Dorota Mirska-Królikowska: Czy kampanie organizowane przez fundacje walczące o prawa zwierząt, takie jak PETA, Viva! czy Otwarte Klatki, pokazujące okrutne zdjęcia czy filmy z martwymi lub zabijanymi zwierzętami, naprawdę są potrzebne?
Katarzyna Topczewska: Myślę, że tak. Bo dopiero naprawdę drastyczne obrazy uświadamiają ludziom skąd się bierze futro, które mają w szafie i zakładają na siebie bezrefleksyjnie. Zdecydowanie trzeba o kulisach przemysłu futrzarskiego mówić głośno i uczciwie pokazywać czym tak naprawdę jest.
Ja też prowadzę swoje prywatne kampanie wśród znajomych, którym staram się uświadamiać z czym się wiąże hodowla zwierząt na futra. I zauważyłam, że często moi rozmówcy nie mają złych intencji. Oni naprawdę nie rozumieją dlaczego tego typu proceder jest tak bardzo okrutny. Wielu osobom wydaje się to oczywiste – hoduje się jedne zwierzęta na mięso i skóry oraz inne na futra. Dopiero kiedy wyjaśniam różnicę widzę błysk zrozumienia i empatii w oczach.
– A jaka jest różnica?
– Nie można porównać zwierząt gospodarskich z dzikimi. Oczywiście przemysłowa, masowa hodowla krów czy świń jest równie bezduszna i również budzi mój ogromny sprzeciw. Tylko, że zwierzęta gospodarskie, w przeciwieństwie do zwierząt futerkowych, są zwierzętami udomowionymi i nie mają tak specyficznych potrzeb jak zwierzęta w naturze dziko występujące.
Są one zabijanie na mięso, a skóra jako produkt uboczny jest wykorzystywana do wyrobów galanterii skórzanej. Norki i lisy są zaś hodowane z czystej próżności. Bo przecież tak naprawdę w obecnych czasach wcale nie potrzebujemy ich futer, żeby się ogrzać i ubrać. Po zdarciu skóry, zwierzę zostaje po prostu wyrzucone…
Poza tym warto zdać sobie sprawę, że choćby nie wiem jak się chciało, nie można hodować drapieżników humanitarnie np. powiększyć im klatki i dać dobre jedzenie. Nie! Zamknięcie dzikich zwierząt w małych klatkach jest dla nich niewyobrażalną torturą, działaniem wbrew ich najgłębszym, podstawowym, gatunkowym potrzebom.
Na przykład w przypadku norek – pływania, lisów – grzebania w ziemi, przemierzania dużych odległości (przecież w normalnych warunkach żyją na ogromnych terenach). Uwięzienie ich w klatce – często rosną tam od narodzin – doprowadza do tego, że praktycznie wszystkie te zwierzęta zapadają na choroby psychiczne (tzw. stereotypie) – kręcą się w kółko, samookaleczają (np. odgryzają sobie łapy, ogony), gryzą pręty czy zagryzają się nawzajem.
– Brzmi strasznie…
– Widzę to nieprawdopodobne cierpienie zwierząt na co dzień. Często słyszę od znajomych, że nie byliby w stanie obejrzeć filmu, w którym pokazuje się, jak okrutnie traktowane są zwierzęta np. w laboratoriach czy ubojniach. Serce im pęka. Tymczasem do mnie każdego dnia docierają zdjęcia lub filmy będące materiałem dowodowym w sprawach o znęcanie się nad zwierzętami. I muszę obejrzeć wszystko… od początku do końca…
Często też widzę bezmiar tego okrucieństwa na własne oczy – jeżdżę na miejsce interwencji jako pełnomocnik organizacji broniącej praw zwierząt. Odbieram właścicielom stworzenia, które są strzępkami bólu i strachu. Chciałabym w takich chwilach umieć wyłączyć uczucia.
Tak nas uczono na aplikacji adwokackiej – adwokat nie powinien emocjonalnie angażować się w sprawę. Jest od tego żeby się odciąć i beznamiętnie, obiektywnie poprowadzić sprawę. Ale kochając zwierzęta nie jestem w stanie tego zrobić… Każdą z takich interwencji przeżywam bardzo.
Piątka dla zwierząt – ustawa, która ratuje zwierzętom życie i godność
– Walczy pani o prawa zwierząt od 10 lat. Czy podczas tego czasu stosunek społeczeństwa do ochrony praw zwierząt się zmienił?
– Zdecydowanie! Dziesięć lat temu żyliśmy w zupełnie innej rzeczywistości niż dzisiaj. Pamiętam pierwsze swoje sprawy – dotyczyły przypadków naprawdę okrutnego znęcania się nad zwierzętami. Wtedy właściciele otrzymywali bardzo niskie kary, wręcz symboliczne grzywny do zapłacenia. Przez te lata zmieniło się prawo.
Ustawa o ochronie zwierząt była kilkakrotnie zaostrzana. Ale co najważniejsze zmieniła się też świadomość społeczna. Kiedyś panowała zmowa milczenia – u sąsiada krowy padają z głodu, nie moje krowy, nie wtrącam się, tłucze kijem psa – jego pies, nic nie mogę zrobić. Dzisiaj ludzie nie boją się reagować, zgłaszać takich sytuacji. Dzięki temu też coraz więcej spraw trafia na wokandę.
Nie do przecenienia jest też potęga mediów społecznościowych. W czasach wszechobecnego Internetu sprawca tak łatwo nie uniknie publicznego napiętnowania ani kary. Jeśli ktoś zobaczył bestialsko powieszonego psa, zrobił zdjęcie i wrzucił je do internetu, od razu następuje masowe poszukiwanie sprawcy.
Tak się stało na przykład ze słynnym już w całej Polsce pieskiem Fijo.
Więcej o Fijo przeczytacie tutaj: https://viva.pl/ludzie/newsy/skatowany-pies-fijo-z-chelmzy-znalazl-nowy-dom-przygarnela-go-rodzina-z-lodzi-115314-r1/
Skatowany przez właściciela, sparaliżowany, cudem uniknął śmierci. Akurat ja prowadziłam tę sprawę. Bezwzględny właściciel Fijo został znaleziony właśnie dzięki mediom społecznościowym i ludziom z całej Polski, którzy wspierali nas w poszukiwaniach.
Ale oczywiście bywa różnie – podczas interwencji często wyzywa się nas od oszołomów czy ekoterrorystów. Standardem jeszcze jest tekst: dzieciom pomóżcie, a nie zwierzętami się zajmujecie. Staram się merytorycznie tłumaczyć – kropla drąży skałę. Prędzej czy później do ludzi dotrze, że zwierzętom, jak wszystkim żywym istotom należy się szacunek. Ja zaś pomagam zarówno ludziom, jak i zwierzętom.
Kurczaki – co musisz wiedzieć o przemysłowym chowie kurcząt?
– A jeśli chodzi o hodowlę zwierząt na futra – czy w tej kwestii również widzi pani zmiany na lepsze?
– Akurat tutaj jest naprawdę trudno. W Europie coraz więcej państw wprowadza zakazy hodowli zwierząt na futra. Natomiast Polska jest potentatem jeśli chodzi o eksport skór z futer, zwłaszcza z norek.
Wiele osób czerpie z tego „przemysłu” ogromne korzyści. Dlatego mamy bardzo skomplikowaną sytuację prawną. Były już dwa projekty nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt złożone w ubiegłej kadencji Sejmu – w obydwu był zawarty zakaz hodowli zwierząt na futra.
Żaden nie doczekał się nawet pierwszego czytania. Oczywiście nadal będziemy walczyć o wprowadzenie tej ustawy w nowej kadencji sejmu i bardzo wierzę, że to jest ten czas. Mamy deklaracje posłów z różnych partii, że taki zakaz poprą. Uważam, że jesteśmy cywilizacyjnie i społecznie na to gotowi.
Według sondażu CBOS z marca 2018 r. 59% badanych Polaków opowiada się za zakazem hodowli zwierząt na futro.
– Co każdy z nas może zrobić, by przyspieszyć wprowadzenie tego zakazu?
Po pierwsze nie kupować futer – ani nowych ani używanych. Tłumaczenie, że przecież te zwierzęta zginęły dawno temu, nie przekonuje mnie. Ja nie założyłabym futra nawet gdybym je odziedziczyła po mamie czy babci. Nosząc je pokazywałabym innym, że to jest normalne, legitymizowałabym w ten sposób zabijanie tych zwierząt. Przecież jest mnóstwo innych możliwości żeby się fajnie i modnie ubrać.
Po drugie uświadamiać innych co kryje się za kulisami przemysłu futrzarskiego. Już dzisiaj większości osób wstyd jest założyć naturalne futro kiedy w całym mieście wiszą plakaty z aktorkami tulącymi zakrwawione szczątki zwierzęcia. A za chwilę będzie to powszechna tendencja.
Po trzecie apelować do rządzących. aby jak najszybciej zakazano tego okrutnego procederu. Nie może być tak, żeby małe lobby, grupa kilkudziesięciu przedsiębiorców, którzy czerpią z tego zyski blokowało procedowanie ustawy, którą popierało większość Polaków.
Podpisz petycję!
Jeśli chcesz przyspieszyć prace nad zakazem hodowli zwierząt na futra w Polsce wejdź na: https://cenafutra.info/ i podpisz petycję.
Na tej stronie internetowej znajdziesz także informacje dotyczące tego, w jakich warunkach żyją lisy, norki czy jenoty, a także jak są uśmiercane. Ze ściśniętym sercem ogląda się takie filmy czy zdjęcia… Ale jeśli rzeczywiście ma to wstrzymać ów okrutny proceder – przekazujmy te informacje dalej. Po obejrzeniu tych materiałów raczej żadna osoba obdarzona empatią nie założy już futra…
Nasz ekspert
Katarzyna Topczewska – adwokat, pełnomocnik fundacji Viva, Akcja dla Zwierząt, konsultant Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt, autorka licznych opinii prawnych oraz projektów ustaw.
Autorka publikacji „Ustawa o ochronie zwierząt – informator prawny dla praktyków” wydanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości i przekazanego sądom, prokuratorom, jednostkom policji i urzędom w całym kraju. Zajmuje się ochroną zwierząt od dziesięciu lat a jej kancelaria współpracuje z kilkunastoma organizacjami prozwierzęcymi na terenie całego kraju.
Katarzyna Topczewska prowadzi sprawy sądowe organizacji walczących o prawa zwierząt, karne o znęcanie się nad zwierzętami i sprawy administracyjne o odebranie zwierząt, bierze udział w trudnych interwencjach.
Wegetarianizm – dlaczego warto przejść na zieloną stronę mocy?