Są osoby, które lubią sprzątać. Sortowanie rzeczy, układanie ich na właściwym miejscu, mycie czy odkurzanie wprawia je w dobry humor, uspokaja. Ale znam też takie (i sama się do nich zaliczam), które bynajmniej nie podśpiewują przy ścieraniu kurzy! Uważają porządki za uciążliwy obowiązek, który zabiera mnóstwo czasu i sprawia, że stają się zmęczone i poirytowane. Sophie Liard przekonuje jednak, że warto zmienić podejście i spojrzeć na to z innej strony. Twierdzi, że dobre zorganizowanie przestrzeni, w której żyjemy, a potem efektywne z niej korzystanie może wręcz odmienić życie.
Jolanta Zakrocka: W książce, która niedawno ukazała się także w Polsce, piszesz, że dobra organizacja przestrzeni w domu może pomóc w zyskaniu wewnętrznego spokoju, uodpornić na stres, a nawet uszczęśliwić. Jak to możliwe?
Sophie Liard: Pomyśl tylko, że kiedy przed wyjściem z domu nie będziesz musiała w popłochu szukać szalika, butów czy kluczy, bo wszystko będzie na swoim miejscu, oszczędzisz sobie niepotrzebnych stresów! A gdy wrócisz zmęczona, twoja przyjazna, uporządkowana przestrzeń pomoże ci się wyciszyć i zrelaksować.
Dom to miejsce, w którym spędzamy mnóstwo czasu. Jeśli nasze najbliższe otoczenie jest dobrze zorganizowane, urządzone tak jak lubimy, wygodne i przyjazne, wówczas korzystnie wpływa na emocje. Sprawia, że czujemy się w nim dobrze, lubimy w nim przebywać i do niego wracać.
A jeśli, jak wiele osób teraz, pracujesz w domu, ład i porządek zapewnią ci przestrzeń do tego, by w spokoju zebrać myśli, skupić się na tym, co w danej chwili ważne, rozwijać kreatywność. Bałagan natomiast zwykle irytuje, męczy i rozprasza. Wprowadza w nasze życie chaos i niepokój. Dlatego warto się z nim rozprawić.Gdy uporządkujesz swoje rzeczy, zyskasz więcej przestrzeni i czasu na to, żeby zająć się innymi, być może ważniejszymi i przyjemniejszymi sprawami.
Dom trzeba traktować jak przystań, dzięki której codzienność może okazać się łatwiejsza, mniej stresująca, mniej chaotyczna.
JZ: Może takie podejście pomoże inaczej spojrzeć na porządki, tak aby przestały być uciążliwym obowiązkiem…
SL: Ja nauczyłam się traktować porządkowanie jako „wartość ekstra”, coś, co niesie za sobą dodatkowe korzyści. Nie jestem urodzoną „porządnisią” i też miewam w domu rozgardiasz. Jednak świadomość, że gdy nad nim zapanuję i moje życie stanie się łatwiejsze, motywuje mnie do działania i pomaga uniknąć wpadania w panikę. Uznałam, że prace, które wykonuję w domu, nawet te drobne, to rodzaj prezentu, który robię dla samej siebie. I że prędzej czy później ucieszę się, że to zrobiłam. Nie raz zdarza mi się pomyśleć np.: „gdybym tego wcześniej nie poukładała, miałabym teraz urwanie głowy”. Wtedy doceniam fakt, że wcześniej zdołałam zdobyć się na to – w gruncie rzeczy niewielkie – poświęcenie.
Zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób prace związane z utrzymaniem porządku w domu mogą być przytłaczające. Zwłaszcza, że nigdy nie mają końca… Ważne jest jednak, żeby nie popadać w irytację, kiedy do mieszkania wkrada się bałagan. To naturalne – żyjemy tu na co dzień, korzystamy z różnych rzeczy, przekładamy je z miejsca na miejsce.
Osobiście uważam, że w składaniu i porządkowaniu rzeczy, zwłaszcza ubrań, jest coś kojącego i poprawiającego nastrój. Lubię to robić, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdemu sprawia to taką samą przyjemność jak mnie (śmiech)! Ważne jest, żeby znaleźć swoją własna metodę na porządkowanie przestrzeni, dzięki której będzie można robić to szybko, sprawnie i bez kłopotów.
JZ: Od czego zacząć?
SL: Od znalezienia dobrego powodu! Wtedy każda praca nabiera sensu. Sądzę, że co jakiś czas powinniśmy robić przegląd swojego otoczenia, czasem nieco je przeorganizować, zmienić wystrój, może pozbyć się niektórych przedmiotów. Ja nazywam to „resetem” przestrzeni. Można go zrobić na przykład przy okazji wiosennych porządków albo zmian zachodzących w życiu. Jeśli widzisz sens w porządkowaniu, wszystko pójdzie sprawnie, lekko i – zamiast męczyć – może nawet sprawić ci przyjemność. A jeśli będziesz zadowolona z rezultatu, tym bardziej poczujesz, że twoje poświęcenie miało sens.
Dla mnie powodem do resetu było przyjście na świat młodszego syna. Trzeba było dokonać wielu zmian, żeby dostosować niewielkie mieszkanie do potrzeb powiększającej się rodziny. Oddałam wówczas sporo rzeczy, żeby wygospodarować miejsce na łóżeczko, a potem fotelik do karmienia. Poprzekładałam rzeczy w szafach i szufladach, żeby zawsze mieć pod ręką te najbardziej potrzebne. Przy okazji zmieniłam trochę wystrój mieszkania, wprowadzając nowe kolory. Od razu poczułam się lepiej, a z czasem okazało się, że wszystkie te zmiany naprawdę ułatwiły nam wszystkim życie.
Reorganizacja czy zmiana aranżacji są czasem potrzebne, żeby stworzyć wygodną, przyjazną przestrzeń, z której będzie można czerpać maksymalnie dużo na co dzień.
JZ: Masz jakiś uniwersalny sposób na zagospodarowanie przestrzeni? Mogłabyś go nam zdradzić?
SL: Nie! Uważam, że każdy powinien urządzać się po swojemu, dostosowując poszczególne pomieszczenia do własnych potrzeb. Dom ma być „nasz”, urządzony tak, by żyło się w nim wygodnie i żeby budził w jego mieszkańcach pozytywne emocje.
Między innymi dlatego nie zajmuję się zawodowo organizowaniem przestrzeni, choć nie raz mi to proponowano. Uważam, że nie można narzucać innym swoich pomysłów i rozwiązań, nawet jeśli w naszym przypadku świetnie się sprawdzają.
Uporządkowałam kiedyś rzeczy mojego męża – jak już wiesz, lubię to robić, więc była to dla mnie przyjemność. Myślałam, że ucieszy się z tego, jak ułatwiłam mu życie. Ale okazało się, że mój system zupełnie mu nie odpowiada – nie może znaleźć rzeczy, buszuje po szufladach. Zamiast porządku niechcący prowadziłam chaos. Dlatego najlepiej, żeby każdy sam organizował wokół siebie przestrzeń – dzięki temu będzie mu się żyło komfortowo.
Urządzając czy porządkując dom, nie kopiujmy pomysłów innych, nie kupujmy nowych rzeczy tylko dlatego, że zachwalają je w reklamach… Dom powinien być przede wszystkim funkcjonalny i wygodny. Co z tego, że urządzisz sobie kuchnię jak z katalogu, jeśli potem nie będzie ci wygodnie w niej gotować albo jeść? Cóż, że pokój dziecka będzie wyglądał jak z obrazka, jeśli maluch nie będzie w stanie sięgnąć po ulubione zabawki ani odłożyć ich na miejsce…
Najważniejsze to stworzyć przestrzeń przyjazną dla domowników. Taką, w której będziesz czuć się dobrze – czy tu pracujesz, odpoczywasz, śpisz czy gotujesz.
JZ: Jakie pomieszczenie jest według ciebie najważniejsze w domu?
SL: Myślę, że sypialnia. Kiedy budzisz się rano i podoba ci się to, co widzisz dookoła, jest bardziej prawdopodobne, że będziesz mieć dobry humor, uśmiechniesz się, rozpoczniesz dzień z dobrą energią i pozytywnym nastawieniem… Ale jeśli pierwszą rzeczą, jaką zobaczysz po przebudzeniu, będzie chaos, jest całkiem prawdopodobne, że od samego rana będziesz wkurzona!
Poza tym sypialnia to miejsce, w którym zaczynasz i kończysz dzień. Powinna więc stwarzać dobre warunki do relaksu, wieczornego wyciszenia, wreszcie do wygodnego, regenerującego snu. To bardzo istotne.
Bardzo ważna jest też kuchnia. Dla wielu z nas to nie tylko miejsce, gdzie przygotowujemy posiłki, ale też spotykamy się z najbliższymi albo ze znajomymi, którzy przyszli do nas w odwiedziny – zwłaszcza jeśli jest to kuchnia otwarta na salon. Spędzamy w kuchni dużo czasu, kluczowe jest więc, żeby była przytulna, przyjazna, ale też urządzona funkcjonalnie. Ważne, żeby mieć łatwy dostęp do potrzebnych sprzętów czy składników. Gotowanie idzie łatwiej, gdy masz wszystko pod ręką!
JZ: Jeszcze jedno ważne pytanie: jak utrzymać porządek? To frustrujące, gdy trzeba nieustająco układać rzeczy od nowa…
SL: Nie można patrzeć na to w ten sposób! W przeciwnym razie będziemy stale poirytowani i sfrustrowani. Pracowałam wcześniej w sklepie i co dzień pod koniec dnia trzeba było na nowo układać rzeczy na półkach i na ladach. Gdybym przez cały czas denerwowała się bałaganem, nie wytrzymałabym tego psychicznie. Ale nieporządek panujący w sklepie nie był dla nas powodem do złości, tylko oznaką, że mamy dużo klientów, że są zainteresowani, oglądają, przymierzają…
Nauczyłam się, że dbanie o porządek i organizację przestrzeni to ciągły proces – nie można spocząć na laurach. Dom też nie jest po to, żeby patrzeć, jak mamy wszystko równiutko poukładane, lecz żeby korzystać ze zgromadzonych w nim rzeczy. To naturalne, że czasem pojawia się bałagan.
Warto pamiętać, że nic nie jest dane raz na zawsze. To nieustający cykl. Nie da się magicznie uporządkować rzeczy i oczekiwać, że nigdy więcej nie będziesz musiała tego robić. Ważne jednak, żeby nie był to powód do złości czy przygnębienia. Dlatego zawsze przypominam, że najważniejsze to wyrobić w sobie nawyk regularnego porządkowania, nie dopuszczać do gromadzenia się gór rzeczy do sprzątnięcia, wyrzucenia, pozmywania. To sprawi, że praca stanie się łatwiejsza, szybsza, nie będzie przykrym obowiązkiem. Dzięki regularności będziemy mieć też poczucie lepszego panowania nad przestrzenią wokół nas. To zapewni komfort i spokój. A przecież w domu o to właśnie chodzi!
Sprawdź także: https://naturalnieozdrowiu.pl/rzeczozmeczenie-gdy-nadmiar-rzeczy-nas-przytlacza/