Jej współtwórczynią i pomysłodawczynią jest Beata Sadowska, dziennikarka znana z zamiłowania do zdrowego trybu życia, samorozwoju, ale też mądrego i nieobarczonego presją perfekcjonizmu podejścia do samej siebie. Razem z przyjaciółką, Martą Błocką, specjalistką od tworzenia start-upów, miłośniczką medycyny naturalnej i jogi, stworzyły miejsce spotkań dla osób, które poszukują siebie, są ciekawe świata, pragną bardziej świadomego życia.
Portal Mentalist stawia sobie za cel porady, wskazówki, pomoc w dotarciu do lepszej wersji siebie. A że każda zmiana zaczyna się od inspiracji, obecni na Mentaliście eksperci doradzą, jak się zatrzymać, gdzie znaleźć równowagę, na czym skupić uwagę. Ich siłą jest autentyczność.
Zapytaliśmy Beatę Sadowską, czym dla niej jest Mentalist i jak wyglądała jej własna droga do samorozwoju.
Medytacja dla początkujących – jak medytować?
Dominika Bagińska: Skąd pomysł na nazwę Mentalist? Czy odpowiedź na to pytanie wyjaśni także, skąd wzięła się idea stworzenia takiego projektu? Dlaczego powstał?
Beta Sadowska: Nazwę wymyśliła moja wspólniczka Marta. Od razu bardzo mi się spodobała. Mentalist, bo to coś dla głowy i dla ducha. Bo to głowa musi zdecydować, byśmy chcieli coś ze swoim życiem zrobić − choć bardzo często ciało wcześniej wysyłało nam sygnały. Menta-LIST, bo można stworzyć całą listę tego, co warto przeczytać, czego warto posłuchać z dziedziny samorozwoju.
Idea powstania naszej platformy jest z serca. Po prostu. Obie z Martą marzyłyśmy o pracy, która jest nie tylko frajdą, ale też komuś pomaga, otwiera jakieś drzwi, może być inspiracją do dobrego życia. Udało się! Z moją wspólniczką byłyśmy sąsiadkami. Obie pozytywnie zakręcone ekoświruski.
Marta stawia bańki i suszy pokrzywę na zimę, ja przygotowuję domowe antybiotyki i prowadzę wykłady motywacyjne dla kobiet. Marta namawiała mnie na kanał na YouTube, ja odpowiadałam, że mam analogową duszę. I że mogę coś zrobić, ale z nią, specjalistką od start-upów. Tak powstał Mentalist.
Pokrzywa w kuchni
– Czy wybór tematów poruszanych na Mentaliście wynika z Pani i Pani koleżanki doświadczeń życiowych? Czy Beata Sadowska, osoba rozpoznawalna medialnie, z bogatym doświadczeniem dziennikarskim – ma pojęcie o tak zwanym życiu?
– Odpowiem wprost: niczego w życiu nie dostałam za darmo, sama na wszystko zapracowałam. Kiedy miałam 16 lat, pojechałam na dwa i pół miesiąca do Londynu. Przez pierwsze dwa tygodnie byłam na tzw. wymianie szkolnej, potem zostałam sama w wielkim mieście. Z nikłą znajomością języka i biletem powrotnym za 60 dni. Pieniądze na bilet moi rodzice pożyczyli od znajomego, bo nie było ich stać na taki luksus.
Mówiłam im, że chodzę do szkoły i muzeów, w rzeczywistości pracowałam na czarno we włoskiej knajpie przez 7 dni w tygodniu. Kończyłam pracę po 23.00, łapałam ostatnie metro i ze stacji pół godziny zasuwałam na piechotę do domu. To były inne czasy, o Unii Europejskiej nikomu z nas się jeszcze nie śniło. Dla mnie była to jednak lekcja dorosłości i odpowiedzialności. Nic mnie tak nie wzmocniło i nie dało poczucia, że mogę wszystko.
A doświadczenie dziennikarskie? Tylko pomaga w pracy nad platformą. Nie jestem celebrytką, jestem dziennikarką z ponad 25-letnim stażem i – choć codziennie uczę się życia i od życia – przynajmniej częścią tej wiedzy mogę się podzielić.
Joga śmiechu – na czym polega terapia śmiechem?
– W jednym z materiałów promujących portal mówi Pani, że umie się już zatrzymać w życiu. Na czym to polega?
– Kiedyś pędziłam, ścigałam się, porównywałam. Chciałam być najlepsza, najbardziej dowcipna, mieć ostatnie zdanie. Na szczęście z czasem zrozumiałam, że to więzienie, do którego sama siebie wpakowałam. Najlepsza? Zawsze będzie ktoś lepszy. I zawsze będzie gorszy. Może zamiast tego warto być po prostu sobą? Najlepszą wersją siebie samej. Bez gonienia jak chart i jazdy na autopilocie. Bez dążenia do „jedynego słusznego” modelu sukcesu: pieniędzy, pozycji, własnego biura.
Często w wywiadach, zwłaszcza tych przed Bożym Narodzeniem, pytano mnie o wymarzony prezent. Jakaż była konsternacja, kiedy odpowiadałam, że wolny czas i święty spokój. „Ale może coś materialnego?” – nie dawano za wygraną. Nie, bo najcenniejszy był czas. Ten dla mnie. I cisza. Też dla mnie. Od dawna podążam własną drogą. Dawno temu wylogowałam się z wyścigu. To nie moje.
Chcę smakować życie, spoglądać w niebo, mieć przestrzeń na pasję i kawę z przyjaciółką. Nie chcę ciągle się spieszyć. Doceniam własny rytm. To, że jestem z moimi dziećmi, kiedy mnie potrzebują, że buduję swój biznes na swoich zasadach. Ta droga nie jest najłatwiejsza, ale jest moja.
Jak mówi Paweł Kunachowicz (prywatnie mąż Beaty Sadowskiej, prawnik, który wybrał pracę przewodnika wysokogórskiego – przyp. red.) w jednym z wykładów na Mentaliście: nikt nie ostrzega nas, że ceną za zmianę jest niepewność. Szkoła nie uczy: podążaj za pasją. A jednak warto, bo dobre życie nie jest pasmem nieustających sukcesów. To życie, w którym suma zdarzeń sprawia, że czujemy się spełnieni. Ja tak mam i wiem, że pracuję na to każdego dnia.
Joga dla początkujących – od czego zacząć?
– Poruszmy też kwestię ciałopozytywności i szczerości wobec widzów. Ogromnie miło zaskakuje nagranie, w którym opowiada Pani o Mentaliście – w naturalnym świetle, bez superpoważnej stylizacji, makijażu i fryzury. Taka postawa bardzo dużo mówi o tym, czego możemy oczekiwać po projekcie: akceptacji, szczerości i dobrej zwyczajności, której tak bardzo nam wszystkim w mediach potrzeba. Prawda?
– Życie jest za krótkie na udawanie! Szczerze? Kiedy mam wejścia na żywo i ćwiczę rytuały tybetańskie czy oddechy, zdarza mi się robić to w piżamie! Fryzura, make-up? Kto by miał na to czas? Kiedy się nie wyśpię, mam podkrążone oczy. Mam też zmarszczki: te od śmiechu i te spowodowane wiekiem. Nie będę udawała nastolatki, bo nią nie jestem. Wierzę, że wiek to kwestia głowy, nie metryki.
A o samoakceptacji rzeczywiście mówimy na naszej platformie, o zwyczajnym/niezwyczajnym życiu – też. I o tym, co zrobić, żeby nam się chciało chcieć.
5 rytuałów tybetańskich, które warto wcielić w życie
– Czy to, co Pani prezentuje odbiorcom, np. 5 rytuałów tybetańskich i trening oddechowy, to rzeczywiście migawka z Pani codzienności? Jak reagują na to odbiorcy?
– Rytuały tybetańskie i oddechy są ze mną od ponad 15 lat. Nie wymyśliłam ich na potrzeby platformy (śmiech). Dzielenie się nimi nie wymagało odwagi, raczej regularności i lepszej organizacji o poranku. To wielka frajda obserwować, jak ludzie zaczynają fascynować się czymś, co przynosi im radość, ulgę, zdrowie i lepsze samopoczucie. Największą satysfakcję mam wtedy, gdy ktoś, kto najpierw obserwuje nas z kanapy, zaczyna się angażować, a na końcu zaczyna z nami ćwiczyć. Bezcenne!
– Interesujący jest też dobór ekspertów. Np. Roma Gąsiorowska, którą kojarzymy z filmem, okazuje się osobą z bardzo szerokim doświadczeniem życiowym – w dobrym tego słowa znaczeniu – którym chce się dzielić. Intryguje także zaproszenie jasnowidz Aidy Kosojan-Przybysz jako mentorki. Również pozostali eksperci wnoszą tu coś, co wprowadza wielką energię. Czy może Pani opowiedzieć, dlaczego to właśnie te osoby trafiły do programu?
– Najważniejszym kryterium doboru mówców Mentalista jest AUTENTYCZNOŚĆ. Nie chcemy udawania, pudru, ściemy. Sama nie opowiadam o balecie, bo nie mam o nim pojęcia. Mówię o zdrowym odżywianiu, bieganiu i poszukiwaniu równowagi między różnymi sferami naszego życia.
Aida przedstawia niezwykłe wykłady o trójkącie mocy: równowadze między ciałem, duszą i rozumem. Roma? Zgadza się, większość kojarzy ją z filmów, ale ja wiem, że ona od wielu lat medytuje i żyje bardzo, ale to bardzo świadomie. Pięknie dzieli się z nami wiedzą o dobrym życiu.
Paweł Kunachowicz opowiada o zmianie, bo sam jej dokonał: zamienił prawnicze biuro na alpejskie szczyty. Arkadius, znany jako utalentowany projektant, mówi o tym, że szczęście i spełnienie dały mu nie publikacje w „Vogue’u”, lecz slow life na małej, brazylijskiej wyspie.
Mentalist nie jest celebrycki. Mogą pojawić się u nas osoby rozpoznawalne, ale pod jednym warunkiem: że mają coś do powiedzenia i są w tym prawdziwe. Już wkrótce zagoszczą u nas eksperci z ćwiczeniami oddechowymi, jogą Kundalini, masażem twarzy i własną ekofarmą. Naprawdę warto do nas zaglądać i szukać inspiracji.
Ashtanga joga – ośmiostopniowa ścieżka jogi
– Dla kogo jest Mentalist? Czy raczej dla kobiet szukających siebie? Będących na etapie życia, który każe im rozejrzeć się i sprawdzić, którą drogą iść? Czy jednak dla wszystkich – może tych, którym zależy na byciu lepszym dla siebie? W taki naprawdę pozytywny sposób.
– Zdecydowanie dla wszystkich, choć rzeczywiście w większości dostęp do platformy wykupują kobiety. Może po prostu bardziej inwestujemy w samorozwój? Bardziej słuchamy i wsłuchujemy się w siebie?
Mentalist jest dla tych, którzy chcą coś w swoim życiu zmienić, ale boją się postawić pierwszy krok. Dla tych, którzy chcą żyć świadomiej i zdrowiej. Dla tych, których coś w życiu uwiera i poszukują innej drogi. Dla tych, którzy chcą być bardziej rozumnymi rodzicami. Dla tych, którzy chcą zrozumieć siebie.
Agnieszka Maciąg: dzięki medytacjom odnalazłam spokój i szczęście
– Czy mogłaby Pani podać kilka rad osobom, pewnie kobietom, które będą czytać nasz tekst: jakie są Pani proste sposoby na okiełznanie codzienności i wyciągnięcie z niej dobrych rzeczy. Mawia Pani, że w ciągu dnia tak ważna jest pierwsza godzina TYLKO DLA SIEBIE. Na czym polega?
– Trudno być świetnie zorganizowaną mamą z dwójką małych dzieci, własnym biznesem, zakupami i gotowaniem na głowie. Trudno w dzisiejszym świecie nie zgubić siebie. Dlatego tak bardzo dbam o swoją przestrzeń i ciszę. Nie mam na nią szans, kiedy moi synkowie wstaną, więc wstaję godzinę wcześniej. Godzinę przed momentem, kiedy budzi się cały dom. Co wtedy robię?
Nie załatwiam spraw, nie włączam komputera, nie sprawdzam mediów społecznościowych. Robię coś TYLKO dla siebie. Oddycham, gapię się przez okno, piję moją ukochaną kawę z cynamonem i kardamonem. Niby nic, a ile daje! Najbardziej cieszy mnie poczucie, że wciąż mam kawałek siebie tylko dla siebie.
Mentalist
To płatna platforma, gdzie można wziąć udział w kursach samorozwoju, wykładach o metodach dotarcia do własnych potrzeb i marzeń – oraz ich realizacji. Projekt trafił początkowo do odbiorców z dużych miast. Tam było najwięcej osób śledzących platformę. Z czasem okazało się, że ogromnym zainteresowaniem cieszy się wśród Polaków za granicą (przodują Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Niemcy). Najbardziej i najczęściej trafia do kobiet w wieku 25–45 lat. Jednak twórczynie wierzą, że ich pozytywny wirus będzie się szerzył i zataczał coraz większe kręgi.