Strona główna WellbeingBądź eko Nie każde mleko jest eko! Jak wybrać ekologiczne mleko roślinne?

Nie każde mleko jest eko! Jak wybrać ekologiczne mleko roślinne?

autor: Sergiusz Pinkwart Data publikacji: Data aktualizacji:
Data publikacji: Data aktualizacji:

Mija właśnie dziesięć lat od zakończenia najbardziej rozpoznawalnej społecznej kampanii reklamowej „Pij mleko! Będziesz wielki”. Dekada to w tym przypadku cała epoka. Mało kto odważyłby się dziś postawić tezę, że krowie mleko służy naszemu zdrowiu. Wiadomo za to na pewno, że przemysłowy chów krów jest nieetyczny. Czas na mleko roślinne. Tylko jakie? Które mleko roślinne jest ekologiczne?

Strona główna WellbeingBądź eko Nie każde mleko jest eko! Jak wybrać ekologiczne mleko roślinne?

Na zdjęcia wrzucane do sieci przez ekologów z wielkich farm mlecznych po prostu nie da się patrzeć. Przemysłowy chów to prawdziwe okrucieństwo. Pasące się na alpejskich łąkach stada szczęśliwych krów znajdziemy już tylko w reklamach szwajcarskiej czekolady. Dziś liczy się zysk.

Od lat pogłowie bydła spada, za to zwiększa się „wydajność”. A to oznacza zazwyczaj jeszcze większą automatyzację i traktowanie żywych istot jak trybików w fabryce mleka. Na dodatek dawno już obalono mit mleka krowiego jako nieocenionego i niezastąpionego źródła białka. Klienci coraz częściej pytają o mleko roślinne. Wybór jest szeroki. Ale czy każde mleko roślinne jest produktem ekologicznym?

Mleko bez laktozy – co warto o nim wiedzieć?

Mleko sojowe

Jeszcze kilka lat temu wegetarianie nie mieli wyboru. Na stołach roślinożerców królowała soja – w najróżniejszych postaciach. Kotleciki, tofu, a przede wszystkim mleko sojowe – będące właściwie synonimem mleka roślinnego. Popularne kawiarnie wprowadziły je do swojej oferty i „sojowe latte” stało się symbolem nowej, ekologicznie progresywnej bohemy.

Ale po pierwszym zachłyśnięciu się przyszły gorsze chwile. Sojowe mleko raczej nie zachwyca smakiem. W mediach społecznościowych ma złą prasę z powodu wysokiego stężenia żeńskich hormonów. Według popularnej miejskiej legendy nie służy zwłaszcza mężczyznom, obniżając libido i powiększając gruczoły piersiowe. Wprawdzie ilość hormonów w sojowym mleku miałaby znaczenie, gdybyśmy wypijali za jednym zamachem całą cysternę, a nie dodawali kilku mililitrów do kawy, ale fama się rozeszła.

Jeżeli chcemy mleko sojowe skrytykować, to uczciwiej byłoby sięgnąć po argument Puszczy Amazońskiej. Niestety to prawda – pod uprawę soi wycina się całe hektary tropikalnych lasów deszczowych w Ameryce Południowej. Transport do USA i Europy to znów tony dwutlenku węgla i zanieczyszczenie atmosfery. Może więc jednak sięgnąć po coś bardziej smacznego i eko?

Ciemna strona awokado

Mleko migdałowe

Amerykanie nie mają wątpliwości. W USA najlepiej sprzedaje się mleko migdałowe. I trudno się temu dziwić, bo jest smaczne i aromatyczne, a odkąd stało się modne, produkuje się je na miejscu, w słonecznej Kalifornii. Same zalety? Niekoniecznie. Sady porośnięte hektarami migdałowców wymagają ogromnej ilości nawadniania, co w tym półpustynnym stanie, trapionym co roku potężnymi pożarami, wydaje się zaproszeniem do katastrofy ekologicznej.

Na dodatek naukowcy biją na alarm, że migdałowce są zapylane jedynie przez pszczoły. Sadownicy to wiedzą i w okresie kwitnienia drzewek zwożą z całego regionu ule. Dla pszczelarzy to intratny interes, niestety obsługiwanie monokultury ma swoją cenę. W sezonie około dwadzieścia procent pszczół robotnic ginie z przepracowania. To dość wysoka cena za ekologiczną alternatywę zwierzęcego mleka.

Mleko kokosowe

Za najsmaczniejsze uchodzi – całkiem słusznie – mleko kokosowe. Jest podstawą wielu dań kuchni orientalnych, a nieco rozwodnione może się stać doskonałym dodatkiem do kawy czy porannego talerza płatków śniadaniowych. Zapotrzebowanie na produkty z palmy kokosowej rośnie na całym świecie, bo oprócz mleka w cenie są też oleje, kopra czy włókna.

Jednak jest to produkt wybitnie regionalny, ograniczony do krajów tropikalnych, najczęściej wyspiarskich. Największe państwa tego obszaru – Indonezja i Filipiny – starają się wykorzystać swoją szansę, zakładając ogromne uprawy.

Maksymalizacja zysków prowadzi do bardzo nieetycznych zachowań kokosowych karteli wobec mieszkańców oddalonych od centrów cywilizacji. Bez skrupułów zabierane są grunty ubogim wieśniakom, a w zamian oferowana jest niebezpieczna praca przy zbiorach orzechów – za głodowe stawki, często poniżej dolara dziennie. Jeśli zdajemy już sobie z tego sprawę, trudno będzie przestać o tym myśleć, otwierając karton kokosowego mleka.

Dbasz o środowisko? Sprawdź, dlaczego powinnaś unikać oleju palmowego

Mleko ryżowe

Może więc mleko ryżowe? Wprawdzie jego smak bywa mocno dyskusyjny, a konsystencja rzadko kiedy odbiega od zabarwionej wody. Trudno też dopatrzyć się w nim białka (mleko krowie lub sojowe ma go osiem razy więcej). Za to ma sporo węglowodanów – a przez to i kalorii. Skrobia, niestety, łatwo się rozwarstwia – co zauważy każdy, kto zapomni wstrząsnąć kartonem przed otwarciem. A i tak, aby miało odpowiedni kolor, używane są utrwalacze.

Ekologowie nie mają zbyt dobrej opinii o ryżowych monokulturach – zwłaszcza w Azji Południowo-Wschodniej. Pola ryżowe zalane stojącą wodą to udręka dla rolników, wspaniałe warunki dla malarycznych komarów i fatalne rozwiązanie dla bogatej przyrody. Maksymalizacja zbiorów wymaga intensywnego nawożenia, a to w zastraszający sposób niszczy kruchą równowagę ekologiczną ogromnych połaci Azji.

Dodajmy jeszcze fakt, że z pól ryżowych uwalnia się do atmosfery metan – odpowiedzialne są za to bakterie żerujące na zatopionych w wodzie roślinach. Aż dwadzieścia procent światowej emisji gazów cieplarnianych mamy dzięki polom ryżowym. Powiedzmy to sobie szczerze – tarasowe pola w Chinach są może i malownicze, ale przyroda nie jest zachwycona ryżową monokulturą.

Mleko orzechowe

W ostatnich latach poszukiwania superfoods – produktów roślinnych z ponadprzeciętnymi wartościami odżywczymi – doprowadziły nas do ponownego przyjrzenia się orzechom. W czasach mojego dzieciństwa w każdym szanującym się domu był „dziadek do orzechów” i w zimowe wieczory po domach niosły się chrupnięcia łamanych skorupek. Potem zrobiły się modne tłuste fistaszki – orzeszki ziemne, luksusowe nerkowce i orzechy brazylijskie.

Wszystkie nowinki mają jedną wadę – rosną daleko, w gorącym klimacie. Za to nasza leszczyna jest łatwa w uprawie, idealnie dostosowana do umiarkowanej strefy klimatycznej. I o ile orzechy laskowe rzadko budzą powszechną namiętność smakoszy, to są bardzo wydajnym surowcem do przygotowania smacznego substytutu mleka. Dodatkowo leszczyna nie wymaga gleby wysokiej jakości i chętnie rośnie na nieużytkach, a zapyla ją wiatr. Z pewnością mleko orzechowe może być naszą tajną bronią w walce o globalny rynek produktów wegetariańskich.

4 najzdrowsze orzechy, które warto jeść codziennie

Mleko konopne i mleko z siemienia lnianego

Leszczyna to nie wszystko. Mamy jeszcze kilka dobrych kart w rękawie, a prawdziwym asem pik są konopie. Przez całe wieki w przydomowych ogródkach uprawiano te pożyteczne rośliny przede wszystkim z uwagi na włókniste łodygi. Konopie łatwo się rozmnażają i rosną jak dzikie chwasty.

Gdyby nie odium „narkotykowego Graala”, które na rodzime konopie rzucili indyjscy krewni, pewno już dawno pilibyśmy mleko konopne, bogate w minerały i witaminy. A tak każdy rolnik, któremu zaświta pomysł przemysłowej uprawy naszego „zioła”, z pewnością dwa razy się zastanowi. A my konopne mleko kupujemy, sprowadzane z zagranicy.

W odwodzie mamy jeszcze prasłowiański len – uprawiany na terenach pomiędzy Odrą a Bugiem od czasów prehistorycznych. Małe, złociste nasionka siemienia lnianego są prawdziwą bombą zdrowia. Wyciska się z nich fantastyczny olej lniany, a także można zrobić roślinne mleko. Problemem może być tylko to, by odpowiednio rozpropagować wartościowe, wegetariańskie produkty z lnu, który ma w Polsce (poniekąd słusznie) opinię produktu luksusowego i niszowego.

Mleko owsiane

Nie bez przyczyny górale pod Tatrami siali owies, a nie pszenicę. To niewybredne zboże jest w naszej strefie klimatycznej mistrzem survivalu. Wprawdzie owsa jemy mało – to Brytyjczycy nie wyobrażają sobie śniadania bez owsianki – ale owsiane ciasteczka i otręby na dobre zadomowiły się w naszej diecie. Faktem jest też, że większość uprawianego owsa przeznaczona jest na paszę dla zwierząt.

Kryzys 2020 roku sprawił, że zwierząt hoduje się mniej, ale nie ma powodu zmniejszać upraw. Bo świat zachwycił się właściwościami, a przede wszystkim smakiem, mleka owsianego. Doskonale nadaje się do kawy, koktajli, zup mlecznych czy naleśników. Dobrze się rozpuszcza w gorącym sosie i ma niewiele kalorii.

Alergie na mleko owsiane zdarzają się dużo rzadziej niż na laktozę. Wygląda więc na to, że znaleźliśmy wreszcie mleko, które warto pić – może nie po to, byśmy byli „wielcy”, ale byśmy byli zdrowi i lepsi dla naszej planety.

Jakie są najlepsze produkty z owsa?

Czy ten artykuł był pomocny?
TakNie

Podobne artykuły