Ustawa „Piątka dla zwierząt” została uchwalona przez Sejm w nocy 18 września. Prace nad nią trwały od wielu lat i wielokrotnie kolejne projekty były odrzucane lub wkładane do tzw. zamrażarki (potoczne określenie blokowania prac legislacyjnych nad projektami ustaw i odkładanie w czasie wdrożenia ich w życie). Tym razem się udało – 356 posłów zagłosowało za, przeciw – 75, wstrzymało się od głosu 18.
Czym jest „Piątka dla zwierząt”?
Jest to poprawiona i znowelizowana ustawa o ochronie praw zwierząt. Posłowie uchwalili w niej:
- Zakaz hodowli zwierząt na futra
- Zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach
- Ograniczenie uboju rytualnego
- Ograniczenie trzymania psów na uwięzi – zabrania się używania łańcuchów
- Zakaz prowadzenia komercyjnych schronisk
Adam Wajrak o polowaniu na dziki i ustawie o zwalczaniu ASF
Dorota Mirska-Królikowska: Ostatnie dni i… noce spędzała Pani w Sejmie, potem w Senacie, walcząc o to, by ustawa o ochronie zwierząt, tzw. „Piątka dla zwierząt”, była jak najbardziej skuteczna i rzetelna. Ale udało się! Gratuluję!
Katarzyna Topczewska: Tak, rzeczywiście ostatnio nie jadłam, nie spałam i naprawdę rzadko wracałam do domu, bo spędzałam dosłownie każdą wolną chwilę, pracując nad ostatecznym brzmieniem tej ustawy. Rzeczywiście toczyłam, wraz z innymi obrońcami praw zwierząt, prawdziwe walki z politykami, organizacjami czy lobbystami.
Oni czerpią ogromne zyski z przemysłu, w którym zwierzęta są bezdusznie wykorzystywane, torturowane oraz bez skrupułów zabijane, i nie chcą stracić źródeł dochodu. Ja zaś robię wszystko, by poprawić los zwierząt. Więc na obradach komisji bywa naprawdę bardzo gorąco.
Nieraz byłam bliska łez, gdy po wielogodzinnych pertraktacjach, nerwach, tłumaczeniach, ktoś jednym głosem unicestwiał całą naszą pracę. Ale nie poddaliśmy się i mamy to! Udało się i Sejm zaakceptował – wciąż jeszcze niedoskonałą, ale i tak wnoszącą wiele dobrego – ustawę chroniącą prawa zwierząt w Polsce.
Jadłodzielnia – podziel się jedzeniem
– Chyba najwięcej emocji wzbudził podpunkt pierwszy, czyli zakaz hodowli zwierząt na futra. Kiedy ostatnio o tym rozmawiałyśmy, wydawało się, że pomimo ogromnego poparcia Polaków dla tego zakazu, lobby futrzarskie jest zbyt silne, by udało się go przeforsować…
– I jak widać, nadal nie odpuszcza… Hodowcy norek czy lisów i osoby z nimi powiązane, które także czerpią zyski z tego procederu, walczą nadal, próbując zablokować poprawkę. Te protesty wszyscy widzimy na ulicach… A w Sejmie doszło wręcz do „kryzysu futrzarskiego” – jak nazywają rozłam w rządzącej koalicji media. Podkreślę raz jeszcze – hodowanie dzikich zwierząt w klatkach jest dla nich niewyobrażalnym cierpieniem i torturą.
A zabijanie ich tylko po to, żeby ktoś mógł założyć futro (ich mięso nie jest spożywane przez ludzi), jest po prostu nieludzkie. W poprzedniej wersji ustawy zaproponowano, aby złamanie tego zakazu było wykroczeniem. Bardzo walczyłam o to, żeby było przestępstwem.
Różnica jest ogromna – karą za wykroczenie bywa tylko mandat, natomiast popełnienie przestępstwa jest zagrożone karą pozbawienia wolności. Mandat nie jest w żaden sposób odstraszający dla osób, które z hodowli zwierząt futerkowych czerpią ogromne zyski. Nie jest to dla nich problem, żeby od czasu do czasu go zapłacić. Tylko kwalifikacja czynu jako przestępstwo zostanie potraktowana przez hodowców poważnie. Na szczęście posłowie zaakceptowali tę zmianę.
Zakaz hodowli zwierząt na futra popiera już prawie 70 proc. Polaków. Niemal 60 proc. jest za ograniczeniem uboju rytualnego oraz zakazem trzymania psów na łańcuchach*.
Stop hodowli zwierząt na futra – kampania Viva! Otwarte klatki
– Już od jakiegoś czasu kolejne miasta w Polsce zakazywały występów na swoim terenie tym cyrkom, w których wykorzystywano dzikie zwierzęta. Teraz cyrki w ogóle nie będą mogły posiadać lwów czy słoni?
– Nie tylko cyrki, ustawa zakazuje ogólnie posiadania zwierząt z kategorii niebezpiecznych, pozostawiając tę możliwość wyłącznie ogrodom zoologicznym, ośrodkom rehabilitacji zwierząt i placówkom badawczym. Ostatnio nagłośniona była przez media sprawa odebrania pumy pewnemu mężczyźnie. Ów pan zarejestrował się jako właściciel cyrku, choć oczywiście nie miał z tą rozrywką nic wspólnego.
Po prostu cyrk jest ujęty w ustawie o ochronie przyrody jako jeden z podmiotów, który może przechowywać zwierzęta z kategorii niebezpiecznych. Dzięki takiemu obejściu przepisów mężczyzna kupił pumę z hodowli za granicą, nielegalnie ją posiadał i zarabiał na niej, m.in. wypożyczając kota do sesji fotograficznych. Tę furtkę wykorzystywało wielu pseudohodowców, którzy przetrzymywali egzotyczne zwierzęta i czerpali z tego zyski.
Trzy lata temu brałam udział w interwencji, podczas której zabrano kilkaset takich zwierząt właścicielowi rzekomego „cyrku”. Utrzymywał je w karygodnych warunkach, a cały proceder był nielegalny, bowiem mężczyzna nigdy nie organizował żadnych pokazów cyrkowych, więc prowadził nielegalną hodowlę.
Podobnie jak w przypadku poprawki o hodowli zwierząt na futra musieliśmy także zmienić konsekwencje złamania tego zakazu z wykroczenia na przestępstwo, a także zmienić pierwotny zapis zakazujący działalności cyrkowej, tak aby nie był on w przyszłości obchodzony.
Projekt, w brzmieniu, który trafił do Sejmu, mówił jedynie o zakazie wykorzystywania zwierząt w celach rozrywkowych i widowiskowych, nie posługując się w ogóle pojęciem „cyrku”. Po 10 latach walki w Sejmie o prawa zwierząt wiem, że ludzie wykorzystają każdą najmniejszą nawet furtkę, każdą niejasność w ustawie, byle tylko obejść zakaz… Nikt by przecież nie mógł zabronić rozstawienia namiotu cyrkowego i pokazywania słoni czy tygrysów młodzieży w „celach edukacyjnych”, prawda?
Kosmetyki nie testowane na zwierzętach – jak je znaleźć?
– I tak na każdym kroku? Każde słowo, każdy przecinek jest ważny…
– Tak, dosłownie na każdym kroku. Wieloletnia walka toczyła się przecież w Sejmie także o zakaz uboju rytualnego na eksport. Myślę, że niewiele osób zdaje sobie sprawę, że w Polsce zwierzęta są masowo zabijane rytualnie, a ich mięso jest wysyłane za granicę. Przynosi to gigantyczne zyski eksporterom.
Ustawa o ochronie zwierząt mówi wyraźnie, że wszystkie zwierzęta kręgowe w ubojni należy ogłuszać przed śmiercią. Zwierzęta zabijane w celu pozyskania mięsa halal czy koszer są zabijane, kiedy są w pełni przytomne i świadome; jest to najbardziej okrutna forma uboju zwierząt. My (czyli organizacje broniące praw zwierząt) chcemy zakazać takiego torturowania zwierząt.
Przebyliśmy długą i krętą drogę, walcząc o ten zakaz, łącznie z chwilowym triumfem w 2013 r., kiedy w Polsce zakazano uboju rytualnego w ogóle. Aż do czasu, gdy Trybunał Konstytucyjny w odpowiedzi na skargę związków wyznaniowych w 2014 r. wydał skandaliczny wyrok, że każde zabicie zwierzęcia podyktowane względami religijnymi usprawiedliwia odstąpienie od obowiązku ogłuszania.
Od tego czasu zaczęto praktykować ubój rytualny na masową skalę na eksport. Na nic zdawały się nasze prośby i apele. Sytuacja zmienia się dopiero teraz. Choć podczas prac nad tą ustawą także przeżyliśmy chwile grozy. Podczas obrad na komisji rolnictwa trwających od 20 wieczorem do 7 rano jeden głos zadecydował o odrzuceniu tego zapisu… Na szczęście w Sejmie go przywrócono.
– Jaki więc jest zapis w tej chwili?
Zwierzęta mogą być zabijane rytualnie tylko na potrzeby związków wyznaniowych o uregulowanej prawnie sytuacji w Polsce. Związek określa, ile sztuk bydła czy drobiu potrzebuje, i tylko tyle ich otrzyma. Dokładnie tak samo jest np. w Niemczech.
– Pamiętam wiele akcji, podczas których ludzie przykuwali się łańcuchami do bud, do drzew, żeby zwrócić uwagę na dramatyczny los psów spędzających całe życie na dławiącej uwięzi. Koniec z łańcuchami?
– Z łańcuchami tak, ale niestety nie udało nam się wywalczyć całkowitego uwolnienia psów z uwięzi. Chcieliśmy przeforsować zamianę uwięzi na odpowiednio duży kojec, w którym można bezpiecznie odgrodzić psa. Ale w tym postulacie ponieśliśmy częściową porażkę.
Udało nam się zamienić łańcuch na lżejszą 6-metrową linkę (lub właściciel będzie musiał wybudować odpowiedniej wielkości kojec). Myślę jednak, że lepsza ta linka niż ciężki łańcuch, i mam nadzieję, że w kolejnym kroku ustawodawca zdecyduje się na całkowite uwolnienie wiejskich burków z uwięzi.
Wegetarianizm – dlaczego warto przejść na zieloną stronę mocy?
– Natomiast ogromne zwycięstwo odnieśliście, zmieniając przepisy obejmujące funkcjonowanie schronisk. Moje koleżanki wielokrotnie ratowały skrajnie zaniedbane i schorowane zwierzaki z Radys, schroniska nazywanego obozem koncentracyjnym dla zwierząt. Jestem przekonana, że są dzisiaj naprawdę szczęśliwe.
– Myślę, że kiedy ustawa wejdzie w życie, wiele osób walczących o godne traktowanie zwierząt w schroniskach odetchnie z ulgą. Teraz niestety jest tak, że osoba prywatna może zgłosić zamiar otwarcia schroniska i od tego momentu może ono funkcjonować.
Nawet jeśli powiatowy lekarz weterynarii stwierdzi, że schronisko nie spełnia wymogów weterynaryjnych, właściciel musi dostać czas na usunięcie uchybień. Jeśli niczego nie naprawi, otrzyma decyzję zakazującą mu prowadzenia działalności, ale może się od niej odwołać…
I w ten sposób niektóre schroniska utrzymujące zwierzęta w skandalicznych warunkach funkcjonują nawet rok czy dwa! To się zmieni dzięki „Piątce dla zwierząt”. Nie będą mogły być już prowadzone przez podmioty komercyjne, tylko przez gminy i ich jednostki organizacyjne lub organizacje pożytku publicznego.
Prowadzenie schroniska będzie możliwe dopiero po uzyskaniu zezwolenia na taką działalność. Schroniska znajdą się pod zdecydowanie lepszym nadzorem, co oznacza zdecydowanie lepsze życie dla zwierząt.
– W tej beczce miodu jest niestety łyżka dziegciu. Jak to się stało, że w „Piątce dla zwierząt” znalazł się zapis osłabiający prawa organizacji broniących ich praw?
– Niestety posłowie PiS tuż przed samym głosowaniem złożyli bardzo szkodliwą poprawkę, która wypacza całkowicie jeden z pięciu celów tego projektu, jakim było wzmocnienie roli organizacji społecznych.
Poprawka ta nie była w ogóle konsultowana w toku 11-godzinnego posiedzenia komisji sejmowej. Zgodnie z nią organizacje społeczne nie będą mogły odbierać skrzywdzonych zwierząt, jeśli sprzeciwi się temu policjant lub jakikolwiek lekarz weterynarii.
W pierwotnym brzmieniu przepis art. 7 ust. 3 wzmacniał rolę organizacji i ten zapis popieraliśmy. W tej chwili, gdy do jakiejś organizacji prozwierzęcej dotrze informacja, że np. ktoś się znęca nad swoimi zwierzętami, przedstawiciele organizacji przeprowadzają interwencję.
Jeśli na miejscu zarzuty się potwierdzą, mamy prawo odebrać właścicielowi zwierzęta. Udział policji w interwencjach nie jest obowiązkowy. Zazwyczaj prosimy o przyjazd patrolu policji wyłącznie w celu zagwarantowania bezpieczeństwa uczestników interwencji lub w celu zabezpieczenia na miejscu dowodów przestępstwa.
W świetle nowej poprawki jeśli policjant, strażnik gminny lub jakikolwiek lekarz weterynarii uzna, że nie ma zagrożenia życia ani zdrowia zwierząt i sprzeciwi się ich odbiorowi – przedstawiciele organizacji będą musieli od czynności odebrania zwierząt odstąpić.
Odbiór zwierząt będzie zatem zależał od poziomu empatii lokalnego policjanta, który równie dobrze może być sąsiadem lub krewnym właściciela. Również miejscowy lekarz weterynarii nie zawsze będzie spoglądał na daną interwencję wystarczająco obiektywnie, bo np. właściciel zwierząt to jego klient… To przepis, który może mieć tragiczne skutki, tysiące zwierząt mogą nie otrzymać pomocy.
– Jest jeszcze szansa na jego zmianę?
– Na szczęście jest! Mam nadzieję, że Senat – który obecnie proceduje ustawę – przyjmie nasze poprawki i przywróci organizacjom należne im prawa. Następnie ustawa po poprawkach Senatu trafi ponownie do Sejmu, a potem czekamy jeszcze na akceptację pana prezydenta.
Liczę na otwarte serca naszych parlamentarzystów i na to, że „Piątka dla zwierząt” wraz z niezbędnymi poprawkami zostanie przyjęta. Zwierzęta naprawdę bardzo jej potrzebują.
– Trzymam za to bardzo mocno kciuki! Dziękuję za rozmowę
*Dane pochodzą z sondażu IBRIS wykonanego na zlecenie „Rzeczpospolitej” https://www.rp.pl/Spoleczenstwo/309219920-Sondaz-Zwierze-traktuj-jak-mniejszego-brata.html
Czy jedzenie mięsa ma wpływ na naszą planetę?