Pozytywne myślenie i sztuka afirmacji to hasła, które biją rekordy popularności. I nie ma w nich nic złego, oprócz tego, że… nie zawsze przekładają się na realną poprawę jakości naszego życia. Do tego potrzeba wysiłku i wytrwałości. Nie wystarczy samo powtarzanie zdań w stylu: „Moje życie będzie coraz lepsze. Wszystko mi sprzyja”. Trzeba wyjść do świata i samodzielnie stworzyć coś pozytywnego.
Jak to zrobić? Jest pięć skutecznych ćwiczeń, które należy doskonalić. A trening czyni mistrza. W tym przypadku mistrzynię szczęścia, a takie są wśród nas. Warto poznać ich historie i wziąć je za przykład. Jak zauważa Rafael Santandreu, „Im więcej będzie wśród nas osób silnych i szczęśliwych, tym lepszy będzie świat, w którym żyjemy”.
Spis treści
Po pierwsze: musisz chcieć
Rok temu Marta przeprowadziła się na południe Hiszpanii. Od tego czasu każdy jej post na Instagramie czy na Facebooku jest jak pocztówka z wakacji: stopy zanurzone w piasku, śniadanie z widokiem na morze. To działa na wyobraźnię, zwłaszcza kiedy u nas środek ponurej zimy. Za każdym razem komentarze pod zdjęciami są podobne: „Ale szczęściara!”, „Zazdroszczę!„ Też tak chcę!!!”, „Korzystaj z życia…”.
No właśnie: Marta ma dokładnie taki zamiar – korzystać, ile się da. Tym bardziej że obecna życiowa sytuacja nie spadła jej jak gwiazdka z nieba.
– Od dziecka mieszkałam w mieście, a po studiach przeprowadziłam się do jeszcze większej Warszawy – opowiada. – Zawsze czułam, że to nie moje miejsce na ziemi. Duża aglomeracja to moc możliwości, ale mnie męczył pęd za karierą i tempo, w jakim trzeba tu funkcjonować. Poza tym przez pół roku trzęsłam się zimna i nie znosiłam tego stanu. Kilka lat temu pojechałam z przyjaciółką na wakacje do Hiszpanii i od razu poczułam, że to jest to, czego pragnę. Nikt nie traktował mnie poważnie, kiedy deklarowałam, że wkrótce się tam przeprowadzę. Miałam przecież dobrą pracę, partnera, przyjaciół. Ja jednak swoje marzenie przetransformowałam w cel i od razu po powrocie zapisałam się na kurs hiszpańskiego. Mój cel był jak światełko, za którym podążałam i na którym koncentrowałam wszystkie myśli.
„Jeśli chcemy coś zmienić, musimy zdać sobie sprawę – i to bardzo poważnie – że nasze myśli są kluczem do wszystkiego”, pisze psycholog Rafael Santandreu w książce „Okulary szczęścia”. Stare powiedzenie „chcieć to móc” nosi w sobie ogromną prawdę. Marta skoncentrowała się na swoim pragnieniu, a jej energia poruszyła machinę szczęścia. Inaczej mówiąc, nagle okoliczności zaczęły jej sprzyjać. Dzięki znajomości języka poznała na Facebooku Hiszpankę Clarise. Jej rodzina miała niewielki pensjonat na Costa Brava i właśnie poszukiwała kogoś, kto zająłby się jego zarządzaniem. To był impuls dla Marty – jeśli jako menadżer daje sobie świetnie radę w dużej firmie, to zarządzanie sześcioosobowym personelem hotelu nie powinno stanowić dla niej większego problemu.
Rady szczęściary:
- Sięgaj księżyca. Jak mawiał Oscar Wilde, „Nawet w przypadku porażki najwyżej wylądujesz wśród gwiazd”.
- Nastrajaj regularnie swój mózg, zadając sobie w myślach pytanie: „Czym jest dla mnie szczęśliwe życie?”.
- Karm marzenia, żeby się materializowały. Rozmawiaj o nich z innymi, zasięgaj informacji z różnych źródeł. Możesz prowadzić dziennik, zapisując w nim cele i wyzwania. Albo stworzyć własną mapę marzeń.
Po drugie: otwórz szeroko oczy
Ci, którym coś się udaje, patrzą na świat właśnie przez tytułowe okulary szczęścia, których szkła powiększają nawet najdrobniejsze możliwości, jakie niesie życie. Daria nigdy się z nimi nie rozstaje. – Znajomi twierdzą, że mam szczęście, bo sprawy zawsze toczą się dla mnie pomyślnie – mówi. – Na przykład ostatnio dostałam staż w wymarzonej firmie, a od razu po nim etat na stanowisku, o które starały się dziesiątki kandydatek. Ja nawet nie musiałam przesyłać CV.
Uśmiech losu? – Staram się upatrywać szansy w każdej sytuacji – zdradza Daria. – Pasjonuję się modą, więc kiedy koleżanka poprosiła mnie o pomoc w organizacji weekendowych targów, zgodziłam się bez wahania, choć planowałam wyjechać w tym czasie na Mazury. Na miejscu miałam oczy i uszy otwarte, tym bardziej że dotąd nie znałam modowego środowiska. Starałam się działać na najwyższych obrotach i być we wszystkim pomocna. Tak się złożyło, że jedno ze stoisk, za które byłam odpowiedzialna, należało do marki, w której widziałam swoją przyszłość. Przypadkiem stałam się świadkiem rozmowy, z której wywnioskowałam, że mają do zaoferowania staż. Zgłosiłam swoją kandydaturę i tak się zaczęło…
Rady szczęściary:
- Bądź ciekawa świata i zawsze gotowa zareagować na to, co dzieje się wokół ciebie. Każda nowa sytuacja i środowisko nowych ludzi niesie za sobą potencjalne szanse.
- Ruszaj w nieznane. Postaraj się każdego dnia zdobyć jedną informację z dziedziny, która cię bezpośrednio nie dotyczy. Przykład? Kiedy znajomy zacznie przy kolacji rozprawiać o swojej pracy specjalisty do spraw rynków finansowych, zamiast „zabijać czas”, wertując Instagram, dopytaj go, na czym konkretnie polega jego praca.
- Wkładaj serce w to, co robisz, i działaj z pasją. Zaangażowanie to najlepsze świadectwo o tobie samej.
Po trzecie: nie odpuszczaj
Koncentracja na celu to niekoniecznie pierwsze skojarzenie, kiedy myślimy o szczęściu. Jednak kiedy uda ci się dostrzec swoją szansę, warto zrobić wszystko, żeby jej nie zaprzepaścić. – Kiedy zaczęłam pisać bloga, nie miałam zbyt wielu odbiorców – wspomina Natalia. – Ale nie robiłam też nic, żeby go wypromować. Moje nieregularne pisanie traktowałam bardziej jako rozrywkę i odskocznię od regularnej pracy. Sprawiało mi po prostu przyjemność.
Pewnego dnia skontaktowała się ze mną jedna z najbardziej wpływowych blogerek. Chciała przeprowadzić ze mną wywiad i zamieścić go na własnym, bardzo popularnym blogu. Wiadomo było, że jeśli się na to zdecyduję, krąg moich czytelników natychmiast znacznie się powiększy. Mogłam odmówić i nadal pisać spokojnie w swoim kąciku, bez presji. Podjęłam jednak wyzwanie i zakasałam rękawy. Skoncentrowałam się na blogu i konsekwentnie zasilałam go każdego dnia. Dzisiaj żyję z pisania, a wszystko, co wydarzyło się później w moim życiu, jest konsekwencją dnia, w którym ukazał się ten artykuł. Jestem dumna, że nie odpuściłam i kiedy los zapukał do moich drzwi, stawiłam się na wezwanie.
Rady szczęściary:
- Rusz do akcji: małymi krokami dojdziesz do dużych rzeczy, jeśli będziesz konsekwentna w działaniu.
- Zaakceptuj niespodziewane zdarzenia: żeby złapać szczęście, trzeba umieć czasem dynamicznie zmienić plany.
- Bądź uważna i skoncentrowana. Pierwsze pomoże ci złapać fokus na to, co istotne, drugie nie pozwoli się rozproszyć.
- Znajdź balans i dla odmiany od czasu do czasu odpuść sobie, żeby złapać dystans. Medytuj, śmiej się, daj się wciągnąć w oglądanie pasjonującego serialu… Z naładowanymi bateriami będzie ci łatwiej skonfrontować się ze wszystkimi niespodziankami, jakie niesie życie.
Po czwarte: bądź nieugięta
„Ale ty masz szczęście, że udało ci stąd wyrwać i żyć na własny rachunek!”, słyszy Julia, kiedy spotyka się z byłymi współpracownikami z korporacji, w której pracowała przez pięć lat. Dziś jest właścicielką sieci sklepów ze zdrową żywnością. – Fakty są takie, że nic nie stało się ot tak – mówi. – W czasie pandemii mój mąż stracił pracę, ja czułam się wypalona. O prowadzeniu biznesu nie mieliśmy pojęcia, ale zawsze stawialiśmy na zdrowe jedzenie i to był główny impuls do działania. W naszej dzielnicy nie było miejsca, gdzie moglibyśmy robić zakupy, więc znaleźliśmy lokal dwie przecznice od domu. Nie zrażały nas złowieszcze statystyki: większość start-upów w Polsce zamyka się po 2–3 latach działalności. Wierzyliśmy, że inwestujemy w przyszłościowy biznes.
– Pierwsze miesiące to był koszmar – opowiada. – Przeliczyliśmy się co do kosztów, okazało się, że nie mamy pojęcia o żmudnej drodze prowadzącej do zatowarowania sklepu tak, jak sobie wymarzyliśmy, a na domiar złego lokalizacja okazała się kompletnym fiaskiem – oprócz nas tylko dla kilku osób w okolicy liczyło się to, że produkty są eko. Z racjonalnego punktu widzenia powinniśmy byli się wtedy poddać – szczerze mówiąc, zaczęłam nawet przeglądać oferty pracy. Jednak nie odpuściliśmy, a przemyślana zmiana lokalizacji okazała się strzałem w dziesiątkę. Nie wierzę w szczęśliwy los, wierzę za to w determinację i ciężką pracę. To jak z dzieckiem, które stawia pierwsze kroki i upada dziesiątki razy, zanim nauczy się chodzić. W dniu, kiedy mu się udaje, nikt nie mówi: „Co za fart!”, prawda?
Rady szczęściary:
- Wierz w siebie: zwątpienie we własne możliwości to najkrótsza droga do tego, żeby nigdy nic nie osiągnąć.
- Bądź nieustępliwa: żeby w chwilach słabości nie zejść z obranej drogi, trzeba regularnie zadawać sobie dwa pytania: 1. Dlaczego się na to zdecydowałam? 2. Co mi da osiągnięcie upragnionego celu?
- Znajdź swojego mentora. Warto zainspirować się kimś, kto przeszedł podobną drogę jak twoja i wygrał.
Po piąte: odwróć los
Czasem jest tak, że paradoksalnie szczęściara nie ma szczęścia, ale właśnie porażki potrafi przekuć w sukces. Negatywne zdarzenie też może być motorem dobrej zmiany, jeśli zinterpretujemy je w odpowiedni sposób. „Wszystko, co się zdarza – także to złe – stwarza okazję, abyśmy uczynili coś pięknego”, pisze Rafael Santandreu.
Przypadek Klaudii potwierdza tę tezę. Od zawsze uważała, że ma pecha do związków, a po rozwodzie straciła nadzieję, że kiedyś znajdzie prawdziwą miłość. Traktowała to rozstanie jako swoją życiową porażkę. To małżeństwo miało być idealne. Wzajemne zauroczenie, ogromne zaangażowanie, wspólne cele i pasje. Do momentu kiedy zaczęły się zdrady, na które ona początkowo przymykała oko. Wypierała fakt, że jest oszukiwana i manipulowana. Dawała ciche przyzwolenie, wierząc, że mąż się opamięta i do niej ostatecznie wróci. Robiła wszystko, żeby go zatrzymać przy sobie, upokarzając siebie samą. Ale on w końcu odszedł.
To musiało się zdarzyć, żeby Klaudia jakiś czas później mogła poznać Rafała, z którym jest od 4 lat – najszczęśliwsza w życiu! Jednak wtedy, gdy drugi mąż wyprowadził się do innej, Klaudia popadła w depresję. – Zwróciłam się o pomoc do psychologa, który pomógł mi zrozumieć stopień mojej odpowiedzialności za to, co się zdarzyło – opowiada. – Dzięki terapii udało mi się odrzucić syndrom ofiary i zacząć kreować nowe życie miłosne. Nauczyłam się stawiać granice. Przy nastawieniu, że należy mi się wszystko, co najlepsze, moje porażki przestały mnie przytłaczać, a z każdej z nich wyciągnęłam wnioski na przyszłość. Wszystko, co się stało, przybliżało mnie do prawdziwego szczęścia. Tak miało być.
Rady szczęściary:
- Nie daj się przygnieść fatalistycznemu myśleniu typu: „Moja mama była dokładnie taka sama”, „Mam to w genach.” Nie istnieje coś takiego jak rodzinna klątwa.
- Przenieś swoją historię na papier, ale opisz ją w trzeciej osobie. Kiedy ostudzisz emocje i złapiesz dystans, może uda ci się zauważyć jej pozytywne strony.
- Odrzuć destrukcyjne myślenie o pechu, który cię prześladuje: nawet jeśli złamałaś rękę pierwszego dnia na nartach, poszukaj dobrych stron. Przeczytaj książkę, nadrób zaległości w kinie, pofantazjuj na temat lekarza, który będzie zdejmował ci gips. A nuż to przeznaczenie?