Strona główna Dziecko Ja, mama. O blaskach i cieniach macierzyństwa mówią: Kamila Szczawińska, Monika Pyrek i Monika Mrozowska

Ja, mama. O blaskach i cieniach macierzyństwa mówią: Kamila Szczawińska, Monika Pyrek i Monika Mrozowska

autor: Aleksandra Jaworska

Macierzyństwo to najpiękniejsza, ale i najtrudniejsza przygoda w naszym życiu. Nie zawsze wygląda tak słodko jak w telewizyjnych reklamach. O swoich doświadczeniach – tych pięknych, ale i tych trudnych – mówią znane mamy: Monika Mrozowska, Monika Pyrek i Kamila Szczawińska.

Strona główna Dziecko Ja, mama. O blaskach i cieniach macierzyństwa mówią: Kamila Szczawińska, Monika Pyrek i Monika Mrozowska

Ciąża, poród, połóg, karmienie piersią i wychowanie dziecka to ogromne wyzwanie, które pozostawia ślad nie tylko na ciele, ale także w naszej psychice. Po porodzie zmienia się przecież wszystko: nasz wygląd, priorytety, organizacja czasu, związek z partnerem, życie zawodowe i towarzyskie.

W dzisiejszych czasach na macierzyństwo decydujemy się coraz później i coraz bardziej świadomie, gdy mamy za sobą różne dokonania zawodowe, zdążyłyśmy się nieco nacieszyć swoimi pasjami, życiem towarzyskim. Może dlatego coraz więcej zmienia się w naszej świadomości i coraz częściej dajemy sobie zgodę na bycie matką… niedoskonałą?

O macierzyństwie rozmawiamy z Moniką Mrozowską, mamą Karoliny (19 l.), Jagody (13 l.), Józka (9 l.) i Lucka (2 l.); Moniką Pyrek, mamą Grzesia (9 l.) i Julka (6 l.) – na zdjęciu powyżej oraz Kamilą Szczawińską, mamą Julka (13 l.), Kaliny (12 l.) i Zoi (2 l.).

Trudne początki

Pierwsze tygodnie z noworodkiem nie są sielanką. Mamy wątpliwości, czy jesteśmy przygotowane do nowej roli, brakuje nam i wiedzy, i doświadczenia. Nie wiemy, czy poradzimy sobie z karmieniem piersią, kolkami, codzienną opieką nad maluchem.

Kiedy 13 lat temu urodziłam Julka, byłam przerażona, czy podołam wszystkim obowiązkom, czy będę miała wystarczająco dużo miłości, wyrozumiałości, cierpliwości – przyznaje Kamila Szczawińska, modelka i psycholożka. – Z obawy przed popełnieniem błędów słuchałam rad innych. I nawet jeśli się z nimi nie zgadzałam, to nie do końca wierzyłam w swoje rodzicielskie kompetencje.

Podobne wspomnienia ma aktorka Monika Mrozowska. – Podczas pierwszej ciąży, z Karoliną, byłam bardzo młoda i nie miałam pojęcia, na czym dokładnie polega macierzyństwo – mówi. – Korzystałam z poradników, ale było w nich za dużo informacji, które wywoływały u mnie niepokój, więc odpuściłam.

Z kolei Monika Pyrek, lekkoatletka specjalizująca się w skoku o tyczce, medalistka i olimpijka, gdy urodziła Grzesia, miała 33 lata. Akurat zakończyła karierę sportową, więc mogła skupić się na macierzyństwie. – Sportowe chojrakowanie zaczęło się już w szpitalu – śmieje się. – Nie chciałam brać leków przeciwbólowych, myślałam: jak to, ja nie wytrzymam? Poddałam się jednak, bo ból okazał się bardzo silny.

Syn był wcześniakiem, więc w szpitalu spędzili trochę czasu. Choć dzięki temu Monika wiele nauczyła się od położnych, wciąż miała wiele obaw. – Przez pierwsze dwa tygodnie spałam w domu przy zapalonym świetle i sprawdzałam, czy syn oddycha – przyznaje.

Lekcja pokory

Na zdjęciu: Monika Mrozowska z dziećmi

Dziecko z czasem uczy nas cierpliwości i poświęcenia, o jakie wcześniej byśmy się nie podejrzewały. Monika Pyrek miała problemy z karmieniem piersią, istniała obawa, że straci pokarm. Ale przydał jej się sportowy upór. Korzystała z laktatora, często przystawiała synka do piersi. Udało jej się pokonać chwile zwątpienia i utrzymać laktację do 11 miesiąca. Jednak na początku niemal każdej nocy miała kryzys, była niewyspana. – Karmiłam dziecko, ono przysypiało, a ja miałam wrażenie, że non stop karmię – mówi. – Kończąc karierę sportową, marzyłam, by pojawiła się w moim życiu spontaniczność, a w domu znów wpadłam w rutynę. Jednak z czasem to zaakceptowałam – dodaje. Teraz, gdy Grześ i Julek są już starsi, czasem tęskni za tamtą rutyną, gdzie wszystko było przewidywalne, w przeciwieństwie do dzisiejszego codziennego pędu, gonitwy, mnogości obowiązków, prób pogodzenia życia zawodowego i rodzinnego.

Kamila Szczawińska zaszła w ciążę z Kaliną, gdy Julek miał zaledwie 9 miesięcy. Była ciągle zmęczona, niewyspana, bo syn wstawał o 5.30. Potem opieka nad dwójką małych dzieci też była niełatwa. Trudno było znaleźć czas na prysznic czy obiad przy stole. – Wciąż się spieszyłam, byłam mniej uważna, ciągle w niedoczasie i tyle rzeczy było do zrobienia – przyznaje. – A ja byłam sfrustrowana, bo chciałam być idealną mamą, modelką, studentką psychologii, wolontariuszką, kucharką i Bóg wie kim jeszcze!

– Teraz przy dwuletniej Zoyce nie jestem już sterowana przez lęk, słucham przede wszystkim sama siebie – mówi. – Mogę wyciągać wnioski z wcześniejszych doświadczeń i dostosowywać sytuację do tego, żeby dziecku było dobrze i żebym ja nie zwariowała od tempa, które potrafiłam sobie kiedyś narzucić. Oczywiście, mam też zdecydowanie więcej wiedzy, cierpliwości, luzu i uważności na to, żeby prawidłowo odczytywać potrzeby córeczki.

Matka Polka niedoskonała

W dzisiejszych czasach macierzyństwo pozornie jest łatwiejsze niż kilkadziesiąt lat temu. Możemy się skonsultować z innymi mamami na forach, korzystać z rozwiązań, które one już wypracowały. Możemy zrobić zakupy przez internet z dostawą do domu i wyjaśnić wątpliwości online z położną czy lekarzem. Nie zmienia to faktu, że codzienność z dzieckiem łatwa nie jest. Ale czy można powiedzieć o tym głośno, zwłaszcza gdy na Instagramie widzimy mnóstwo zdjęć wystylizowanych celebrytek z maluchami w słodkich ciuszkach i uśmiechami od ucha do ucha? Gdy tymczasem my jesteśmy notorycznie niewyspane, zmęczone, przytłoczone mnogością zadań, które przed nami stoją? Gdy mamy wrażenie, że dłużej nie damy rady?

– To jest frustrujące, że nie starcza czasu dla siebie samej – mówi Monika Mrozowska, która dwa lata temu urodziła Lucka. – Dlatego, nawet jeśli dziecko będzie płakać, pobiegnę pod prysznic, bo to poprawi moje samopoczucie. To, że nie śpimy miesiącami, a nawet latami, wpływa na naszą psychikę – gdy jestem niewyspana, staję się drażliwa, wręcz agresywna. Jednak wystarczy mi kwadrans drzemki, by lepiej się poczuć. I korzystam z tego, kiedy czuję, że zmęczenie mnie pokonuje! Świat się od tego nie zawali. Nie trzymajmy się stereotypu, że mama musi być zawsze cierpliwa, uśmiechnięta. Przecież zdarzają się momenty, że nie lubimy dzieci, że nas wkurzają, że mamy czasem ochotę wyjść i trzasnąć drzwiami. To są normalne emocje!

Wszystkie trzy mamy zgadzają się, że po urodzeniu kolejnego dziecka jest trochę łatwiej, bo one są bardziej doświadczone, a dzieciom udziela się ten spokój. Kamila przyznaje, że przy trzecim dziecku jest bardziej wyluzowana. Zoya lubi być przy mamie cały czas, a nie wszystko da się zrobić z dzieckiem. Można jednak zabrać ją na plan zdjęciowy czy nagrywać relację na Instagram, gdy córka bawi się obok. Bywa jednak, że wieczorny czas dla siebie odsuwa się czasem w nieskończoność, bo Zoya późno chodzi spać, a mama jej do tego nie zmusza. Już dawno porzuciła książkowe metody na wychowywanie dziecka, słucha swojej intuicji.

Kto tu jest najważniejszy?

Na zdjęciu: Kamila Szczawińska z dziećmi

Monika Pyrek podziwia dziewczyny, które po urodzeniu dziecka wróciły do zawodowego sportu, ale ona sobie tego absolutnie nie wyobraża. – Jak mogłabym skupić się na walce o medal, gdybym wiedziała, że np. moje dziecko jest chore? – pyta. Jej priorytety zmieniły się całkowicie, gdy pojawił się na świecie pierwszy syn. – Sportowcy są egoistami, muszą się skupić na sobie, cały team pracuje na ich sukcesy – mówi. – A po porodzie nagle wszystko się totalnie odwraca. To ja pracuję na dziecko i jestem na końcu ze swoimi potrzebami. To zabawne, że gdy trenowałam, cały team chuchał i dmuchał na mnie, ostrzegał: „Uważaj, bo się potkniesz, skręcisz nogę, uderzysz się”. A kiedy zostałam mamą, słyszałam: „Nic ci nie będzie!”. Długo czułam się zepchnięta na drugi plan. Dopiero od roku, dwóch zaczęłam rezerwować sobie czas tylko dla siebie: na trening, wizytę u kosmetyczki. Ale kino czy teatr tylko z mężem wciąż przede mną. Czekamy na moment, gdy będzie można zostawić dzieci same, bez tej całej logistyki, umawiania niani czy babci.

Po porodzie zdrowie i rozwój dziecka są priorytetem, o kondycji matki mówi się mniej. Monika Mrozowska zauważa, że o połogu mówi się głównie w kontekście chudnięcia, mieszczenia się w ubrania sprzed ciąży. Rzadko stawia się akcent na tym, żeby już wcześniej przygotować ciało do tego wysiłku, jakim jest ciąża i poród.

– Moją pierwszą ciążę od ostatniej dzieliło 18 lat – mówi. – Teraz intensywnie praktykowałam jogę, więc moje ciało było dobrze przygotowane. Poświęciłam swojemu organizmowi dużo czasu, a on odpłacił się tak, że miałam poczucie, że mogę góry przenosić. Świetnie się czułam, przed porodem pojechałam z dziećmi w góry. – Po porodzie czułam, że nie muszę nikomu nic udowadniać, że zrobiłam wszystko, by moje dziecko urodziło się zdrowe – opowiada. – Nie zapominałam także o sobie, o odpoczynku. Gdy w ciągu dziewięciu miesięcy w naszym organizmie dochodzi do gigantycznej transformacji, to sześć tygodni połogu nie jest długim okresem na dochodzenie do siebie. Narządy wewnętrzne, w tym macica, potrzebują czasu, by się obkurczyć. Dlatego my, matki, powinnyśmy dbać nie tylko o dziecko, my też jesteśmy ważne.

Podczas czwartej ciąży Monika miała silną grupę wsparcia w postaci koleżanek i przyjaciółek. Dzwoniły, pytały, czy nie zabrać dzieci, czy nie przyjechać z obiadem, czy nie zabrać maluszka na spacer. – Byłam wzruszona. Inne matki, które przechodziły przez to samo, ofiarowały mi wsparcie, wiedzę, wyrozumiałość – wspomina.

To budujące, że pośród licznych matczynych obowiązków potrafimy znaleźć czas dla siebie i swoich ambicji. Kamila Szczawińska po urodzeniu trzeciego dziecka wróciła nawet do modelingu, pozuje dla znanych marek, bierze udział w pokazach mody. Oczywiście musiała wcześniej zadbać o powrót do formy. – Nie było to trudne, bo moją odskocznią zawsze był sport – mówi. – Nic mnie tak nie oczyszcza i nie relaksuje jak wysiłek fizyczny. Dlatego staram się minimum trzy razy w tygodniu wygospodarować czas na trening. Jeśli nie mogę wyjść, rozkładam matę w garderobie.

Dwuletnia córka nie jest przeszkodą w treningach, bo lubi ćwiczyć obok mamy. – Nie wyobrażam sobie, że mogłoby mi zabraknąć czasu na spotkanie z przyjaciółką czy jazdę konną, którą kocham – przyznaje Kamila. – W życiu musi być balans. Małe dziecko nie musi być również przeszkodą w podróżowaniu. Mała Zoya nieźle zniosła nawet 20-godzinną podróż na Malediwy. – Latanie z dziećmi jest sporym logistycznym wyzwaniem, jednak przy trzecim dziecku mam większy luz i podczas pakowania zabieram dużo mniej rzeczy niż kiedyś.

Monika Pyrek prowadzi fundację, która troszczy się o młodych sportowców. – Często wyjeżdżam, więc miewam wyrzuty sumienia, że daję czas innym dzieciom, a zabieram go własnym – przyznaje. – Dlatego gdy nie pracuję, staram się być na 100 procent dla nich.

Jak pogodzić potrzeby dziecka i własne? Czy to możliwe, by znowu wyjść wieczorem z przyjaciółmi, do kina czy teatru, na spokojny spacer z mężem? Posiedzieć cały wieczór nad książką?

 – Dla mnie bycie mamą to wciąż stawianie siebie na pierwszym miejscu – podkreśla Monika Mrozowska. – Nie powinniśmy utrwalać w dzieciach przekonania, że macierzyństwo wiąże się jedynie ze zmęczeniem, poświęceniem. Nie odkładajmy na później własnych potrzeb. Ja raz na jakiś czas wyjeżdżam na weekend bez dzieci, tylko z przyjaciółkami. Młodsi synowie, Józek i Lucek, zostają wtedy ze swoimi ojcami, a Karolina i Jadzia – same. Taki wyjazd przywraca mi równowagę psychiczną. Wracam do domu stęskniona i pełna energii. A dzieci widzą, że nie są pępkiem świata, że nie jestem tylko matką, ale odrębną osobą, która ma swoje potrzeby, pasje, życie. To bardzo zdrowe dla nas wszystkich.

Czy ten artykuł był pomocny?
TakNie

Podobne artykuły