Wydana w 1992 r. książka Gary’ego Chapmana, amerykańskiego psychoterapeuty, antropologa i pastora, „Pięć języków miłości” do dzisiaj jest na szczycie list bestsellerów wśród poradników dla par. Sprzedano ponad 12 milionów egzemplarzy książki w języku angielskim i przetłumaczono ją na kolejne 69 języków. Chapman, jako pastor i jako terapeuta, przeprowadził setki rozmów z parami.
Teoretycznie powinno być wspaniale – obydwie strony darzą się uczuciem i chcą dla siebie jak najlepiej. Tymczasem pomimo starań nie dogadują się, kłócą się albo czują się z relacji niezrozumiane i nieszczęśliwe. W pewnym momencie Chapman zrozumiał, skąd biorą się nieporozumienia pomiędzy kochającymi się ludźmi: „Twój język miłości i język, jakim posługuje się twój małżonek, mogą się różnić tak bardzo jak chiński i angielski. Niezależnie od tego, jak bardzo się starasz wyrazić swoją miłość po angielsku, jeśli twój partner rozumie tylko chiński, nigdy nie nauczycie się wzajemnej miłości” – napisał we wstępie do swojego poradnika. Jeżeli chcemy nawiązać silną relację z partnerem, utworzyć związek oparty na wzajemnym zrozumieniu i szacunku, musimy przede wszystkim dowiedzieć się, jakie mamy sposoby wyrażania miłości.
Jakie są języki miłości?
Chapman wysnuł teorię, że podstawowych języków miłości, jakimi posługują się ludzie, jest pięć:
- Pierwszy język miłości: słowa i wyrażenia afirmatywne (afirmacyjne) – mówienie do partnera i o partnerze miłych rzeczy, które sprawiają mu radość: „Jesteś mądra”, „Kocham cię”, „Jesteś piękna”…
- Drugi język miłości: drobne przysługi, miłe gesty, uczynki wobec partnera (act of service) – przygotowanie posiłku, wyręczenie lub pomoc w obowiązkach domowych
- Trzeci język miłości: podarunki – przynoszenie kwiatów (nawet zerwanych na pobliskiej łące) i obdarowywanie prezentami różnego typu (mogą to być drogie rzeczy, jak biżuteria czy wakacje, ale i drobne upominki; chodzi o gest)
- Czwarty język miłości: dotyk (w tym również seks) – przytulanie, trzymanie się za ręce podczas spacerów, spanie w objęciach
- Piąty język miłości: dobry czas (quality time) – wspólne oglądanie filmu w domu lub wyjście do kina, teatru, kawiarni, spacery, podziwianie zachodów słońca tylko we dwoje
Dla każdego z nas jeden z tych języków jest językiem ojczystym, czyli wiodącym, i to właśnie w nim wyrażamy swoje uczucia wobec bliskiej osoby. Jeśli partnerzy komunikują się w tym samym języku miłości, szybko znajdą porozumienie. A jeżeli nie… zaczynają się problemy. Jest na to jednak rada: wiedząc, jaka jest przyczyna napięć w związku, możemy nad nią popracować i znaleźć wspólną platformę porozumienia.
Jak dalej pisze w swojej książce Chapman: „Wierzę, że gdy odkryjesz i nauczysz się mówić ojczystym językiem miłości swojego małżonka, odnajdziesz klucz do długotrwałego, pełnego miłości małżeństwa. To uczucie nie musi zniknąć po ślubie, ale, by utrzymać je przy życiu, większość z nas musi się przyłożyć do nauki języka miłości, jakim posługuje się nasz mąż lub nasza żona. Nie możemy polegać na naszym języku ojczystym, jeśli nasz współmałżonek go nie rozumie. Jeśli ma poczuć miłość, którą chcemy mu okazać, musimy to zrobić w jego lub jej ojczystym języku miłości”.
Dorota Mirska: Co się dzieje, jeśli zakochują się w sobie osoby, które mówią tymi samymi językami miłości?
Magdalena Czaja: Powiedzmy, że obydwoje wyrażają uczucia poprzez słowa i wyrażenia afirmatywne. Mężczyzna mówi kobiecie, że jest piękna, wspaniała i wyjątkowa – i dokładnie trafia w jej potrzeby, w jej sposób doświadczania miłości. Ona odwzajemnia się tym samym, np. zachwyca się głośno jego mądrością i siłą – on również otrzymuje to, czego potrzebuje. A więc obydwie strony w naturalny sposób nie tylko wyrażają swoje uczucia, ale również je dostają. Czują, że kochają i że są kochane.
A teraz wyobraźmy sobie sytuację, gdy obydwoje mówią innymi językami miłości. Mężczyzna robi to, co dla niego jest wyrazem jego uczucia, czyli drobne przysługi, np. myje jej auto i przygotowuje rano śniadanie. Ale dla niej to są może i fajne, ale tak naprawdę zwykłe przysługi i wcale nie odczytuje ich jako wyznania miłości. Z kolei kobieta, której językiem są podarunki, kupuje mu ubrania, książki, ofiarowuje inne drobiazgi. A dla niego to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Albo jeżeli kobieta ma potrzebę chodzenia za rękę, przytulania w ciągu dnia, a mężczyzna nie zna tego języka, to pomimo tego, że będzie mył jej samochód, bo ją kocha, ona może mieć poczucie, że żyje w „lodówce emocjonalnej”.
I mamy patową sytuację: obydwoje będą żyli w przekonaniu, że choć sami dają miłość, wcale nie są kochani. Tymczasem może łączyć ich najszczersze uczucie, tylko że niestety okazują je w sposób, którego druga strona nie rozumie. Podstawą do nawiązania porozumienia będzie uświadomienie sobie tego, że mówią sobie to samo: „Kocham cię”, tylko w inny sposób.
– Ja raczej pomyślałabym, że jeśli kogoś kocham, to mówię wszystkimi pięcioma…
– Tak się dzieje zwłaszcza na początku związku, kiedy dopada nas zauroczenie. Wówczas rozumiemy się idealnie, nawet bez słów. Gdy jesteśmy szaleńczo zakochani, całe nasze jestestwo nakierowane jest na drugą osobę. Staje się ona dla nas najważniejsza na świecie. Mówimy jej nieustająco, że jest dla nas najmądrzejsza i najpiękniejsza, dajemy kwiaty, prezenty, zmiatamy pył sprzed jej stóp, nieustająco się do niej tulimy i mamy ognisty seks. Nawet jeśli ktoś nie przepada za dotykiem, to w pierwszej fazie związku pociąg seksualny jest tak silny, że nie może oderwać rąk i ust od ukochanej czy ukochanego.
Ale w pewnym momencie ten szał opada, pojawia się codzienność z jej wyzwaniami, trudami i kłopotami. I kiedy wracamy już na planetę Ziemię, nagle okazuje się, że jeden z naszych języków miłości jest dominujący. I wówczas mogą pojawić się pierwsze rysy w związku. Obydwoje zastanawiają się: tak było dobrze i co się nagle stało? Ale zamiast się rozstawać przy pierwszych nieporozumieniach, lepiej dać sobie szansę. Postarać się siebie nawzajem zrozumieć.
Jak poznać swój język miłości
– Powiedzmy, że nasza teoretyczna para dowiedziała się już o teorii Chapmana. Skąd jednak mogą wiedzieć, jakimi językami miłości obydwoje mówią?
– Jeśli chcemy się przekonać, jakim językiem miłości mówimy, zaobserwujmy, na co zwykle zwracamy uwagę naszemu partnerowi. Np. jeśli mówimy: „Za rzadko mnie przytulasz”, to sygnalizujemy, czego nam w związku brakuje. I to najczęściej jest nasz język główny. Jego brak najbardziej nas boli. A potem zwróćmy uwagę na to, co mówi nasz partner. Czego jemu brakuje w naszej relacji.
Jeśli para ma z tym problem, złoszczą się tylko i mają do siebie nieustanne pretensje, zalecam wówczas… rozmowę. Ale nie taką, podczas której załatwiamy codzienne sprawy: „Trzeba odebrać dziecko ze szkoły o piętnastej. Pamiętaj, żeby zapłacić rachunki”. Tylko taką, w trakcie której usiądziemy naprzeciwko siebie w spokoju i ciszy i zadamy sobie nawzajem pytanie: „Kiedy się czujesz przeze mnie kochany/kochana?”. Możemy usłyszeć: „Najbardziej lubię, kiedy wyjeżdżasz ze mną na wycieczki rowerowe” (wspólne spędzanie czasu). A może „Ja najbardziej lubię, jak robisz dla nas kolację” (miłe gesty) itd. To właśnie jest język miłości danej osoby.
Gdyby ludzie znaleźli czas na szczere rozmowy, bez oceny, bez wypominania, dowiedzieliby się bardzo szybko, jaki jest język miłości ich partnera. I wtedy mogliby zadbać, żeby otrzymał to, czego najbardziej potrzebuje. Czujesz się kochana, kiedy dostajesz prezenty? To przyniosę ci bukiet twoich ulubionych wrzosów albo kupię ci tę książkę, o której wspominałaś.
– Można nauczyć się języka miłości, którego nie rozumiemy?
– Można. Wystarczy słuchać, obserwować i odpowiadać na potrzeby bliskiej osoby: „Ok, nie jest dla mnie naturalnym odruchem, żeby się do ciebie w ciągu dnia przytulać, ale będę to robić, bo wiem, że wówczas czujesz się kochana”. Ale zostaniemy zrozumiani tylko pod warunkiem, że nauczymy się języka ukochanej osoby bezinteresowanie, z potrzeby serca. Podstawą jest to, że my chcemy się dowiedzieć, kiedy bliska nam osoba czuje się kochana, co lubi, i pragniemy mówić jej językiem. Mamy autentyczną potrzebę, nie oczekujemy niczego w zamian. Oczywiście to pragnienie nauczenia się języka miłości partnera/partnerki powinno dotyczyć obydwu stron. Bo jeśli starać się będzie tylko jedna, to szybko opadnie z sił i związek nie ma szans przetrwać. Natomiast im więcej będą obydwoje (obydwie, obydwaj) wykonywać w stronę ukochanej osoby gestów, których ona pragnie, tym pełniejszy będzie jej „bak miłości” – jak to obrazowo określa Chapman. Pełny bak u obydwu osób jest kluczem do utworzenia stabilnej i szczęśliwej relacji. I powtórzę – podstawą jest rozmowa pomiędzy partnerami. Mówmy o swoich potrzebach: „Kochanie, bardzo potrzebuję dzisiaj tego, żebyś mnie poprzytulał i porozmawiał ze mną”. I reagujmy na nie.
– Czy polecasz poradnik Chapmana parom, które prowadzisz?
– Jak najbardziej! Uważam, że im szybciej ludzie zapoznają się z teorią pięciu języków miłości, tym lepiej. Powinno się jej uczyć wszystkich młodych ludzi, którzy dopiero poznają życie miłosne. Pamiętam, jak przyszła do mnie kobieta. Była po rozwodzie, w kolejnym związku. Jak mówiła, niejednokrotnie zastanawiała się, czy gdyby poznała teorię pięciu języków miłości wcześniej, to jej małżeństwo by przetrwało… Może zatrzymałaby się w chwili kryzysu i pomyślała: co się dzieje? Dlaczego taki fajny człowiek, z którym się związała, kompletnie nie odpowiada na jej potrzeby? Dzisiaj już zrozumiała, że jej językiem miłości są słowa i wyrażenia afirmacyjne. Jej byłego męża natomiast – drobne przysługi. Kiedy robił grilla dla jej rodziny, to był z jego strony objaw miłości. Tylko że ona chciała czegoś innego – żeby mówił jej, dlaczego ją docenia, kocha i podziwia. Gdyby tylko wiedziała… Dlatego polecam wszystkim zapoznanie się z teorią pięciu języków miłości, bo może zmienić życie. Na lepsze.
Zobacz także: Walentynki w pojedynkę – jak nie czuć się samotnie w dniu zakochanych?