Strona główna Zdrowie Biorezonans magnetyczny – na czym polega i czy naprawdę działa?

Biorezonans magnetyczny – na czym polega i czy naprawdę działa?

autor: Ewa Basińska Data publikacji: Data aktualizacji:
Data publikacji: Data aktualizacji:

Dla jednych to cudowna terapia, dzięki której można pozbyć się alergii, zmęczenia albo nawet pasożytów, dla innych pseudonaukowa metoda wykorzystująca efekt placebo. Osoby zajmujące się tego typu leczeniem i diagnostyką mają wielu zadowolonych klientów, cieszących się lepszym niż dotychczas zdrowiem. Lekarze natomiast zalecają dużą ostrożność w poddawaniu się takim terapiom, których działania nie da się udowodnić.

Strona główna Zdrowie Biorezonans magnetyczny – na czym polega i czy naprawdę działa?

Biorezonans – co to jest?

U podstaw działania biorezonansu leży przekonanie, że każda komórka ludzkiego ciała, ale także pasożytów czy drobnoustrojów, ma swoje specyficzne drgania. Te „obce” różnią się od drgań naszego organizmu i w ten sposób można je zlokalizować i zdiagnozować.

Terapia biorezonansowa zapoczątkowana została przez niemieckich naukowców – lekarza Franza Morella oraz inżyniera Ericha Rusha. Opracowali oni metodę bazującą na wykorzystaniu fal elektromagnetycznych wytwarzanych przez ludzki organizm do diagnostyki oraz jego leczenia. Teoria Morella i Rusha zakłada, że każda osoba ma odrębne i charakterystyczne dla niej spektrum drgań, które zawierają wszystkie ważne informacje. Są to zarówno prawidłowe sygnały, jak i patologiczne.

– Polega to na tym, że w fizyce kwantowej uznano, że wszystko we wszechświecie jest energią – tłumaczy Adam Jakubek, właściciel i terapeuta w kaliskim gabinecie naturopatii i biorezonansu Biorytm. – Naukowcy określili nawet, że wszystko jest wibracją o pewnej częstotliwości. Każdy z nas emituje fale elektromagnetyczne, które można zapisać w postaci dźwięku. Tak samo jest z alergenami, pasożytami, grzybami, które również mają własne częstotliwości i możemy je zapisać cyfrowo w komputerze. Urządzenie robi z zapisu „lustrzane odbicie” fali emitowanej przez daną substancję, przestawia ją w fazie i kieruje znów do organizmu. Fale, które są sobie przeciwne w fazach, przestają być odczytywane przez organizm jako coś szkodliwego. W ten sposób ciało przestaje „widzieć” coś, co było dla nas fałszywie niebezpieczne. Po takiej terapii organizm w pewnym sensie zapomina, co mu szkodziło lub go uczulało.

Na czym polega badanie?

W terapii biorezonansowej wykorzystuje się różne urządzenia, które mają zbliżony sposób działania. Pacjent dotyka co najmniej dwóch elektrod połączonych kablami z aparatem terapeutycznym. Jeden z tych kabli jest podłączony do gniazdka wejściowego i przewodzi sygnały od pacjenta do urządzenia, drugi natomiast przewodzi drgania terapeutyczne (tzn. sygnały, które zostały zmodyfikowane w aparacie) od gniazda wyjściowego aparatu z powrotem do osoby, która poddaje się terapii.

Elektrody mają różne formy i mogą być stosowane na różnych częściach ciała. Ich rozmieszczenie zależy od umiejscowienia ogniska chorobowego oraz od rodzaju schorzenia. Każdy pacjent wysyła indywidualną informację, więc jego terapia jest również spersonalizowana. Program terapeutyczny mający na celu np. odczulenie na grupę alergenów trwa osiem minut. Z reguły puszcza się trzy programy, więc na jedną wizytę należy przeznaczyć około godziny.

Terapię zaleca się raz lub dwa razy w tygodniu. Badanie jest bezbolesne, choć można czuć mrowienie. Nie powinny mu się poddawać kobiety w ciąży, osoby z rozrusznikiem serca, cierpiące na choroby autoimmunologiczne i leczone chemioterapią. Seans kosztuje od 150 zł do 350 zł.

Jaką skuteczność ma biorezonans magnetyczny?

Adam Jakubek o skuteczności biorezonansu przekonał się na własnej skórze, dlatego ręczy, że ta terapia działa. – Chorowałem od drugiego roku życia na astmę, miałem alergię na wiele substancji. Najbardziej uciążliwa była ta na psią sierść – mówi właściciel gabinetu naturoterapii. – Ponieważ mój tata był lekarzem, leczono mnie według najlepszych i najnowszych metod. Zażywałem leki, jeździłem do sanatoriów. Niestety nie było stałej poprawy, tylko po lekach mogłem swobodniej oddychać. Kiedy przyjechał mój wujek mieszkający w Niemczech, zaproponował mi terapię biorezonansem. To była wtedy bardzo popularna za zachodnią granicą metoda, zresztą, jest do dziś. Miałem trzydzieści pięć lat i dopiero ta terapia mnie uwolniła od inhalatorów, leków itd.

– Terapię powinno się przeprowadzać co tydzień lub dwa. Nie mogłem mieć jej tak często. Miałem ją tylko raz na pół roku, ale i tak czułem, że to działa – opowiada Adam Jakubek. – Nie reagowałem na alergeny tak, jak dawniej. Muszę szczerze się przyznać, że robiłem trzy podejścia do wyleczenia siebie. Najpierw nie podchodziłem do tego zbyt poważnie, więc i efekty były takie sobie. Jednak przy trzecim podejściu kupiłem aparat i wziąłem się naprawdę za siebie. Był to biorezonans z dodatkowym wsparciem, czyli oczyszczaniem organizmu i przyjmowaniem odpowiednich suplementów, żeby odżywić organizm. Po trzech miesiącach terapii byłem zupełnie innym człowiekiem.

Pan Adam zaczął się poważnie interesować biorezonansem. Ukończył studia fizjoterapeutyczne, przeszedł odpowiednie szkolenia i dziś sam prowadzi terapię.

Biorezonans w leczeniu chorób

Gabinety biorezonansu za pomocą tej metody eliminują różnego typu zakażenia bakteryjne, grzybicze i pasożytnicze. Wspomagają również terapie leczenia uzależnień – rzucanie palenia i walkę z alkoholizmem. W tych przypadkach kuracja ma na celu głównie przyspieszenie wydalania toksyn z ciała. Podczas sesji biorezonansem można, zdaniem terapeutów, pozbyć się nietolerancji pokarmowych i wynikających z nich schorzeń. Urządzenia mogą wykorzystać do porównań ponad 800 substancji najczęściej wywołujących objawy chorobowe.

Biorezonans a alergia

Gabinety oferują m.in. odczulanie za pomocą biorezonansu, który ma za zadanie wyciszać reakcje na konkretny czynnik alergizujący. Takie odczulanie można przeprowadzić – w odróżnieniu od konwencjonalnych metod i preparatów – o każdej porze roku.

– Na argument, że to jest placebo, odpowiedziałbym, że znam przypadki odczulenia psów czy koni – mówi Adam Jakubek. – Małe dzieci bardzo szybko reagują na terapię biorezonansem i ich stan zdrowia się poprawia, trudno więc stwierdzić, że to wiara w terapię eliminuje bądź łagodzi alergię. Skoro udało się je odczulić, to znaczy, że to musiało zadziałać. Ja od piętnastu lat czuję się zdrowszy, młodszy i mam lepszą ogólną wydolność organizmu. Praktycznie nie używam żadnych środków rozkurczowych. Sporadycznie, gdy przebywam w zagrzybionym otoczeniu, raz na pół roku, może na rok, używałem środka w inhalatorze, ale nie pamiętam, kiedy użyłem go ostatni raz. Uważam się obecnie za osobę w pełni zdrową, w porównaniu z tym, jakie problemy zdrowotne miałem ponad piętnaście lat temu.

Opinie lekarzy na temat biorezonansu magnetycznego

– Biorezonans należy do metod diagnostyki i leczenia w medycynie alternatywnej – wyjaśnia dr. n. med. Beata Adamczyk, alergolog z warszawskiego Centrum Medycznego Febumed. – Polega na wykorzystaniu wibracji elektromagnetycznych. Dotychczas jednak żadne naukowe badania nie potwierdziły skuteczności tej metody. Technicy, lekarze i naukowcy nie widzą mechanizmu leczniczego tego urządzenia. Wielu ludziom poprawia się zdrowie nawet wtedy, gdy się ich nie leczy. Tak właśnie działa placebo.

Zdaniem lekarzy medycyna nie jest w stanie wyjaśnić wszystkiego i w taką niszę wpisują się terapie niekonwencjonalne. W metodzie opartej na biorezonansie podstawą jest dobrze zebrany wywiad. Dzięki niemu dostaje się wszystkie ważne informacje, w tym te, na co może być uczulony pacjent – i to może być wskazówką w leczeniu.

– My też przed odczulaniem zbieramy wywiad, ale on nie może być jedyną podstawą leczenia – wyjaśnia Beata Adamczyk. – Pacjent wielu rzeczy przecież może nie kojarzyć z uczuleniem, o wielu nawet nie wie. Sporo drażniących substancji nie daje widocznych objawów. Dlatego robi się medyczne testy alergiczne, by wiedzieć na pewno, na co odczulać. One mają swoistość i czułość – w metodzie biorezonansu wynosi ona zero.

– Trzeba pamiętać, że alergia nie jest chorobą, która przez cały czas objawia się tak samo. Są w niej procesy nasilenia i remisji – dodaje lekarka. – Wiele zależy od czynników, z którymi na co dzień się stykamy. Czasem wystarczy zmienić miejsce pobytu na jakiś czas, by objawy ustąpiły.

– Odczulanie to nie może być ruletka. Alergika, który uwierzył w skuteczność biorezonansu i potem odczuwa pozytywne efekty, leczy placebo –­ uważa ekspertka. – Polskie Towarzystwo Lekarskie i Polskie Towarzystwo Alergologiczne nie zalecają lekarzom korzystania z tej metody. To nie jest terapia o jakiejkolwiek udowodnionej skuteczności. Nie przekonuje mnie stwierdzenie, że leczenie odbywa się za pomocą przepływu energii. Aby w medycynie można było coś uznać za skuteczną metodę, potrzebne są badania kliniczne, a tu takich nie ma. Nie widzę powodu, by eksperymentować z tego typu praktykami, podczas gdy medycyna skutecznie radzi sobie z alergią, wykorzystując najnowsze sposoby leczenia. Podajemy np. nowoczesne leki przeciwzapalne, które działają w miejscu, gdzie są objawy ­– w nosie czy oskrzelach – więc prawie nie powodują skutków ubocznych. W odczulaniu np. na alergie pyłkowe, roztoczowe podajemy alergen, na który pacjent jest uczulony, w dawkach wzrastających, by wywołać reakcję immunologiczną. To ma podstawy naukowe potwierdzone wieloletnimi badaniami i obserwacjami. Jeśli pacjent po biorezonansie uzna, że został wyleczony, i natrafi kiedyś na alergen, może dojść do groźnej reakcji alergicznej. 

Czy ten artykuł był pomocny?
TakNie