Strona główna ZdrowiePsychologia Poczucie własnej wartości – czym jest, jak je budować?

Poczucie własnej wartości – czym jest, jak je budować?

autor: Dominika Bagińska Data publikacji: Data aktualizacji:
Data publikacji: Data aktualizacji:

Budowanie poczucia własnej wartości jest życiowym procesem, nie zadaniem. Możemy świadomie je kreować, trenując jeden z ważniejszych „mięśni” – odwagę. Jak tego dokonać, mówi psychoterapeutka Aleksandra Marszał-Bohdziul.

Strona główna ZdrowiePsychologia Poczucie własnej wartości – czym jest, jak je budować?

Niskie poczucie własnej wartości często jest powodem decyzji o pójściu na terapię. Kiedy podczas sesji terapeuta zadaje pytanie: co poczucie własnej wartości dla nas znaczy, w odpowiedzi odsłaniamy nasze głębokie wnętrze – skrywane emocje oraz potrzeby. Dlatego warto wiedzieć, jakie mechanizmy kryją się za niską samooceną, jak oceniamy samych siebie i jak mądrze na to wpływać.

Czym jest poczucie własnej wartości?

Dla każdego człowieka poczucie własnej wartości oznacza coś innego, a jego brak może manifestować się w różnych sytuacjach. Dla jednej osoby może wiązać się z nierealizowaniem swoich marzeń, nieumiejętnością zmobilizowania się do tego. Inna powie, że nie chce jej się wstawać z łóżka, bo boi się, że sobie z niczym nie poradzi. Jeszcze inna nie potrafi przeciwstawić się szefowi, jasno wyrażając swoje zdanie.Poczucie własnej wartości to bardzo osobiste, indywidualne doświadczenie.

Kiedy mówimy, że chcielibyśmy zwiększyć swoją samoocenę, bardziej siebie pokochać, pada pytanie: jaką część siebie? Otóż zwykle, kiedy mówimy o poczuciu własnej wartości, chodzi nam o kontakt ze swoją sprawczością i siłą. Są niezbędne do podniesienia samooceny. To te zasoby pomagają nam poszerzyć przestrzeń dla siebie. Dać zdrowe poczucie kontroli.

Budowanie własnej wartości

Wzmacnianie poczucia własnej wartości jest często mylone z pustą afirmacją, tzw. myśleniem pozytywnym o samym sobie. Tymczasem tu chodzi o bycie mocno osadzonym w sobie, o świadome życie. Za tym tak naprawdę najczęściej tęsknimy. Cenne są myśli duńskiego terapeuty rodzinnego Jespera Juula, który podkreślał, że błędnie utożsamiamy budowanie poczucia własnej wartości z chwaleniem (zwłaszcza dzieci w procesie wychowania).

Według Juula poczucie własnej wartości tworzy się przez doświadczenie przezwyciężania trudności. Trzeba więc dziecku pozwolić mierzyć się z trudnościami, bo wtedy zyskuje ono kontakt ze swoją sprawczością. Gdy tak się stanie, możemy je pochwalić. Jednak byłoby to niemożliwe, gdybyśmy nie pozwolili mu zmierzyć się z wysiłkiem i porażką.

Poznaj siebie

Dorośli ludzie często obawiają się wyzwań. Tkwią w pewnym ustalonym miejscu. Nie czują się ze sobą dobrze, więc przychodzą na terapię lub do coacha i oznajmiają, że chcieliby osiągnąć wyższe poczucie własnej wartości, bo wtedy… (i tu pada informacja, co mogliby wówczas zyskać, co wreszcie byłoby dla nich możliwe). Jednak jest odwrotnie – najpierw trzeba zaryzykować wyjście do świata i, jak w bajkach, „zmierzyć się ze smokami”. Tylko wtedy możemy poznać swoje mocne strony i zacząć poszerzanie możliwości. Przez to nasze poczucie własnej wartości rośnie!

Często jednak nie podejmujemy tego ryzyka, licząc, że wysokie poczucie wartości osiągniemy przez pozytywne afirmacje, w stylu: niemożliwe nie istnieje, sięgaj wysoko, jesteś zwycięzcą itp. Oczywiście, że zawsze potrzebne jest nam wsparcie. Zwłaszcza kiedy jest ktoś obok, kto w nas uwierzy, trochę nas popchnie ku światu. Zobaczy w nas coś, czego w sobie nie widzimy. Jednak nie zbuduje to trwałego poczucia własnej wartości, bo uzależnia nas od wsparcia.

Stwórz listę sukcesów i porażek

Ostatnio modne jest tworzenie list własnych sukcesów, bilansów osiągnięć. Czy warto sprawdzić, jak na takiej podstawie oceniamy samych siebie? Sensowne jest wracanie we wspomnieniach do takich momentów w życiu, kiedy czuliśmy, że coś było dla nas możliwe.

To dobra technika coachingowa, tzw. metoda integracji zasobów. Polega na nazywaniu zasobów, których aktualnie potrzebujemy, np. odwagi. Następnie szukamy takiego momentu w życiu, kiedy to było możliwe, ale w zupełnie innym kontekście. Może to być sytuacja np. z obozu harcerskiego, kiedy odnaleźliśmy dla całego zastępu drogę powrotną w lesie. Dzięki tej technice wracamy do tego wspomnienia cieleśnie i emocjonalnie. Przypominamy sobie, jacy wtedy byliśmy. Ożywiamy na nowo w sobie tę tożsamość dzielnego harcerza. To rodzaj głębszej pracy psychologicznej.

Spisywanie na kartce swoich sukcesów nie zagwarantuje nam zwiększonego poczucia własnej wartości. Owszem, pozwoli się ucieszyć tym, co osiągnęliśmy, jednak jest nietrwałe – czar szybko pryska. Tymczasem doświadczenie w pracy angażującej ciało pomaga głębiej wejść w to, co wtedy w nas było takie wspaniałe, przekonać się, ile naszych pozytywnych cech zaważyło na sukcesie.

Czy warto uczyć się na błędach?

Wysokie poczucie własnej wartości wiąże się też z tym, w jaki sposób podchodzimy do porażki. Zwykle mamy z nią kłopot. Polski system edukacji uczy, że błąd jest zły. W szkole jesteśmy karani za popełnianie błędów, obniżane są za to oceny, a co za tym idzie – pogarsza się nasza opinia na własny temat. Brakuje praktyki, która uczyłaby, jak naprawdę wyciągać wnioski z błędów. A ma to wymiar niezwykle formujący i edukacyjny.

Często widzimy porażki jako przeszkody na naszej drodze. Idziemy przez życie ze świadomością tego, co umiemy, stosujemy wyuczone wzorce. Porażka wyrywa nas ze strefy komfortu. Ktoś jest na przykład szkoleniowcem: prowadzi zajęcia dla grupy, stosując standardowe techniki, ale trafia mu się trudny uczestnik, osoba, z którą prowadzący nie potrafi sobie poradzić – i która niweczy efekt szkolenia. Prowadzący może się poddać, ale może też pojąć, że ten uczestnik wypycha go z rutyny i pozwala mu ulepszyć warsztat. Aby pokonać przeszkodę, potrzebuje tego, by sięgnąć po nowe metody. Paradoksalnie, zyskuje coś cennego.

Nie mówmy więc „błąd”, lecz „trudność”. Trudności to nowe doświadczenia, bardzo potrzebne, żeby rosnąć, nabierać sił. Bez nich nie ma rozwoju, kiedy brak nam impulsu do szukania nowych rozwiązań.

Brak autorytetu niszczy poczucie wartości

Kulturowo lubimy unikać konfliktu. Tymczasem mierzenie się dwóch osób również pomaga nam rosnąć w siłę. Polacy wychowują się w kulturze nadmiernej opiekuńczości, emocjonalnie i życiowo „przegrzewamy” nasze dzieci. Zapominamy, że w ten sposób pozbawiamy je szansy poznania siebie i swojej mocy. Sprawy nie ułatwia obecny kryzys męskości. Kiedyś rolą mężczyzny było przysłowiowe odrywanie dziecka od fartucha matki. To ojciec mówił: jesteś gotowy, idź w świat, poradzisz sobie. Teraz trochę nam tego brakuje. Współcześnie rola ojca często ogranicza się do utrzymywania rodziny, a powinna być przede wszystkim motorem inicjacji dziecka.

W baśni o brzydkim kaczątku (pełnej symbolicznych treści, ważnych w psychologii) napisano, że kaczątko po przemianie w łabędzia widzi swoje piękne odbicie w lustrze wody. My także potrzebujemy przejrzeć się w czyichś oczach. Potrzebujemy kogoś, kto zobaczy i nazwie nasz sukces. Czasem brak nam zewnętrznej perspektywy, która pokazuje, że już nam te potrzebne mięśnie urosły – i dzięki temu uczymy się nazwać to, czego dokonaliśmy.

Poczucie własnej wartości a kultura skromności

Nasza kultura ma też tę cechę, że chwalenie jest w niej trudniejsze od krytykowania. Kiedy np. podczas terapii dostajemy zadanie opowiedzenia o swoich zaletach, nie potrafimy tego zrobić. Mamy poczucie, że nie wypada się przechwalać. A przecież taka samoocena powinna realnie pokazać, czym dysponujemy. Jednak w Polsce to skromność ma wartość. A kiedy mówimy o sobie dobrze, bywa to traktowane jak arogancja.

Wyrwanie się z takiego schematu nie jest łatwe. Kultura bywa porównywana do ruchomego pasa na lotnisku, pozwalającego pieszym szybciej się przemieszczać. Ludzie faworyzowani przez kulturę wchodzą na pas i poruszają się szybciej. U nas szybkim pasem jadą ci, którzy narzekają. Aby to zmienić, trzeba by zacząć iść w drugą stronę, i to szybciej, niż porusza się pas. Trudne zadanie.

Budowanie własnej wartości z pokolenia na pokolenie

Zmiana kulturowych zasad jest wyzwaniem, dla nas wyjątkowo trudnym, ponieważ nasz region był naznaczony wieloma historycznymi tragediami. Jako naród byliśmy wielokrotnie traumatyzowani. I nadal instynktownie spodziewamy się od losu czegoś złego. Szacuje się, że traumy kulturowe leczą się dopiero po siedmiu pokoleniach. Pamiętajmy o tym.

Na razie warto starać się indywidualnie przezwyciężać narodowe obciążenia. Ostatecznie, z historycznego punktu widzenia, całkiem niedawno odzyskaliśmy wolność. Współczesne pokolenie 40-latków pamięta jeszcze komunistyczny reżim. Ale już młodsze osoby mają w sobie więcej luzu i otwartości na to, jak warto myśleć o sobie.

Jak pracować z poczuciem niższości?

Jak możemy sobie pomóc? Warto sięgać po wsparcie. Dziś bardzo brak nam mądrej kulturowo starszyzny. Starsi mądrzy ludzie zawsze pełnili rolę tych, którzy potrafią wytłumaczyć i opanować nasze wewnętrzne burze w łagodny i odkrywczy sposób. Jednak obecnie często starsze osoby same są sfrustrowane i mają niskie poczucie własnej wartości, bo życie nie pozwoliło im osiągnąć sukcesów. Nie ma do kogo zwrócić się po wsparcie.

Dlatego tę funkcję przejmują terapeuci, coachowie. Współpraca z nimi pomaga nam budować poczucie wartości. Kiedy ktoś bardziej doświadczony potrafi spojrzeć na nasz problem z szerszej perspektywy, daje nam zewnętrzny impuls do zmian. Jednak uwaga – czasem terapia staje się powodem, dla którego nie ruszamy do przodu. Stoimy w miejscu, kupujemy swój spokój wewnętrzny.

jak zwiększyć poczucie własnej wartości

Jak zwiększyć świadomość swojej wartości?

Potrzebujemy kogoś, kto nas klepnie po ramieniu i powie: idź! Odwaga jest jak „mięsień”, który trzeba ćwiczyć. Dlatego tak istotne jest, poza terapią, by odważać się w realnym życiu konfrontować z tym, co jest dla nas wyzwaniem.

Jednak nie miejmy złudzeń, że w pewnym momencie nasz wewnętrzny krytyk nagle ucichnie na zawsze. Wciąż nam będzie towarzyszył, szepcząc, że się nam nie uda. Ważne, by umieć go zauważać, reagować, nie dać się mu opanować. Podobno nawet Carl Jung (szwajcarski psychiatra, psycholog, naukowiec) przed jednym ze swoich ostatnich wystąpień umierał ze strachu otoczony entuzjastycznym tłumem, mając świadomość, że znów dopuścił do głosu swojego krytyka (w jego przypadku był to kompleks ojca).

Takie zjawisko jest bardzo ludzkie. Stanowi część naszej natury i nigdy nie mija. Ważne, by to przyjąć i zaakceptować. Czasem bowiem to właśnie nasz wewnętrzny krytyk przyprowadza nas na terapię. Mówi: musisz być lepszy. I kiedy właśnie z tego powodu zaczynamy terapię, jedynie wzmacniamy tę krytykę. Tworzy się zamknięte koło. Dlatego ważna jest akceptacja dla naszych ułomności. Nie jesteśmy idealni. Cały świat nie jest. I to jest w porządku.

Czy ten artykuł był pomocny?
TakNie

Podobne artykuły