Strona główna ZdrowieProfilaktyka zdrowiaNa odporność Odporni na antybiotyki

Odporni na antybiotyki

autor: Dominika Bagińska Data publikacji: Data aktualizacji:
Data publikacji: Data aktualizacji:

Ludzkość nadużywa antybiotyków. Naukowcy alarmują, że jeśli tego nie zmienimy, w 2050 roku czeka nas apokalipsa. W tym czasie zakażenia lekoopornymi bakteriami staną się częstszą przyczyną zgonów niż rak. Jak temu przeciwdziałać? Konsultacja: dr n. farm. Magdalena Stolarczyk, farmaceutka, autorka bloga Farmaceuta radzi o bezpieczeństwie stosowania leków.

Aleksander Fleming wynalazł w 1928 roku penicylinę. Odkrycie to zmieniło historię świata. Radykalnie spadła śmiertelność wśród małych dzieci czy kobiet w połogu. Śmierć na galopujące suchoty stała się wspomnieniem z dawnych powieści. Zakażenia powstałe w wyniku zranienia nie stanowiły już zagrożenia życia. A jednak po blisko stu latach od tego przełomu – stajemy w obliczu następnego. Otóż bakterie, nad którymi udało nam się tak długo panować, znów zaczynają mieć nad nami przewagę.

Antybiotykooporność – proces uodpornienia na antybiotyki

Jak to możliwe? Otóż są bakterie, którym udało się uodpornić na większość antybiotyków, a niektórym na wszystkie. Chodzi o to, że z natury bakterie – jako żywe organizmy – walczą o swoje przeżycie. A więc cały czas się zmieniają, czyli podlegają mutacjom, bo pozyskują geny od towarzyszących im innych bakterii. A geny te mogą właśnie dawać możliwość zwalczania działania antybiotyków. Zresztą zjawisko oporności bakterii na antybiotyki jest naturalnym zjawiskiem – przewidział je nawet sam Fleming.

Jeśli jednak nadużywamy antybiotyków, bakterie na nie odporne szybciej mutują. Stają się antybiotykooporne i cechy te przekazują swoim towarzyszom. To sprawia, że medycyna okazuje się wobec nich bezradna.

W mediach jest coraz więcej doniesień o przypadkach osób, które zmarły np. na zapalenie płuc czy infekcję dróg moczowych, bo zaraziły się bakteriami, na które nie zadziałał żaden antybiotyk. Do pierwszych zakażeń tego typu dochodziło w ubogich krajach, jak np. Indie (stąd pochodzi nazwa słynnej bakterii New Delhi), ale bakterie szybko przedostały się do USA czy krajów Europy. Także w Polsce notuje się stały wzrost zakażeń oraz śmierci spowodowanej zakażeniem.

Odporna na leki superbakteria może spowodować np. zapalenie opon mózgowych czy sepsę. W medycznych doniesieniach mówiono o epidemii superbakterii. Obecnie używa się terminu endemia, który oznacza trwałą obecność tych drobnoustrojów w naszym środowisku. Dlaczego jednak mechanizm stosowania antybiotyków się zepsuł? Jak to możliwe, że zmarnowaliśmy tak wspaniałą broń w walce ze śmiertelnymi chorobami? Powodów jest kilka.

Jak przyjmować leki bezpiecznie?

Co robimy źle? Jakie są przyczyny antybiotykooporności?

Winą za to, że grozi nam coraz większa antybiotykooporność, obarcza się producentów mięsa i drobiu. Już dawno temu odkryto (były to lata 40. ubiegłego wieku), że gdy drób karmi się paszami, do których dodano antybiotyki, ma się gwarancję zysku. Takie kurczaki są większe i rosną o wiele szybciej. Proceder ten stał się też popularny w hodowli wieprzowiny czy wołowiny.

Wprawdzie w 2006 roku Unia Europejska zabroniła stosowania antybiotyków jako przyspieszaczy wzrostu, jednak leki te nadal można stosować w przypadku chorób zwierząt. I tu jest problem, bo hodowcy zwykle podają lek także całemu stadu – profilaktycznie. Przepisy nakazują, by przestrzegać czasu karencji między podaniem leku a ubojem zwierzęcia. Krótko mówiąc, musi minąć odpowiednio długi czas potrzebny do tego, by antybiotyk się całkowicie zmetabolizował – czyli zniknął.

Jednak kontrole jakości mięsa, także w Polsce, co jakiś czas wykazują obecność antybiotyków w surowcu. Liczne gremia naukowe i media spierają się, na ile te dane są wiarygodne, a na ile ulegamy sensacji. Jednak wiadomo, że kontrole nie obejmują nigdy całej partii towaru, który jest badany na obecność zawartości substancji niepożądanych. Mówi się, że nadal wielu hodowców stosuje antybiotyki jako polepszacze jakości mięsa.

A przecież główny problem polega na tym, że antybiotyki podawane zwierzętom przenikają nie tylko do ich mięsa, ale też do mleka oraz do gleby i wód powierzchniowych – poprzez obornik stosowany powszechnie jako nawóz. Zresztą WHO (Światowa Organizacja Zdrowia), w raporcie za rok 2016, podaje, że statystyczny kg mięsa zawiera około 150 mg antybiotyków – czyli trzy razy więcej niż pozwala norma!

O ile jednak możemy wierzyć, że kraje UE przestrzegają zakazów nadużywania antybiotyków w hodowli, o tyle biedniejsze regiony – nie. Świat obiegła informacja, że w Chinach odkryto bakterie z genem MCR-1, odpornym na tzw. antybiotyk ostatniej szansy, kolistynę. To lek stosowany u ludzi w sytuacji, gdy wszystkie inne zawiodły. Taka mutacja bakterii była możliwa, gdyż kolistynę stosowano w Chinach masowo w hodowli świń i kurcząt. Zmutowane bakterie przeniknęły z hodowli do środowiska.

Przy czym fakt, że Chiny są daleko od Europy, wcale nie pociesza, bo żyjemy w czasach, gdy podróżowanie jest powszechne. Coraz łatwiej o kontakty z ludźmi z innych kontynentów. A więc i o zakażenia. Co zatem pozostaje, poza przejściem na weganizm? Specjaliści od hodowli twierdzą, że warto postawić na mięso ekologiczne – opatrzone certyfikatem (w Polsce zielony liść z gwiazdkami UE). Można też robić zakupy u znajomego rolnika, o ile jesteśmy pewni, że jest uczciwy. Jednak nie tylko mięso stanowi problem.

Wegetarianizm – dlaczego warto przejść na zieloną stronę mocy?

Stosujmy antybiotyki z głową

Co zatem powinniśmy robić, by nie stracić cennych antybiotyków? Dr n. farm. Magdalena Stolarczyk informuje, że najnowsze standardy medyczne mówią przede wszystkim o profilaktyce. – Ważna jest higiena, ta szpitalna, gdzie dochodzi do masowych zakażeń lekoopornymi bakteriami, ale też codzienna. Mycie rąk wodą z mydłem pozwala wyeliminować większość mikroorganizmów, które przenosimy na skórze. Ważne jest kichanie czy kasłanie w zgięcie łokcia – by zminimalizować rozprzestrzenianie się infekcji. Dobrą profilaktyką są szczepienia.

Dr n. farm. Magdalena Stolarczyk mówi też, że są dostępne specjalne testy paskowe, które pomagają rozstrzygnąć, czy dziecko ma infekcję dróg moczowych, która wymaga podania antybiotyku. – To częsty problem u niemowląt, które nie mogą nam powiedzieć, co im jest. Kiedy poza gorączką nie ma innych objawów, pediatrzy najczęściej podejrzewają taką infekcję. Jednak, by mieć pewność, trzeba wykonać badanie moczu i antybiogram (określa, jakie bakterie są wrażliwe na jaki lek). A to trwa. Test paskowy (który zanurza się w moczu i po około minucie pojawia się wynik) skraca czas diagnozy – wyjaśnia farmaceutka.

Dodaje też, że przed jakąkolwiek antybiotykoterapią, także u dorosłych, powinno się zrobić antybiogram Jednak jest to kłopotliwe, bo na wynik czeka się kilkadziesiąt godzin – infekcja się rozwija, a my zwyczajnie nie możemy sobie pozwolić na tak długie oczekiwanie.

Dr n. farm. Stolarczyk uspokaja jednak, że na ogół lekarze wiedzą z doświadczenia, który antybiotyk będzie skuteczny w konkretnej chorobie. – Jednak zawsze powtarzam, że kluczem jest zwracanie się do jednego, sprawdzonego lekarza, który nas zna i wie, jak reagujemy na dany lek podkreśla. To oczywiście nie zawsze okazuje się proste, ale warto do tego dążyć.

Na koniec należy dodać, że dla przemysłu farmaceutycznego produkcja nowych antybiotyków jest nieopłacalna. To proces drogi i czasochłonny (boom tworzenia nowych leków był w latach 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku). Tymczasem bakterie zyskują antybiotykooporność o wiele szybciej, niż naukowcy są w stanie stworzyć nowe antybiotyki. Musimy nauczyć się doceniać te, które już mamy.

Naturalne antybiotyki z roślin

Terapia fagowa

Polska jako jedyna w UE ma własny ośrodek leczący infekcje bakteryjne za pomocą wirusów. To Ośrodek Terapii Fagowej we Wrocławiu, gdzie tworzy się fagi niszczące konkretne bakterie (dobiera się je indywidualnie dla każdego pacjenta). Taka metoda jest stosowana, gdy nie działa już żaden antybiotyk. Bakteriofagi występują naturalnie w przyrodzie – tam, gdzie bakterie. Ich działanie polega na tym, że opanowują bakterię i wprowadzają do jej wnętrza swoje DNA – i namnażają się. To powoduje rozpad bakterii i rozprzestrzenianie się w miejscu infekcji nowych fagów, które eliminują kolejne bakterie.

Do ośrodka we Wrocławiu przyjeżdżają pacjenci z wielu krajów. Leczy się tu także dzieci. Terapia nie jest refundowana z NFZ i obecnie ma status leczenia eksperymentalnego (brakuje pieniędzy na stosowne badania kliniczne). Twórcy metody podkreślają, że fagi są kilkadziesiąt razy tańsze w produkcji niż antybiotyki. Poza tym są niezwykle skuteczne, co prawdopodobnie sprawia, że koncerny farmaceutyczne nie są zainteresowane sponsorowaniem badań nad tą nową naturalną metodą leczenia.

Czy ten artykuł był pomocny?
TakNie

Podobne artykuły