Strona główna Ciąża i poród Hipnoporód: włącz instynkt, wyłącz myślenie. Położna wyjaśnia, na czym polega ta naturalna metoda

Hipnoporód: włącz instynkt, wyłącz myślenie. Położna wyjaśnia, na czym polega ta naturalna metoda

autor: Izabela Nowakowska-Teofilak

W jednym z wywiadów księżna Kate wyznała, że wszystkie jej trzy porody były hipnoporodami. Od tej pory ta metoda stała się niezwykle popularna w Wielkiej Brytanii. Dzięki Kai Krawczyk, jedynej w Polsce magister hipnoterapii klinicznej z tytułem zdobytym na University of West London, Polki również mogą rodzić jak księżne. Pytanie, czy chcą z tej możliwości korzystać? I na czym polega hipnoporód?

Strona główna Ciąża i poród Hipnoporód: włącz instynkt, wyłącz myślenie. Położna wyjaśnia, na czym polega ta naturalna metoda

Izabela Nowakowska-Teofilak: Przedrostek „hipno” kojarzy się z jakimś mistycznym rytuałem, transem i nieświadomością, a przecież chyba każda z nas chciałaby powitać swoje dziecko na świecie w pełni świadomie. Na czym polega hipnoporód?

Kaja Krawczyk: Wiele osób myśli, że hipnoporód to jakaś metoda przejmowania kontroli nad rodzącą kobietą, ale wynika to po prostu z braku zrozumienia, czym tak naprawdę jest hipnoza. A jest ona całkiem naturalnym dla człowieka stanem, który przytrafia nam się czasami nawet kilka razy w ciągu dnia, na przykład kiedy zasypiamy, gdy się na czymś zawiesimy, słuchając muzyki czy oglądając film, ale także podczas jazdy samochodem dobrze znaną trasą, kiedy nagle orientujemy się, że zupełnie nie pamiętamy jakiegoś fragmentu drogi. Wszystkie te przykłady doskonale pokazują, że nasz racjonalny, analityczny umysł w pewnych sytuacjach może się po prostu na chwilę wyłączyć. Podczas przygotowań do hipnoporodu chcemy nauczyć kobiety wchodzić w ten stan na zawołanie, aby w decydującym momencie mogły same decydować, czy chcą być świadome, skoncentrowane na otoczeniu i na tym, co się wokół nich dzieje, czy raczej skupione na sobie i swoim ciele.

Znany francuski położnik Michelle Odent powiedział, że rodząca powinna być chroniona przede wszystkim przed stymulacją racjonalnego umysłu, bo za poród odpowiadają prymitywne struktury mózgowe. Wyciszenie analitycznego myślenia pozwala ciału łatwiej przejąć stery i kontrolę nad sytuacją. Nawet jeśli kobieta rodzi pierwszy raz w życiu, jej ciało doskonale wie, co robić, bo zostało do tego stworzone. Nasze ciała potrafią począć dziecko, sprawić, by rozwijało się przez całą ciążę, i potrafią także wydać je na świat. Problemem jest natomiast racjonalny umysł, który nieustannie wątpi, pyta, przyswaja przez cały czas ciąży wiele drastycznych historii na temat porodów, a kiedy przychodzi w końcu ten najważniejszy moment, potrafi kompletnie zablokować właściwy przebieg porodu. Dlatego, przygotowując kobiety do hipnoporodu, często odwołujemy się do innych ssaków, bo czy nam się podoba, czy nie, też należymy do tej grupy zwierząt i podlegamy tym samym mechanizmom. A przecież samice innych gatunków nie muszą uczyć się rodzić i racjonalnym umysłem kontrolować poród, zamiast tego po prostu słuchają swojego ciała i kierują się instynktem. Właśnie takiego zaufania do własnego organizmu chcemy uczyć przyszłe mamy, aby miały świadomość, że on wszystko wie i potrafi, ma w sobie wspaniałą mądrość.

Nie jest to chyba metoda, na którą można się zdecydować w dziewiątym miesiącu ciąży. Jak długo należy przygotować się do hipnoporodu?

– Opanowanie i wyćwiczenie różnych technik relaksacyjnych, dzięki którym przyszła mama będzie miała łatwość balansowania między stanem pełnej świadomości a umiejętnością odcięcia się od tego, co na zewnątrz, wymaga czasu. Na początku wiele kobiet ma z tym spore trudności, bo współczesny człowiek zatracił naturalną umiejętność wyciszania się, uspokajania i relaksu. Często nasze próby zadbania o siebie są wręcz podszyte poczuciem winy: bo może, zamiast leżeć i odpoczywać, powinnyśmy teraz robić coś innego?

Dlatego przygotowania do hipnoporodu warto zacząć co najmniej kilka miesięcy wcześniej, a najlepiej na samym początku ciąży. Chodzi bowiem nie tylko o to, by przygotować się do tego najważniejszego momentu, czyli rozwiązania, ale także o to, aby potrafić odpowiednio zadbać o siebie i dziecko w czasie ciąży. Według ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia stres jest cichym zabójcą, który leży u podłoża wielu naszych problemów zdrowotnych. A płód nie jest jeszcze odrębnym bytem, chłonie od mamy pokarm, tlen, wartości odżywcze, ale także emocje. Dlatego im więcej poświęca ona czasu na wyciszenie ciała i umysłu, tym lepiej dla obojga. Poza tym, kiedy kobieta jest zrelaksowana, jej ciało zaczyna produkować oksytocynę, która jest nie tylko hormonem szczęścia i miłości, ale także ułatwia budowanie więzi.

Jakie techniki relaksacyjne są stosowane podczas hipnoporodu?

– Oprócz ćwiczeń oddechowych korzystamy przede wszystkim z tzw. skryptów relaksacyjnych, czyli tekstów, które pary dostają w postaci nagrań. Jedyne, co musi zrobić przyszła mama, to wygodnie się położyć, zadbać o to, by nikt jej nie przeszkadzał, wyłączyć rozpraszacze, przyćmić światła i słuchać. Nagrania trwają około 25 minut, a ich celem jest doprowadzenie słuchaczki do takiego stopnia zrelaksowania, w którym kompletnie wyłączy racjonalne myślenie i będzie miała dostęp do umysłu podświadomego. Kobieta, karmiąc się zawartymi w tekście wzmacniającymi wskazówkami i przekazami, które oddziałują na głębszym poziome podświadomości, zaczyna ufać tym komunikatom i osadzać się w przekonaniu, że jej ciało faktycznie wie, co robi, że da radę urodzić własne dziecko. Przez cały okres ciąży zalecamy kobietom również codzienne afirmacje, czyli wypowiadanie pozytywnych przekazów i otaczanie się nimi, na przykład: „moje ciało wie, jak rodzić instynktownie”. Tego typu zdania można napisać na kartkach i powiesić je w widocznych miejscach w domu, tak aby kilka razy na dzień choćby musnąć je wzrokiem. Chłonąc takie przekonania, kobieta zaczyna wierzyć, że w czasie porodu jej umysł i ciało dadzą radę.

Wszystkie te techniki są raczej statyczne, tymczasem rodzące kobiety często mobilizuje się do ruchu. Do chodzenia, skakania na piłce, a nawet tańczenia.

– Oczywiście ruch na każdym etapie życia jest jak najbardziej wskazany. Ciężarne kobiety są zachęcane do różnego typu aktywności, bo wspomaga to rozkręcanie się akcji porodowej. Nie jest to jednak naturalne zachowanie dla ssaków. Żadne zwierzę, kiedy zaczyna rodzić, nie udaje się na spacery i nie wykonuje nadmiernych ruchów. Właściciele kotów czy psów doskonale wiedzą, że często chowają się one w różne trudno dostępne zakamarki tuż przed porodem. Wynika to z tego, że każdy ssak, aby urodzić, przede wszystkim musi czuć się bezpiecznie, unika więc zwracania na siebie uwagi i obserwacji, która w świecie zwierząt kojarzy się z zagrożeniem i niechybnym atakiem drapieżnika. Dokładnie tego samego potrzebują w porodzie kobiety: poczucia bezpieczeństwa i intymności, bo przecież jest to najbardziej intymne doświadczenie naszego życia. Jakikolwiek stres może odwrócić cały proces i zatrzymać poród, bo – znowu wracając do świata zwierząt – w naturze poród zatrzymywany jest po to, by rodząca mogła przemieścić się w bezpieczne miejsce. Jeśli kobieta nie ma więc potrzeby ruchu, nie widzę powodu, żeby ją do tego zmuszać. Ale też z drugiej strony, kiedy lepiej czuje się, chodząc, skacząc na piłce czy tańcząc, to czemu nie? W hipnoporodzie chodzi przede wszystkim o to, żeby rodząca czuła się komfortowo.

Czy hipnoporód łagodzi ból porodowy?

– W dużej mierze tak, choćby dlatego, że głęboki relaks zwiększa próg bólu. Kiedy ciało jest pospinane, zablokowane, wykonanie jakiejkolwiek czynności może prowadzić do komplikacji i urazów. A jak powiedziała pewna znana polska położna, nigdy nic tak dużego jak dziecko nie przechodzi przez żaden inny otwór naszego ciała, więc logiczne jest, że im bardziej to ciało jest rozluźnione i elastyczne, tym poród będzie łatwiejszy.

Angielski położnik Grantly Dick-Read, którego uważa się za ojca hipnoporodów, stworzył teorię zwaną triadą Reada, która opiera się na założeniu, że to strach jest największym wrogiem rodzącej, bo sprawia on, że jej ciało się napina, przez co poród jest bardziej bolesny. To z kolei stresuje kobietę jeszcze bardziej, napięcie więc wzrasta i powstaje błędne koło. Usunięcie strachu automatycznie czyni więc cały proces bardziej komfortowym. Dlatego podczas przygotowań do hipnoporodu tak dużo uwagi poświęca się na przeformowanie negatywnego nastawienia, lęków i obaw. Wiele badań naukowych pokazuje, że sposób, w jaki podchodzimy do pewnych rzeczy, warunkuje to, jak będziemy je później przeżywać. Jeśli przyszła mama będzie się nastawiać, że poród to wydarzenie pełne cierpienia, traumy, to prawdopodobnie tak właśnie to zapamięta.

Wiara we własne siły i mądrość swojego ciała, zrozumienie, że poród jest dla kobiety zupełnie naturalną czynnością, zadbanie o odpowiednią atmosferę w tym wyjątkowym momencie i poczucie bezpieczeństwa sprawiają, że ciało dawkuje nam wspaniałe hormony, którymi rządzi się poród, czyli z jednej strony działa oksytocyna, hormon szczęścia i miłości, która sprawia, że mięśnie macicy pracują wydajniej, a z drugiej strony organizm dawkuje nam endorfiny, czyli naturalne środki przeciwbólowe. I choć hipnoporód nie jest porodem zupełnie pozbawionym bólu, to jednak sprawia, że jest on o wiele bardziej znośny.

Kobiety często bardziej wierzą w umiejętności położnej niż możliwości własnego ciała…

– To prawda, wiele przyszłych mam myśli, że tylko kiedy odda się w ręce najlepszych położnych, będzie w stanie przeżyć poród. Takie poczucie braku sprawczości powoduje, że w tym najważniejszym momencie kobietę zalewają hormony stresu, które potęgują ból. Położne, które szkolę, często przyznają, że ich pomoc byłaby właściwie zbędna, gdyby kobiety poświęcały tyle czasu i energii na angażowanie się w przygotowania do porodu, co na kompletowanie wyprawki dla dziecka. Boimy się tego, co nieznane, a mimo to rzadko która kobieta, zanim zajdzie w ciążę, poświęca czas na dowiedzenie się czegoś o tym stanie i samym porodzie. Wiele ciężarnych szuka później rady i wsparcia na forach internetowych, a tam kobiety wręcz licytują się, której poród był gorszy. Nic dziwnego, że przyszłe mamy mają w sobie tyle lęku, a poród w szpitalu, z opłaconą położną, wydaje im się jedynym rozwiązaniem. A przecież ciąża nie jest chorobą. Jeśli przebiega prawidłowo i nic nie wskazuje na to, że pojawią się komplikacje, medykalizacja tego naturalnego procesu nie jest konieczna. Brakuje jednak wśród kobiet zrozumienia, że to my mamy tę sprawczość i moc. Nawet najlepsza położna nie urodzi za nas dziecka.

Czy hipnoporód może odbywać się w domu?

– Oczywiście. Podstawową potrzebą rodzącej kobiety jest poczucie bezpieczeństwa, a przecież dom jest zazwyczaj takim miejscem, w którym czujemy się najbezpieczniej na świecie. Często to właśnie w nim dziecko zostaje poczęte. Ponadto kobieta, rodząc w domu, ma pewność, że wszystko odbędzie się na jej warunkach. To ona decyduje, jaka będzie atmosfera i kto będzie ją wspierać. Ale hipnoporody odbywają się także w szpitalach, bo dla jednej mamy gwarancją bezpieczeństwa jest domowe zacisze, a dla drugiej szpital z całym zapleczem medycznym niezbędnym w razie komplikacji. Hipnoporód można więc zastosować wszędzie, pod warunkiem że kobieta poczyniła wcześniejsze przygotowania.

To może być nawet poród z interwencją, bo podczas cesarskiego cięcia kobiety też mogą zastosować wyuczone wcześniej techniki oddechowe, które pomogą im wejść w stan głębokiego relaksu na stole operacyjnym. Z tych umiejętności wyciszenia można później korzystać również w wielu innych sytuacjach życiowych. W brytyjskiej prasie jakiś czas temu ukazało się zdjęcie dwóch piłkarzy. Jeden leżał kontuzjowany na murawie, a drugi kucał przy nim i coś mu pokazywał. Po meczu zapytano go, co tak długo robił przy poszkodowanym. Odpowiedział, że był z żoną na zajęciach przygotowujących do hipnoporodu i uczono go tam technik oddechowych, wspierał więc kolegę oddechem, żeby uśmierzyć nieco jego ból.

A skoro o mężczyznach mowa, jaką rolę podczas hipnoporodu odgrywa partner?

– Jest on ogromnie ważnym uczestnikiem hipnoporodu. Kluczowe jest jednak to, by był tam z własnej woli, żeby nie czuł się w żaden sposób wmanipulowany w tę sytuację. Bardzo często tłumaczę przyszłym mamom, z którymi pracuję, że naprawdę bardziej sobie zaszkodzą, niż pomogą, jeśli będą zmuszały partnera do uczestnictwa w porodzie. Tata powinien chcieć tam być, a wcześniej uczęszczać razem z partnerką na zajęcia, dzięki temu będzie nie tylko lepiej rozumiał swoją rolę, ale też będzie miał świadomość, jak ważna jest atmosfera, w której odbywa się poród, i czego w tej sytuacji najbardziej potrzebuje kobieta.

Mężczyzna jest często komunikatorem z personelem medycznym, bierze na siebie rolę filtra, obrońcy bańki porodowej, w której znajduje się rodząca. Dba o to, aby nie przeszkadzano kobiecie i nie wybijano jej ze stanu, w którym decyduje się być, troszczy się o zapewnienie najlepszej atmosfery, czyli na przykład o przyciemnienie świateł, włączenie odpowiedniej muzyki, rozpylenie przyjemnego zapachu. Dzięki wcześniejszym przygotowaniom wie, jak zrelaksować partnerkę, w jaki sposób ją głaskać i masować, jak oddychać, pomagać się ruszać, zmieniać pozycję. W języku angielskim poród, czyli labor, tłumaczy się także jako praca, trud, mozół. Kobieta, rodząc, wykonuje ogromny wysiłek, nie można więc od niej oczekiwać niczego więcej. To partner powinien być zatem tym racjonalnym, myślącym i przewidującym umysłem, aby kobieta mogła spokojnie podążać za ciałem i za instynktem.

Hipnoporody są już bardzo popularne w Wielkiej Brytanii. A w Polsce?

– U nas też obserwuję pewnego rodzaju zmianę i potrzebę coraz większej świadomości u przyszłych mam. Chyba powoli zdajemy sobie sprawę, że zaszliśmy troszeczkę za daleko, jeśli chodzi o ingerencje i medykalizowanie porodu. Według ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia nigdzie na świecie nie powinno być więcej niż 10–15 proc. porodów kończących się cesarskim cięciem. Tymczasem w Polsce jest ich już ponad 45 proc.! Można więc śmiało przypuszczać, że nie każdy z nich ma faktyczne wskazania medyczne. Kobiety często decydują się na cesarkę ze strachu, ale to bardzo krótkowzroczne, bo to jest poważna operacja, która często daje o sobie znać latami, a wiele kobiet nigdy nie wraca do pełnej formy.

Oczywiście musimy dziękować postępowi medykalizacji za to, że są takie rozwiązania, bo cesarskie cięcie zmniejszyło umieralność noworodków i niejednokrotne ratuje życie zarówno matki, jak i dziecka, ale z obecnych statystyk wynika, że poszło to jednak trochę za daleko. Nie ma takiej możliwości, aby ciało co drugiej Polki nie było zdolne do tego, by wydać na świat dziecko. Na szczęście widać, że powoli dochodzi do głosu jakaś refleksja, kiełkuje nurt powrotu do bardziej naturalnego, akuszerskiego podejścia do porodów. Myślę jednak, że trzeba co najmniej jednego pokolenia, żeby tę traumę porodu przepracować i spojrzeć na to doświadczanie inaczej, z większą wiarą w siebie i możliwości swojego ciała.

Czy ten artykuł był pomocny?
TakNie

Podobne artykuły