Strona główna Inne Orgazm czy… oszustwo? Dlaczego udajemy w łóżku?

Orgazm czy… oszustwo? Dlaczego udajemy w łóżku?

autor: Maja Nowicka

Gdzie się podziała nasza szczerość w sypialni, jeśli co druga kobieta przyznaje, że zdarzyło się jej udawać orgazm? I dokąd te pozornie niewinne łóżkowe kłamstewka mogą zaprowadzić? Zastanawiamy się razem z Martą Nowik, seksuolożką kliniczną.

Strona główna Inne Orgazm czy… oszustwo? Dlaczego udajemy w łóżku?

Jak wynika z raportu Seksualna Mapa Polki (1), zredagowanego na podstawie badania ankietowego przeprowadzono w lipcu 2023 roku przez Instytut Badań Pollster na zlecenie firmy Gedeon Richter Polska, co druga Polka przyznaje, że zdarzyło się jej udawać orgazm. Zanim spróbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie, co może być przyczyną takich zachowań w sferze seksualnej i jak może to oddziaływać na kobietę, jej partnera oraz ich relację, przyjrzyjmy się jeszcze liczbom.

W badaniu Seksualna Mapa Polki wzięło udział 1076 Polek w wieku 18-69 lat; były wśród nich zarówno mieszkanki dużych i małych miast, jak i wsi. Dobór próby odzwierciedlał pod względem wieku, wykształcenia, wielkość miejscowości zamieszkania i regionu, strukturę populacji według GUS. Badanie wykazało, że 95 proc. ankietowanych Polek było aktywnych seksualnie, z czego 51 proc. przyznało, że zdarza się im udawać orgazm, a 37 proc. zapewniło, że nigdy nie udawały w łóżku.

Dlaczego kobiety udają orgazm?

Z badania wynika, że kobiety symulują szczytowanie z powodów altruistycznych – żeby zapewnić zadowolenie i satysfakcję partnerowi (31 proc.), żeby nie było mu przykro (14 proc.) albo z pobudek własnych – żeby szybciej zakończyć stosunek (15 proc.).

Jakie jeszcze są najczęstsze powody udawania? Bo „nie miałam ochoty na seks” (tak odpowiedziało 5 proc. pytanych), z powodu „zmęczenia, złego samopoczucia, braku nastroju” (5 proc.). 3 proc. kobiet przyznało, że „partner mnie nie zaspokaja lub się nie stara”.

21 proc. ankietowanych kobiet stwierdziło, że łatwiej osiąga orgazm w trakcie masturbacji niż w czasie stosunku; 8 proc. przyznało, że partner nie jest w stanie ich zaspokoić. Kilka procent zdradziło, że… nie wie, czy kiedykolwiek miało orgazm.

Czy orgazm to warunek zadowolenie z seksu?

Jedynie 37 proc. badanych kobiet przyznało, że nigdy nie udawały orgazmu. Czyli jeśli spotykają się trzy przyjaciółki, to tylko jedna z nich nie oszukuje swojego partnera w łóżku. Badania pokazują też, że gdybyśmy zadali koleżankom pytanie, jak często szczytują, usłyszelibyśmy: „rzadko”, „prawie nigdy” lub „nigdy”.

Przenieśmy się więc do grupy mężczyzn. Oni niemal jednogłośnie przyznają, że podczas seksu mają orgazm zawsze lub prawie zawsze. Uczeni zwrócili uwagę na to zjawisko i nazwali je orgasm gap (z ang. „luka w orgazmie”), czyli rozbieżność, a mówiąc bez ogródek, przepaść w częstotliwości doświadczania orgazmu przez kobiety i mężczyzn. I tu dotykamy kwestii jednego z największych mitów dotyczących satysfakcji seksualnej: orgazm jest warunkiem udanego współżycia.

Fakt, osiąganie orgazmu podczas zbliżeń jest czymś naturalnym u mężczyzn. Kobiety natomiast tę umiejętność muszą opanować i rozwija się ona u nich indywidualnie. – Tyle że szczytowanie nie jest u nich równoznaczne z odczuwaniem satysfakcji seksualnej – mówi Marta Nowik. – To mężczyźni uważają, że seks bez orgazmu oznacza… nieszczęście. A gdyby tak uświadomić partnerowi, że można przeżywać rozkosz podczas zbliżeń bez „wielkiego O”?

To błędne przekonanie o konieczności szczytowania, najlepiej w tym samym czasie, może nieść za sobą dalsze konsekwencje. Kiedy po seksie pada niezręczne pytanie: „Czy miałaś orgazm”, kobieta zwykle wyczuwa jego intencję: „Przecież nie pytałby mnie, gdyby wiedział, że nie miałam. On oczekuje przytaknięcia i jednocześnie potwierdzenia, że było mi równie dobrze, jak jemu. A co tam, skłamię, że tak. Co mi szkodzi?”. Partnerka przyjmuje, że mężczyzna chce wiedzieć, że sprawdza się jako kochanek. Tylko że każde kłamstwo, nawet to wypowiedziane w dobrej wierze, ma krótkie nogi. Bo kiedy prawda wyjdzie na jaw, osoba oszukiwana będzie miała uzasadnione pretensje do drugiej strony. Zaś brak szczerości może zrujnować związek. Przecież nikt z nas nie chce być okłamywany.

Dwie strony medalu. Czy warto udawać orgazm?

Na tak zadane pytanie nie będzie jednoznacznej odpowiedzi. W zasadzie zacznie się ona od stwierdzenia: „To zależy…”. Przede wszystkim zależy od powodu, dla którego to robimy.

– Jeśli symulujemy szczytowanie, bo chcemy, by zbliżenie, które jest dla nas nieprzyjemne, jak najszybciej się skończyło, utwierdzimy się w tym, że seks jest dla nas awersyjnym doświadczeniem i nasza frustracja będzie rosła – twierdzi seksuolożka. – To, że partner kojarzy się nam z niezadowoleniem seksualnym, zapisze się w naszej podświadomości i będzie zatruwało relację.

Inaczej sytuacja wygląda, gdy kobieta lubi seks, sama go inicjuje, a podczas niego udaje orgazm i w ten sposób podnosi swoją samoocenę: „Chcę być dla męża atrakcyjna, czyli pokazywać, że nie jestem oziębłą, lecz gorącą kochanką”. Motywacja wydaje się OK i można nawet przekuć ją w sukces, bo mężczyzna czuje się dowartościowany, kiedy sprawdza się w łóżku. Jednak w takiej sytuacji trzeba nazwać to, co się dzieje w relacji. Dobrze, gdy kobieta odpowie sobie na pytanie, w czym rzecz i czy naprawdę chce w to brnąć. Opłaca jej się udawać? Widzi korzyści dla siebie – ale czy jest to dobre dla związku?

Może więc lepiej szczerze porozmawiać z partnerem o tym, czym jest dla nas osiąganie satysfakcji seksualnej. Że niekoniecznie chodzi nam o orgazm przy każdym zbliżeniu, lecz czerpanie przyjemności z bycia razem, zwłaszcza gdy widzimy zadowolonego kochanka, który nas pożąda. Mówimy wówczas mężczyźnie, że: „To nic, że nie ma orgazmu, ale jest zaspokojenie potrzeby bliskości, czułości. Jest też rozkosz, która wynika z samego pobudzenia i pieszczot”. Taki orgazmiczny coming out może wiele dobrego wnieść do związku.

Pułapki nieszczerości

Fake it until you make it – udawaj, aż wreszcie ci się uda. Ileż to razy przerabialiśmy takie zachowania. Na przykład wielokrotnie naśladując pewność siebie, zaczęliśmy nabywać tę kompetencję, choć w gruncie rzeczy jesteśmy nieśmiali. Takie zaklinanie rzeczywistości można przenieść na grunt sfery intymnej. I paradoksalnie może to niektórym kobietom pomóc, jeśli zainspiruje je to do poznania swojego ciała i jego potrzeb. Będąc uważną na swoje zachowania w łóżku i obserwując, jak pewne ruchy i odgłosy oddziałują na partnera, może nauczyć się szczytować.

– Powinien być jednak jakiś punkt graniczny w tym treningu własnej seksualności – ostrzega Marta Nowik. – Bo im dłużej udajemy, tym trudniej jest przestać. W efekcie nadmierna presja na orgazm zwykle oddala nas od niego.

Jest tu jeszcze jedna pułapka. Obecnie kobiety mają coraz większą świadomość swojej seksualności. Dlatego dość szybko orientują się, że symulowanie szczytowania jest działaniem wbrew sobie. Zauważają, że udawanie orgazmu to godzenie się na nijakość w intymnej relacji. I to w zasadzie bez możliwości poprawy tej sytuacji. Bo przecież w odczuciu partnera wszystko jest OK, nie musi więc inicjować żadnych zmian.

Wbrew frazesowi „Seks się uprawia, a nie o nim rozmawia”, mówmy o seksie otwarcie, także w długoletnim związku, w którym wydaje się, że wszystko już zostało powiedziane. Nigdy nie jest za późno, aby zacząć nowe łóżkowe tematy.

Jak się z tej sytuacji wyplątać?

Czas na szczerą rozmowę. I wcale nie oznacza ona, że mamy „przyznać się partnerowi” (słowo „przyznać” od razu sprawia, że czujemy się winne!), „czuć wstyd, że zawiodłyśmy” (o nie! przecież każda ze stron w efekcie była zadowolona) ani „martwić się, że będziemy postrzegane za słabe kochanki” (to bzdura, że orgazm = zadowolenie z seksu).

Choć sytuacja dotyczy nas, kobiet, warto spojrzeć na nią całościowo, także z punktu widzenia mężczyzny. Wyznanie: „Od kilku lat udaję orgazm” może mocno go poruszyć, pozbawić poczucia bezpieczeństwa w związku, nadszarpnąć zaufanie. Lepiej więc zacząć od zdefiniowania swoich oczekiwań wobec seksu. Pretekstem może być na przykład chęć kupienia nowych gadżetów erotycznych albo refleksja na temat ostatniego zbliżenia, podczas którego wypróbowaliście inne niż zwykle pozycje. Dopiero później przemycamy krótki komunikat: „Nie muszę mieć orgazmu, by i tak było świetnie”, „Przecież szczytowanie nie jest warunkiem przyjemności ani celem seksu. Najważniejsze jest  zadowolenie po zbliżeniu”. Takie stwierdzenia mogą być swego rodzaju trampoliną – odbijamy się od tego, co nazwaliśmy, by wskoczyć wyżej w seksualnej relacji.

Psychologowie z Oakland University również sprawdzili, co motywuje kobiety do udawania orgazmu. Po analizie uzyskanych danych wyznaczyli trzy główne strategie. Po pierwsze, kobieta nie jest zainteresowana seksem i symuluje szczytowanie, by zbliżenie jak najszybciej się skończyło. Po drugie, manipuluje i oszukuje, by osiągnąć korzyści, np. „Poudaję i dostanę to, czego chcę”, „Kiedy udaję orgazm, czuję się seksowna”. Po trzecie, nie chce robić partnerowi przykrości, gdy wie, że i tak nie uda mu się doprowadzić jej do orgazmu, a ma świadomość, że to mogłoby popsuć relację: „Udaję, że dochodzę, żeby utrzymać nasz związek”.

 Źródła:

  1. Gedeon Richter Polska (2023). Seksualna mapa Polki. Pobrane z https://zdrowa-ona.pl/wp-content/uploads/2023/09/Raport_rozkladowki.pdf

    Bibliografia:
  1. Kihlstrom M. (2021). Daj sobie prawo do przyjemności. Rzecz o orgazmie, kobiecości i nie tylko. Wydawnictwo: Zwierciadło.
  2. Miller M., Solot D. (2023). Orgazm. Chcę więcej! Kompleksowy poradnik dla pragnących przyjemności. Wydawnictwo: Znak Horyzont.
  3. Rossi R. (2022). Dochodzę, Odkryj, co sprawia ci przyjemność. Wydawnictwo: Znak.
  4. Szarejko M. (2019). Seksuolożki. Sekrety gabinetów. Wydawnictwo: Znak Horyzont.
  5. Wojtasiński Z. (2012). 101 mitów o seksie. Wydawnictwo Z/W.
Czy ten artykuł był pomocny?
TakNie