Spis treści
Czym jest hartowanie dziecka?
Hartowanie dziecka zimą kojarzy się ze świadomym narażaniem go na działanie niskich temperatur po to, by uodporniło się na złe warunki atmosferyczne i wzmocniło swój organizm. Wierzymy, że tak zahartowane dzieci chorują rzadziej. Bo czy malec, który w środku zimy kąpie się w jeziorze lub biega w samej bieliźnie po śniegu, może się przeziębić w ciepłej przedszkolnej sali?
Przeziębienia czy przewianie to pojęcia obiegowe – wyjaśnia Łukasz Durajski. – Z medycznego punktu widzenia przyczyną infekcji są wirusy lub bakterie. Kiedy przemarzniemy, a nie ma wokół nas chorobotwórczych patogenów, to ryzyko tak zwanego przeziębienia jest nikłe. Ale w ciepłej przedszkolnej sali drastycznie rośnie, bo w zamkniętych pomieszczeniach koncentracja wirusów jest wyższa, a chore i zdrowe dzieci żyją ze sobą w bliskim kontakcie, bawią się tymi samymi zabawkami, chwytają się za ręce, siedzą razem przy stole etc. A zatem fakt, że dziecko po zimowej kąpieli w jeziorze nie ma kataru, nie oznacza, że w przedszkolu nie złapie grypy. Nie istnieje taki mechanizm biologiczny, który sprawiłby, że układ immunologiczny malca narażanego na działanie niskich temperatur rzeczywiście zostałby pobudzony. Zwiększa się bez wątpienia wydzielanie endorfin, ale one wpływają na poprawę samopoczucia, nie odporności – dodaje lekarz.
A zatem pojawia się pytanie: jak hartować dziecko? – Przede wszystkim nie ulegać modom na zimne kąpiele, tarzanie się w śniegu, cudowne syropki czy niezawodne zestawy witamin. Nie działać ad hoc i nie szukać rozwiązań dopiero wtedy, kiedy sezon infekcyjny daje nam w kość. Hartowanie dzieci to mądre wspieranie ich układu immunologicznego przez cały rok, nie tylko jesienią i zimą – tłumaczy ekspert.
Układ odpornościowy dziecka
Każdy z nas przychodzi na świat wyposażony w odporność nieswoistą, w dużej mierze uwarunkowaną genetycznie, która rozwija się w czasie życia płodowego i w pierwszych miesiącach po narodzinach. Nie wymaga ona aktywacji, co oznacza, że do jej uzyskania nie jest konieczny wcześniejszy kontakt z patogenem. Odporność dziecka na początku tworzy przede wszystkim szereg naturalnych mechanizmów obronnych, takich jak:
- skóra i błony śluzowe o niskim pH, stanowiące fizyczną zaporę utrudniającą patogenom wnikanie do organizmu
- bakterie probiotyczne bytujące w jelitach
- wydzielanie śluzu
- wytwarzanie białek kationowych – lizozymu rozkładającego ściany komórkowe bakterii oraz defensyn, destrukcyjnych wobec bakterii, wirusów osłonkowych i pasożytów
- reakcje zapalne, takie jak gorączka czy kaszel, wzbudzane w celu zniszczenia lub wydalenia na zewnątrz szkodliwych patogenów
Z czasem ten naturalny system obrony jest udoskonalany, ponieważ układ immunologiczny, podobnie jak dziecko, każdego dnia poznaje świat zewnętrzny, uczy się i zapamiętuje, co stanowi zagrożenie dla organizmu.
W ten sposób kształtuje się tak zwana odporność swoista, nabyta po wcześniejszym kontakcie z danym patogenem, a wraz z nią pamięć immunologiczna, dzięki której układ odpornościowy jest w stanie błyskawicznie unicestwić rozpoznany patogen, nie dopuszczając do rozwoju choroby lub skutecznie ją łagodząc i skracając jej przebieg. Im więcej danych w tej pamięci, tym lepiej zahartowany organizm.
Czy to oznacza, że dziecko, które częściej choruje, szybciej się uodparnia? – W pewnym sensie tak – odpowiada Łukasz Durajski. – Należy jednak pamiętać, że każda kolejna infekcja osłabia organizm, a więc także jego samoobronę. Poza tym wirusy bywają nieprzewidywalne, a nasza kontrola nad nimi jest mocno ograniczona, co dosadnie pokazał COVID-19. Nie mamy niezawodnych sposobów leczenia takich chorób. Wirusy to nie bakterie, na które można zadziałać celowanym antybiotykiem. A zatem infekcja, która u jednego dziecka będzie się objawiać katarem, u drugiego może się skończyć zapaleniem płuc i hospitalizacją. Na szczęście są znacznie łagodniejsze i bezpieczniejsze sposoby na nabycie odporności swoistej. Mam na myśli szczepienia, których nie bez kozery najwięcej jest w pierwszym roku życia dziecka, czyli wtedy, kiedy układ odpornościowy jest najbardziej bezbronny. Szczepionki go stymulują i przygotowują do obrony. Porównałbym to do ostrzenia miecza, treningu przed walką, która wcześniej czy później nastąpi, bo nie żyjemy przecież w izolacji. Szczepienia to zatem istotny etap hartowania dziecka, ale nie jedyny.
Hartowanie dziecka – jak zwiększyć jego odporność?
- Utrzymuj w pokoju temperaturę ok. 20 st. C– Hartowanie dzieci to przede wszystkim nieprzegrzewanie – mówi lekarz. – Rodzice często szukają cudownego syropu na odporność, a tymczasem wystarczy tylko obniżyć temperaturę w domu tak, by nie przekraczała 20°C. Regularne przebywanie w rześkim powietrzu hartuje organizm dziecka znacznie lepiej niż modne teraz morsowanie, czyli narażanie na krótkotrwałe działanie skrajnie niskiej temperatury. Kiedy wychodzimy na zewnątrz z nieprzegrzanego mieszkania, szok termiczny jest mniejszy i łatwiej nam się dostosować do zimowej aury.
Nie wszędzie jednak mamy wpływ na temperaturę. W żłobkach, przedszkolach, salach zabaw czy centrach handlowych jest zazwyczaj zbyt ciepło, należy więc zadbać o odpowiednie ubranie. Przegrzewanie dziecka – najczęstszy błąd, jaki popełniają rodzice – zaburza mechanizm termoregulacji organizmu i osłabia jego odporność. Nie ubieraj dziecka zbyt grubo – zasada „na cebulkę” sprawdza się zawsze i wszędzie. Latem dziecko powinno mieć jedną warstwę mniej, a zimą jedną więcej niż dorośli. Dobrze mieć tego świadomość, ale przede wszystkim warto słuchać dzieci. Jeśli maluch komunikuje, że jest mu zbyt ciepło, z pewnością ma rację, nawet jeśli rodzic w tym samym czasie dygoce z zimna. Odczuwanie temperatury jest doznaniem subiektywnym i indywidualnym. - Wietrz regularnie mieszkanieZamykając szczelnie okna i drzwi, nie odizolujemy się od szkodliwych drobnoustrojów, a wręcz przeciwnie, stworzymy im doskonałe warunki do bytowania i rozwoju. W zamkniętych pomieszczeniach koncentracja wirusów rośnie, dlatego jednym z podstawowych zaleceń podczas pandemii COVID-19 było regularne wietrzenie mieszkań. Aby nie wychładzać przesadnie domu zimą, wystarczy otworzyć okna rano i wieczorem na 5 minut, minimum w 2 przeciwległych pomieszczeniach, tak by powstał przeciąg.
- Spaceruj z dzieckiem o każdej porze rokuCodziennie zabieraj dziecko na spacer, bez względu na pogodę. – Nie ma takich temperatur w Polsce, przy których nawet z noworodkiem nie można by było wyjść na zewnątrz – uważa Łukasz Durajski. – Ilość czasu spędzanego na świeżym powietrzu jest wprost proporcjonalna do naszego stanu zdrowia i odporności dziecka. Badania, które odnoszą się do dorosłych, mówią, że już 30 minut aktywności na powietrzu każdego dnia hartuje nasz organizm i poprawia samopoczucie. Dzieci są w okresie rozwojowym, dlatego potrzebują więcej aktywnego czasu na zewnątrz. Przy sprzyjającej pogodzie to minimum 2 godziny dziennie, nawet jeśli malec ma katar i kaszel. Jedynym przeciwwskazaniem do spacerów jest gorączka, podczas której powinien zostać w domu.
- Dbaj o właściwą dietę– Najlepszą kapsułką na odporność jest zdrowa dieta, czyli regularne posiłki i zbilansowane, urozmaicone menu, w którym znajdują się warzywa, owoce, zioła, ryby, chude mięso, a także produkty wzmacniające układ odpornościowy, takie jak czosnek, cebula, kasza jaglana, imbir, kapusta czy kiszonki – przekonuje lekarz. – Dziecko, które odżywia się głównie słodyczami czy chipsami, nie będzie okazem zdrowia, choćby codziennie morsowało lub piło cudowne syropki.
- Zapewniaj dziecku odpowiednią ilość ruchuDziecko, które ma niedobór aktywności fizycznej, podupada na zdrowiu. Niewłaściwie działa nie tylko jego system odporności, ale także układ mięśniowy, krążenia i nerwowy. Pojawia się ryzyko depresji, otyłości, rozwój umysłowy jest gorszy. Kiedy dziecko biega, ćwiczy, dotyka różnych rzeczy, dostarcza sobie bodźców poznawczych, zwiększa produkcję endorfin, wzmacnia organizm holistycznie. – Z całą pewnością ruch na świeżym powietrzu trzeba uznać za naukowo potwierdzony element zdrowego trybu życia – mówi nasz ekspert. – Jeśli rodzice z jednej strony zwalniają dziecko z WF-u, a z drugiej chcą je wrzucać zimą do lodowatej wody albo karmią toną suplementów, to z mojego puntu widzenia jest to kompletna aberracja. Jeśli masz do wyboru ruch na świeżym powietrzu lub w zamkniętym pomieszczeniu, to pierwsza opcja zawsze będzie lepszym rozwiązaniem, bez względu na aurę. Wyjście na sanki lub lodowisko, ulepienie bałwana, spacer po przyprószonym śniegiem lesie… Zimą łatwo połączyć dobrą zabawę z hartowaniem dziecka.
- Ograniczaj antybiotykoterapie
– Mam świadomość, że to bardziej apel do lekarzy niż rodziców, ale warto dopytać specjalistę, czy naprawdę nie widzi innej opcji leczenia – mówi Łukasz Durajski. – Na przykład zapalenie ucha, na które kiedyś obligatoryjnie przepisywano antybiotyk, dziś leczy się głównie ibuprofenem. Oczywiście są przypadki, w których nie da się uniknąć podania antybiotyku, ale stosowanie go na wyrost bardziej szkodzi niż pomaga.
Jak zahartować dziecko? Metody alternatywne
Największy wpływ na nasze zdrowie mają codzienne rytuały, których, niestety, nie doceniamy, bo na wyobraźnię bardziej działają spektakularne odkrycia i mody. – Od kilku sezonów obserwuję zachwyt różnymi skrajnymi formami hartowania dzieci, takimi jak morsowanie czy tarzanie się w śniegu w samej bieliźnie – mówi nasz ekspert. – Być może wynika to z tego, że lekarze stale podkreślają, że niskie temperatury wspierają naszą odporność. Chodzi jednak o stałe utrzymywanie niskich temperatur pokojowych, a nie narażanie dzieci na krótkotrwałe działanie skrajnego chłodu.
Morsowanie dzieci – czy jest bezpieczne?
Przede wszystkim brak dowodów naukowych na to, by morsowanie dawało jakiekolwiek efekty, jeśli chodzi o poprawę odporności u dzieci – mówi lekarz. – Istnieje natomiast szereg medycznych przesłanek skłaniających do tego, by uznać nagłe narażanie maluchów na działanie niskich temperatur za skrajną nieodpowiedzialność. A już hartowanie niemowlaka poprzez morsowanie moim zdaniem „podchodzi wręcz pod paragraf”, to narażanie na utratę zdrowia i życia. Taki maluch ma dużą powierzchnię ciała w stosunku do wagi, w związku z czym wychładza się dużo szybciej niż dorosły, a poza płaczem nie jest w stanie jasno komunikować tego, co się z nim dzieje. Miałem w gabinecie mnóstwo małych pacjentów, którzy po morsowaniu z rodzicami potrzebowali pomocy lekarskiej. Najczęściej wynikało to z tego, że były to za małe dzieci lub niewłaściwie je przygotowano na takie hartowanie organizmu. Jeśli już ktoś koniecznie zimą chce się kąpać w jeziorze z dzieckiem, to tylko z takim w wieku szkolnym, które samodzielnie chodzi i potrafi powiedzieć, jak się czuje – podkreśla lekarz.
Bieganie boso po śniegu
Ta metoda hartowania budzi takie same wątpliwości jak morsowanie. Nie ma żadnych dowodów na jej skuteczność, jest za to duże ryzyko wyziębienia organizmu, a to tylko osłabi układ odpornościowy. – Oczywiście nie ma nic złego w tym, że dziecko przebiegnie się boso po śniegu, jeśli później szybko osuszymy i rozgrzejemy jego stopy – wyjaśnia Łukasz Durajski. – Ale już tarzanie się w śniegu w samej bieliźnie w przypadku dzieci jest ryzykowną zabawą, która może się skończyć hipotermią lub odmrożeniami.
Saunowanie
Wbrew powszechnym przekonaniom saunowanie z dziećmi nie przekłada się jednoznacznie na budowanie ich oporności – mówi lekarz. – Wiąże się za to z ryzykiem przegrzania, trzeba więc mieć pewność, że dziecko nie ma żadnych problemów z układem krążenia. Na szczęście bezczynne siedzenie w typowej saunie fińskiej jest dość nudne, a więc większość dzieciaków prawdopodobnie opuści ją, zanim zrobi się dla nich zbyt gorąco. Z kolei bardziej atrakcyjna dla maluchów sauna parowa działa dużo łagodniej i nie stanowi większego zagrożenia dla ich zdrowia. Do sauny można wchodzić jednak wyłącznie z kilkulatkiem, który jest w stanie powiedzieć, że jest mu słabo, i wyjść w odpowiednim momencie.
Dziecko i kontakt z zarazkami
Nadmierna sterylność to budowanie sztucznej bańki ochronnej – ostrzega lekarz. – Wychowywanie pod kloszem, a następnie wypuszczenie dziecka w świat jest takim samym szokiem dla jego organizmu, jak wrzucenie do lodowatej wody po wyjściu z przegrzanego mieszkania. Lepiej więc stopniowo oswajać malca z patogenami, czyli zachować równowagę między sterylizowaniem a zdrową ekspozycją na środowisko zewnętrzne. Odporność dzieci buduje między innymi wczesny kontakt z niewielką ilością endotoksyn bakteryjnych, czyli inaczej mówiąc zanieczyszczeń. Z badań wynika, że maluchy, które dorastają ze zwierzętami, są zdrowsze i rzadziej mają alergię niż dzieci wychowywane w sterylnych warunkach.
Odradzałbym natomiast udział w tak zwanych „ospa party”, czyli świadome narażanie dziecka na zachorowanie – dodaje Durajski. – Równie dobrze można dać mu do zabawy pistolet. Ospa wietrzna, podobnie jak wiele chorób zakaźnych, jest nieprzewidywalna, daje poważne powikłania, również takie, które wymagają hospitalizacji. Organizowanie spotkań typu ospa party jest jak wysyłanie dzieci w podróż zepsutym samolotem ze świadomością, że dla jednego z nich zabraknie spadochronu…
Ekspert:
Łukasz Durajski, lekarz, rezydent pediatrii, ekspert medycyny podróży, dyrektor medyczny platformy telemedycznej Med24, wykładowca w Katedrze Medycyny Rodzinnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, członek American Academy of Pediatrics (AAP), WHO Europe, Krajowego Komitetu Weryfikacyjnego ds. Eliminacji Odry i Różyczki, Koła Młodych Wakcynologów Polskiego Towarzystwa Wakcynologii. Prowadzi własną stronę internetową: www.DoktorekRadzi.pl.