Popełnianie błędów jest w młodości nieuchronne. Niektórych raf jednak mogłybyśmy sobie oszczędzić. Przed jakimi ty, czytająca ten tekst, przestrzegłabyś siebie przed laty? Jakiej rady zabrakło ci w młodości, która może odmieniłaby twoje życie? Pomyśl. Może uświadomienie sobie jej dziś też okaże się pomocne tobie lub twoim dzieciom?
Ja sobie młodej powiedziałabym, żeby cieszyła się wrażliwością, ale jak najwcześniej uczyła się wzmacniać, tak żeby świat jej nie ranił. Dopiero teraz wiem, że się da. Trzeba tylko panować nad myślami, filtrować je: dopuszczać do siebie te pozytywne, a te dołujące ucinać i nie martwić się na zapas. Nie myśleć magicznie, że zamartwianie się przed czymś mnie uchroni (tak robiłam!). Dziś wiem, że myśli tworzą emocje. I emocji nie mogę kontrolować, ale myśli – owszem, jak najbardziej. Mogę skupiać się na tych pogodnych, wybierać budujące wspomnienia, koncentrować się na urodzie ogrodu czy czytanej książki, a odsuwać od siebie obawy czy sprawy, na które nie mam wpływu. Dziś to praktykuję. Żal mi tylko długich lat, kiedy wszystko boleśnie przeżywałam i brałam do siebie.
Drugie, co powinnam kiedyś usłyszeć, to żebym uważniej wybierała to, co jem. Kocham produkty mączne i długo byłam dość zapamiętała w tej „miłości”, przepadam też za nabiałem, który mi nie służy. Gdybym lata temu ograniczyła ciastka, a mleko odstawiła, kto wie, może dziś miałabym mocne jelita i dużą, zdrową tarczycę? Trzecie stwierdzenie, które bym powiedziała sobie młodszej, to rada, jakiej Manuela Gretkowska udzieliła swojej córce: nie trzeba wydawać majątku na kosmetyki. Aby utrzymać skórę w dobrej formie, warto jednak chronić ją przed słońcem i regularnie złuszczać. Wyobrażam sobie, że wdrażając taki program w wieku 30 lat, 20 lat później można dalej świetnie wyglądać – mieć mniej zmarszczek i uniknąć przebarwień, które raz powstałe w skórze lubią się odtwarzać. Niwelowanie ich to spory koszt, a i tak efekt jest krótkotrwały.
Jakich trzech rad udzieliłyby inne kobiety? Zapytałyśmy o to kilka świetnych, znanych, mądrych, dojrzałych dziewczyn: Manuelę Gretkowską, Annę Maruszeczko, Aidę Kosojan-Przybysz, Marzenę Rogalską, Anetę Hregorowicz-Gorlo, Mikę Urbaniak i Dorotę Czekaj.
Spis treści
Manuela Gretkowska, pisarka, aktywistka intelektualna, mistrzyni słowa. Właśnie ukazała się jej nowa książka „Przeprawa”:
Tej młodszej mnie powiedziałabym, żeby zadbała o swój umysł, bo on jest źródłem wszystkiego. Jeśli nie ma w nim zrównoważenia, to przyciąga się nieodpowiednich ludzi i wpada się w sytuacje, których można by było uniknąć. Nie mówiąc o schorzeniach psychosomatycznych, gdy rozchwiana psyche wpływa na ciało. Współczesny świat mami pokusami, gdzieś trzeba znaleźć równowagę. Dlatego poradziłabym takiej dwudziestolatce, żeby zapisała się na mindfulness albo na medytacje buddyjskie – to pomaga panować nad myślami.
Dla kobiet pułapką bywają uczucia. Kultura narzuca nam dewastujący wzór miłości. Nie partnerstwo, ale współuzależnienie i związek przemocowy. Jesteśmy od najmłodszych lat tresowane na szukanie miłości jako dopełnienie siebie, zbawienie. Radziłabym więc zająć się sobą, mieć w życiu inne cele niż „ukochany”. W świecie młodych mężczyzn ślub z księżniczką z bajki nie jest na pierwszym miejscu. Bardzo często cała energia dziewczyny idzie na szukanie idealnego partnera, a potem na podporządkowanie się mu. I to jest dla niej niszczące, bo faceci mają czas i możliwość zajmowania się sobą, a kobiety inwestują w związek. Żeby odzyskać panowanie nad własnym życiem, trzeba mieć zrównoważony umysł. To jak z jazdą po drodze pełnej dziur, jaką jest życie. Gdy do tego mamy kiepski pojazd, czyli umysł, to będzie nami trzęsło i znacznie więcej czasu zajmie nam dojechanie do celu.
Co jeszcze bym powiedziała sobie młodszej? Każdej młodej dziewczynie? Idź na psychoterapię. Nie masz żadnej traumy? Bardzo dobrze! Ale tak jak idzie się na przegląd zębów, do fryzjera, żeby dobrze wyglądać, warto też pójść do terapeuty. Oprócz zębów u ortodonty trzeba wyprostować sobie psychikę. Psyche nie widać, a to ona potrafi najbardziej dop…lić. Terapia pod dobrym przewodnictwem pozwala rozeznać się w sobie. Wchodzenie w życie nie jest łatwe, a koleżanki, media, chłopaki jeszcze dają popalić. Szczera, dobra dusza-psyche dziewczyny odkształca się tak łatwo, jak maska samochodu po stłuczce. Psychoterapia wyklepie wgniecenia, wyczyści ją, wyreguluje. Pomoże odciąć te wszystkie „ogony” – rodziców, którzy kochali za mało, za bardzo, nie tak.
Trzecia rada? Nie dotykaj alkoholu. Fajnie jest wypić lampkę, dwie, ale rano będziesz wysikiwać mózg, zniszczone neurony, co nazywa się kacem. Nie ma ani jednej rzeczy pozytywnej dla organizmu, którą dawałyby procenty. Jeśli pomaga ci nawiązać kontakty towarzyskie, to znaczy, że z tobą jest źle, że masz problem. W którymś z numerów „Elle” czytałam wywiad z Emily Ratajkowski, która powiedziała, że przed snem wypija dwa, trzy kieliszki wina, bo to pomaga jej spać. To jest reklama alkoholizmu, a nie rada. Ty, dziewczyno, zwyczajnie zalewasz się przed spaniem. Alkohol nic nie daje, poza kaloriami, a dużo odbiera – traci się ocenę rzeczywistości, robi gafy, głupie rzeczy, sądząc, że jest się na luzie. Alkohol to stroma ścieżka w dół, gdzie pojawiają się choroby i problemy. Jego picie to patriarchalny mit Zachodu usprawiedliwiający przemoc i współuzależnienie kobiet, nie mówiąc o szybszym od mężczyzn wpadaniu w nałóg.
Czyli w skrócie: młoda kobieto, po pierwsze nie pozwól, by twoje myśli rządziły tobą, spróbuj mindfulnessu lub medytacji. Po drugie idź na psychoterapię, żeby rozeznać się we własnych schematach zachowań i widzieć, czego naprawdę chcesz. A po trzecie nie ćpaj i odstaw prosecco, każdy alkohol. Nie po to dbasz o siebie, żeby się truć.
Marzena Rogalska, bomba dobrej energii, dziennikarka i pisarka:
Powiedziałabym sobie, żebym nie była tak krytyczna, jeśli chodzi o wygląd. Może ja w młodości niespecjalnie przejmowałam się ocenami innych, jednak miałam do siebie sporo „ale”: że jestem za gruba, nie taka, że powinnam być inna. Najbardziej niesamowite jest to, że gdy patrzę na siebie młodą, to nie mogę pojąć, czego od siebie wtedy chciałam! „Dziewczyno”, powiedziałabym za profesorem Osiatyńskim, „wstań rano, zrób przedziałek i proszę, odpieprz się od siebie”.
Druga rzecz: nie zatracaj się w pracy, nawet jak ją kochasz. Wysypiaj się, zatrzymuj nad fajnymi rzeczami, celebruj je. Ja wiem, takie jest prawo młodości, człowiek pędzi, samo go niesie! Ale warto rozglądać się na boki. Po to, żeby mocno zbudować się wewnętrznie.
I trzecia rada: stawiaj granice w związkach. Nie tylko damsko-męskich – w każdych. Częściej mów sobie „tak”, a innym „nie”, gdy tego potrzebujesz. Nie zwracaj uwagi, czy tak wypada, czy nie. Nie wkładaj energii w rzeczy, w które nie warto. Ja mam naturę „fighterki”, angażuję się. Tym mocniej radzę: nie walcz tam, gdzie nie masz na coś wpływu. Jak dopiero teraz potrafię sobie to powiedzieć i odpuścić.
Anna Maruszeczko, dziennikarka, autorka podcastu „Wojownicy i Wojowniczki”, w którym rozmawia z ciekawymi ludźmi, takimi, „którym zależy”:
Jako najstarsza z rodzeństwa za dużo brałam sobie na głowę, do serca i na plecy. Nie tylko w dzieciństwie, gdy musiałam zarządzać domem, gdy rodzice byli w pracy, ale i później, gdy wszyscy mieliśmy już własne życia rodzinne. Status pierworodnej dawał przywileje – w postaci uznania i posłuchu – ale też wbijał w poczucie obowiązku uszczęśliwiania wszystkich wokół, bo wydawało mi się, że ja mam lepiej, łatwiej. Co wywoływało we mnie irracjonalne poczucie winy. Nie chodziło o to, żeby rządzić. Ja chciałam, żeby wszystkim było dobrze. Nawet gdy nie pomagałam, to się przejmowałam. Spalałam przy rzeczach, na które nie miałam wpływu, aż pojawiały się deficyty energii życiowej. Teraz myślę, że nie tędy droga. Kolejność powinna być taka: ty, twoi najbliżsi, dalsza rodzina, świat. A niechciana pomoc to rodzaj przemocy. Gdybym mogła porozmawiać z sobą tamtą, powiedziałabym: „Nie pomagaj, jeśli cię o to nie poproszą”. No, chyba że chodzi o pomoc w wypadku czy uchodźcom. Bo zwykle jest tak, że wypruwasz sobie żyły, a na koniec słyszysz, że się wywyższasz.
Co jeszcze? „Maruszeczko, ty za mało o siebie walczysz“, powiedziała mi kiedyś Bożena Walter. Oniemiałam. Chodziło o sprawy zawodowe. Fakt, raczej czekałam, aż ktoś mnie zaprosi do współpracy. Nie chciałam się narzucać, wpychać, prosić, bo to „takie w złym guście“. „Jeśli naprawdę w czymś jestem dobra, to świat to dostrzeże”, myślałam, bo czasem tak się działo. Teraz myślę, że to podejście królewskie. Mało tego, komuś może się wydać, że mi nie zależy. Z wiekiem stałam się bardziej sprawcza, chociaż proszenie dalej mi nie wychodzi. Teraz powiedziałabym sobie: „nazwij swoje mocne strony i uwierz w nie, buduj na tym. I rób wszystko, żeby być niezależna, bo taką masz lwią naturę”.
A trzecie, co bym sobie powiedziała, to żebym uczyła się odpuszczać. Długo wydawało mi się, że życie polega na tym, żeby być zajętą. Gdy już groziło mi wypalenie, nie tylko zawodowe, dotarło do mnie, że trzeba zwalniać. Długo jednak miałam wątpliwości, czy „wypisując się z wyścigu“, nie wywołam w swoim życiu katastrofy i czy nie zatracę się w obojętności – wszak rzeczywistość wymaga mojego zaangażowania! Dziś myślę, że bycie wiecznie zajętą to jednak obciach. Świadczy o tym, że nie umiem gospodarować energią. Dziś powiedziałabym sobie: „Hej, nicnierobienie jest potrzebne i dobre. Regenerujesz się, więcej widzisz, jesteś uważna, żyjesz świadomie”.
Aida Kosojan-Przybysz, najsłynniejsza nasza wizjonerka, artystka, pieśniarka:
Gdy patrzę na siebie wstecz, to pierwsze, co bym sobie powiedziała, to: „nie trać tej radosnej energii, zapału, jaki masz”. Zawsze miałam radość życia – to dzięki niej zdobywałam, co chciałam. Bez strachu, bez ograniczeń. Dla mnie nie było żadnych barier. Emocje torowały mi drogę. Czułam, że jak się czegoś chce, to można to wziąć, wspiąć się po to jak po drabinie. Bo tak właśnie jest. Ta nasza wewnętrzna jasność może być jednak z czasem zaćmiewana wpływami innych osób, także bliskich. Mam na myśli uprzedzenia i obawy, którymi dorośli, nawet nieświadomie, blokują dziecko. To takie niewinne na pozór zdania, żeby np. zeszło z parapetu – wszystko zależy od tego, jak to zostało powiedziane, z prośbą czy przerażeniem. Nasze emocje zostają w dziecku na długo! Każdy z nas rodzi się z paliwem, które w ciągu życia zużywa. My często wypalamy je, nawet nie ruszając z miejsca… Jak nie tracić tej naszej wyjątkowej energii, charyzmy? Obserwując świat, patrząc na niego własnymi oczami. Nie pytaj innych, jak sadzić drzewo, sama sprawdzaj glebę. Sama skosztuj wszystkiego, zobacz, co ci smakuje. Mierz świat sobą, nie innymi! Co ci po radach kogoś, kto mówi, jak żyć, a sam tkwi w koszmarnych układach osobowych?
Druga rada: ucz się rzeczy nowych. Najprościej przyswajamy to, co nas cieszy, nie to, co ktoś w nas wmusza. Zobacz, co sprawia ci radość, tędy wiedzie droga do sukcesu. Nie bój się popełniać błędów. Nie da się dojść do perfekcji, nie zaliczając porażek. Ważne, by nie ustawać w rozwoju – to rada i dla pięciolatki, i dla 90-latki. Babcia mojej przyjaciółki Emmy Kiworkowej ma 95 lat i hula po internecie!
Trzecia rada: jeśli chcesz być w miłości, to zacznij od kochania siebie – tylko wtedy nie dasz się skrzywdzić innym. Kiedy siebie kochasz, nie pozwolisz na robienie nieprzyjemnych uwag w twoim kierunku, na złe traktowanie. Sama też nie będziesz zadręczać się cellulitem czy odległym od ideału kształtem bioder. To tylko pojedyncze puzzle twojego wyglądu, a ty jesteś wartą kochania całością. I miej do siebie cierpliwość. Pozwól sobie rosnąć. Czas nam dany jest po to, żebyśmy mogli zmieniać. Piękne jest to, że przyszłość jest ruchoma i mamy wpływ na wiele sytuacji, które mają prawo się wydarzyć. Życz sobie szczęścia.
Aneta Hregorowicz-Gorlo, kosmetolożka, terapeutka. Twórczyni metody odmładzania i modelowania twarzy Facemodeling Academy:
Powiedziałabym sobie jedno: tylko będąc sobą, możesz wypełnić właściwe miejsce we wszechświecie… Świat potrzebuje twojej, TWOJEJ wersji życia.
Mika Urbaniak, wokalistka łącząca jazz, R&B i hip-hop. O swoim życiu opowiada w książce „Będzie lepiej” napisanej z Magdaleną Araszkiewicz:
Po pierwsze, traktuj swoje błędy i niepowodzenia jako okazje do nauki. Nie bądź dla siebie zbyt surowa za to, że nie jesteś doskonała. Popełnianie błędów jest naturalną częścią wzrostu i rozwoju. Ucz się na nich i wykorzystuj je, aby pchać się do przodu.
Po drugie: nie patrz w przeszłość, tylko w przyszłość. Zastanawianie się i analizowanie tego, co się nam przykrego przydarzyło, może być błędnym kołem, które zatrzyma nas w żalu i poczuciu krzywdy. Owszem, poznawanie siebie w kontekście różnych wydarzeń jest ważne, ale trzeba potem odpuścić, żyć tu i teraz.
I bądź cierpliwa. Wychodzenie z trudnych sytuacji wymaga czasu. Wydawało mi się, że wszystko musi się dziać szybko, brak rozwiązań natychmiastowych sprawiał mi ból, niepokój. A nie jest tak. Czas naprawdę czyni cuda.
Dorota Czekaj, współzałożycielka i prezeska Sieci Przedsiębiorczych Kobiet. Łączy kobiety, żeby mogły się wspierać, inspirować, odzyskiwać pewność siebie i niezależność finansową:
Nawet gdy coś robisz późno, zrób to. Lepiej późno niż za późno lub nigdy.
Druga rzecz: zarówno w relacjach prywatnych, jak i zawodowych ufaj, ale bądź uważna, nie puszczaj wszystkiego na żywioł. Z każdego obszaru można zdobyć tyle wiedzy, żeby zdawać sobie sprawę, na czym stoisz i czy nie jesteś oszukiwana. A tak bywa.
Trzecia rada: nie musisz być we wszystkim najlepsza. Skup się na tym, w czym czujesz się najlepiej, co sprawia ci radość, co cię cieszy. I jeszcze jedno: mów o sobie dobrze!