Spis treści
Zarzuty pod adresem producentów kosmetyków
Autorką całego zamieszania jest Ewa Daniél Eriksen, duńska naukowiec i toksykolog. Pracuje w organizacji AllergyCertified, przyznającej certyfikaty kosmetykom uznanym za bezpieczne dla skóry. Organizacja działa w Danii, Norwegii i Holandii, zamierza też rozszerzyć działalność i wejść na rynek polski.
Badaczka ujawnia listę substancji i związków chemicznych uważanych za trujące lub alergizujące i twierdzi, że polskie kosmetyki również je zawierają. Także te dla dzieci – np. rakotwórczy formaldehyd. Odradza stosowanie perfumowanych preparatów i środków higienicznych (chusteczek dla niemowląt, kremów czy proszków do prania).
Twierdzi, że w kosmetykach często znajdują się składniki rakotwórcze lub zaburzające działanie hormonów. Uważa też, że termin „hipoalergiczny” to trik, którym chętnie posługują się producenci. Kupujący myślą, że oznacza to brak alergenów w składzie kosmetyku. Ale produkty oznaczone tą etykietą mogą jedynie powodować mniej alergii niż pozostałe.
Eriksen zwraca też uwagę, że najszkodliwsze i najbardziej alergogenne składniki zawsze znajdują się na końcu listy składników na etykiecie produktu kosmetycznego. Należą do nich substancje zapachowe, barwniki i konserwanty. Uważa również, że wszystko, co wetrzemy w skórę, przenika do krwi, a razem z nią do organizmu, co ma wpływ na nasze zdrowie. Czy duńska badaczka ma rację? Polscy eksperci zabierają głos.
Czy w kosmetykach są szkodliwe i rakotwórcze substancje?
– To nieprawda, że w produktach kosmetycznych znajdują się szkodliwe substancje – mówi Ewa Starzyk, dyrektor ds. naukowych i legislacyjnych w Polskim Związku Przemysłu Kosmetycznego.
– Każdy produkt kosmetyczny podlega, przed wprowadzeniem do obrotu, szczegółowej ocenie toksykologicznej. Wymaga tego specjalne rozporządzenie. Substancje, co do których bezpieczeństwa pojawiają się wątpliwości, są bardzo szczegółowo oceniane w sposób systemowy. Komisja Europejska zleca ocenę toksykologiczną Komitetowi ds. Bezpieczeństwa Konsumentów (SCCS). Jest to niezależny zespół toksykologów, który podczas oceny substancji bierze pod uwagę wszystkie dostępne dane i jednocześnie analizuje wiarygodność tych danych – mówi Ewa Starzyk.
A więc to nieprawda, że w kosmetykach znajdują się substancje rakotwórcze albo zaburzające działanie hormonów, które mogłyby nam zaszkodzić. – Warto wiedzieć: substancje, które mogą mieć np. słabe działanie estrogenne (kofeina, witamina B, soja, wyciągi roślinne, parabeny) – są dość powszechne i w kosmetykach i w żywności. A substancje które mają działanie rakotwórcze lub reprotoksyczne (obecne w środowisku pracy związki chemiczne, które mają negatywny wpływ na rozrodczość) – to m.in. etanol (alkohol) i witamina A. Czyli substancje równie powszechne.
Chodzi o to, że one są stosowane w takich ilościach, które nie mogą zaszkodzić – tłumaczy Ewa Starzyk. Dodaje też, że składniki, stanowiące ryzyko, są wycofywane z kosmetyków – poprzez zakazy lub szczegółowe ograniczenia.
Formaldehyd
– Formaldehyd jest od wielu lat zakazany w kosmetykach jako konserwant. Ostatnim jego zastosowaniem, obecnie również wycofywanym, są preparaty do utwardzania paznokci – mówi. Kontrowersje budzą też tzw. donory formaldehydu, czyli substancje powodujące jego uwalnianie, które są dopuszczone do obrotu.
Profesor Beata Kręcisz, światowej klasy dermatolog, ekspert w leczeniu alergii kontaktowej, mówi, że mają one zapewnić działanie odkażające. – Jednak uwolniony formaldehyd występuje w minimalnej ilości, nieszkodliwej dla zdrowia. Choć, jeśli ktoś ma alergię, może na nie zareagować, ale to trzeba sprawdzić, robiąc testy alergologiczne.
Jak głęboko w skórę mogą wniknąć szkodliwe substancje?
Dyrektor z PZPK Ewa Starzyk wyjaśnia też, że nie wszystkie substancje zaaplikowane na powierzchnię skóry przedostają się do krwioobiegu. Prof. Beata Kręcisz dodaje, że głównym zadaniem warstwy rogowej naszego naskórka jest ochrona organizmu przed odwodnieniem oraz przed wnikaniem obcych substancji. Dlatego tak trudno stworzyć kosmetyk, który byłby w stanie wchłonąć się na tyle głęboko, by w widoczny sposób poprawić stan naszej skóry. – Aby zapewnić odpowiednie wnikanie substancji aktywnych stosuje się wymyślne technologie – liposomy, promotory przenikania, itd. – mówi Ewa Starzyk.
Prof. Beata Kręcisz precyzuje jednak, że duże cząsteczki, które nie przenikają przez skórę, to te, na których nam najbardziej zależy – pielęgnujące. Natomiast o wiele mniejsze cząsteczki, które mogą przeniknąć przez barierę naskórkową, należą do substancji potencjalnie alergizujących.
– Konserwanty i składniki kompozycji zapachowych oraz na przykład fenylenodiamina – powszechny składnik farb do włosów – to substancje o stosunkowo małych cząsteczkach i niektóre z nich (nie wszystkie!) mogą dotrzeć do żywych warstw skóry. Jednak o tym, czy wywołają reakcję uczuleniową, decyduje mnóstwo innych czynników. Przede wszystkim genetycznych. Nie każdy z nas jest podatny na uczulenia. W przeciwnym razie wszyscy bylibyśmy uczuleni – mówi Ewa Starzyk. – Nie można powiedzieć, że jakaś substancja na pewno nigdy nikogo nie uczuli. Większość substancji ma bardzo niski potencjał alergizujący, ale zdarzają się osoby uczulone również na nie – mówi prof. Kręcisz.
Co oznacza, że kosmetyk jest hipoalergiczny?
Ewa Starzyk dodaje: duńska naukowiec ma rację, gdy mówi – deklaracja „hipoalergiczny” nie oznacza, że u nikogo nie wystąpi reakcja alergiczna. Jednak podobnie jest z deklaracją „Allergy Certified”. Ponieważ nie można w 100 procentach zagwarantować braku przypadków uczuleń w stosunku do substancji lub produktu, określenia „hipoalergiczny” i „Allergy Certified” należy traktować dokładnie tak samo. Czyli że produkt został szczególnie przebadany i opracowany pod kątem braku właściwości uczulających i może być odpowiedni dla osób o skórze wrażliwej, ale bez 100 procentowej gwarancji – podsumowuje dyrektor naukowy.
Kosmetyki dla dzieci – jak wybrać bezpieczne?
Dlaczego kosmetyki uczulają?
A co może nas uczulić? Znanych jest ok 5 tys. substancji chemicznych o potencjale alergizującym.
Większość z nich można przyporządkować do trzech grup:
- metale (głównie nikiel)
- substancje zapachowe
- środki konserwujące
Kogo dotknie alergia, w dużej mierze będzie zależeć od tego, ile danego alergenu jest w naszym środowisku oraz od osobistych predyspozycji (głównie genetycznych). Rosnąca liczba uczuleń na zapachy i konserwanty może być spowodowana faktem, że stosujemy coraz więcej preparatów, w których one występują.
Znajdują się one w kosmetykach, środkach czystości, jedzeniu, lekach do stosowania zewnętrznego, farbach i pigmentach. Zależy to też od naszego trybu życia.
Na przykład odnotowano falę alergii zawodowych na MIT (konserwant metyloizotiazolinon) u remontowców. Gdy pracujemy z daną substancją, to częściej uczulamy się zawodowo, niż z powodu produktów stosowanych w domu.
Kosmetyki mogą być głównym powodem alergii, bo często ich używamy. – Szacuje się, że 95 proc. kobiet i 75 proc. mężczyzn codziennie ma kontakt z produktami kosmetycznymi. Kobieta przeciętnie używa dwunastu kosmetyków dziennie, które zawierają ok. 160 związków chemicznych. Mężczyzna średnio sześć kosmetyków i 80 związków chemicznych. Częstość występowania alergii w populacji generalnej (wśród wszystkich ludzi) wynosi ok. 10 proc. Z kolei niepożądane reakcje na kosmetyki deklaruje nawet kilkanaście procent populacji – mówi Ewa Starzyk.
Kosmetyki mineralne – co warto o nich wiedzieć?
Jak powstaje alergia kontaktowa?
By zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, trzeba wiedzieć, jak działa mechanizm powstawania alergii kontaktowej. To nadwrażliwość organizmu na małocząsteczkowe substancje chemiczne, spowodowana przez bezpośredni ich kontakt ze skórą. Otóż taka alergia może wystąpić tylko wtedy, gdy mieliśmy już wcześniej do czynienia z czynnikiem uczulającym.
– W wyniku takiego kontaktu, najczęściej wielokrotnego, dochodzi do tzw. przełamania tolerancji immunologicznej – tłumaczy prof. Beata Kręcisz. – Następnie tworzą się komórki pamięci immunologicznej i powstaje alergia na dany składnik.
– Trzeba też wiedzieć, że czym innym jest alergiczne kontaktowe zapalenie skóry, a kontaktowe zapalenie skóry z podrażnienia. Zmiany na skórze powstałe w wyniku podrażnienia samoistnie znikają po odstawieniu kosmetyku, który taką reakcję wywołał. Natomiast kiedy dochodzi do uczulenia, czyli w organizmie wykształciły się komórki z pamięcią immunologiczną, to prawdopodobnie każdy kontakt z tym czynnikiem będzie powodował reakcję zapalną. Także wtedy, gdy nie doszło do bezpośredniej aplikacji substancji uczulającej, a alergen np. unosi się w powietrzu – mówi prof. Beata Kręcisz.
Atopowe zapalenie skóry – jak leczyć?
Podaje też przykład dziewczynki, u której uczulenie na konserwant (metyloizotiazolinon – MIT) powstało w kontakcie z chusteczkami pielęgnacyjnymi w okresie niemowlęcym. Alergiczne zapalenie skóry w postaci zmian na twarzy wywołał ten sam konserwant, ale pochodzący z farby, którą pomalowano nowe mieszkanie, do którego przeprowadziła się rodzina. – By to stwierdzić, potrzebna jest niemal detektywistyczna analiza faktów – podsumowuje profesor Kręcisz.
I dodaje, że do rozwoju choroby dochodzi w momencie kolejnego kontaktu z daną substancją chemiczną. Co robić?
Jak unikać reakcji alergicznej?
Prof. Beata Kręcisz mówi, że najlepszym rozwiązaniem jest dobre diagnozowanie. Jeśli zauważymy, że jakiś preparat wywołuje nieprzyjemną reakcję na skórze, najlepiej pójść do dermatologa lub alergologa, by ustalić, co nam szkodzi. – Nikt nie jest uczulony na wszystko, tylko na określone związki chemiczne. I trzeba ich unikać – wybierać się z lupką na zakupy i czytać uważnie etykiety na opakowaniach. Nie ma innego sposobu, bo nie ma możliwości odczulania się na alergeny kontaktowe.
Ewa Starzyk dodaje też, że są stałe listy alergenów, które podaje się podczas testów alergicznych. Niektóre z tych substancji są już dawno wycofane z obrotu, ale pozostają na liście. Kto raz się uczulił, np. na formaldehyd, będzie już uczulony do końca życia. Dlatego w teście jego alergia na ten konserwant da wynik pozytywny.
– Wycofywanie alergenów z rynku to też dowód na to, że przemysł kosmetyczny oraz ustawodawca reagują na doniesienia o masowych nietolerancjach danego związku chemicznego i eliminują go z obrotu. Czasem przypadek alergii wymaga bardziej szczegółowego dochodzenia, jeśli dana osoba jest uczulona na inny składnik, niż obecny w standardowym teście. Wówczas warto skontaktować się z dermatologiem i jednocześnie producentem kosmetyku, który podejrzewamy o wywołanie reakcji. Możliwe jest przeprowadzenie badań na dodatkowe składniki produktu – wyjaśnia.
Nowe oznaczenia na kosmetykach – czy kosmetyki naprawdę są hipoalergiczne, organiczne i naturalne?