Strona główna ZdrowiePsychologiaTerapia parZwiązki Dlaczego wracamy do toksycznych partnerów? Jak zapomnieć o eks i zacząć nowe życie?

Dlaczego wracamy do toksycznych partnerów? Jak zapomnieć o eks i zacząć nowe życie?

autor: Justyna Moraczewska Data publikacji: Data aktualizacji:
Data publikacji: Data aktualizacji:

Wyniszczające relacje nie kończą się z dnia na dzień. Były powraca do naszego życia albo my jeszcze długo po rozstaniu zostawiamy dla niego uchylone drzwi, choć powinnyśmy dawno wyrzucić do nich klucz. Dlaczego tak trudno zakończyć definitywnie związek, który nie był dla nas dobry? Jak pomóc sobie zapomnieć o eks? Na pytania odpowiada Karolina Klecka, psycholog, terapeutka TSR specjalizująca się w toksycznych relacjach.

Strona główna ZdrowiePsychologiaTerapia parZwiązki Dlaczego wracamy do toksycznych partnerów? Jak zapomnieć o eks i zacząć nowe życie?

Justyna Moraczewska: Na początku powinnam zapytać, dlaczego w ogóle wiążemy się z toksycznymi partnerami? Jakie kobiety mają szczególne predyspozycje do wpadania w takie wyniszczające relacje?

Karolina Klecka: Powodów jest co najmniej kilka, ale najważniejszy według mnie jest fakt, że, wiążąc się z toksycznym mężczyzną, zazwyczaj same mamy w sobie coś „toksycznego”. Mam na myśli traumy z dzieciństwa, niezasklepione rany, deficyty na różnym poziomie. One funkcjonują trochę jak haczyki, o które zaczepia się toksyczny partner. Niektóre kobiety nie wiedzą, jak się to stało, że wylądowały u boku takiego mężczyzny, inne często świadomie takich wybierają, sądząc, że dzięki temu spełnią rolę, którą mają głęboko zakorzenioną w świadomości, na przykład kobiety-opiekunki.

Nie ma znaczenia, jak jesteś mądra, piękna, bogata, sławna czy utalentowana. Bez znaczenia jest liczba fakultetów, które ukończyłaś, praca, jaką wykonujesz, stanowisko, jakie zajmujesz. Każda, dosłownie każda kobieta może wpaść w sidła toksycznego partnera. To wytrawny aktor i manipulant. Tymczasem my, mając czyste intencje, mierzymy drugiego człowieka swoją miarą. Ufamy mu, bierzemy wszystko za dobrą monetę i nie jesteśmy świadome tego, że mamy do czynienia z graczem, który ma z góry zaplanowany cel i gra zgodnie ze swoją strategią. Wstydzimy się więc i próbujemy przetrwać, często cierpiąc w czterech ścianach.

Toksyczny, czyli jaki?

Definiując jednym słowem, toksyczność to destrukcja. A toksyczna relacja to taka, która przepełniona jest zniszczeniem, przemocą fizyczną i/lub psychiczną. Oznak toksycznego związku należy szukać wszędzie tam, gdzie pojawia się kłamstwo, oszustwo, manipulacja, presja i nagonka emocjonalna.

Podstawowe trzy kryteria, które opisują toksycznego mężczyznę:

  1. Wywołuje u ciebie negatywne emocje.
  2. Nie traktuje cię z szacunkiem.
  3. Sprawia, że masz coraz słabszą samoocenę i tracisz poczucie własnej wartości.

Jeśli znasz mężczyznę, który spełnia chociaż jeden z tych warunków lub, co gorsza, jesteś z nim w relacji, lepiej uciekaj.

Oczywiście nie ma ideałów i w każdym związku są wzloty i upadki. Natomiast toksyczne relacje wyróżnia przede wszystkim fakt, że brak w nich poczucia bezpieczeństwa, szacunku, zrozumienia dla potrzeb drugiego człowieka. Taki związek często doprowadza do skrajnych emocji, kiedy człowiek już sam nie wie, co jest dla niego dobre, a co złe, i kiedy przestaje zauważać znaki ostrzegawcze – tak zwane czerwone flagi, które informują o przemocy, znęcaniu się, nękaniu czy zawłaszczeniu.

Typów ludzi toksycznych jest kilkanaście, od zazdrośników po socjopatów, jednak w moim gabinecie najczęściej spotykam ofiary narcyza. Myślę, że jest to spowodowane tym, że to właśnie narcyz przyciąga do siebie najwięcej kobiet. A dla niego atrakcyjna jest kobieta-ofiara, ponieważ będzie mógł nad nią górować. Wcześniej oczywiście zachęci ją do opowiadania o swoich problemach, a informacje, które ona poda mu jak na tacy, wykorzysta przeciwko niej w najmniej spodziewanym momencie. Nie pogardzi również zmanipulowaniem kobiety po trudnych doświadczeniach w poprzednich związkach, licząc na to, że będzie mu wdzięczna za okazane pozorne zainteresowanie. Ale i związek z kobietą sukcesu będzie dla niego wyzwaniem – nic bardziej nie uskrzydla narcyza niż zdominowanie silnej kobiety.

Kobiety nie są masochistkami, nie wchodzimy świadomie w toksyczne relacje. Musi być coś, co powoduje że się zakochujemy w takim typie mężczyzny…

Zdecydowanie nie jesteśmy masochistkami. Przecież gdyby ktoś wyświetlił nam jak w kinie zakończenie tego filmu, nie weszłybyśmy w coś, co jest dla nas destrukcyjne. Jednak tu nie ma przypadku. Toksyczna relacja ma charakterystyczne fazy, które przebiegają zawsze w tej samej kolejności. Kluczowa jest pierwsza faza, czyli tak zwane love bombing, bardzo niebezpieczna. A także druga – faza osaczania. Od początku znajomości toksyczny partner wywołuje w nas silne emocje. Uzależnia nas od endorfin, obdarowując kwiatami, prezentami, szykując niespodzianki. Która z nas nie czuła tych motyli w brzuchu, które pojawiają się w początkowej fazie zakochiwania się? Jednak często zdarza się, że te motyle są jak ćmy, które przesłaniają  prawdziwy obraz osoby, z którą pragniemy budować relację.

Czasem w naszej głowie pojawiają się pewne sygnały, które wskazują na czające się niebezpieczeństwo. Jednak ogarnięte potrzebą kochania i bycia kochaną bardzo często je bagatelizujemy. Wmawiamy sobie, że po ślubie będzie lepiej, że kiedy urodzi się dziecko, wszystko się zmieni i często ignorujemy wszystkie czerwone flagi, nie słuchając przy tym bliskich, którzy próbują nam otworzyć oczy. Zbyt rzadko mówimy sobie: „sprawdzam”! Przecież sprawdzanie nie jest niczym złym. Dopuszczenie do głosu faktów i dowodów nie powinno być naganne. Wręcz przeciwnie, powinnyśmy dopuszczać rozsądek do głosu i pamiętać o granicach, które same sobie wyznaczamy. To właśnie te granice pomagają nam studzić emocje, zwłaszcza na początku relacji, ponieważ nigdy nie wiemy, kogo mamy po drugiej stronie. Nie znamy całej jego historii, tylko tę wersję, którą sam nam przedstawia.

Faza love bombingu jest niebezpieczna jeszcze z jednego powodu – otrzymujemy wtedy również dużo ponadprzeciętnych doznań intymnych, które stają się uzależniające. W moim gabinecie spotykam kobiety, które dopiero w trakcie terapii dochodzą do wniosku, że to uzależnienie od seksu trzyma je ciągle w szponach toksycznej relacji. Faza love bombingu cechuje się tym, że tracimy czujność i zaczynamy w partnerze widzieć to, co chcemy zobaczyć. Wtedy też pojawia się bezgraniczna ufność. Wierzymy, że dostałyśmy gwiazdkę z nieba i że zawsze tak będzie. Tymczasem oni nas sprawdzają, kodują nasze słabości, żeby za chwilę wykorzystać je przeciwko nam. Dla nas ten czas jest jak stan hipnozy, dlatego tak trudno jest do nas komukolwiek innemu dotrzeć. Nawet ludzie stojący z boku, często bliscy, nie potrafią do nas przemówić i przetłumaczyć nam, że dzieje się coś niedobrego. 

Czerwone flagi tej fazy to:
– nadmierna wylewność i hojność partnera wobec nas;
– sygnały z bliskiego otoczenie, że coś w naszym związku jest nie tak.

Po love bombingu przychodzi faza osaczania, czyli zapuszczanie korzeni w naszej podświadomości. Mogą to być wspólne rytuały, które mają wywołać w nas stan przywiązania, jak telefony o tych samych porach, randki w tej samej restauracji, kwiaty przysyłane na początek tygodnia do biura. W tej fazie toksyczny mężczyzna obiecuje wiele. Snuje plany na przyszłość (choć, rzecz jasna, wcale o przyszłości z tobą nie myśli).

Czerwone flagi tej fazy to:
– snucie przez partnera planów bez podania konkretów, przybliżonego czasu realizacji;
–  pojawiająca się u ciebie świadomość, że pierwsze miejsce w twoim umyśle zajmuje właśnie on;
– zapominanie o sobie i własnych potrzebach (jeżeli masz dziecko, odsuwanie również jego na dalszy plan).

W optymistycznym scenariuszu udaje nam się zerwać i zakończyć taki związek. Dlaczego eks wraca? Dlaczego dobija się do naszych drzwi nawet po komunikacie, że relacja jest definitywnie skończona?

Najczęściej to właśnie mężczyzna o osobowości narcystycznej będzie wracał do poprzednich relacji. Po fazie love bombingu, osaczenia oraz kolejnych fazach związanych z manipulacją, następuje faza nazywana przeze mnie – zamianą ofiary. Gdy ty jesteś wyczerpana psychicznie i z dnia na dzień tracisz moc, on rozkwita, tracąc przy tym zainteresowanie twoją osobą. Nawet jego manipulacja traci na sile. Cóż, „zepsułaś się” i na ten moment dla narcyza jesteś bezużyteczna, bo zamiast dokarmiać jego ego, walczysz o przetrwanie. On doskonale to widzi, a ponieważ jego ego musi być ciągle dokarmiane, przerzuca się na nowo upolowaną ofiarę i po raz kolejny rozpoczyna fazę numer jeden, czyli love bombing. Schemat jest ten sam.

 A kiedy ty stajesz na nogi i masz wrażenie że toksyczny związek jest już za tobą, on nagle się odzywa. Już chyba rozumiesz, co się stało? Kolejna partnerka się „zepsuła”. Ty natomiast odzyskałaś pewność siebie, stałaś się znowu atrakcyjnym kąskiem dla narcyza. A ponieważ zna twoje słabe strony, wie jak cię podejść i, często z braku innych ofiar, rozpoczyna swój rytuał od nowa właśnie z tobą.

Dlaczego ulegamy? Dlaczego wpuszczamy go do swojego życia ponownie, choć w głębi serca wiemy, że ten związek nam szkodzi?

Nasz mózg, żeby nas chronić, z czasem wypiera to, co było złe i pozostawia w naszej pamięci bezpieczne i miłe dla nas wspomnienia. A jeśli dodamy do tego fakt, że my, kobiety, dużą wagę przykładamy do werbalizacji, to wystarczy, że usłyszymy magiczne: „Zmieniłem się!” i znów zaczynamy mu ufać. Chcemy wierzyć, że to dla nas się zmienił. Dodajmy do tego kilka szlagierów w stylu: „Nie mogłem przestać o tobie myśleć.”, „Życie bez ciebie nie ma sensu”, „Żadna ci nie dorównuje” i jesteśmy dosłownie „ugotowane”. Co się dalej dzieje? Znów lądujemy w fazie numer jeden – love bombingu i historia zatacza koło.

Ulegamy, bo być może jesteśmy przyzwyczajone do przemocy. Nasze granice stopniowo były przesuwane i przestałyśmy widzieć zło w otaczającej nas rzeczywistości i tej toksycznej relacji. Często podaję tutaj metaforę gotującej się powoli żaby. Jeśli włożymy żabę do wrzątku, natychmiast z niego wyskoczy. Natomiast jeśli włożymy ją do ciepłej wody i zaczniemy powoli podnosić temperaturę, żaba nie zauważy drobnej różnicy i zacznie przystosowywać się do coraz cieplejszej wody w garnku. Jeśli w porę nie zorientuje się i nie wykorzysta resztek energii, żeby wyskoczyć z naczynia, zwyczajnie się w nim ugotuje. Dokładnie tak jak w toksycznym związku – albo wyskakujesz resztkami sił, albo się ugotujesz.
Poza tym o przemocy łatwiej jest mówić, kiedy widać jej namacalne dowody, jak siniaki, ślady pobicia czy szarpaniny. Trudniej, kiedy jedyną formą przemocy jest przemoc psychiczna w związku, czyli znęcanie się. Wtedy często łudzimy się, że może jednak to dobry facet, bo nigdy nie podniósł na mnie ręki. Zwykle jednak kobiety, które do mnie przychodzą, przyznają w końcu, że słowa obelgi, poniżanie i manipulacje bolały bardziej niż niejeden siniak.

Częstym powodem, dla którego pozwalamy wrócić toksycznemu partnerowi do naszego życia, jest schemat, który powielamy z naszych domów. Wiele kobiet powtarza wzorzec postępowania, którego nauczyły się w dzieciństwie w środowisku naznaczonym przemocą. Prawdopodobnie matka wracała do toksycznego ojca i tkwiła w tej relacji, tłumacząc, że to „dla dobra dzieci”.

Rozstając się z partnerem, nie powinnyśmy robić niczego, co pozbawia nas poczucia godności. Zdarza się, że chcemy, żeby do nas wrócił. Zaczynamy go idealizować, myśląc, że nic lepszego w życiu nas nie spotka – a to ogromny błąd. „Pozwolę mu wrócić, bo jeśli nie, to pewnie już zawsze będę sama” –  jakże często słyszę to w gabinecie! „Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu…” Takie myślenie najczęściej podyktowane jest strachem i zaniżonym poczuciem wartości. Często w pracy z pacjentkami jako kontry używam wówczas sformułowania: „Lepiej poczekać na dobrą kolację, niż jeść byle jaką, tanią kanapkę!”. Zauważyłam, że zazwyczaj ten argument do nich trafia.

Jak się bronić? Co robić, żeby uniknąć tej karuzeli i niechcianych powrotów?

Pierwsza i najważniejsza rzecz, od której trzeba zacząć, to przestać się obwiniać. Wiem, że po zakończeniu toksycznej relacji trudno jest nabrać dystansu do wydarzeń, które nas spotkały, ale musisz sama sobie wybaczyć, a w ślad za tym – wyciągnąć lekcję na przyszłość. Przecież wchodząc w związek z tym mężczyzną, miałaś czyste intencje i nie wiedziałaś, jak to się skończy. Dlatego nie oceniaj siebie, bo pewnych rzeczy wtedy nie miałaś prawa wiedzieć.

Kiedy uświadomisz sobie, czego potrzebujesz, łatwiej będzie ci na nowo wyznaczyć granice. Takie, które będą nienaruszalne, bo po toksycznej relacji dobrze wiesz, czego nie chcesz więcej w swoim życiu. W tym czasie warto też mocno zaopiekować się sobą. Przecież do tej pory dbałaś głównie o potrzeby partnera, a siebie stawiałaś najprawdopodobniej na ostatnim miejscu.

Czy pomoże znalezienie nowego partnera? I jaka jest szansa na to, że kolejny związek będzie szczęśliwy?

Po zakończeniu toksycznego związku łatwo popaść w skrajności względem nawiązywania nowych relacji. Pierwsza z nich to szukanie kogoś „natychmiast!”, od razu, trochę na siłę. Zmuszanie się do miłości w sytuacji, kiedy nie jest się na nią jeszcze kompletnie gotowym. Często dzieje się tak, ponieważ odchodząc od „toksyka”, chcemy udowodnić mu, jak świetnie sobie radzimy, jakim cieszymy się powodzeniem u płci przeciwnej. Jednak istnieje duże prawdopodobieństwo, że wylądujemy w kolejnym toksycznym związku. Pamiętaj: dopóki ujawniają się emocje względem byłego partnera, a wasza relacja nie jest do końca zamknięta, to nie jest jeszcze dobry moment na budowanie nowego związku.

Druga skrajność to zamykanie się na wszelkiego rodzaju uczucia, miłość oraz pielęgnowanie w sobie nienawiści i nieufności do drugiego człowieka. Uważamy, że wszyscy mężczyźni są źli i każdy chce nas oszukać, skrzywdzić. Oczywiście, nie ma idealnego przepisu na to, jak zbudować dobry związek po tym toksycznym, ale jedno jest pewne – zamiast skupiać się na nowej relacji, w pierwszej kolejności skup się na pracy nad sobą, abyś potem, będąc w związku, zawsze pamiętała o tym, kim jesteś i skupiała się na swoich potrzebach.

Czego nie robić po rozstaniu? Miewamy tendencję do śledzenia byłych na mediach społecznościowych, sprawdzania, co u nich słychać, czy ułożyli sobie z kimś innym życie…

Niestety, nie jest łatwo uwolnić się od toksycznej miłości. Mimo że o takich niezdrowych relacjach mówi się już od wielu lat, kobiety nadal się w nie wikłają i tkwią w nich, choć te relacje wypalają je od środka. Jest to swego rodzaju uzależnienie i trzeba z nim walczyć, jak z każdym nałogiem. Najlepsze efekty przynosi terapia. Codziennie spotykam się z pacjentkami, również na wizytach online i próbuję pomóc im zrozumieć, co takiego wydarzyło się w ich życiu. Pomagam im w odbudowaniu poczucia własnej wartości i uczę, że miłość nie polega na ranieniu, tylko wspieraniu się i współtworzeniu wspólnej przyszłości.

Przede wszystkim zrezygnuj z chodzenia tam, gdzie bywa były partner i wiesz, że możesz go spotkać. Odetnij się od tej relacji, nie wysyłaj wiadomości „niby przez pomyłkę” lub kiedy jesteś pod wpływem alkoholu. Nie próbuj wzbudzać zazdrości. Gwarantuję ci, że toksyczny partner nie zareaguje, co jeszcze bardziej obniży poczucie twojej wartości. Jednym słowem „wyloguj się” ze wszystkich sytuacji, w których możesz mieć jakikolwiek kontakt z toksycznym eks. Wiem, że to trudne, ale zablokuj go w mediach społecznościowych i wykasuj jego numer telefonu raz na zawsze. Usuń wszystkie wspólne zdjęcia.

Najczęstszym argumentem stosowanym przez byłych jest: „zmieniłem się”! Czy to rzeczywiście możliwe?

Tak, to zdecydowanie najczęstszy argument, dla którego kobiety pozostają w toksycznych związkach albo wchodzą w nie ponownie. Wierzą w nieustanne „przepraszam”, „zmienię się”, „to był ostatni raz”. Czy jest szansa, że on się zmienił? Zawsze jest, ja jednak wyznaję zasadę: po toksycznym partnerze spodziewaj się wszystkiego, ale nie oczekuj niczego. Prawdopodobieństwo, że sam się zmienił, jeśli nie pracował nad sobą i nie przeszedł terapii, jest bliskie zeru.

Jak rozpoznać, że tej relacji warto dać szansę raz jeszcze?

Często „wejście do tej samej rzeki”, czyli ponowne związanie się z tym samym partnerem bywa katastrofą, jednak nie należy generalizować. Nie musi być tragiczne w skutkach, pod warunkiem że obie strony przepracowały przyczyny, które doprowadziły do rozpadu więzi. Jeśli tak się stanie, jest to dobra droga do tego, aby zacząć na nowo budować i rozwijać tę relację. Wymaga to jednak ogromu pracy i dojrzałości obojga partnerów.

Czy ten artykuł był pomocny?
TakNie

Podobne artykuły