Choć warunki życia w Polsce się poprawiają i coraz więcej rodziców jest w stanie stworzyć dzieciom własne pokoje, wciąż nie wszyscy mają takie możliwości. O tym, jak mieszkanie na wspólnej przestrzeni może wpłynąć na relacje z rodzeństwem i rozwój dziecka, kiedy i dlaczego najlepiej ją podzielić i jak to zrobić, gdy metraż jest ograniczony, rozmawiamy z psychologiem Agnieszką Carrasco-Żylicz.
– W dzieciństwie lepiej mieć własny pokój czy mieszkać z bratem lub siostrą?
– Przestrzeń, w której mieszkamy, ma bardzo duży wpływ na relacje w rodzinie. Aby uniknąć napięć, zazdrości, niepewności i niepokoju rodzice mogą spróbować tak rozplanować przestrzeń, aby znalazło się w niej oddzielne miejsce dla każdego dziecka.
– Nie lepiej, żeby rodzeństwo uczyło się wszystkim dzielić, przestrzenią także? Wtedy może razem się bawić i lepiej się ze sobą zżyje…
– Mieszkanie w oddzielnych pokojach nie oznacza, że dzieci nie będą ze sobą przebywać, razem się bawić i że nie będą miały szansy się zżyć. Mogą zapraszać się do siebie nawzajem albo spędzać czas w przestrzeni wspólnej – salonie czy bawialni. Życie na oddzielnym, własnym terytorium uczy poczucia własnych granic i to nie tylko zewnętrznych. To się przenosi na atmosferę w rodzinie. Własny pokój to miejsce, gdzie można się schronić i odpocząć. Dzielić można na przykład łazienkę. To też jest wyzwanie!
– Co zrobić, gdy pokój dziecięcy jest jeden, a rodzi się drugie dziecko?
– Małe dzieci czują się bezpieczne w pobliżu rodziców. Niemowlęta nie potrzebują własnego pokoju, bo nie mają potrzeby odizolowania się, a swoje zabawki najczęściej przynoszą do wspólnej przestrzeni, czyli do salonu. Z wiekiem dziecko potrzebuje autonomii, chce czasem pobyć samo. To normalne. Dorośli też mają prawo pobyć sami, położyć się i poczytać książkę, bez dzieci zamknąć się w swojej sypialni. To uczy, gdzie jest świat dorosłych, a gdzie jest świat dzieci, i że każdy potrzebuje intymności. Oczywiście potrzebne jest też miejsce spotkań. Kiedyś to był stół. Teraz coraz częściej salon.
– Czasem zorganizowanie oddzielnego pokoju dla dzieci nie wchodzi w grę. Młodsze dziecko musi zamieszkać ze starszym bratem lub siostrą. Jak to zorganizować, żeby nie skonfliktować rodzeństwa?
– Dobrze, by rodzice mieli świadomość, że ta sytuacja może wzbudzić w starszym dziecku trudne uczucia. Może ono poczuć się mniej ważne, niekochane, zagrożone. Jego sytuacja rodzinna pogorszyła się już w momencie przyjścia młodszego rodzeństwa na świat. Młodszy brat lub siostra zabrał mu część uwagi rodziców i czas. Teraz ma stracić jeszcze swoją przestrzeń. Rodzice mogą przedstawić mu sytuację wybierając przekaz bezpieczny emocjonalnie. Najlepiej, by przeprowadzili choć drobny remont połączony z przemeblowaniem i zaaranżowali dziecięcy pokój w taki sposób, by starsze z dzieci nie miało poczucia, że oddaje część swojej przestrzeni, ale że zmienia się jej organizacja w całym domu i każdy, rodzice także, przeznacza fragment swojego miejsca dla młodszego członka rodziny. Warto zaangażować starsze dziecko do wybierania nowych mebli lub farby do pomalowania ścian. Gdy poczuje, że ma wpływ na to, jak wygląda przestrzeń, łatwiej ja zaakceptuje.
– Czego unikać?
– Wywierania presji na starszym dziecku, że teraz musi ono oddać pół swojego pokoju, że nie ma innego wyjścia, bo tak trzeba. To może wzbudzić sprzeciw, zazdrość, złość, poczucie krzywdy i spowodować wrogie nastawienie do młodszego rodzeństwa.
– Jak długo dzieci mogą mieszkać razem w pokoju?
– Przedszkolaki i młodsze wiekiem dzieci mogą mieszkać razem, szczególnie jeśli są tej samej płci. Gdy starsze z rodzeństwa idzie do szkoły, potrzebuje miejsca na biurko, książki i spokoju do nauki. Powinno mieć własny pokój.
– A gdy dzieci nie są tej samej płci?
– Najlepiej, by mieszkały oddzielnie. Już pięcio-, sześciolatki pojawia się poczucie wstydu. Mają potrzebę do intymności i rodzice powinni im ją zapewnić. Z moich doświadczeń terapeutycznych wynika, że mieszkanie w tym samym pokoju z rodzeństwem odmiennej płci może stwarzać zagrażające sytuacje. Dobrze, by rodzice mieli tego świadomość i jeśli nie da się wydzielić pokoju ścianami, postawić przesuwane drzwi, przepierzenie lub parawan zaznaczając, że żeby przekroczyć tę granicę, trzeba uzyskać zgodę „gospodarza”.
– Co zrobić, aby dzielące pokój dzieci się nie walczyły ze sobą?
– Konfliktów i kłótni nie da się wyeliminować, bo są wpisane w życie rodziny. Aby ograniczyć liczbę sporów, rodzice mogą określić, co do kogo należy i gdzie jest czyje miejsce. Można to zrobić na wiele sposobów. W przedszkolach Montessori przed rozpoczęciem zabawy dzieci rozkładają na podłodze swój dywanik lub kocyk i dopiero na nim układają swoje zabawki. Kawałek materiału wyznacza granice zabawy dziecka. Jeśli kolega lub koleżanka chcą do niej dołączyć, muszą zapytać, czy mogą wejść na kocyk. To uczy szacunku dla granic własnych i innych osób, i ułatwia kształtowanie relacji w szkole i życiu zawodowym. Warto podkreślać, że każde z dzieci jest inne, ma odmienne potrzeby i prawo, by inaczej spędzać czas i odpoczywać. Wydzielona dla każdego przestrzeń właśnie do tego służy.
– Co robić, gdy dochodzi do konfliktu – pozwolić dzieciom, by rozwiązały go same, czy interweniować?
– Najlepiej dać im szansę samodzielnego rozwiązania problemu i nie ingerować dopóki nic nie zagraża ich bezpieczeństwu. Chyba że jedno z dzieci jest wyraźnie mniej przebojowe i nie potrafi się obronić, wtedy warto wejść w rolę mediatora, nie sędziego.
– Kto powinien dbać o porządek we wspólnym pokoju?
– Z zasady każdy z domowników, w tym i sami dorośli, sprząta to, co porozrzucał i dba o czystość na swojej przestrzeni.
– W pokoju nastolatków trudno to wyegzekwować…
– Bałagan w pokoju nastolatka jest formą buntu i efektem skoncentrowania się na życiu z rówieśnikami, poza domem. Trzeba to przetrwać. Wielu rodzicom pomaga myślenie, że lepiej, żeby syn lub córka buntowali się w taki, a nie bardziej destrukcyjny sposób. Oczywiście nie można pozwolić na to, żeby w pokoju zalegały brudne naczynia, ale nie ma sensu walczyć o idealny porządek.