co odpowiedzialny za pandemię wirus SARS-CoV-2. Bytujący z nimi ludzie wykształcają tzw. odporność krzyżową. Podobnie było z mleczarkami, które w czasie epidemii czarnej ospy okazały się na nią odporne. Tę odporność zawdzięczały częstym kontaktom z wirusem ospy krowiej, podobnym do ludzkiego.

Pamiętajmy, że człowiek jest częścią natury, która nie jest jego wrogiem. Nadmierna izolacja od niej przynosi zdecydowanie więcej szkody niż pożytku.

Czy ten artykuł był pomocny?
TakNie

Podobne artykuły