– Dlaczego dzieci nie lubią warzyw?
– Po narodzinach dziecko ma maleńki żołądek, a do rozwoju potrzebuje mnóstwo energii. Dlatego odruchowo pożąda produktów, które dostarczają mu najwięcej kalorii. W dodatku pierwszy pokarm niemowlaka – mleko mamy – ma słodkawy smak.
Słodycz zatem kojarzy się z poczuciem bezpieczeństwa, a ponadto dostarcza łatwo dostępnej energii (cukru). Warzywa nie mają tak oczywistej słodkości w sobie, bywają gorzkawe czy kwaśne. Przypuszcza się, że ewolucja tak nas uwarunkowała, aby te smaki ostrzegały nas przed żywnością zatrutą bądź spleśniałą. Stąd być może niechęć do tak smakujących potraw.
Dodatkowo dziś produkty spożywcze są coraz bardziej słodzone i solone, malec uczy się więc, że to najbardziej mu odpowiada i odmawia innych, bardziej oryginalnych i trudnych dla niego smaków warzyw.
– Jak zatem przekonać do nich malucha?
– Trzeba jak najwcześniej zadbać o zdrowe nawyki. Z mojej praktyki wynika, że niemal każde dziecko jest w stanie polubić warzywa. Kluczowy jest tu przykład rodziców. Maluch przecież naśladuje mamę i tatę.
Jeśli więc podajemy mu na przykład rybę z warzywami, nie zajadajmy się w tym czasie pajdą chleba z dżemem. To bardzo istotna zasada – jedzmy wszyscy to samo. Jeśli dziecko z powodu jakiegoś schorzenia ma specjalną dietę, cała rodzina powinna się z nim solidaryzować. Maluch potrzebuje wsparcia. Przykład powinien iść z góry. Zatem zachwycając się smakiem surówki, z pewnością wzbudzimy ciekawość dziecka, które słysząc nasze ochy i achy, nie będzie tak marudziło na widok warzyw.
Istotny jest też aspekt psychologiczny: celebrujmy wspólnie posiłki, wyłączmy telewizor, pokażmy, że to czas wspólnej przyjemności, relaksu, bliskości.
– Jeśli jednak dziecko stawia wyraźny opór na widok sałaty czy bakłażanów?
– Według naukowców, dzieci potrzebują od pięciu do piętnastu prób skosztowania nowego smaku, zanim go polubią. Rozszerzajmy więc dietę stopniowo. Gdy dziecko domaga się ulubionego pieczonego mięsa, negocjujmy: „OK, ale zjemy też pyszne pomidory”.
Pierwsza porcja powinna być niewielka, żeby przyzwyczaić do nowego smaku. Nie frustrujmy się, gdy dziecko grymasi i się złości. Nie używajmy gróźb typu: „Jeśli nie zjesz, to nici z wyprawy do zoo” albo: „Nie wstaniesz od stołu, dopóki nie zjesz surówki”.
Zachęcanie nie polega na zmuszaniu! Nie popędzajmy, nie irytujmy się, bo posiłek będzie się kojarzył dziecku z udręką i nerwami.
Cierpliwość i konsekwencja są tu najważniejsze, niestety zabiegani rodzice często muszą tę konsekwencję wypracować najpierw w sobie, bo bywa, że nie chce im się walczyć z dzieckiem, a jego łzy wywołują w nich poczucie winy.
Kolejna ważna zasada – zachęcając do warzyw, obserwujmy malucha, bo zdarza się, że nie odpowiada mu forma i kolor potrawy (częściej buntuje się przeciw zielonym warzywom).
Jeden woli jarzyny miękkie, z sosem (na przykład ciepłą cukinię z pomidorami), innemu przyjemniej będzie chrupać zieloną sałatę z odrobiną cytryny i oliwy. Jeśli nie lubi zielonych warzyw, brokuły czy szpinak można na przykład wymieszać z pomidorami.
A zupę krem z cukinii i papryki podać w eleganckim pucharku zamiast na talerzu i udekorować ją grzankami. Taki deserowy wygląd zachęci dziecko, zwłaszcza że uzna to za mniejszą porcję niż talerz zupy.
Ono również, podobnie jak dorośli, je oczami. Zadbajmy, żeby posiłek wyglądał estetycznie i zabawnie. Udekoruj z synem liśćmi szpinaku i mozzarellą domową pizzę z żytniej mąki, tak żeby przypominała piłkę futbolową. Albo zrób z córką wytrawne muffiny z drobno pokrojonymi warzywami, deklarując, że to ulubiona potrawa Barbie, jeśli dziewczynka akurat ma bzika na punkcie lalki.
– Wciągać dziecko do kulinarnej zabawy z warzywami?
– Świetny pomysł! Zaproponujmy na przykład: „Zbudujemy tajemniczy las jak w Harrym Potterze?”. Różyczki brokułów będą drzewami, a leśne stwory powstaną z kawałków marchewki, fasolki, ogórka i szczypiorku czy sałaty.
Jeśli przy okazji wymyślisz leśną opowieść, dziecko chętniej zje brokułowe drzewo czy złe zwierzęta, które zagrażają jego ulubionym bohaterom. Jeśli nie masz czasu na tę zabawę, przygotuj na przykład buzie z papryki i rzodkiewki z czupryną z rukoli albo kiełków, ułożone na naleśniku czy kanapce. Wszystko zależy od wyobraźni.
Inny pomysł: niech szparag będzie pędzlem, talerz – kartką, a sos z pomidorów (zamiast ketchupu) czy słodkawy dip z jogurtu, kurkumy i odrobiny miodu posłuży jako farba i przy okazji polepszy smak „obcego” szparaga.
Nie zniechęcaj się, gdy dziecko nie zje wszystkich warzyw, konsekwentnie przygotowuj kolejne posiłki w taki sposób. Zobaczysz, po kilku razach przestanie wybrzydzać i zje więcej.
Kolejna ważna zasada: uwaga na przekąski. Dziecko, które między posiłkami zjada batony lub chipsy, nie będzie później miało apetytu, a smak warzyw wyda mu się jeszcze bardziej nieciekawy i mdły.
Niezdrowe słone paluszki czy czekoladki zamieńmy na umyte małe marchewki, rzodkiewki czy paski z papryki ułożone apetycznie w miseczce. Można też upiec w piekarniku chipsy z buraków albo selera i przygotować lekki dip pomidorowy bądź jogurtowy.
Pamiętajmy, żeby samemu też je zajadać ze smakiem! Cierpliwie odmawiajmy słodkości, pochwalmy, gdy dziecko w końcu sięgnie po warzywną przekąskę i siądzie do obiadu z większym apetytem.
Pozwalajmy jednocześnie maluchowi brać udział w kulinarnej przygodzie. Niech samo skomponuje własną sałatkę, którą nazwie po swojemu – dzieciaki to uwielbiają! Poczuje się odpowiedzialne za to, co przygotowało, więc siłą rzeczy zje swoją sałatkę. A gdy jeszcze rodzina zachwyci się jego daniem, motywacja tym bardziej wzrośnie.
– A może zacząć zmianę nawyków wcześniej, już podczas zakupów?
– Oczywiście! Wyprawa na targ warzywny może także okazać się przygodą. Przebieraj, dotykaj i wąchaj z dzieckiem świeże jarzyny. Daj mu wybór: „Wolisz słodziutką marchewkę czy spaghetti z pasków cukinii?”. Niech maluch wskaże, na co ma większą ochotę.
Szukajcie razem dziwnych kształtów. Pomidor z wyrostkami w kształcie rogów będzie przypominał diabełka. Sięgając po marchewkę z rozpostartymi korzeniami, dziecko może zauważyć: „ Ona chce się przytulić!”.
Fajnym pomysłem na zachęcenie dzieci do jedzenia zieleniny jest założenie domowego ogródka na parapecie czy balkonie. A jeśli mamy prawdziwy ogródek, pole do popisu jest jeszcze większe.
Wspólne uprawianie szczypiorku, ziół, pomidorów, sałaty czy kiełków wzbudza w dziecku odpowiedzialność za rośliny i chęć opieki nad nimi. Potem maluch chętniej je zje.
– W mediach pojawia się coraz więcej reklam różnych specyfików pod hasłem: „Aby niejadek zjadł obiadek”. Czy taki słodki syrop może być pomocny?
– Problem polega na tym, że nie ma właściwie wśród dzieci badań, które potwierdzałyby skuteczność tych preparatów. Naukowcy pochylają się nad poważnymi zaburzeniami odżywiania jak anoreksja czy bulimia, ale nie nad niechęcią do warzyw.
Zanim zdecydujemy się na podanie takiego preparatu, konieczne są badania ewentualnych niedoborów witamin, mikroelementów i enzymów w organizmie.
Jeśli chodzi o wspomaganie niejadka, można bezpiecznie przygotować mu herbatę z kopru włoskiego, napar z majeranku bądź herbatkę z imbiru. Imbir zawiera substancje, które poprawiają funkcje systemu trawiennego i stymulują enzymy trawienne, dzięki czemu dziecko ma lepszy apetyt.
Podkreślam raz jeszcze: Najważniejszy w zachęceniu dziecka do jedzenia warzyw jest przykład, jaki mu dajemy – celebrowanie posiłków, wspólna kulinarna zabawa. Cierpliwość, konsekwencja i obserwacja dziecka są bardzo istotne podczas wprowadzania zdrowych produktów.
Ważna jest wolność wyboru między konkretnymi warzywami i jednocześnie dbałość o ich atrakcyjny wygląd, smak i konsystencję. Wytrwajmy w postanowieniu mądrego karmienia dziecka.
Czasem wystarczy pięć, czasem potrzeba aż dziesięciu prób, zanim zaakceptuje nowy smak. Ale w końcu osiągniemy sukces! Młody człowiek będzie dzięki temu zdrowszy i silniejszy.
A w przyszłości podziękuje nam za ten wysiłek. Nawet jeśli na początku na widok kalarepki czy liścia sałaty płakał i się buntował.