Strona główna ZdrowieZdrowe odżywianieWegetarianizm Testujemy dietę dr Dąbrowskiej. Sprawdźcie efekty!

Testujemy dietę dr Dąbrowskiej. Sprawdźcie efekty!

autor: Dorota Mirska Data publikacji: Data aktualizacji:
Data publikacji: Data aktualizacji:

Dieta dr Ewy Dąbrowskiej bije rekordy popularności. Książki opisujące korzyści zdrowotne postu warzywno-owocowego, od miesięcy stoją na półkach z bestsellerami. Wielu lekarzy i dietetyków krytykuje jednak tak restrykcyjną zmianę żywienia, twierdząc, że bardziej szkodzi organizmowi niż pomaga. Jak jest naprawdę? Dieta dr Dąbrowskiej jest dobra czy zła? Oczyszcza organizm i uzdrawia czy rozstraja metabolizm i doprowadza do niedoborów w organizmie? O co tyle hałasu sprawdza redaktor naczelna Dorota Mirska-Królikowska.

Strona główna ZdrowieZdrowe odżywianieWegetarianizm Testujemy dietę dr Dąbrowskiej. Sprawdźcie efekty!

Coraz częściej słyszę, że moi znajomi stosują post dr Dąbrowskiej, czyli dietę warzywno-owocową. Jedni twierdzą, że chodzi im o detoks organizmu, inni po prostu chcą schudnąć. Opinie są skrajne: od zachwytów, po miażdżącą krytykę. Pełne entuzjazmu są oczywiście osoby, które stosując dietę czują się dobrze, po poście poprawiają im się wyniki badań (morfologia, lipidogram) i w krótkim czasie tracą kilka kilogramów. Krytykują z kolei ci, którzy podczas postu chodzą głodni (i wściekli), cierpią na silne bóle głowy albo wymiotują, a po jakimś czasie zauważają, że wręcz garściami wypadają im włosy i mają szybki efekt jojo.

Kolejna moda czy strzał w dziesiątkę?

Na Facebooku jest co najmniej kilka grup wsparcia dla osób stosujących post warzywno-owocowy, mają tysiące odbiorców (np. „Dieta dr Dąbrowskiej, wymieniamy się doświadczeniami” prawie 164 tysiące!). Skąd taka popularność tej diety? Czyżby kolejna moda po szaleństwie diety białkowej Dukana? Czytam książkę dr Dąbrowskiej: „Przywracać zdrowie żywieniem”. Dowodzi, że stosowanie postu oczyszcza ciało z toksyn. Doprowadza do autofagii, czyli procesu, podczas którego organizm „zjada” wszelkie szkodliwe komórki np. nowotworowe, uszkodzone, rozprawia się też z wirusami i bakteriami, wzmacnia układ odpornościowy.

„Resetuje” też jak gdyby organizm pomagając zwalczyć nałogi takie jak palenie papierosów, jedzenie dużych ilości słodyczy czy picie kawy. W dodatku starannie wyselekcjonowane warzywa i owoce dostarczają ogromnej ilości antyoksydantów, mikro i makroelementów, witamin, które działają uzdrawiająco. Co jeszcze ciekawsze post uruchamia też produkcję sirtuin, czyli enzymów spowalniających starzenie organizmu, dodających witalności i sił. To, co pisze pani doktor (popiera wszystkie swoje tezy badaniami naukowymi i latami doświadczeń) brzmi bardzo zachęcająco, decyduję się więc zastosować taki post.

Co o diecie dr Dąbrowskiej sądzą eksperci?

Postanawiam się do tego przedsięwzięcia dobrze przygotować. Pytam Magdę Wojciechowską- Budzisz, naszą specjalistkę w dziedzinie medycyny chińskiej, co sądzi o takiej diecie. Uważa, że krótki, tzn. 6-14 dniowy, post rzeczywiście może poprawić stan zdrowia, zwłaszcza osobom z chorobami przewlekłymi, takimi jak nadciśnienie, miażdżyca, cukrzyca typu 2, schorzenia autoimmunologiczne itd.

Ale! Ostrzega, że dla ludzi ze słabym wewnętrznym trawiennym ogniem, jedzenie samych warzyw z dodatkiem owoców może okazać się zbyt ochładzające (sprawdź, co specjalista medycyny chińskiej powiedziałby o twojej diecie). Zadziała śluzotwórczo, spowolni metabolizm, co sprawi, że błyskawicznie pojawi się efekt jo-jo. Nie mam pojęcia, jak sprawa stoi z moim ogniem wewnętrznym, pytam więc co można zrobić, tak na wszelki wypadek, żeby podnieść termikę dań z warzyw i owoców. Zaleca stosowanie rozgrzewających przypraw: imbiru, czosnku, chilli, pieprzu i pieprzu Cayenne oraz cynamonu.

Proszę o rozmowę także naszą ekspertkę w dziedzinie zdrowego żywienia, Kamilę Lipowicz – też poleca post dr Dąbrowskiej. Daje kolejną cenną radę: dietę powinno przeprowadzać się w sezonie, kiedy warzywa i owoce są dojrzałe. Mają wówczas najwyższą zawartość witamin i mikroelementów oraz tzw. gęstość energetyczną. Dostarczą tak dużej dawki potrzebnych składników, że szok dla organizmu (obniżenie kaloryczności posiłków z ok. 2000 do 500-800 kalorii to jednak szok) będzie łatwiejszy do zaakceptowania. Koniec lipca? Lepszy byłby wrzesień, ale wakacje to też dobry czas. 42 dni? Obydwie mi odradzają: spróbuj przez tydzień, dwa – zobaczysz jak twój organizm zareaguje. Jeśli dobrze – zawsze post można przedłużyć.

Zazwyczaj jednak tak długa głodówka zalecana jest przy różnego rodzaju problemach zdrowotnych (oczywiście u osób z chorobami przewlekłymi dietę można wprowadzić wyłącznie po konsultacji z lekarzem i po wykonaniu zleconych przez niego badań!).

Ja jestem zdrowa, wyniki badań mam w normie. Decyduję się więc na eksperyment i podjęcie wyzwania – przetrwać 10 postnych dni i opisać Wam swoje doświadczenia.

Zaskakujący początek – najtrudniejsze są pierwsze trzy dni?

Większość moich koleżanek przeprowadzała post warzywno-owocowy w domu, ale wiem, że nie dałabym rady. Przygotowywanie innych posiłków dla mnie i innych dla reszty rodziny, wydaje mi się zbyt dużym problemem. Nie znam zbyt dobrze zasad tej diety, nie umiem robić zakwasu buraczanego – o którym słyszę legendy – i wiem, że od wypicia szklanki tego eliksiru trzeba zaczynać dzień. Poza tym jeśli będę chodziła od rana do wieczora głodna i zła, nie będę mogła pracować, a rodzina po prostu wystawi mnie za drzwi albo usmaży mi naleśniki i… po diecie.

Gołubie, Kaszuby

Decyduję się więc na wyjazd do ośrodka specjalizującego się we wczasach zdrowotnych, w którym podaje się posiłki przygotowywane zgodne z wytycznymi dr Dąbrowskiej. Co ciekawe, aż trzy takie placówki znajdują się w małej miejscowości Gołubie, położonej na malowniczych Kaszubach tuż nad przepięknym jeziorem Dąbrowskim. Wybieram jeden z nich – poleca mi go przyjaciółka, która obiecuje przez pierwsze dni wprowadzać mnie w specyfikę stylu odżywiania: czyli co wolno, czego nie wolno, w jakich ilościach, kiedy itd.

Przyjeżdżamy do ośrodka wieczorem. Okolica jest przepiękna, woda w jeziorze ma turkusowy odcień, wokół mnóstwo zieleni i kwiatów – widoki nastrajają optymistycznie, ale trochę się obawiam pierwszego dnia, czy dam radę? Podejmuję decyzję: jeśli będę się źle czuła, uznam, że dieta mi nie służy, po prostu ją przerwę. Zobaczymy.

Gołubie, Kaszuby

Pierwsze pozytywne zaskoczenie. Myślałam, że dostanę na śniadanie trzy liście sałaty, pół pomidora i to wszystko, szłam więc na pierwszy posiłek jak na ścięcie, marząc o ulubionej owsiance. Tymczasem na stole stoi kilka miseczek pełnych różnokolorowych sałatek, świeżo wyciskany sok marchewkowy, sok z jarmużu i jabłka. Mnóstwo przypraw w tym curry, pieprz, sól ziołowa, ocet jabłkowy, chrzan i główki czosnku – każdy może wycisnąć ząbek i doprawić danie tak, żeby mu smakowało.

Dr Dąbrowska zaleca używanie przypraw, które dbają o jelita – wzmacniają naszą mikroflorę, a niszczą patogenną. Największy zachwyt wzbudza we mnie jednak gorący, przepyszny, aromatyczny barszcz na zakwasie – na stole stoi cały dzbanek dolewam więc go chyba ze trzy razy. Po wypiciu soku, barszczu i spróbowaniu różnych sałatek jestem najedzona, a tu na stoły wjeżdża pieczona dynia… O rany. Takiej ilości jedzenia się nie spodziewałam. Ale wszystko zgodnie z zasadami – dr Dąbrowska mówi, że warzyw – oczywiście tylko tych z listy dozwolonych (nie można np. warzyw strączkowych, ziemniaków czy awokado) – można jeść tyle, ile się chce, nie ma ograniczeń.

Więcej informacji, o tym jakie warzywa i owoce można jeść podczas diety, przepisy na postne dania, a także odpowiedzi na wiele pytań znajdziecie w książce dr Dąbrowskiej oraz na jej stronie: www.ewadabrowska.pl

Na wynos, na drugie śniadanie dostajemy jeszcze ogromne jabłko.

Sprawdzam jadłospis: wygląda na to, że obiad i kolacja będą równie obfite (pod tekstem załączam dwa przykładowe jadłospisy). Nabieram więc otuchy i ginie lęk, że będę chodziła głodna.

I rzeczywiście przez pierwsze trzy dni – jak ostrzegali znajomi, najtrudniejsze do przebrnięcia – nie odczuwam głodu w ogóle. Sałatki każdego dnia inne, raz grejpfruty raz tarte jabłko z malinami, genialne pieczone pomidory z bazylią i czosnkiem. Odkrywam nowe smaki i już wiem, że wiele z tych dań będę robiła także w domu.

Kolejne zaskoczenie – nic mnie nie boli i nie widzę żadnych drastycznych sygnałów często związanych z detoksem (najczęściej pojawiają się biegunki, rzadziej wymioty – jak zostaję poinformowana, w ten sposób organizm oczyszcza się z toksyn). Koleżanki, które przeprowadzały post narzekały na potworne migreny. Mnie głowa pobolewa tylko trochę i to przez krótki czas – w dodatku przed burzą, więc nie wiem czy winna jest zmiana ciśnienia czy żywienia.

I zaskoczenie trzecie – nie jestem osłabiona, czego się spodziewałam i najbardziej obawiałam. Kiedy jakiś czas temu wypróbowywałam dietę sokową, już drugiego dnia koło południa zasłabłam i na nogi postawiło mnie dopiero porządne sushi. Tym razem sił mam aż nadto. Trasa spacerowa wokół jeziora wynosi ok. 7 km i ja bez najmniejszego problemu szybkim marszem pokonuję ją raz lub dwa razy dziennie.

W grupie siła

Na turnusie jest 180 osób. Przy stole siedzę z fajnymi dziewczynami. Same weteranki. Kaśka ma 30 lat, przyjeżdża tu już ósmy raz – chce oczyścić organizm przed zajściem w ciążę. Ma problemy z hormonami. Ale już raz post zadziałał i na świat przyszedł wyczekany synek. Oby się powtórzyło! Co dwa dni robi zlecone badania (w ośrodku dyżuruje zawsze lekarz i pielęgniarka) i… je surówki.

Maria (ok. 50 lat) ma cukrzycę typu 2 i sporą nadwagę. Kiedy stosuje dietę, poziom cukru się normuje. Może też za zgodą lekarza odstawić większość leków, bo wyniki badań są znakomite. Pewnie gdyby utrzymała zdrowy styl żywienia, byłaby zdecydowanie zdrowsza… ale wiadomo jak jest. Wraca się do domu, do starych przyzwyczajeń i niestety znów musi się leczyć. Przyjeżdża więc tu co roku, by po poście poczuć się lepiej.

Joanna (ok. 70 lat) przyjeżdża regularnie co rok, bo od kiedy stosuje post, przestała chorować – w ciągu roku wszyscy się przeziębiają, mają grypy, anginy, a ona – okaz zdrowia. Czym się tak wzmacniasz? – pytają znajomi, a ona się śmieje, że marchewką.

Wszystkie mnie ostrzegają – trzymaj się ściśle zaleceń dietetycznych dr Dąbrowskiej, nie podjadaj tego czego nie wolno, bo to zaburzy proces wewnętrznego odżywiania, w jakim teraz jesteś. A to nie tylko zmniejszy działanie zdrowotne postu, ale zaczniesz odczuwać głód. Takie wsparcie przy stole jest naprawdę bardzo cenne. Nawet gdyby przeszło mi przez myśl, żeby zjeść jogurt czy kawałek chleba, po ich ostrzeżeniu na pewno bym tego nie zrobiła.

Równie interesujące są dyskusje w kuluarach. Na porządku dziennym są pytania o samopoczucie, wypróżnienia, wymioty, zaparcia i inne tego typu intymne zagadnienia. Nikt się nie krępuje. Ludzie sobie pomagają, doradzają. Wiadomo, że tu wszyscy często biegają do toalety (podczas postu pojawia się zazwyczaj wielomocz, czyli chodzi się w ustronne miejsce co 1-2 godziny), rytm trawienia reguluje się, co ma niekiedy burzliwy przebieg. Każdy jest więc ciekawy opinii innych, czy mają podobne sensacje. Pomiędzy posiłkami popijamy różne zioła czy zieloną herbatę z imbirem – kilkanaście różnych herbat ziołowych oraz świeży imbir pokrojony w plasterki i cytryna są ogólnie dostępne dla wszystkich.

We wszystkich ośrodkach w Gołubiu króluje też nordic walking. Dr Dąbrowska zachęca do aktywności i codziennej porcji ruchu, wszyscy więc (jeśli oczywiście stan zdrowia na to pozwala) chodzą w swoim tempie dookoła jeziora – jedni w grupie, inni osobno, na gimnastykę, jogę.

Ważne są także wykłady. Można posłuchać prezentacji dietetyków – o zasadach zdrowego żywienia, o nietolerancjach pokarmowych, farmaceutów – o suplementach diety, probiotykach itd. Clou programu są oczywiście wykłady dr Ewy Dąbrowskiej. Najlepiej zarezerwować miejsce na sali wcześniej, przychodzą bowiem niemal wszyscy. Siedzę zafascynowana. Pani doktor całe życie poświęciła na leczenie ludzi głodówkami i ma rzeczywiście niesłychane osiągnięcia w terapii osób z chorobami tzw. cywilizacyjnymi, przewlekłymi, w tym autoimmunologicznymi, takimi jak choroba Hashimoto. Oczywiście długość trwania diety i częstotliwość jej przeprowadzania jest dostosowywana indywidualnie, a kuracja jest prowadzona pod kontrolą lekarza.

Pierwsze problemy

– Skoro czujesz się na diecie tak dobrze, nie masz żadnych skutków ubocznych, to znaczy, że nie miałaś zbyt wielu toksyn w organizmie – oświadczają gdzieś w połowie turnusu nowo poznane koleżanki. A jednak mam jeden kłopot – nie mogę zasnąć, budzę się w nocy kilkakrotnie, a rano wstaję na baczność o 5. Czuję, że serce pracuje w przyspieszonym rytmie. Co się dzieje? Do tej pory nie miałam takich problemów. Nikt nie wie, kierują mnie do lekarza. Zanim jednak do niego pójdę zwracam się z prośbą o pomoc do grupy wsparcia na fb. Okazuje się, że nie tylko ja nie mogę spać… odpowiedź przychodzi natychmiast – wypłukałaś sobie magnez, wiele osób ma takie problemy. Zacznij przyjmować suplementy.

Rzeczywiście dr Dąbrowska zachęcała podczas wykładu do przyjmowania witaminy D (wszyscy w Polsce mamy jej niedobory) oraz magnezu. Gdyby warzywa były uprawiane tak jak kiedyś, bez nadmiaru chemii, zapewniłyby wystarczającą podaż tego pierwiastka. Niestety, badania wykazują, że jest go w pożywieniu niewystarczająco, trzeba więc sięgnąć po suplementy. Biegnę do apteki. I rzeczywiście, po trzech dniach śpię już dobrze, kołatanie serca też mija.

Dziesiątego dnia dopada mnie kolejny kryzys – słabnę. Z ledwością wstaję z łóżka, kręci mi się w głowie. Być może zbyt długo tego dnia przebywałam na słońcu. Z reguły się nie opalam, nie lubię. Ale tutaj mam ochotę się wygrzewać w słoneczne dni. Być może mój wewnętrzny ogień trawienny domaga się wsparcia – imbir, chilli i cynamon mu nie wystarczają (wiele osób rzeczywiście narzeka na to, że jest im zimno, pomimo upalnego lata otulają się bluzami i kurtkami). Już nie pytam nikogo o radę, pamiętam, że dr Dąbrowska mówiła, żeby w takiej chwili zjeść łyżeczkę miodu. Mam ze sobą miód, propolis i pierzgę, zawsze je wożę w podręcznej apteczce. Szybko więc po niego sięgam. W życiu nie jadłam tak pysznego i tak słoooodkiego miodu!

Chyba rzeczywiście zmysły się wyostrzają, a po 10 dniach detoksu słodyczowego, miód jawi mi się jako niebiańska ambrozja. W dodatku spełnia swoją rolę. Po godzinie stawia mnie na nogi. Energia i siły wracają i już do końca detoksu nie mam takich problemów.

Przedłużam post

Czuję się bardzo dobrze, lekko, mam mnóstwo energii i sił, postanawiam przedłużyć dietę do 14 pełnych dni. Ponieważ pobyt wykupiłam tylko na 10 dni, muszę kontynuować przedsięwzięcie już w domu. Okazuje się to łatwiejsze niż myślałam. Wiem jakie są zasady, mam swoją ulubioną sałatkę (pokrojony w kostkę pomidor, ogórek kiszony i cebula cukrowa skropione cytryną), ulubioną zupę – to akurat mój pomysł – gazpacho czyli zmiksowane pomidory z dodatkiem czosnku i drobno pokrojonych: ogórka, papryki, cebulki z dodatkiem czosnku i wegańska ogórkowa, a na kolację leczo (z chilli). Czyli wyraziste, orzeźwiające kwaśne smaki. Udaje mi się więc dokończyć dietę bez problemu.

A teraz dopiero zaczną się schody – dwa tygodnie tzw. wychodzenia z postu. Czyli systematyczne i stopniowe włączanie ściśle określonych produktów do diety. Z rozmów w Gołubiu wiem, że wiele osób nie daje rady. Rzucają się po poście na kiełbasę i pizzę. Efekty są dwa: problemy żołądkowe oraz szybki powrót do starej wagi i starych nawyków żywieniowych. Nie dam się! Postaram się przeprowadzić wychodzenie zgodnie z zasadami. Trzymajcie kciuki. A po powrocie do zwyczajności wprowadzę, zgodnie z sugestią dr Dąbrowskiej jeden dzień postu warzywno-owocowego tygodniowo (można też robić jeden tydzień w miesiącu). Ponoć nawet już taki jeden dzień detoksu pobudza organizm do samoleczenia i wytwarzania życiodajnych sirtuin.

Na pewno będę jadła zdecydowanie więcej warzyw. Do tej pory lubiłam warzywne dania, ale teraz będę je przyrządzać jeszcze częściej – ciepła zupa warzywna albo surówka na śniadanie lub kolację, zapiekane pomidory okazują się całkiem niezłym pomysłem: dają uczucie lekkości, sytości i świetnie regulują trawienie. Zrobię tez zakwas buraczany i będę piła codziennie. Takiej przyjemności sobie nie odmówię.

Wrócę jednak na pewno do kawy: przekonałam się, że nie jestem od niej uzależniona – nie miałam problemu z zastąpieniem jej zieloną herbatą, ale po prostu ją lubię. A wszystkie badania z jakimi się zapoznałam, potwierdzają, że jest też ogromnie zdrowa. Nie ma sensu więc jej sobie odmawiać.

Wyniki testu

Polecam dietę dr Ewy Dąbrowskiej każdemu, ale w przypadku osób z przewlekłymi schorzeniami, po operacjach, z chorobą nowotworową, leczącymi się na depresję i z innymi problemami zdrowotnymi – wyłącznie po konsultacji z lekarzem prowadzącym. Inne przeciwwskazania do zastosowania diety jakie wymienia dr Ewa Dąbrowska to:

  • sytuacje stresowe, lęk przed dietą,
  • obniżona odporność: terapie sterydami, immunosupresja, niedoczynność nadnerczy, transplantacja narządów,
  • wzmożony metabolizm: okres ciąży i karmienia piersią, dzieci małe i nastoletnie, nadczynność tarczycy,
  • choroby wyniszczające: krańcowa niewydolność narządów (dializa), choroba nowotworowa w stadium zaawansowanym,
  • cukrzyca typu I.

Uważam też, że osoby cierpiące na przewlekłe schorzenia powinny przechodzić post pod stałą kontrolą medyczną, czyli lepszy będzie wyjazd do specjalistycznego ośrodka, niż przeprowadzanie go samodzielnie w domu. Warto też sprawdzić, czy dana placówka reklamująca się jako prowadząca wczasy z dietą dr Dąbrowskiej jest przez nią samą autoryzowana. W innych pseudo-ośrodkach, (a powstaje ich coraz więcej) ludzie rzeczywiście muszą przetrwać dzień na kilku listkach sałaty i paru plasterkach pomidorów. A przecież naprawdę nie chodzi o to, żeby się zagłodzić, tylko żeby schudnąć zdrowo, bez katowania się, a przede wszystkim uruchomić w organizmie mechanizmy lecznicze.

Jeśli ktoś chce przeprowadzić post warzywno-owocowy w domu, powinien się do tego przygotować. Zrobić badania, porozmawiać z internistą czy nie widzi przeciwwskazań do zastosowania takiej diety, przeczytać książki dr Ewy Dąbrowskiej, a także nowoczesne, naukowo opracowane książki Beaty Dąbrowskiej (mnóstwo fajnych przepisów) i ściśle stosować się do zaleceń. Dobrze też jest zapisać się do jednej z grup wsparcia na fb, aby w razie problemów szybko zasięgnąć rady. Natomiast w przypadku złego samopoczucia, koniecznie trzeba udać się do lekarza i skonsultować dany problem.

A na koniec jeszcze jedna rada, którą usłyszałam podczas jednego z wykładów: Podczas stosowania diety nie myśl przez cały czas, że czegoś sobie odmawiasz, czegoś nie możesz, tego i tego ci nie wolno. Potęga myśli jest ogromna! Powtarzaj więc sobie, że coś sobie dajesz: ciepły pyszny barszcz na dzień dobry, wspaniały mus z pieczonych jabłek na dobranoc, dajesz sobie lepsze zdrowie, większą odporność i ładniejszą sylwetkę. Same plusy.

Trzymam za was kciuki. Podzielcie się swoimi doświadczeniami.

(imiona koleżanek z turnusu zostały zmienione)

Dorota Mirska (z prawej) z koleżanką z turnusu Magdaleną Jasińską

Komentarz dietetyczki Agnieszki Leciejewskiej

Dorota dobrze zareagowała na post dr Dąbrowskiej ponieważ na co dzień je dużo warzyw i zdrowo się odżywia. Natomiast osoby, które stosują nieprawidłową dietę, często odżywiają się fast foodami, a warzywa jedzą sporadycznie, mogą po tak gwałtownej zmianie sposobu odżywiania natrafić na poważne problemy. Lepiej więc, żeby do diety warzywno-owocowej zacząć przygotowywać się stopniowo i z dnia na dzień włączać do jadłospisu coraz więcej jarzyn i owoców. Wówczas można uniknąć wielu sensacji żołądkowo-jelitowych, o których jest mowa w tekście.

Kuracji takiej nie powinny także przeprowadzać osoby:

  • cierpiące na przewlekłą niewydolność nerek, zwłaszcza przy hiperkalemii, czyli nadmiarze potasu we krwi – warzywa i zakwas buraczany to bogate źródło tego pierwiastka. Tymczasem osoby z obciążonymi nerkami nie są w stanie wydalić nadmiaru potasu, który gromadzi się w organizmie – co może być niekorzystne dla zdrowia. Warto więc zbadać sobie przed zastosowaniem diety poziom potasu we krwi i jeśli jest go za dużo, zrezygnować z postu;
  • intensywnie trenujące i pracujące fizycznie – potrzebują one na co dzień odpowiednich dostaw białka i zdrowych tłuszczów, których w tej diecie nie ma w ogóle;
  • z zakrzepicą – powinny przed zastosowaniem diety warzywno-owocowej bezwzględnie zasięgnąć opinii lekarza. Gwałtowna zmiana diety na obfitującą w zielone warzywa bogate w witaminę K, może wpływać na procesy krzepnięcia i wartość INR – międzynarodowy wskaźnik czasu protrombinowego, który pokazuje czas krzepnięcia krwi.

Komentarz specjalistki do spraw żywienia współpracującej z dr Ewą Dąbrowską, Niny Łangowskiej

Jest bardzo dużo różnych diet oczyszczających. Cieszę się, że Pani Dorota wybrała właśnie tą dietę i postanowiła podzielić się z nami swoimi doświadczeniami. Teraz czas na mnie.


Podczas studiów wyrobiono we mnie negatywne podejście do diet oczyszczających, mówiąc ze to diety głodówkowe, niepełnowartościowe  a przez to niezdrowe i kończące się efektem jojo. Wraz z upływem lat i zdobywaniem doświadczenia zaczęłam mieć własną opinię na ten temat… Przede wszystkim absolutnie nikt nie zachęca do tego, aby dieta warzywno-owocowa była stylem odżywiania na co dzień. Jest tylko krótkim czasem, w którym organizm ma szanse oczyścić się z toksyn, a układ odpornościowy i mikrobiom jelitowy powrócić do równowagi (procesy te może pobudzić głównie głodówka kaloryczna w której spożywamy dużo surowych i poddanych naturalnej fermentacji warzyw).  Uzyskamy oczekiwany efekt oczyszczania tylko jeśli w 100% będziemy trzymać się jej założeń.

Musimy liczyć się z tym, że jeśli nie przeprowadzimy dobrze wyjścia z diety i na nowo nie przyzwyczaimy organizmu do większej ilości jedzenia to efekt jojo ma prawo mieć miejsce. Jeśli jednak poprawnie wprowadzimy sobie racjonalne i pełnowartościowe jedzenie to nie musimy się tego obawiać. Pamiętajmy jednak, że nie należy traktować diety warzywno-owocowej jako leku na każdą chorobę, bo ona nie załatwi za nas wszystkiego. Jeśli na co dzień odżywiamy się niezdrowo, to ta dieta nic nie zmieni. Najważniejsze jest abyśmy  wyrobili sobie dobre nawyki żywienia i wprowadzili przynajmniej 150 minut tygodniowo dodatkowej aktywności fizycznej. Tylko wtedy  w znacznym stopniu zmniejszymy ryzyko wystąpienia chorób cywilizacyjnych.

Przykładowy jadłospis postnego dnia obowiązujący na turnusie wczasów z dietą dr Ewy Dąbrowskiej

Śniadanie:

  • Brokuły gotowane
  • Pomidor ze szczypiorkiem
  • Ogórki małosolne
  • Surówka: jabłko z jagodami
  • Surówka: rzodkiew z jabłkiem
  • Surówka: seler naciowy z jabłkiem
  • Owoc: jabłko
  • Barszcz na gorąco
  • Sok z marchewki

Obiad:

  • Cebulowa zupa krem
  • Gołąbki jarskie
  • Surówka: kapusta kiszona z koprem
  • Surówka: kabaczek z jabłkiem
  • Kompot owocowy

Kolacja:

  • Bigos jarski
  • Surówka: sałata z cytryną
  • Surówka: kalafior z koprem
  • Surówka: dynia z pomarańczą
  • Sok grejpfrutowy
  • Sok: szpinak, pokrzywa, kabaczek, jarmuż, limonka, imbir

 

Czy ten artykuł był pomocny?
TakNie

Podobne artykuły