Strona główna ZdrowiePsychologia Co cię uszczęśliwia? Siedem znanych kobiet mówi, co daje im radość i poczucie spełnienia

Co cię uszczęśliwia? Siedem znanych kobiet mówi, co daje im radość i poczucie spełnienia

autor: Anna Augustyn-Protas Data publikacji: Data aktualizacji:
Data publikacji: Data aktualizacji:

Szczęścia życzymy sobie przy każdej okazji. Gdzie go jednak szukać? Co jest jego źródłem? O osobiste doświadczenia zapytaliśmy znane i cenione kobiety z różnych branż – od psycholożki, po piosenkarkę. A co uszczęśliwia ciebie?

Strona główna ZdrowiePsychologia Co cię uszczęśliwia? Siedem znanych kobiet mówi, co daje im radość i poczucie spełnienia

Szczęście utożsamiamy z sensem życia. Czy to więc nie dziwne, że jako przedmiot badań zgłębiane jest raptem od kilku dekad? Mamy już jednak naukowo potwierdzoną wiedzę, z czego składa się szczęście. A przede wszystkim pewność, że można je w sobie spiętrzać. Jak pisze amerykańska badaczka szczęścia, dr Sonja Lyubomirsky, wykładowczyni na Uniwersytecie Kalifornii, poziom naszego szczęścia – w ok. 40 proc. – jest uwarunkowany genetycznie. Na kolejne 10 procent składają się tzw. szczęśliwe przypadki – niezwykłe spotkania, podróże, wygrane na loterii, ślub – które częściowo możemy wykreować. W największym stopniu – w 50 proc. – na szczęście składa się jednak nasze nastawienie i praktyki codzienne.

Co robić, żeby czuć się lepiej? Jak podpowiada Sonja Lyubomirsky, jest kilka trików, którymi możemy poprawić sobie dobrostan. Należy do nich odczuwanie wdzięczności, robienie czegoś dla innych, wybaczanie, wizualizowanie sobie przyjemności, ucinanie zmartwień (lub martwienie się tylko przez wybraną godzinę w ciągu dnia), zatracanie się w ulubionych zajęciach, a przede wszystkim delektowanie się życiem. Czyli co robienie, konkretnie? Zapytałyśmy kilka mądrych kobiet o to, co je uszczęśliwia. Przeczytajcie, co odpowiedziały: Justyna Bednarek, Natalia Kukulska, Joanna Szulc, Beata Sadowska, Joanna Keszka, Zuzanna Ziomecka i Viola Śpiechowicz. My możemy dodać, że samo rozmawianie o szczęściu i czytanie o nim też ma moc poprawiania nastroju. Polecamy sprawdzić.

Justyna Bednarek, pisarka zajmująca się literaturą dla dzieci, autorka 70 książek, w tym kultowych „Niesamowitych przygód dziesięciu skarpetek”

Justyna Bednarek
Justyna Bednarek

Na szczęście dużo rzeczy mnie uszczęśliwia. Przede wszystkim: szczęście moich dzieci. Co jeszcze? Jazda samochodem, a prawo jazdy zrobiłam dwa lata temu, na 50. urodziny. Wcześniej woził mnie mąż, który uważał, że do samodzielnego prowadzenia auta nieszczególnie się nadaję. Obiecał, że będzie moim kierowcą do końca życia, i był. A teraz sama jeżdżę i muszę przyznać, że sprawia mi to niewiarygodną frajdę, mam już na koncie 70 tysięcy przejechanych kilometrów. Właśnie planuję zmianę samochodu i to też mnie niezwykle cieszy.

Uszczęśliwia mnie robienie przyjęć na wiele osób i gotowanie dla nich, a potem goszczenie, karmienie. Olbrzymią frajdę sprawia mi robienie przetworów. Nie słodkich, te nie mają w mojej rodzinie wzięcia. Wytrawnych! Właśnie przerobiłam 100 kilogramów pomidorów od pana Witalisa Jakoniuka z Gradoczna, z okolic Puszczy Białowieskiej. Przecier z nich, a potem zupa, u nas nazywa się „zupą miłości”. W czasach kiedy pomidory rzadko kiedy pachną, te buchają aromatem ze słoika. Uszczęśliwia mnie też mój dom na wsi, na Podlasiu. Kupiłam go po śmierci mojego taty. Właśnie wymieniam w nim piec chlebowy, to znaczy nie ja, zdun! W listopadzie jadę tam i mam nadzieję po raz pierwszy upiec chleb.

Od zawsze cieszy mnie słuchanie dobrej muzyki. Ostatnio zachwyciła mnie awangardowa grupa Za Siódmą Górą. Rzadko koncertują, raz na kilka lat. Sami mówią, że grają „muzykę, jakiej świat nie widzi”. Jest bajkowa, do niczego niepodobna. Słucham i obrazy same mi się w głowie wyświetlają, dla mnie to są dźwięki z zaświatów. Co jeszcze? Podróże! Podobno szczęśliwy człowiek ma zaplanowane dwa wyjazdy do przodu, i ja tak mam. Sporo jeżdżę na spotkania autorskie, nie tylko po Polsce, ale i w Europie, niedawno byłam w Cork na niesamowitym spotkaniu. A teraz jestem w Grecji, z tą samą grupą żeglarską od 2010 roku. Kawał szczęśliwego życia przeżyliśmy razem.

Natalia Kukulska, gwiazda estrady. Wokalistka, autorka tekstów, kompozytorka, producentka

Natalia Kukulska
Natalia Kukulska

Szczęście to dla mnie spokój i pewność, że wszystko jest tak, jak powinno. Nie ma napięć, wszyscy bliscy są bezpieczni, nie martwię się o nikogo, a niestety mam w sobie wieczny lęk. Szczęście to dla mnie porozumienie dusz z drugim człowiekiem. I momenty uniesienia, jakie daje sztuka, nieważne, czy to dźwięki muzyki, poezja, czy obrazy. Także poczucie ładu i harmonii, chaos jest nie dla mnie. Wielką przyjemność daje mi ruch, wyrzut endorfin po ćwiczeniach. Ale też masaż ciała, kocham rytuały pielęgnacyjne. Niedawno miałam taki seans, podczas którego przyszło mi do głowy, że oto zaznaję chwili czystego szczęścia: panie masowały mi ciało i twarz, i robiły to tak uważnie, że miałam wrażenie uczestniczenia w przeżyciu mistycznym. To było wszechogarniające odprężenie, odcięcie od trosk.

Szczęście odczułam też kilka dni temu, gdy w drodze do studia – zmęczona, zniechęcona – niespodzianie ułożyłam piosenkę. Napisałam ją potem w dwie godziny. Teraz chodzi mi po głowie, bardzo jestem z niej zadowolona. Roboczo nazywa się „To nie dotyczy nas”. Będzie na nowej płycie, którą planuję na przyszły rok, już 2/3 materiału mam. Szczęściem jest też dla mnie to, czym się zajmuję. I wcale nie mam na myśli braw czy wyrazów uznania. Dla mnie kluczowe jest poczucie spełnienia w pracy. Gdy schodzę ze sceny, zmęczona, ale ze świadomością, że robię to, co kocham. A jeszcze komuś się to podoba.

Joanna Szulc, psycholożka, dziennikarka, redaktorka, autorka głośnej książki „Kochaj i pozwól na bunt. Jak towarzyszyć nastolatkom w dorastaniu”

Joanna Szulc
Joanna Szulc

Mój Tata nauczył mnie patrzeć na świat tak, żeby wyraźniej widzieć to, co dobre, a mniej uwagi poświęcać złu. Mama zaś wyostrzyła moją optykę na to, co piękne, szczególnie w naturze: zachody słońca, kolorowe liście, powyginane konary drzew. W efekcie dostrzegam wokół siebie mnóstwo powodów do zachwytu, a ponieważ ludzki mózg ma skłonność do szukania rzeczy pasujących do tej samej kategorii, to zbiór się powiększa – im więcej rzeczy mnie cieszy, tym więcej widzę powodów do szczęścia.

Najszczęśliwsza czuję się w codzienności. To są stopklatki: moment, gdy krzątam się po kuchni, a moje nastoletnie córki o czymś opowiadają i to opowiadanie przeciąga się na tyle, że męczą się, siadają na podłodze, ściągają ze stołu coś do chrupania, pies i kot dołączają do stada i na malutkiej powierzchni przepychamy się, przeskakujemy nad sobą, częstujemy, jednocześnie śmiejąc się i chłonąc tę radość z bliskości. Albo to: leżę pod kocem, czytam książkę i słyszę, jak za ścianą córki gadają ze sobą, puszczają sobie muzykę, starsza wyjaśnia młodszej coś z chemii, a mieszkaniu unosi się zapach ciastek upieczonych przez młodszą dla starszej. Ich więź jest dla mnie źródłem ogromnej radości i wzruszenia.

Lubię trzymać w kieszeniach kasztany i czuć ich woskowaną, ciepłą powierzchnię w zaciśniętej dłoni. W oknie pokoju mam zawieszony fasetowany kryształ, bo promienie słońca zmienia w tęczowe plamki mieniące się na ścianach i suficie – to daje mi wiele radości. Kupiłam sobie wosk do włosów w żelu tylko dlatego, że kiedy pstryknie się w słoiczek, to słychać takie „bzdąk” i mnie to bawi. Ogromnie lubię zapach wieczoru spędzanego na skraju lasu i pól. Poczucie szczęścia i bezpieczeństwa dają mi powtarzalne rytuały codzienności: poranna kawa, spacery z psem, dotyk chłodnej pościeli po męczącym dniu. Oczywiście lubię czasem przeżyć i coś wyjątkowego: podróż, wieczór w teatrze, spotkanie po latach. Owszem – mam marzenia. Ale żyję tu i teraz. Im jest lepsze, tym szczęśliwsza się czuję.

Beata Sadowska, dziennikarka, autorka, twórczyni portalu mentalist.pl

Beata Sadowska
Beata Sadowska

Dla mnie szczęściem jest wolność, poczucie samostanowienia. To, że to ja decyduję, w którą stronę iść. Szczęściem jest moje plemię, odczuwanie miłości i przyjaźni – żadne dobra materialne nawet w części nie zapewniają takiego przypływu dobrych uczuć! Szczęście daje mi kontakt z naturą, dziką naturą. Uwielbiam spacery po lesie, bieganie po górach, gapienie się na fale oceanu, na zieleń. Wzrusza mnie widok kwiatów zasadzonych jesienią, które wysuwają swoje łebki na wiosnę.

Cieszy mnie zapach porannej kawy robię ją z cynamonem, kardamonem, czasem dodaję odrobinę olejku z różowego pieprzu i anyżu. Uszczęśliwia mnie picie jej nieśpiesznie, jej zapach rozchodzący się po całym domu. Wstaję przed wszystkimi, żeby nacieszyć się ciszą, spokojem, naładować akumulatory przed całym dniem. To element mojej dbałości o siebie. U mnie w domu jest nawet takie hasło „mama pije kawę”, co znaczy, że mam czas tylko dla siebie. Kiedyś wszystko robiłam w pędzie, na zakładkę, teraz cenię sobie nieśpieszność. Właśnie jestem na lotnisku, jak zawsze dwie godziny przed odlotem. Siedzę i gapię się na ludzi, uwielbiam to. Co jeszcze mnie uszczęśliwia? Cholernie zaraźliwy śmiech moich synów, mają 10 lat i 7,5 roku. Merdanie ogonem mojego psa, bo on cieszy się całym tułowiem, rusza całym sobą. Na samo wspomnienie teraz cała twarz mi się uśmiecha.

Joanna Keszka, edukatorka seksualna, trenerka relacji intymnych, autorka książki „Grzeczna to ja już byłam”, barbarella.pl

Joanna Keszka
Joanna Keszka

Od lat składam znajomym te same życzenia: zdrowia, kasy i orgazmu. I tak: uważam, że to jest przepis na szczęście. Kobietom mówi się, że kasa i seks to fanaberie. Nie zgadzam się. Własne pieniądze trzeba mieć, a seks jest przejawem zdrowia psychicznego i fizycznego. Jest ważny, i w duecie, i solo, a w idealnym świecie mamy i taki, i taki. Co jeszcze? Szczęściem dla mnie jest bezpieczna przestrzeń, gdzie możemy schronić się przed stresem. A także wolność od porównywania się z innymi. Zawsze znajdzie się ktoś od nas lepszy, a wtedy się umniejszamy, lub gorszy – a wtedy dowartościowujemy się cudzym kosztem. Normą jesteśmy my same.

Gdy na potrzeby tego tekstu zastanawiałam się, co mi daje szczęście, przychodziły mi do głowy różne momenty. Co ciekawe: to, że to były chwile szczęśliwe, często docierało do mnie po czasie. Teraz staram się być uważna. Matrycą chwili szczęścia była dla mnie np. noc świętojańska kilka lat temu. Jechałam z moim partnerem do mamy, która mieszka na Warmii. Zatrzymaliśmy się po drodze na łące. Mimo późnej pory było jasno, a zieleń traw spowijała poświata. Niezwykłość tego widoku, obecność bliskiego mi człowieka, to, że jechałam do mamy – to wszystko sprawiło, że czułam się wypełniona szczęściem. Jestem nawet teraz, gdy wracam do tamtej sceny pamięcią.

Szczęściem była dla mnie chwila po urodzeniu dziecka. Był wieczór, umęczona porodem córeczka spała. A ja nie mogłam doczekać się kontaktu z nią. Wzięłam ją do łóżka i całą noc patrzyłam na nią. Pamiętam, że miała absolutnie niesamowity zapach. Szczęściem był też dla mnie pierwszy orgazm podczas zabawy z partnerem. To było na wyjeździe na wieś. Do dziś, gdy chcę zintensyfikować odczucia, wyjeżdżam na łono natury. Jak powtarzam podczas moich warsztatów: w seksie nie jest ważna technika, a kontekst. Zapach partnera, pościel, to, ile mamy czasu. To jest naprawdę ważniejsze niż znajomość wszystkich pozycji i umiejętność uczepienia się żyrandola. I to właśnie daje szczęście, nie tylko w łóżku.

Zuzanna Ziomecka, instruktorka mindfulness, założycielka społeczności Wyspa_spokoju

Joanna Ziomecka
Zuzanna Ziomecka

Według naukowca Artura C. Brooksa szczęście to zbiór trzech składników: przyjemności, satysfakcji i sensu. Dlatego swoje źródła szczęścia rozpatruję w tych trzech kategoriach. Największą przyjemność sensoryczną czerpię z jedzenia i zapachów. Moim orgazmem są pomidory i maliny, uzależnieniem – sery twarde i kozie, a najbardziej luksusowy smak, którym celebruję dania specjalne, to trufle. Zapachy to druga w kolejności jakość. Mniej więcej raz do roku kupuję sobie perfumy z niszowej wytwórni. Tygodniami eksploruję próbki, zanim coś wybiorę. Na co dzień uzupełniam kolekcję olejków. Komary odganiam olejkiem z trawy cytrynowej, poduszkę skraplam lawendą, a gdy jestem senna lub rozkojarzona, wącham olejek z mięty pieprzowej, która przegania pajęczyny z umysłu.

Satysfakcję czerpię z pracy trenerskiej i twórczej. Gdy łapię dobry kontakt z grupami na warsztatach leadershipowych. Gdy absolwenci moich kursów mindfulness lepiej śpią, wyraźniej czują siebie i swoje granice, stają się biegli w medytacji – odczuwam spełnienie. Gdy piszę, tworzę programy i nagrywam podcasty o zdrowiu psychicznym, napędza mnie przekonanie, że przekazuję wiedzę, która jest potrzebna. Dzięki temu śpię dobrze i wstaję pełna zapału. Sens zaś nadają mi relacje z ludźmi, których podziwiam, którzy mnie rozśmieszają, którym ufam i z którymi mogę być sobą, nawet w gorsze dni. Jestem przekonana, że po to jesteśmy istotami czującymi i odrębnymi, by łączyć się i tworzyć fraktale powiązań z innymi.

Viola Śpiechowicz, projektantka mody, malarka

Viola Śpiechowicz
Viola Śpiechowicz

Moje poczucie szczęścia jest uzależnione od czynników zewnętrznych tylko w pewnym procencie. Miłe doznania, które przynosi życie, potrzebują właściwie nastrojonego odbiornika. Zauważyłam, że jeśli mój stan ducha nie pozostaje w harmonii z ciałem, wyłapywanie pozytywnych impulsów jest ograniczone. Małe przyjemnostki cielesne i duchowe bardzo pomagają doraźnie, ale szczęście zapewnia mi stabilny umysł. Tylko taki jest gotowy na przyjęcie życiowych rozkoszy.

Zobacz także: Chcesz być szczęśliwa w związku? Zacznij od pokochania siebie!

 

Czy ten artykuł był pomocny?
TakNie

Podobne artykuły